Czujesz się, jakbyś dostał z dłoni w twarz. 8 rzeczy, o które ludzie najczęściej pytają w przypadku Audi R8

Michał Mańkowski
Ten samochód ciebie przeżuje, połknie, wypluje. A ty wstaniesz, szybko się otrzepiesz, obetrzesz pot z czoła i śmiejąc się jak głupi do sera będziesz chciał jeszcze. Audi R8 to jedno z „TYCH” aut – z toru przeniesione na zwykłe ulice. Oto 8 najczęstszych pytań, które słyszałem i dostawałem podczas tego testu.
V10 plus, 610KM, 3,2 do setki, ale żadne cyfry nie oddadzą tego, co czuć w środku. Fot. naTemat
Przy wszystkich sportowych samochodach (niezależnie jakiej marki) nie warto jednak zatracić zdrowego rozsądku. Bo euforia i radość z jazdy to jedno, a zdrowie i życie to drugie. Trzeba pamiętać, że potężne auto to przede wszystkim potężna odpowiedzialność.
Z Audi R8 znamy się już całkiem dobrze. Całą gamą tych modeli miałem okazję jeździć dwukrotnie po profesjonalnym torze wyścigowym: raz w Niemczech w centrali Audi Sport, raz w Polsce na niedawno otwartym Silesia Ringu. Byłbym jednak naiwny i głupi, gdybym stwierdził, że potrafię jeździć tym autem tak, jak zostało do tego stworzone.


Skłamałbym też, gdybym powiedział, że na jego widok nie czuć motoryzacyjnego podniecenia. A co dopiero wiedząc, że za chwilę będę mógł do niego nie tylko wsiąść, ale i się przejechać. Jednocześnie bardzo szybko przekonałem się, że wrażenia torowe i drogowe dają zupełnie inne postrzeganie tego samego auta.
Siedząc za kierownicą R8 w otoczeniu kilkunastu kolejnych R8-ek nie czujesz jak bardzo to auto jest... kosmiczne. Natomiast gdy wyjeżdżasz nim na ulicę pomiędzy zwykłe (a nawet i niezwykłe) auta... O tym, co działo się na torze pisaliśmy jednak ostatnio. Tutaj będzie o R8 i tym, co w tym samochodzie najbardziej ciekawi ludzi.

1. Ile to kosztuje?

Tyle co dwa mieszkania w Warszawie albo trzy w Olsztynie. Ale nie możesz patrzeć na to z tej perspektywy, bo inaczej będziesz się czuł dziwnie sparaliżowany w trakcie jazdy. No bo jak to, chwila nieuwagi (nawet nie twojej) i w ciągu paru sekund możesz skasować coś, co jest warte więcej niż twoje cztery kąty, na które wziąłeś kredyt na 30 lat. Sytuacja – delikatnie mówiąc – nie do pozazdroszczenia.

Audi R8 to tzw. „supercar” i jak na „supercara” przystało cena też jest „super”. Ceny Audi R8 Coupe V10 plus zaczynają się – według cennika, który znaleźliśmy w aucie – od 933 tys. złotych za model bazowy. Tak, tak, wydając „bańkę” na samochód też możesz dopłacić za dodatki. Egzemplarz testowy, który widzicie na zdjęciach, ostatecznie kosztował 1 083 830 złotych brutto.
Te dodatkowe 150 tys. złotych to dwustronicowa lista dodatków. Od tych nieco absurdalnych jak na tego typu auto np. Isofix (mocowanie fotelika dziecięcego na fotelu pasażera), przez zwykłe wizualne dodatki jak np. pakiety skórzane, optyczne, po te najbardziej techniczne czyli np. ceramiczne hamulce, sportowy wydech, tylny spoiler.

Jeśli cena jest dla was zbyt kosmiczna, pocieszcie się tym, że dzisiaj mało kto kupuje auta za gotówkę. Po pierwsze: zdecydowana większość klientów korzysta z finansowania i płaci za auto miesięczne raty. Po drugie, samochody są kupowane przeważnie na firmę, czyli realne koszty są znacząco niższe niż te na papierze.

2. A ile to ma mocy?

Pytanie klucz, które dla laika jest zawsze najprostszym odniesieniem do ocenienia auta. I pytanie, które podczas kilkudniowego testu słyszałem wielokrotnie. To model R8 Coupe, jego bliźniakiem jest Spyder, czyli wersja bez dachu. Tutaj w wersji V10 plus, czyli jeszcze mocniejszej. Pod maską... wróć, za plecami kierowcy (bo to tam jest cała magia), gra.. wróć: ryczy, 10-cylindrowy silnik o mocy 610 koni mechanicznych.
W „biedawersji” (hehe) koni jest nieco mniej, bo „jedynie” 540. Sercem jest silnik o pojemności 5,2 litra. To już jeden z niewielu modeli, w których oznaczenie silnika faktycznie jest równe jego pojemności. Nowa nomenklatura jednostek Audi (zresztą nie tylko Audi) jest nieco myląca, bo model sygnowany 50TDI wcale nie oznacza, że pod maską jest 5-litrowy diesel.

