Krystyna Pawłowicz nie stosuje "mowy nienawiści"? Zaskakująca analiza biegłej sądowej

Aneta Olender
Wszyscy dzisiaj mówią o mowie nienawiści i chcą z nią walczyć. Nie wszyscy jednak wiedzą, co tak naprawdę kryje się pod tym hasłem. Wątpliwości w rozmowie z naTemat stara się rozwiać biegła sądowa w zakresie językoznawstwa i komunikacji społecznej, dr Jolanta Piwowar. Okazuje się, że w sprawie mowy nienawiści bardzo często się mylimy.
Krystyna Pawłowicz znana jest z ostrych komentarzy fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Zacznijmy od sformułowań, które w ciągu ostatnich trzech lat padły już chyba setki razy:"gorszy sort" albo "pisiory". To jest mowa nienawiści?

Jest to na pewno wyrażanie niechęci, dezaprobaty dla ich działania, dla ich programu. Jest to także wyraz pogardy, ale czy takie osoby odczuwają nienawiść? Gama odczuć, które tu możemy wskazać, jest znacznie szersza.

W komentarzach zarówno jednej, jak i drugiej strony napotkać można podobne określenia odnoszące się do politycznych przeciwników, np.: "PiSiory", "PiSuary", ale są i "POpaprańcy". Wydaje mi się jednak, że w tym wypadku nie można wyciągać zbyt radykalnych wniosków, że mamy tu do czynienia z mową nienawiści.


Zwolennicy jednej partii wyrażają dezaprobatę dla przeciwników politycznych. Tworzenie i używanie takich form wyrazowych (nawiązujących np. do nazwy partii politycznej) ma na celu dezawuowanie przeciwników politycznych.

To może jeszcze słowa posłanki Pawłowicz. Ona wydaje się przodować w takich, nazwijmy to dyplomatycznie, nieeleganckich dyskusjach: "lewacka bandyterka", "bydło poselskie z lewej strony sali zagraża Sejmowi".

To już prawnicy musieliby się zastanowić, który przepis Kodeksu karnego jest naruszany. Jak widać, język niektórych posłów czy posłanek daleki jest od standardów, jakie powinny towarzyszyć debacie publicznej. Wybieramy posłów jako naszych reprezentantów, więc chcielibyśmy, żeby godnie nas reprezentowali w każdej sytuacji.

Politycy są przecież aktorami życia publicznego i często wypowiadają się w mediach na różne tematy. Niestety, pojawia się coraz więcej wypowiedzi w tym tonie. Politycy, niezależnie z której są partii, często nie przebierają w słowach, wpływają w ten sposób na obniżanie standardu prowadzenia tej debaty. To jest bardzo negatywne zjawisko, ale niestety, obserwowane niemal na każdym kroku. Czyli znowu to nie jest mowa nienawiści. To oznacza, że tak wiele o tym mówimy i wrzucamy wszystko do jednego worka? A jeżeli poprosiłabym Panią o konkretne przykłady?

Nie chciałabym podawać przykładów bez osadzenia ich w konkretnym kontekście, ponieważ są one niejednoznaczne i dopuszczają różne interpretacje ich znaczenia. W procesie komunikowania i w jego ocenie zawsze trzeba brać pod uwagę kontekst – czyli to, kto jest nadawcą wypowiedzi, do kogo jest ona skierowana, w jakich realiach jest osadzona itd.

Niedawno opracowałam opinię na temat treści programu, w którym dziennikarz rozmawiał z korespondentką ze Szwecji. W rozmowie pojawił się także wątek odnoszący się do różnego typu rozbojów i gwałtów, jakich dopuszczają się uchodźcy w Szwecji. Polskie media również informowały o podobnych wydarzeniach, np. w Niemczech.

Padły tam również słowa takie jak zwyrodnialcy. Słowo zwyrodnialec ma oczywiście bardzo negatywne konotacje. Jeśli jednak odwołamy się do zasobów językowych zgromadzonych w Narodowym Korpusie Języka Polskiego (NKJP), to widać wyraźnie, że w ten sposób nazywane są różne osoby, które dopuściły się najcięższych przestępstw takich jak morderstwa czy gwałty.

Biorąc pod uwagę cały kontekst społeczny związany z oceną takich zachowań, można stwierdzić, że niezależnie od tego, czy danego przestępstwa dopuścił się Polak, muzułmanin, Niemiec, czy ktokolwiek inny, ocena tych czynów jest taka sama – takie osoby (niezależnie od narodowości, pochodzenia czy wyznawanej wiary) nazywa się np. zwyrodnialcami, co potwierdza materiał językowy z NKJP.

W tej sytuacji kategoryczne i bardzo naganne oceny zachowania tych ludzi nie wynikają z ich wiary czy narodowości, lecz są wyrazem zdecydowanego sprzeciwu społeczeństwa, które nie dopuszcza takich zachowań.

To może ja podam przykłady, a Pani oceni. Były ksiądz Jacek Międlar, człowiek związany ze środowiskami narodowców, o Tadeuszu Mazowieckim powiedział "komunistyczny parch". Jak można to sklasyfikować?

Zestawienie "komunistyczny" i "parch" to jest podwójny powód do tego, żeby odczuwać znieważenie. Parch ma bardzo negatywne konotacje społeczne, zwłaszcza w ostatnich kilkunastu latach, jest to pogardliwa nazwa osób narodowości żydowskiej. To nie podlega dyskusji. Mamy tu do czynienia ze znieważeniem – takie określenia wyrażają pogardę i uwłaczają czci osoby, do której są kierowane.
Jacek Międlar spalił zdjęcie Tadeusza Mazowieckiego podczas demonstracji nacjonalistów we Wrocławiu, nazwał go także m.in. zdrajcąFot. Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
A to połączenie: "Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, dzisiaj jesteś za Platformą"?

To jest przede wszystkim wyraz pewnej postawy, która charakteryzuje np. środowiska narodowców. Jednak trzeba również pamiętać, że tego typu teksty nie są interpretowane przez wszystkich odbiorców w ten sam sposób. Czytając komentarze możemy się przekonać, że dla jednych mogą być wyrazem patriotyzmu, a inni mogą je odbierać jako szkodliwe, nietolerancyjne hasła, które godzą w dobre imię konkretnych osób czy pewnych środowisk, są też wyrazem krytyki osób reprezentujących inne przekonania i sympatie polityczne.

"Śmierć wrogom ojczyzny" czy też "Na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści" – to są hasła, które wciąż słyszymy. Nie są niebezpieczne i jednoznaczne?

Na pewno są one w ten sposób odbierane. Tylko kto to jest współcześnie ten komunista? Czy to jest ktoś, kto żył, zajmował wysokie stanowiska i działał w minionej epoce i nadal jest aktywny? Czy może jest to ktoś, kto ma określonego typu poglądy lub ktoś, kto przynależy do określonego środowiska czy partii? Znaczenie tych określeń jest bardzo nieostre.

Jest to także pewien problem interpretacyjny. Wymiar sprawiedliwości dość często ma wątpliwości dotyczące np. zakresu znaczeniowego niektórych pojęć lub tego, jakie są współczesne konotacje społeczne wyrażenia będącego przedmiotem sprawy. Z tego powodu często słyszymy, że podobne (lub nawet te same) hasła różne sądy oceniają inaczej.

Niestety nie ma rejestru wyrazów, które byłyby jednoznacznie zakwalifikowane np. jako nawołujące do nienawiści czy wyrazy uznawane za obelżywe. Wszystko zależy od kontekstu, w jakim się pojawiły.

Fora internetowe i komentarze to chyba skarbnica takich złych przykładów?

Kiedyś np. zajmowałam się wypowiedziami osób, które na forum bardzo źle wypowiadały się o Radosławie Sikorskim

Jakie to były sformułowania?

To się nie nadaje do cytowania – obrzydliwe i poniżej krytyki. Autorzy tych komentarzy nawiązywali m.in. do pochodzenia żony Sikorskiego. Tego typu rzeczy wypisują frustraci. To są sprawy trudne także z punktu widzenia technicznego. Jak wiadomo, na forach internetowych „produkują się” osoby z całej Polski, a prokuratura musi dotrzeć do wszystkich i spisać zeznania.

Jedna z bardziej znanych spraw, którymi się Pani zajmowała, to słynne "spieprzaj dziadu!".

Sytuacja była o tyle interesująca, że autorem tej wypowiedzi był Lech Kaczyński w 2002 roku. Media ją zarejestrowały i poszła w eter. Kilka lat później Lech Kaczyński, już jako prezydent RP, uczestniczył w spotkaniu z mieszkańcami Lublina. W czasie tego spotkania młody mężczyzna kilka razy wypowiedział te słowa, wyraźnie kierując je do Prezydenta. Było więc podejrzenie, że doszło do znieważenia. Sprawa zaczęła nabierać tempa, również medialnego.

Okazało się jednak, że pomiędzy 2002 a 2008 rokiem wyrażenie "Spieprzaj, dziadu" żyło swoim własnym życiem. Jakiś dziennikarz napisał, że ktoś prowadzi politykę "w stylu spieprzaj, dziadu". W filmie "Asterix na Olimpiadzie" Brutus powiedział ni to do siebie, ni to do ojca "Spieprzaj, dziadu", więc nawet w wersji polskojęzycznej (w dubbingu) jest nawiązanie do tego tekstu.

Można wskazać mnóstwo podobnych przykładów wyrażeń, które "wyszły" poza swój pierwotny kontekst. Takie teksty ludzie zaczynają stosować, z czasem stają się bardzo rozpoznawalnymi cytatami. Media przyczyniają się do ich popularności, a sam cytat staje się tekstem kultury popularnej. Oczywiście ta kultura nie zawsze reprezentuje wysoki poziom.

Wiadomo, że jeżeli ktoś usłyszy takie słowa, jak "Spieprzaj, dziadu", to może czuć się obrażony, ale biorąc pod uwagę współczesne konotacje społeczne tego wyrażenia, sposób, w jaki sposób ono funkcjonuje w przestrzeni komunikowania, to trudno powiedzieć, że jest to jakaś obelga.
Protest przed siedzibą TVP w WarszawieFot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Z tego, co Pani opowiada, zawsze jest jakieś "ale" i trudno jest jednoznacznie określić, kiedy mamy do czynienia z mową nienawiści.

To prawda. Zawsze konieczna jest kompleksowa analiza. Jedna ze spraw, jakie wytoczono dziennikarzowi, dotyczyła felietonu, który był poświęcony tzw. frankowiczom i kredytom, które zaciągnęli w różnych bankach. Istotne w całej tej sprawie było również to, że opublikowany tekst był felietonem. Autor użył w nim m.in. określenia banksterzy. Banki wytoczyły proces dziennikarzowi o zniesławienie.

Biorąc jednak pod uwagę to, że sporny tekst był felietonem, konieczne było uwzględnienie cech gatunkowych tej formy wypowiedzi dziennikarskiej. Jedną z cech podstawowych felietonu jest przecież subiektywizm. Felietonu przybliża krytyczne spojrzenie autora na rzeczywistość, jego opinie i spostrzeżenia oraz zaskakujące pomysły na rozwiązanie jakiegoś problemu.

W felietonach często używa się także bardzo emocjonalnych określeń, nawet dopuszcza się (w jakimś zakresie) wulgaryzmy, oczywiście nie chodzi o ich propagowanie. Dziennikarz – autor felietonu – wyraził krytykę wobec banków. Zajmowanie się sprawami ważnymi dla społeczeństwa jest wpisane w misję zawodu dziennikarza. Dziennikarz powinien być osobą społecznie zaangażowaną, powinien podejmować tematy aktualne i trudne, takie, którymi żyje społeczeństwo.

Czym w takim razie jest mowa nienawiści?

Mowa nienawiści jest zjawiskiem, które polega na używaniu języka w celu rozbudzenia, rozpowszechniania czy usprawiedliwiania nienawiści i dyskryminacji, jak również przemocy wobec konkretnych osób, grup, przedstawicieli mniejszości lub jakiegokolwiek innego podmiotu.

Obecnie widoczna jest tendencja związana z tym, że jako mowę nienawiści traktuje się wszelkie przejawy krytyki, niepochlebne opinie wyrażające stosunek autora wypowiedzi do czyjegoś zachowania lub działania. Takie rozszerzanie zakresu mowy nienawiści powoduje, że zaciera się ostrość granicy znaczeniowej tego pojęcia.

W różnego typu definicjach mowy nienawiści podkreśla się m.in. to, że ma ona związek z wyrażaniem opinii o jakichś osobach czy grupach, podkreślając takie cechy, na które te osoby nie mają wpływu. Przejawia się ona np. w piętnowaniu kogoś ze względu na rasę, narodowość, płeć, wyznanie czy orientację seksualną.

Ważne jest także to, żeby odróżniać mowę nienawiści od zachowań związanych z łamaniem przepisów Kodeksu karnego. Na tym polega praca biegłych – muszą ocenić, czy dana wypowiedź ma charakter znieważający, narusza dobra osobiste, czy jest groźbą karalną lub przejawem mowy nienawiści.