Odcinek serialu "Chirurdzy" o gwałcie wstrząsnął widzami. Potrzebujemy tego w polskiej telewizji!

Ola Gersz
Ostatni odcinek "Chirurgów", wciąż popularnego amerykańskiego serialu medycznego, złotymi zgłoskami zapisał się w historii telewizji i bez wątpienia pojawi się w każdym noworocznym zestawieniu najlepszych odcinków serialowych 2019 roku. Dlaczego? Prosto, ale mocno pokazał życie po gwałcie i dramat zgwałconych kobiet. Bez taniego moralizatorstwa i efekciarstwa. Takiej telewizji potrzebujemy.
Ostatni odcinek "Chirurgów" wstrząsnął widzami Fot. Screen z TouTube / ABC
Każdy serialowy fan zna tę zasadę: nie oceniaj serialu po jednym odcinku. Jednak w przypadku ostatniego odcinka "Chirurgów" ("Grey's Anatomy") o tej zasadzie można zapomnieć. Bo podczas gdy dziecko królowej seriali obyczajowych i ludzkich dramatów Shondy Rhimes, które ma już 15 sezonów, nie jest w tak dobrej formie jak kiedyś, to epizod "Silent All These Years" wyemitowany 28 marca udowadnia, że to nadal tytuł ważny i opiniotwórczy.

Ten odcinek – który spokojnie można oglądać w oderwaniu od poprzednich – to bowiem mocny głos przeciwko kulturze gwałtu, w której wciąż żyjemy. Widzowie byli wstrząśnięci i poruszeni, o czym zresztą świadczy ilość reakcji na Facebooku, Twitterze – w dniu premiery odcinek był najczęściej komentowanym zjawiskiem w serwisie – czy YouTube.


Duże emocje wzbudził także fakt, że odcinek ocenzurować chciała emitująca "Chirurgów" amerykańska stacja ABC – nie zgadzała się na pokazanie wydzielin podczas badania zgwałconej kobiet. Na to nie pozwoliła jednak Rhimes, której chodziło o pełną wiarygodność i zgodność z realiami.

I chwała jej za to.

Krótka spódnica, za dużo drinków
Bohaterką odcinka jest młoda kobieta Abby, która przychodzi na izbę przyjęć do szpitala Grey Sloan Memorial z licznymi obrażeniami. Co się stało? Ma kilka wytłumaczeń: uderzyła głową o szafkę kuchenną, miała wypadek na meczu hokeja. Jednak niektóre lekarki jej nie dowierzają – jej rany dobitnie wskazują bowiem na to, że Abby została zaatakowana.

Wstyd, który odczuwają ofiary przemocy seksualnej, to jedna rzecz. Pojawia się również inny wątek: świadomość, że zgłoszenie gwałtu – do którego pacjentka w końcu się przyznaje – nic nie da. – Wszyscy wiemy, że jeśli poddam się testom na gwałt, wyniki wylądują na tyłach jakiejś komendy policji i będą ignorowane przez lata, podczas gdy ja będę siedzieć i zastanawiać się, kiedy ta bomba wybuchnie oraz czy ławnicy – wśród których są moi rówieśnicy – uwierzą kobiecie, która miała na sobie spódnicę o kilka centymetrów za krótką i która w barze, dokąd poszła po kłótni z mężem o pranie, wypiła o kilka drinków za dużo – mówi lekarzom Abby.

Kobieta nie ma bowiem złudzeń, że to ona zostanie obarczona winą za to, co się stało. – Tequila, którą wypiłam, przesądzi o tym, że to była moja wina, a drink, który pił człowiek, który mi to zrobił, będzie jego wymówką – dodaje Abby. Pacjentka wie, że najprawdopodobniej dojdzie do klasycznego "victim blaming", czyli obwiniania ofiary. Tak niestety wciąż się bowiem dzieje w przypadku czy to przemocy seksualnej, czy domowej, co pokazuje chociażby sprawa Weroniki Rosati.

Sperma, ślina, krew
Siłą odcinka "Chirurgów" jest jego realistyczność. Abby zgadza się w końcu na przeprowadzenie testów, czyli na użycie przez lekarzy tak zwanego "rape kit". W amerykańskich szpitalach lekarz, który przyjmuje ofiarę gwałtu, za pomocą umieszczonych w tej "apteczce" przyrządów, dokładnie bada ciało pacjentki – patyczkami, wacikami i pęsetami zbiera resztki spermy, śliny i krwi.