3. A jak szybko to jedzie?

Bardzo. Do pierwszej setki rozpędza się w 3,2 sekundy, ale tutaj liczba nie ma żadnego znaczenia. Gwarantuję wam, że po wciśnięciu gazu do dechy czujecie się jak w rakiecie. 200 kilometrów na godzinę pędzicie po niecałych 10 sekundach. I gdy wtedy wciśniecie gaz, auto zrzuca bieg, wali cię pałką w głowę i... jakby nigdy nic wciąż brutalnie przyspiesza dalej. Tu nie ma granicy. To znaczy jest, ale ograniczona elektronicznie na poziomie 330 km/h.

4. Pewnie pali jak smok, co?

Przecież kupując takie auto nie zwracasz uwagi na takie pierdoły. I tak cię stać. Gdy pierwszy raz tankowałem trochę ponad pół baku dystrybutor zatrzymał się na ok. 300 zł. Zbiornik paliwa ma ok. 83 litrów. Komputer pokładowy po dynamicznej jeździe w trasie, a następnie kilkunastu kilometrach w mieście pokazał 17,4l/100km.

5. W środku niewygodnie? A bagaże wejdą?

Wystarczająco. Mimo że to auto dwuosobowe, w którym pokonaliśmy ponad 1000 kilometrów głównie w trasie, zaskoczyło mnie jeśli chodzi o wygodę. Postoje były konieczne nie tyle co na rozprostowanie kości, co na tankowanie i bardziej psychiczny niż fizyczny odpoczynek. Jeśli jednak planujecie wziąć ze sobą dużo bagaży, muszę ostudzić wasze zapędy.
Bagażnik, który znajduje się pod maską, jest naprawdę symboliczny. Tak naprawdę powinien on się nazywać schowkiem. Weszła tam jedna walizka podręczna i właściwie to tyle. Można ew. dopchać jakąś kurtką/bluzą. Ratować można się przestrzenią za fotelami, gdzie jest sensowna półka. Tam wejdą mniej więcej dwa plecaki lub jakieś ubrania typu płaszcz/marynarka itd. Nie oszukujcie się jednak, to auto, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to że jest praktyczne i służy do dalekich podróży.
R8 lubię z innego powodu. To jeden z niewielu samochodów, po wejściu do którego nie czujesz się identycznie jak w każdym innym tej marki. Okej, od razu wiesz, że to Audi. Jest ten sam klimat, ale deska rozdzielcza wygląda zdecydowanie inaczej. Nie ma żadnego wielkiego ekranu na środku. Zamiast tego są wywietrzniki i trzy dyskretne pokrętła do nawiewu, które wyglądają jak przełączniki w kabinie pilotów samolotu.
Wszystko, co jest potrzebne, znajdują się na wyświetlaczu za kierownicą. Pod kciukami kierowcy jest niezliczona ilość przycisków i przełączników, którymi decydujemy, co chcemy zrobić z samochodem i jakie wskaźniki widzieć. Nawet kamera cofania pojawia się pomiędzy zegarami.

Kierownica to prawdziwe centrum dowodzenia. To na niej znajduje się krwistoczerwony przycisk do odpalanie samochodu. Niby szczegół, ale jest dziwna satysfakcja odpalając to spod kciuka. Drugim możemy wybierać odpowiedni tryb auta.

6. Jak to brzmi?

Jak złoto. Cudowny, wulgarny, brutalny, bulgot i ryk bez sztucznego podbijania z głośników (nie żebym miał coś przeciwko). Za plecami masz 10-cylindrowego potwora, którego możesz zobaczyć w każdej chwili. Przez szybę widać go w całej okazałości i bez skrępowania można podziwiać jego ogrom (można nawet opcjonalnie go podświetlić). Po jeździe owa szyba jest tak gorąca, że najzwyczajniej w świecie można się poparzyć. Przez krótką chwilę rozważaliśmy, czy nie spróbować usmażyć tam jajka sadzonego, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy. Byliśmy jednak pewni, że udałoby się bez większego problemu.
Z tego miejsca przepraszam też sąsiadkę, która wysiadała na parkingu podziemnym z samochodu w momencie, gdy odpalałem auto. I dwóch ochroniarzy, którzy spali w samochodzie patrolowym podczas gdy obok robiliśmy zdjęcia. Naprawdę można się wystraszyć, a mówimy tylko o włączeniu samochodu, bez żadnego przygazowania. Ten budzący R8-kę dźwięk jest tak cudowny (a przecież jeszcze nic się nie dzieje), że za każdym razem otwierałem okno, by słyszeć go jeszcze lepiej.

