Morawiecki: PiS nie wpuści nas na listy wyborcze. Powodem moje poglądy na temat Rosji

Jarosław Karpiński
Wypowiedzi ojca premiera Kornela Morawieckiego na temat zbliżenia z Rosją i Putinem są bardzo źle odbierane na Nowogrodzkiej i w twardym elektoracie PiS. Doszło do tego, że - jak ujawnia w rozmowie z naTemat sam marszałek senior - Zjednoczona Prawica zamknęła swoje listy wyborcze na kandydatów Wolnych i Solidarnych, czyli partii ojca premiera. Morawiecki zdradza kulisy swojej szczerej rozmowy z prezesem Kaczyńskim , ale podkreśla też, że racja jest po jego stronie.
Kornel Morawiecki podpadł prezesowi PiS swoją prorosyjską retoryką Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Wiadomo, że pana mozolnie budowane ugrupowanie Wolni i Solidarni samodzielnie wystartuje w wyborach samorządowych. Nie dogadaliście się z PiS.

Kornel Morawiecki: Tak, startujemy samodzielnie. Mamy zarejestrowaną reprezentację w 63 okręgach do sejmików wojewódzkich. W 11 województwach mamy pełną reprezentację sejmikową. Żałujemy, że nie udało się tych list zarejestrować wszędzie.

To sejmiki, a co poza tym?

Mamy trochę kandydatów na wójtów i burmistrzów. Kandydatów na prezydentów mamy niewielu. Także w Warszawie przeprowadzono wobec nas trochę dywersyjną akcję i nie udało się nam zarejestrować komitetu. Ale np. we Wrocławiu, w Zabrzu są nasi kandydaci na prezydentów.


Dlaczego nie udało się wam porozumieć z PiS? Spekulowano, że WiS może w obozie Zjednoczonej Prawicy zastąpić kiedyś Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry, albo że będziecie przynajmniej jednym z filarów tej koalicji razem z ugrupowaniem Ziobry i Porozumieniem Gowina?

O powody należałoby pytać pana prezesa PiS Jarka Kaczyńskiego. On mi powiedział, że jednym z powodów tego, że nasi kandydaci nie mogą się znaleźć na listach Zjednoczonej Prawicy są moje poglądy na temat Wschodu, na temat Rosji. Tłumaczył, że nie do przyjęcia dla elektoratu PiS jest wpuszczanie na listy kandydatów partii, której lider głosi takie poglądy na temat Rosji, że są one niezgodne z linią partii rządzącej.

Prezes Kaczyński wprost to panu wyartykułował?

Tak mi powiedział.

Próbował pan go przekonywać do swoich racji?

Muszę się z nim umówić na dłuższą rozmowę. Kiedyś próbowałem z nim o tym rozmawiać. Ale to nie jest taka kwestia, że łatwo się przekonamy.

Nie żałuje pan teraz tych swoich wypowiedzi o potrzebie zbliżenia z Rosją, współpracy z Putinem?

Nie żałuję, bo mam rację. Polsce potrzebne jest takie otrzeźwienie jak powietrze. Zamknięcie się na kierunku wschodnim, to dla Polski krzywda, dla Europy krzywda. To jest zła polityka zagraniczna rządzącej partii.

Pana syn, premier Morawiecki odcinał się ostatnio publicznie od pana poglądów.

Rozumiem, że mój syn się odcina bo ma inna poglądy. Jest premierem, może ma też większą wiedzę niż ja na ten temat. Nawet próbował mi tłumaczyć, że Rosja chce nas podporządkować, uzależnić od siebie. Ale przekonywałem, że to przecież nie jest żadna nowa wiadomość. Oni myślą tak od kilku wieków, ale jak na razie udało nam się zachować niezależność.

Chodzi mi o to by prowadzić dyplomację, żeby prowadzić politykę, która będzie korzystna, czy to gospodarczo czy strategicznie zarówno dla Polski, dla Europy jak i dla Rosji. Krytykowałem go za to, że nie wysłał telegramu z gratulacjami do prezydenta Putina, ale sam też z pokorą przyjmuję krytykę, bo być może prezes czy premier mają wiedzę, do której ja nie mam dostępu.

Proszę wyłożyć swoją wizję.

Wywodzę się z Solidarności Walczącej, my byliśmy za pokonaniem komunizmu, za solidarnością między ludźmi i narodami, ale uważam że współpraca z Rosją byłaby dla nas korzystna. Myślę, że brakuje poważnej, publicznej dyskusji na ten temat. Jest swego rodzaju zapis poprawności politycznej na takie stanowisko jakie ja prezentuję.

Bo - jak słyszę - skoro mamy dobre stosunki z Amerykanami, to nie wypada nam próbować ocieplać stosunków z Putinem. Amerykanie mogą, Niemcy mogą, Francuzi mogą, a my nie możemy? Oni mogą wpływać na nabrzmiały i trudny zarówno dla Zachodu jak i dla Rosji problem ukraiński, a nam Polakom nie wolno. Nawet nie uczestniczymy w procesie normandzkim dotyczącym Ukrainy. Wydaje mi się to nieracjonalne.

Ostro się pan ściera z synem na ten temat?

Nie mamy na to czasu. I nie chodzi o ścieranie się. Syn jest szefem rządu, ma inne poglądy niż ja i ja to szanuję. Ale to nie znaczy, że mam się z nim we wszystkim zgadzać. Ten spór jest potrzebny. On jest potrzebny nie tylko w rodzinie, ale w Polsce, w przestrzeni publicznej. Ja mam poważną, cywilizacyjną wizję wielkiej Europy od Atlantyku do Pacyfiku. Podobne myśli krążą po głowach elit europejskich, ale także rosyjskich.

Chciałbym żeby realna polska polityka przyczyniła się do forsowania takiej koncepcji. To musiałaby być oczywiście inna Europa niż obecna, nie taka która pozbywa się Wielkiej Brytanii. To jest dla mnie niezrozumiała polityka. Powinniśmy się zwrócić do Brytyjczyków, by powtórzyli referendum i nie odchodzili z UE.

Działacze Wolnych i Solidarnych nie mają do pana pretensji, że przez pana prorosyjską retorykę ich szanse wyborcze topnieją?

Niektórzy mają, bo być może w koalicji z PiS mieliby większe możliwości zostania radnymi w sejmikach i uważają, że się mylę. Ale inni myślą wprost przeciwnie. Nie ma tutaj ostrych wyborów. Część osób z Solidarności Walczącej też się ze mną nie zgadza, też ma inne poglądy, ale tak w polityce bywa.

Jak pan ocenia swój obecny wpływ na premiera? Szef rządu bierze pod uwagę pana zdanie w innych kwestiach niż zbliżenie z Putinem?

O to należałoby zapytać syna. Nie chcę oceniać tego jaki mam wpływ na 50-letniego syna.

Chciałbym jeszcze zapytać o "taśmy Morawieckiego”. Kto za tym stoi?

Nie mam zielonego pojęcia i w ogóle taśmy mnie specjalnie nie interesują. Uważam, że jest to obniżanie zaufania społecznego polityków do siebie i Polaków do siebie. Metody podsłuchiwania wydają mi się niegodne. Ale jeżeli są jeszcze jakieś taśmy, to zamiast nimi grać proszę je ujawnić. Żeby wykluczyć jakieś niedomówienia, szantaże itd. Bo to jest jeszcze bardziej niegodne niż podsłuchiwanie.