Murderpedia to encyklopedia... seryjnych zabójców. Spędzisz na niej całe przerażające godziny

Ola Gersz
Wampir z Zagłębia, Krakowa, Gałkówka. Frankenstein, Łowca Skór, Elegancki Morderca... Chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o seryjnych zabójcach znad Wisły? Wpadaj na... Murderpedię. Tak, ta mordercza odmiana Wikipedii naprawdę istnieje.
Na Murderpedii znajdziemy w zakładce "polscy mordercy", m.in. młodziutkiego "Wampira z Krakowa" Fot. Screen z You Tube / Seryjni Mordercy
Jako widzowie uwielbiamy seryjnych zabójców. Tak, napisałam to. Ktoś może się oburzyć, ale nie zmienia to faktu, że wszystko co związane z "serial killers" łykniemy od razu. "Milczenie owiec", "Siedem", "Dexter", "Mindhunter", "Psychoza" – kto nie oglądał chociaż jednego z tych tytułów, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Nie chodzi o to, że jesteśmy zwyrodnialcami, których kręci zło. Chodzi bardziej o fascynację, tajemnicę i dzikość, które towarzyszą każdej opowieści o seryjnym zabójcy. My, ci "normalni" lubimy okutać się w koc i w bezpiecznej przestrzeni, jaką jest nasz dom czy sala kinowa, pooglądać tych "dziwnych".

Na fali tej fascynacji powstała również Murderpedia. Tak, to zlepka słów "Wikipedia" i "murder", czyli z angielskiego "morderstwo". Tak, to encyklopedia poświęcona seryjnym mordercom. Są -pedie poświęcone Gwiezdnym Wojnom czy Harry'emu Potterowi, więc dlaczego nie zrobić Wiki o ludziach, którzy zamordowali dziesiątki osób?

Murderpedia wciąga (spokojnie możemy spędzić na jej przeglądaniu całe godziny) i... niepokoi. Jest jednak coś przerażającego w czytaniu życiorysów i patrzeniu na fotografie seryjnych i masowych morderców. A tych znajdziemy na Murderpedii zatrważająco sporo – 5 852 mężczyzn i 1 069 kobiet. Z całego świata.
Fot. Screen ze strony murderpedia.org
Wśród nich są również Polacy. Polki reprezentuje tylko Rita Gorgonowa (o której pisaliśmy tutaj), ale wśród mężczyzn jest znacznie ciekawiej.

I to im się przyjrzyjmy. Którzy Polacy trafili do międzynarodowej encyklopedii zabójców?

Bratanica Gierka i przykładny górnik
Wśród dziewięciu polskich seryjnych morderców, których profile znajdziemy na Murderopedii, najwięcej jest tak zwanych "wampirów".

Jest na przykład znany chyba przez wszystkich "Wampir z Zagłębia", czyli Zdzisław Marchwicki, który w 1977 r. w Katowicach został skazany na śmierć za zabójstwa (atakował je od tyłu i uderzał w głowę) aż czternastu kobiet. Ofiar mogło być więcej – siedem uszło z życiem.

Wampir paraliżował Śląsk od listopada 1964 roku do marca 1970 roku – wydawał się nie do złapania. Kiedy jednak w 1966 r. z jego ręki zginęła Jolanta Gierek, 18-letnia bratanica samego Gierka, nie było zmiłuj – śledztwo ruszyły pełną parą.

Proces Marchwickiego, którego policja aresztowała po tym, jak jego żona złożyła zawiadomienie o przemocy domowej, trwał ponad dwa lata. A kontrowersje budzi ta sprawa do dziś – pojawiają się bowiem głosy, że być może Marchwicki wampirem wcale nie był.

Na Murderpedii znajdziemy też nieco mniej znanych wampirów.

Jest więc na przykład Joachim Knychała, "Wampir z Bytomia" albo "Frankenstein". Knychała, podobnie jak Marchwicki – którym zresztą się inspirował, a wręcz, jak określa Murderpedia, go kopiował – również terroryzował Śląsk. W latach 1974-1982 z zimną krwią zamordował pięć kobiet. Uderzał je w tył głowy, ofiary obnażał od pasa w dół.
Joachim Knychała, Wampir z BytomiaFot. Wikimedia Commons
Sprawa Knychały była o tyle szokująca w tamtym okresie, że mężczyzna, niczym serialowy Dexter, za dnia był przykładnym mężem, ojcem i górnikiem. Mordował w nocy. Dlaczego kobiety? Bo ich nienawidził. Jako 18-latek został bowiem skazany na trzy lata więzienia za próbę gwałtu swojej ówczesnej dziewczyny. Knychała twierdził, że był niewinny, a ta go wrobiła.

Z ciekawostek: Knychała został powieszony w 1985 roku na tej samej szubienicy, na której zginął Marchwicki.