7. Jak to jedzie?

To pytanie wielowymiarowe, ale możemy przyjąć, że już odmieniłem przez wszystkie przypadki słowo „niesamowicie”. Na początku musisz coś widzieć: niezależnie, z jaką prędkością jedziesz, siedząc w R8 czujesz się jakbyś jechał dużo szybciej. To dokładna odwrotność tego, do czego przyzwyczaiły nas komfortowe sedany, gdzie prędkości w ogóle nie czujesz.
Tutaj czujesz ją w każdej cholernej sekundzie. Przeszywa cię do szpiku kości. Zwykłe autostradowe 140km/h ze względu na pozycję za kierownicą, dźwięk i dynamikę odczuwasz dużo bardziej. Ma to pewne minusy, bo nie przekonasz swojej partnerki, że wcale nie jedziecie szybko, gdy podczas przyspieszania z 60 do 100km/h słyszycie i czujecie się jak podczas startu rakiety. W dłuższej perspektywie dla kogoś, kto nie rozkoszuje się każdym zrywem do przodu, może to być męczące.
Audi R8 jest do bólu brutalne w każdym aspekcie. Wolnossący silnik V10 jest pełen sprzeczności, bo z jednej strony na twarzy każdego, kto widzi (i czuje) jego możliwości wywołuje momentalnie uśmiech od ucha do ucha, a z drugiej przeraża osiągami. Fascynuje natychmiastową reakcją i olbrzymią mocą, która jest do dyspozycji kierowcy w całym zakresie prędkości obrotowych. Tłumacząc na język mniej techniczny: niezależnie, czy auto jedzie 30/50/100/150/200/250, gdy wciśniesz gaz do dechy, R8 zrzuci bieg do możliwie najniższego, podkręci obroty i strzeli jeszcze bardziej do przodu.
Tą brutalnością dostajesz prosto w twarz. Właściwie nie musisz się w ogóle starać, by szarpało, zrywało się do przodu, wciskało w fotel z każdej strony i ryczało. Postarać się musisz natomiast, gdy zachce ci się płynnej i spokojnej oraz delikatnej jazdy. Niby masz tryb comfort, ale wystarczy lekkie muśnięcie gazu i dwa razy tego R8-ce powtarzać nie trzeba.

8. Trudno się tym jeździ?

Jednocześnie to samochód, który dużo wybacza. Napęd quattro i systemy kontroli trakcji trzymają tę bestię w ryzach, co kilkukrotnie poczułem na własnej skórze. Gdy tyłek zaczynał powoli rozrabiać, a przez mózg przeleciała ci w ułamek sekundy ta myśl pt. „ojoj”, czułeś jak odpowiednie systemy ustawiają auto do „pionu” i wprowadzają na odpowiednie tory. To o tyle ważne, że mając pod prawą stopą taką moc i osiągi, naprawdę łatwo przedobrzenie. Na YouTube pełno jest takich filmików.

Jadąc R8 czujesz się trochę, jakbyś przeniósł się w inny wymiar. Nie tylko dlatego, że wszystkie nierówności odczuwasz bardziej niż wszyscy inny kierowcy – jest twardo, a grymas pojawia się na twarzy podczas wjechania w każdą z nich. Także dlatego, że nagle dostajesz supermoc bycia przyklejonym do ziemi. Zwinność i przyczepność podczas zakrętów pozwala ci w teorii w każdy z nich wejść z prędkością dużo większą niż ta dozwolona. To w teorii, w praktyce nie znaczy to, że prawa fizyki tu nie działają. Działają na wszystkich tak samo, ale R8 sprawia, że jeśli zajdzie potrzeba, pozwoli ci na więcej.
W teorii jest autem sportowym jak np. w Porsche 911, w praktyce jeździ zupełnie inaczej. Sprawia wrażenie dużo bardziej narowistego.

Pamiętam, że pot na dłoniach i czole podczas fragmentów krętych zakrętów na niemieckim torze pojawił się nieraz, a jestem niemal pewien, że nie doprowadziłem tego auta nawet w pobliże jego granic możliwości.

Nie ma co ukrywać, Audi R8 to samochód, który poza frajdą z jazdy gwarantuje też… szpan. To „supercar” w każdym calu i zwraca uwagę wszędzie tam, gdzie się pojawi. Nie zostawia żadnych niedomówień, bo poza mniej lub bardziej dyskretnymi spojrzeniami, sprawia, że mijani mężczyźni dziwnie machali rękami. Robili ten charakterystyczny gest, którym zachęcali do wkręcenia silnika na wyższe obroty. Każdy chce usłyszeć, co potrafi ten potwór.