Nie tylko Kevin i "To właśnie miłość". 6 świątecznych filmów, których możesz nie znać

Ola Gersz
Co obejrzeć przed świętami? To pytanie, które często pada w bożonarodzeniowym okresie. Znamy na pamięć "Kevina samego w domu", "To właśnie miłość" i "Listy do M", a bardzo chcielibyśmy wprawić się w nastrój. Nie martwcie się, przybywamy z pomocą.
Świąteczne filmy to idealny sposób, aby wprawić się w bożonarodzeniowy nastrój Fot. kadr z filmu "Elf"
Nie ma Bożego Narodzenia bez świątecznych filmów. No dobra jest, ale o ile smutniejsze! Kino i muzyka to idealny sposób, żeby wprawić się w bożonarodzeniowy nastrój. Mariah Carey w głośniku, pierniczki w piekarniku, a na ekranie... Właśnie, co?

Kiedy pytam o świąteczne filmy, głównie słyszę cztery tytuły. "Kevin sam w domu" (ewentualnie "Kevin sam w Nowym Jorku", ale nie ma to jak "jedynka"), "To właśnie miłość", "Listy do M" i "Holiday". Sama zresztą znam je na pamięć – nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia baz małego psychopaty na Polsacie czy premiera Hugh Granta tańczącego na Downing Street.


Ale może czas zmienić świąteczny repertuar? Naprawdę nie samym Kevinem żyje człowiek, a bozonarodzeniowego filmowego dobra jest dość sporo. Trzeba tylko trochę się rozejrzeć. Oto nasze propozycje na filmowe święta.

"Elf" (2003)

Po raz pierwszy obejrzałam "Elfa" kilka lata temu. Przekonały mnie zachwyty znajomych oraz niezliczona ilość memów z tego filmu, które przed Bożym Narodzeniem widziałam na Facebooku. W końcu włączyłam ten niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych film z Willem Ferrellem i Zooey Deschanel i... przepadłam.

Opowieść człowieka wychowanego przez elfy, który przyjeżdża do Nowego Jorku, aby znaleźć swoją biologiczną rodzinę, wciąga od pierwszej sceny. Niewinny i naiwny Buddy, który kocha Boże Narodzenie całym swoim wielkim sercem, nie może się nadziwić, że nie wszyscy je lubią. I za nic nie potrafi odnaleźć się wielkiej metropolii. Wszystko jest inaczej niż w jego domu, krainie Świętego Mikołaja.

"Elf" to idealna familijna komedia na Boże Narodzenie. Jest absurdalnie, zabawnie, uroczo i bardzo ciepło. Momentami umierałam ze śmiechu (jak podczas doskonałej sceny z gwiazdą "Gry o tron" Peterem Dinklage'm), a w innych momentach miałam łzy w oczach. Plus utwierdziłam się w przekonaniu, że mało kto jest tak zabawny, jak Will Ferrell.

"Artur ratuje Gwiazdkę" (2011)

Świąteczna pozycja obowiązkowa. "Artur ratuje Gwiazdkę", animacja z 2011 roku nie jest w Polsce tak popularna, jak chociażby produkcje ze stajni Disneya czy DreamWorks (za granicą odniosła jednak duży sukces), ale jest absolutnie doskonała. I nie tylko dla dzieci, dorośli też będą świetnie się bawić.

Oto Święty Mikołaj, rubaszny i otyły starszy pan, który co raz mniej nadaje się do rozdawania prezentów. A to zaśnie w trakcie misji, a to utknie w kominie. A oto jego rodzina: żona, Pani Mikołajowa, która potrafi i walczyć z niedźwiedziem, i ugotować pyszny obiad, ojciec, poprzedni Święty Mikołaj, który ciągle gubi szczękę i non stop siedzi przed telewizorem, starszy syn Steve, korpoczłowiek o militarnym zacięciu i młodszy Arthur, dobroduszna ciamajda z upodobaniem do brzydkich świątecznych swetrów.

Co roku rodzina świętego Mikołaja – z której złożonymi relacjami wiele osób może się utożsamić, w końcu z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach – razem z armią elfów przygotowuje się do rozdania dzieciom na całym świecie prezentów. Ale nie ma już sań i reniferów, teraz do akcji wkracza ultranowoczesny pojazd latający, wielofunkcyjne urządzenia i wyszkolone na świątecznych agentów elfy. Jednak tym razem coś idzie nie tak, a jedno dziecko nie dostaje prezentu. I musi tym zajęć się... Artur.