Dla wciąż zszokowanej i wstrząśniętej ofiary jest to przeżycie traumatyczne. "Chirudzy" pokazują więc, jak ważna jest delikatność. Lekarka, która bada Abby, pyta o jej zgodę przed każdą czynnością i nie rozpocznie jej, zanim pacjentka głośno i wyraźnie nie wypowie słowa "tak".
To, że odcinek "Grey's Anatomy" dokładnie pokazuje, jak wyglądają procedury po gwałcie, jest niezwykle ważne, ma też wartość edukacyjną. Trzeba jednak podkreślić, że to procedury wzorcowe – niestety nie każdy szpital jest tak idealny, jak serialowa placówka w Seattle, a nie wszyscy lekarze aż tak empatyczni.

"Chirurdzy" pokazują też tragiczną konsekwencję przemocy – okazuje się, że w wyniku gwałtu otrzewna Abby została przerwana, a narządy przesunęły się do klatki piersiowej – i musi przejść poważną operację. To zresztą nie jedyna konsekwencja przemocy seksualnej, o której mówi ten medyczny serial. Równoległe jest prowadzony bowiem inny wątek. Jedna z lekarek wspomina niedawne spotkanie ze swoją biologiczną matką. Okazuje się, że bohaterka została poczęta na skutek gwałtu, co – co zrozumiałe – jest dla niej szokiem.

Serial Shondy Rhimes pokazuje tu więc perspektywę, która jest bardzo często zapominana – kobiet, które zachodzą w ciążę na skutek gwałtów oraz ich narodzonych dzieci. Jest to szczególnie ważne w przypadku krajów, takich jak Polska, w której co jakiś czas mówi się o zaostrzeniu przepisów aborcyjnych, a co za tym idzie o usunięciu przepisu, że można legalnie przerwać ciążę, która jest wynikiem gwałtu. Problem ten zresztą istnieje również w USA pod rządami Donalda Trumpa.

Kobieca solidarność
Jednak to, co w odcinku "Silent All These Years" najbardziej porusza, to emocjonalna scena, w której zgwałcona Abby jest wieziona na operację. Kobieta, która ma traumę i wciąż jest przerażona, boi się opuścić bezpieczną salę szpitalną, ponieważ w każdym mężczyźnie – a tych jest na korytarzu dużo – widzi swojego oprawcę.

Lekarki postanawiają więc jej pomóc i na ich prośbę wzdłuż korytarza ustawiają się dziesiątki pracownic szpitala – nie tylko lekarki, ale również stażystki, pielęgniarki czy salowe. Same kobiety. W ten sposób tworzą one szpaler, a wieziona na łóżku Abby – którą trzyma za rękę jedna z lekarek może – bez strachu dojechać na operację.
To niezwykle symboliczna i mocna w swojej prostocie scena. Pokazuje bowiem siłę solidarności kobiet, tak zwanego siostrzeństwa (jest to symboliczne tym bardziej, że w scenie z własnej woli wzięły udział wszystkie kobiety pracujące na planie "Chirurgów").

"Nie jesteś sama" – mówi do Abby opiekująca się nią lekarka. I nie jest. Widząc kobiety, które symbolicznie stają między nią a jej oprawcą, pacjentka czuje się silniejsza. To bez wątpienia jeden z najpiękniejszych i najlepszych symboli ruchu MeToo we współczesnej popkulturze.

"Chirurdzy" zrobili to dobrze
Strona "Dziewuchy dziewuchom" na Facebooku stwierdziła, że monolog Abby pokazuje "wtórną wiktymizację, ostracyzm i opieszałość systemu sądowniczego". – To ważny statement dotyczący siostrzeństwa – podkreśliła. To nie jedyny taki głos. W Stanach Zjednoczonych o odcinku "Chirurgów" pisały prawie wszystkie media, a Twitter dosłownie oszalał. Niektórzy wprost mówili, że to najlepszy odcinek spośród 15 sezonów, inni chwalili twórców za wzorcowe podejście do tematu gwałtu. I bardzo aktualne – inspiracją odcinka były bowiem ubiegłoroczne zeznania Christine Blasey Ford, która oskarżyła sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh o przemoc seksualną w 1982 r. To, że mężczyzna jednak został zaprzysiężony, wywołało nie tylko w USA, ale i zagranicą, olbrzymią złość.

Jak widać, jeden odcinek popularnego serialu może mieć olbrzymi wpływ na ogólnokrajową dyskusję na palący temat. Dociera w ten sposób bowiem do widzów, którzy o przemocy seksualnej wiedzą mniej i którzy wciąż sądzą, że to marginalny problem. Do tych "wątpiących", ale i tych niedoinformowanych. Do kobiet, ale i mężczyzn, w tym tych młodych.

Dlatego taka treść powinna zostać wyemitowana również w polskiej telewizji. Odcinek serialu, film czy reklama, w której widzowie zobaczą, jak wielką traumą jest gwałt i jak traktowana jest zgwałcona osoba – na posterunku policji, w szpitalu, przez znajomych. To bowiem wciąż kobieca – ale również męska – rzeczywistość.

Czekamy.