Mordercze "K"
Jest też praktycznie nieznany "Wampir z Podlasia", Julian Kołtun. Ma on na koncie stosunkowo "mało" ofiar w porównaniu do morderców ze Śląska, nie oznacza to jednak, że był mniej brutalny.

Urodzony w 1950 r. w Warszawie Kołtun, żonaty introligator, który wychował się w domu dziecka, zabił dwie osoby. Znowu kobiety. Wcześniej mężczyzna gwałcił swoje ofiary – był już zresztą wcześniej karany za gwałt, potem je mordował. Jego pierwszą ofiarą była studentka, którą zaatakował w Międzyrzeczu Podlaskim. Potem, w Białej Podlaskiej, zabił 12-latkę.

Jak został schwytany? Dzięki jednej z jego pięciu niedoszłych ofiar. Mieszkanka Terespola walczyła z napastnikiem, ostro poharatała mu nawet twarz. Policja zatrzymała go dzięki jej zeznaniom w 1981 r. i skazała na powieszenie.

Czwartym "wampirem" na Murderpedii jest Karol Kot, "Wampir z Krakowa", którym inspirowali się twórcy filmu "Czerwony pająk". To postać o tyle ciekawa, że bardzo młoda. Kot miał bowiem zaledwie 22 lat, kiedy został stracony za morderstwo dwóch osób, usiłowanie zabójstwa dziesięciu i cztery podpalenia. Do wszystkich zbrodni sam się przyznał, był wtedy świeżo po maturze.
Karol KotFot. Screen z You Tube / Seryjni Mordercy
Kot, syn krakowskich inteligentów, w latach 1964-1966 atakował starsze kobiety i dzieci. Zabił 11-letniego chłopca, który zjeżdżał na sankach i 77-letnią kobietę. Atakował bagnetem, truł, podpalał, co sparaliżowało Kraków lat 60.

Niczego nie żałował, lubił krew, uśmiechał się, kiedy słuchał o swoich zbrodniach, a w sądzie opowiadał: "Z rodzicami jeździłem na wakacje do Pcimia (to taka dziura pod Myślenicami). Było nudno, chodziłem więc do tamtejszej rzeźni i asystowałem przy zabijaniu cieląt. Lubiłem ten widok i w końcu zasmakowałem w ciepłej krwi".

Biegli orzekli, że Kot był poczytalny i mężczyzna został skazany na powieszenie. Jednak w czasie sekcji zwłok w jego mózgu znaleziono rozległego guza. Nie wiadomo jednak, czy miał on coś wspólnego ze zbrodniczymi działaniami Karola.

Ile ofiar? Nie wiadomo
Dwa ostatnie polskie wampiry na Murderpedii to "Wampir z Gałkówka" i "Wampir z Bytowa". Ten pierwszy to Stanisław Modzelewski, drugi – Leszek Pękalski.

Urodzony w 1929 r. Modzelewski, skończył tylko trzy klasy szkoły podstawowej, Miał żonę, pracował jako warszawski kierowca. "Po godzinach" mordował jednak kobiety. Tak mówił na rozprawie sądowej: "Ja nie zwracałem uwagi na jej wiek lub na wygląd zewnętrzny, aby tylko była kobieta… (...) Gdy zauważyłem samotną kobietę, to jeszcze nie doszłem [pisownia oryginalna – red.], a trzęsłem się jak liść, traciłem panowanie i co robiłem to nie wiem… Mnie nie robiło różnicy czy kobieta jest w starszym wieku czy młoda”.

Modzelewski dusił swoje ofiary gołymi rekami lub szalikiem. Był okrutny i sadystyczny, z zabójstw czerpał seksualną przyjemność, a swoje ofiary rozbierał od pasa w dół i penetrował. W latach 1952-1956 i w 1967 roku zabił w Gałkówku oraz w Warszawie siedem kobiet, z których najmłodsza miała 18 lat, najstarsza – 87. Zabić chciał kolejne sześć.

Podobnie jak inni seryjni mordercy w Polsce Ludowej został skazany na śmierć.

Inny los czekał "Wampira z Bytowa". Leszek Pękalski działał bowiem znacznie później – w latach 1984-1992, a oprócz tego stwierdzono u niego upośledzenie umysłowe i zaburzenia seksualne. W 1996 r. został skazany na 25 lat pozbawienia wolności, obecnie przebywa w zakładzie zamkniętym w Gostyninie.
Fot. Wikimedia Commons
Sprawa Pękalskiego intryguje do dziś, bo wciąż nie wiadomo, ile osób zamordował. Skazany został za zabójstwo jednej, 17-letniej Sylwii, która zginęła koło wsi Jezierze. Jednak policja próbowała udowodnić mu siedemnaście morderstw, a sam mówił nawet, że pozbawił życia 70, a nawet 90 kobiet.

Jak przytacza Murderpedia, w więzieniu wciąż miał nadzieję, że znajdzie sobie żonę.

Łowcy skór
Wampiry przeważają w Murderpedii, ale znalazł się tam również pisarz Krystian Bala. Mimo że wcale nie jest seryjnym zabójcą. Być może twórcy Wiki zdecydowali się na ten wyjątek, bo sprawa Bali jest faktycznie intrygująca.

Bala napisał bowiem w 2003 roku książkę "Amok". A w niej... opisał zbrodnię podobną to tej, która zdarzyła się faktycznie i to trzy lata wcześniej. Chodzi o morderstwo właściciela agencji reklamowej Dariusza J., który zniknął po wyjściu z pracy, a jego ciało znaleziono potem w Odrze we Wrocławiu.

Ostatecznie o zabójstwo Dariusza J. został oskarżony właśnie Bala, którym policja zainteresowała się po publikacji "Amoku" (śledczy uznali jednak potem, że fabuła wcale nie odzwierciedla rzeczywistości). Strzelił sobie w stopę czy miał dosyć ukrywania się? Nie wiadomo, policja uznała jednak, że to zabójstwo z zazdrości – Dariusz J. miał być bowiem kochankiem żony Bali.

Oprócz Bali w spisie polskich morderców na Murderpedii jest również Andrzej Nowocień, czyli jeden ze słynnych "łowców skór". Głośnej sprawy z 2002 r., która ujawniła "Gazeta Wyborcza", być może wcale przypominać nie trzeba.
Ale dla porządku: pracownicy łódzkiego pogotowania ratunkowego zabijali starszych pacjentów Pavulonem, a rodzinom polecały konkretne zakłady pogrzebowe, które płaciły ratownikom za "skóry", czyli nieboszczyków. Nowocień, sanitariusz, został skazany na dożywocie za zabójstwo czterech osób i współmorderstwo piątej.

25-lat kary dostał drugi sanitariusz Karol Banaś, a wyrok pięciu i sześciu lat pozbawienia wolności usłyszało również dwóch lekarzy: Janusz Kuliński i Paweł Wasilewski. W całą aferę zaangażowanych było jednak ponad kilkadziesiąt osób, co sprawia, że ówczesny skandal był w Polsce absolutnie bezprecedensowy.

Elegancja przede wszystkim
Wykaz polskich morderców na Murderpedii zamyka morderca wyjątkowo intrygujący, którego (nie)sława grzeje to dziś. To nikt inny, jak "Elegancki morderca" czy "Morderca z kwiatkiem", Władysław Mazurkiewicz. Zabójca skazany na śmierć w 1957 r. i bohater filmu "Ach śpij kochanie" z Andrzejem Chyrą.

Mazurkiewicz był w Krakowie szanowany. Był elegancki, przystojny, zabawny, wszyscy go lubili. A także się go bali – szeptano bowiem, że w czasie II wojny światowej był on informatorem Gestapo, a potem władz ludowych. Nie zmienia to jednak faktu, że nikt nie domyśliłby się raczej, że ten może szemrany, lecz jak z żurnala handlarz, który był uzależniony od hazardu, zamordował sześć osób.
Władysław MazurkiewiczFot. Screen z You Tube / Maurycy Wilk
Tym razem jednak te zabójstwa są bardzo proste i bez głębszych pobudek – Mazurkiewicz zabijał dla pieniędzy. Kupcy, handlarze, wszyscy, którzy mieli pieniądze, a chcieli robić z nim interesy – to były jego cele. Najpierw próbował truć cyjankiem, potem wymyślił "porządniejszą metodę" – kupił garaż, zwabiał do niego upatrzone ofiary, strzelał do nich z tyłu głowy, a potem albo topił ciała w rzece, albo zamurowywał w dziurze, którą w owym garażu wywiercił.

Mordercze działania Mazurkiewicza wyszły na jaw przez przypadek, kiedy miał on sprzedać nieistniejące zegarki kupcowi Stanisławowi Ł. Gdy mężczyzna zaczął domagać się towaru lub zwrotu pieniędzy, Mazurkiewicz zwabił go do garażu. Ten jednak przeżył, a potem w szpitalu – sam Mazurkiewicz tłumaczył, że odpalił zbyt blisko niego racę, stąd huk – usłyszał od lekarzy, że ma w głowie kulę.

Mazurkiewicz do wszystkiego się przyznał i został skazany na śmierć na początku 1957 roku, mimo że sam proces do łatwych nie należał – wszyscy bali się bowiem, że za oskarżenia pod adresem "Eleganckiego mordercy" dostanie im się bowiem od władz Polski Ludowej i średnio chcieli mówić.

"Do widzenia, panowie, niedługo wszyscy się tam spotkamy" – miały brzmieć jego ostatnie słowa.