Scena świątecznego obiadu rodzinnego obiadu oraz sekwencje z kaskaderskimi wyczynami elfów w bożonarodzeniową noc to złoto. "Artur ratuje Gwiazdkę" to nie tylko historia świętego Mikołaja rodem z XXI wieku, ale również opowieść o inności. A ona naprawdę jest fajna, mimo że czasem daje w kość.

"To wspaniałe życie" (1946)

To jeden z klasyków amerykańskiego kina. Mimo że od premiery tego filmu Franka Capry minęło, bagatela, 75 lata, to paradoksalnie "To wspaniałe życie" wcale się nie starzeje i pozostaje uniwersalne. A na święta to tytuł doskonały.

"Te wspaniałe lata" to historia o tym, co w życiu jest naprawdę ważne. Niedługo po II wojnie światowej George, mieszkaniec amerykańskiego miasteczka Bedford Falls, postanawia w Wigilię popełnić samobójstwo. Na pomoc mężczyźnie rusza jego anioł stróż, który (a wraz z nim widzowie) poznaje burzliwą historię życia George'a.

To film świąteczny, więc możemy spodziewać się jego zakończenia. Nie psuje to jednak seansu – to film ciepły, wzruszający, mądry i bardzo ważny. Także dziś, kiedy nie zawsze doceniamy to, co (i kogo) mamy w swoim życiu.

"Rodzinny dom wariatów" (2005)

Nie jest to film wybitny, ot, obyczajówka z gwiazdorską obsadą (Diane Keaton, Rachel McAdams, Sarah Jessica Parker). Ale czy w święta oglądamy filmy wybitne czy sympatyczne? No właśnie. A do tej drugiej kategorii "Rodzinny dom wariatów" z pewnością się zalicza.

Wszyscy to znamy – rodzinny spęd w Boże Narodzenie, konflikty, urazy i powrót do (nie zawsze sympatycznych) wspomnień. Tak też jest w rodzinie Stone'ów. Oto do domu rodziców wracają dorosłe już dzieci, cała piątka. Starszy brat przywozi ze sobą kontrowersyjną narzeczoną, ta swoją siostrę, a matka wyznaje bliskim tajemnicę, którą dotąd skrzętnie ukrywała.

Jest dużo dramatów, kłótni, śmiechów i oczywistych zwrotów akcji, bo niewiele tu zaskakuje, bądźmy szczerzy. Filmy o rodzinnych perypetiach zawsze jednak zdają w Boże Narodzenie egzamin. W końcu z rodziną jest trudniej, ale bez niej – jeszcze ciężej. A co ma o tym przypominać, jeśli nie świąteczne produkcje?

"Ekspres polarny" (2004)

"Ekspres polarny" nie okazał się rewolucją w animacji, coś tutaj nie wyszło (chyba postaci za bardzo przypominają ludzi, co jednak budzi dyskomfort). Jednak abstrahując od średnio udanych animowanych kadrów, wszystko tu jest świątecznie bezbłędne. Muzyka, fabuła, klimat, Tom Hanks. Nie czujesz świąt? Ten film może to zmienić.

Mały chłopiec nie czuje świąt Bożego Narodzenia. W bożonarodzeniową noc pod jego dom zajeżdża jednak Ekspres Polarny, czyli magiczny pociąg, który ma zawieźć wybrane dzieci na Biegun Północny, aby poznały Świętego Mikołaja. Oczywiście naszego bohatera czeka wiele przygód, a także kilkoro nowych przyjaciół. Wszystko to w takt doskonałej muzyki (już od tygodni w moim głośniku leci "When Christmas Comes To Town").

Tak, wiara w Świętego Mikołaja zostanie przywrócona. Nie owijajmy w bawełnę, wiemy, że tak będzie. Ale to piękna opowieść o miłości, przyjaźni, radości i wierze. Gdyby tylko nie ta animacja...

"Prezent pod choinkę" (1983)

To kolejny film, który za oceanem jest świątecznym klasykiem, a w Polsce jest mnie znany. A "Prezent pod choinkę" to idealna świąteczna komedia, która... nie jest "Kevinem".

Tutaj bohaterem też jest mały chłopiec. Dorastający w latach 40. Ralphie marzy o nietypowym prezencie pod choinką. To... karabinek marki Red Rider. Rodzice, nauczyciel i Święty Mikołaj nie są tym kontrowersyjnym pomysłem zachwyceni, ale Ralphie jest zdeterminowany, żeby dostać na Boże Narodzenie dokładnie to, co chce.

Szukacie niezobowiązującej rozrywki na Boże Narodzenie? To film w sam raz dla was. Jest zabawnie, uroczo i niezwykle świątecznie. A karabinek jest tylko w tle, nie martwcie się.

Czytaj także: