Sztuczna inteligencja jest przereklamowana. Nie daj sobie wmówić, że AI niedługo zawładnie światem
Współcześni dziennikarze ekscytują się możliwościami sztucznej inteligencji (AI) tak, jak ich koledzy z początków XX wieku, opisujący fakt, że bracia Wright jako pierwsi ludzie w historii oderwali się od ziemi.
Czy media, dające się ponieść wizjom roztaczanym przez branżę IT oraz pracujących na jej rzecz specjalistów ds. marketingu, nie powinny nieco ochłonąć? Sprawdźmy, czy nieco nie przesadzamy w stwierdzaniu, że już dziś maszyny przewyższają intelektualnie człowieka w każdej dziedzinie.
Okazało się, że niemal 60 procent z nich dotyczyło właśnie sztucznej inteligencji, oczywiście z obowiązkową dawką hurraoptymistycznej ekscytacji. Aha, w aż 12 procenta z powyższych materiałów wymieniano Elona Muska (który, dodajmy, porównał niegdyś sztuczną inteligencję do broni atomowej).
Na własnej skórze
Skoro o Elonie Musku mowa, przypomina mi się pierwsze zetknięcie z Teslą Model S, wyekwipowaną w najbardziej zaawansowane opcje z zakresu jazdy autonomicznej. Za kierownicą tego wozu spędziłem trzy dni, naprawdę intensywnie testując to, na ile mogę zaufać komputerowi i oddać mu kierownicę, aby nie doszło do sytuacji groźniejszej, niż niedawne wydarzenie w Las Vegas, gdzie autonomiczny samochód potrącił... robota.
Moje przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem niemal całkowitym. Skąd owo "niemal"? O ile zasadniczo Tesla radziła sobie z autonomiczną jazdą w sposób wręcz znakomity, to zaliczyła dwie wpadki, które przyprawiły mnie o gęsią skórkę. Raz, z niewyjaśnionych przyczyn zupełnie zignorowała czerwony sygnał na skrzyżowaniu (samochód nawet nie zaczął zwalniać, przed wypadkiem uchroniło dopiero zdecydowane wciśnięcie w podłogę pedału hamulca).
Kolejna sytuacja: jadę za furgonetką, która ciągnie jednoosiową przyczepę. O ile wcześniej w podobnych sytuacjach elektronika Tesli radziła sobie bezbłędnie, ten jeden jedyny raz zdefiniowała wyłącznie poprzedzający mnie samochód – nie odnotowała faktu, iż ma coś przymocowanego do haka holowniczego. Po raz kolejny przed nieprzyjemną sytuacją uchroniło wciśnięcie hamulca we własnym zakresie.
OK, powiesz, że to jedynie wyjątki potwierdzające regułę, że przecież statystycznie rzecz ujmując tego rodzaju wpadki mogą zdarzać się rzadziej, niż te, w których zagapi się człowiek. Będziesz miał rację, jednak w tym momencie przechodzimy do rozważań z zupełnie innego zakresu - chodzi o to, jak ludzka psychika odbiera odpowiedzialność spoczywającą na barkach innego przedstawiciela gatunku homo sapiens, a jak jest zdolna powierzyć swoje zdrowie i życie komputerowi. Jest to znacznie lepiej zauważalne w awiacji, niż motoryzacji.
AI w chmurach
Czy bliski jest dzień, w którym sztuczna inteligencja na dobre zagości w lotnictwie? Przecież giganci tacy, jak chociażby Boeing, od dłuższego czasu pracują nad konstrukcjami, w których na pytanie "czy leci z nami pilot" padałaby przecząca odpowiedź. Z jednej strony technologie AI od lat są wprowadzane do awiacji, wspierając działanie coraz sprawniej radzących sobie autopilotów, zarazem – tutaj główny argument zwolenników nowoczesnych rozwiązań – zwiększając bezpieczeństwo podróży.
Przecież statystyki nie kłamią: za około 80 procent katastrof lotniczych odpowiada tzw. czynnik ludzki. Komputer nie ma słabszego dnia, nie może być niewyspany albo skacowany, tak więc czy to on powinien odpowiadać za wszystkie decyzje na pokładzie?
Dodajmy, że byłoby to jednocześnie rozwiązanie opłacalne dla przewoźników lotniczych, którzy wg obliczeń szwajcarskiego banku UBS rezygnując z ludzi za sterami, zaoszczędziliby rocznie ponad 130 miliardów złotych.
I choć fanatycy technologii AI mają coraz więcej podobnych argumentów, to niezależnie od rozwijania możliwości algorytmów (oraz obowiązujących barier prawnych), ludzkość jeszcze długo nie będzie gotowa na podobne rozwiązania: brak pilota tworzy psychologiczną barierę, która być może nigdy nie będzie dla nas do przeskoczenia.
Kolejni specjaliści ankietują kolejne grupy potencjalnych pasażerów autonomicznych samolotów i wciąż dowiadują się, że ponad połowa ludzkości nawet nie bierze pod uwagę opcji zajęcia miejsca w takiej maszynie (nawet skuszona znacznie tańszymi biletami).
Cóż, nasz gatunek kieruje się nie tylko suchymi statystykami, lecz również emocjami – to wynik wielu tysięcy lat ewolucji i nic nie zdoła tego zmienić w krótkim czasie.
Korzystać? Tak, lecz rozsądnie
Na pewno sztuczna inteligencja w wymiernym stopniu ułatwia nam życie i będzie to robić w coraz większym stopniu. Owszem, tego rodzaju rozwiązania są już wielomiliardowym biznesem, wkroczyły do tak rentownych dziedzin, jak big data, a informatycy coraz lepiej potrafią wykorzystywać uczenie maszynowe chociażby pod kątem wykrywania podejrzanych zachowań aplikacji i aktywności w sieci. Jednak nie dajmy się zwieść zbyt wielkim okrzykom zachwytu – dzień, w którym AI stanie się naprawdę dominującą siłą w świecie technologii, jest bardziej odległy, niż może się wydawać.
Pamiętasz, jak w listopadzie 2018 r. świat oniemiał na wieść, że w chińskiej telewizji pojawił się wirtualny prezenter, stworzony przy pomocy programu DeepFake (tego samego, który posłużył do stworzenia realistycznego filmiku, na którym "nieprawdziwy" Barack Obama obraża Donalda Trumpa)? Oliwy do ognia dolała wiadomość, że chiński rząd planuje stworzenie całej armii podobnych prezenterów, którzy będą przedstawiać wiadomości (oczywiście trzymając się słusznej politycznie linii) w różnych językach?
Sprawa była intrygująca, lecz znów warto wziąć głęboki wdech i uświadomić sobie, że nawet w tej dziedzinie sztuczna inteligencja jest po prostu zbyt skomplikowanym i nieopłacalnym rozwiązaniem – w najbliższej perspektywie dziennikarz wciąż będzie wyborem zarówno tańszym, jak i lepszym.
Po prostu człowiek znacznie lepiej radzi sobie w sytuacjach nieprzewidywalnych, posiada zdolność spontanicznego działania w przypadkach, których nie uwzględnił algorytm. No i dodajmy: nie będzie przerażał widzów nienaturalną ekspresją ciała oraz mechanicznym głosem.
Ludzki mózg jeszcze długo będzie niezastąpiony jako narzędzie o wiele bardziej wszechstronne – tutaj świetny przykład: rozwój technologii idzie takim torem, ż o ile najnowocześniejsze oprogramowanie do gry w szachy może wygrać z człowiekiem w tej dziedzinie, to nie będzie sobie radziło w pokerze.
Na razie warto zdawać sobie sprawę z wielu ograniczeń "mądrej" elektroniki i po prostu cieszyć się z małych rzeczy. Czyli tego, że sztuczna inteligencja naprawdę wymiernie może zwiększać nasz komfort życia, że całkiem dobrze radzi sobie np. w wirtualnych asystentach, telewizorach lub też pomaga smartfonom w robieniu świetnych zdjęć.