Andruszkiewicz pozwie nie tylko TVN. Narzeka na "publiczny lincz"

Łukasz Grzegorczyk
Adam Andruszkiewicz zapowiadał już, że nie pozwoli na "bezkarne niszczenie dobrego imienia" i spotka się z redakcją TVN w sądzie. Teraz wiceminister cyfryzacji poinformował, że w tym tygodniu wystąpi na drogę prawną także przeciw innym redakcjom. Chodzi o publikacje na temat rzekomych "sfałszowanych podpisów".
Adam Andruszkiewicz zapowiedział pozwy po publikacjach o "sfałszowanych podpisach". fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reakcja Andruszkiewicza to efekt ostatniej publikacji "Superwizjera". W reportażu przedstawiono rzekome dowody na to, że przed laty Andruszkiewicz miał fałszować podpisy poparcia pod listami wyborczymi. Wiceminister, który do Sejmu wszedł z list Kukiz 15', zapewnia jednak o swojej uczciwości i niewinności.

W wydanym oświadczeniu napisał o sobie, że jest "najbardziej atakowanym przez stare układy politykiem młodego pokolenia". – To jest cena jaką muszę płacić za otwartą walkę o silną Polskę, mówienie prawdy, publiczne pokazywanie manipulacji mediów oraz rozliczanie poprzednich ekip rządzących – stwierdził poseł z Podlasia. Informacje "Superwizjera" ocenił jako element owej nagonki.


Andruszkiewicz o "publicznym linczu"
Polityk zapowiadał, że nie pozwoli na "bezkarne niszczenie dobrego imienia" i ostrzegał telewizję TVN. W poniedziałek za pośrednictwem Twittera Adam Andruszkiewicz poinformował o swoich ostatnich decyzjach.

"Jeszcze w tym tygodniu wystąpię na drogę prawną wobec redakcji i osób, które podały nieprawdziwe informacje, iż 'sfałszowałem podpisy'. Z redakcją TVN również spotkamy się w sądzie. Żadne partie czy media nie mają prawa wydawać wyroków, manipulując i dokonując publicznego linczu!" – napisał.



Kontrowersje wokół nominacji Andruszkiewicza
29-letni Adam Andruszkiewicz jako wiceminister cyfryzacji zajmuje się m.in. poprawą wizerunku resortu oraz współpracą z mediami społecznościowymi, w tym z Facebookiem.

Nominacja Andruszkiewicza wywołała wiele krytycznych głosów, między innymi wypominano mu brak kierunkowego wykształcenia. Polityk ukończył stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie w Białymstoku. Sam poseł uważa jednak, że posiada odpowiednie kompetencje do pełnienia rządowej funkcji.

Przypominano także wypowiedzi Andruszkiewicza sprzed lat, między innymi o potrzebie zbliżenia kulturowego z Białorusią. Poseł dopatrzył się także związków nazw pociągów dalekobieżnych w Polsce z komunizmem czy okultyzmem.