Szydło odpowiada Broniarzowi. Ten ton nie wróży dobrze przed wieczornym spotkaniem

Tomasz Ławnicki
W niedzielę o 19.00 ma dojść do kolejnych rozmów określanych jako negocjacje ostatniej szansy między rządem a związkami zawodowymi działającymi w oświacie. Czy jest choć cień szansy na zażegnanie strajku? Wydaje się to wątpliwe, obserwując wymianę zdań, jaką na odległość prowadzą szef ZNP Sławomir Broniarz i wicepremier Beata Szydło.
Beata Szydło w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog". Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
W sobotnie popołudnie nadeszło potwierdzenie – z inicjatywy strony rządowej dojdzie do kolejnej próby zawarcia porozumienia z nauczycielami. Rozmowy mają się zacząć właściwie na parę godzin przed planowanym terminem strajku.

Przedstawiciele ZNP na spotkanie się wybierają, choć podkreślają, że będzie się ono odbywać pod ogromną presją czasu. Na to w sobotę wieczorem odpowiedziała wicepremier Beata Szydło – że jest gotowa rozmawiać wcześniej. No i ruszyła tweeterowa wymiana zdań. Szef ZNP Sławomir Broniarz zapytał o materiały potrzebne do tego, by można się było przygotować do negocjacji. Zwrócił przy tym uwagę, że w czasie, gdy nauczyciele walczą o podwyżki, prezes PiS Jarosław Kaczyński nie mówi o pedagogach ani słowa. Składa za to obietnicę 100 zł dopłaty za każdego hodowanego tucznika i 500 zł za każdą sztukę bydła (choć środki na to pójdą z funduszy UE – Kaczyński przedstawił to jako zasługę PiS).


Tuż przed wieczornymi rozmowami z rządem Broniarz przyznał, że nie dostrzega "żadnych przesłanek, żadnych okoliczności, żadnych informacji, które dawałyby powód w ogóle do rozpatrywania tego elementu", czyli rezygnacji ze strajku. – Jesteśmy w naprawdę dramatycznym momencie, bo w poniedziałek o godz. 8.00 w niektórych placówkach o 7.30 rozpocznie się strajk, jakiego nie pamiętamy od 1993 roku – stwierdził Broniarz w rozmowie z dziennikarzami.

Beata Szydło na wypowiedzi prezesa ZNP zareagowała w niedzielne przedpołudnie. I ta wypowiedź to dowód, jak trudno będzie wieczorem o jakiekolwiek porozumienie. Choć oficjalnie rząd deklaruje gotowość do jego podpisania. "Rząd chce porozumienia, m.in . wzrostu płac nauczycieli. Zaproponowaliśmy #nowykontraktspołeczny. Strajk w czasie egzaminów uderza w uczniów. Pan Broniarz jest głuchy na te argumenty. W mediach przesądza o strajku przed rozmowami. To nie pomaga" – napisała Beata Szydło.

Wspomniany przez wicepremier kontrakt społeczny to propozycja, z którą rząd przyszedł na piątkowe rozmowy i która nie zyskała akceptacji związkowców – m.in. dlatego, że oznacza ona zwolnienia nauczycieli.

Oferta wzrostu wynagrodzeń do 2023 roku uzależniona jest bowiem od wzrostu pensum. "Zakładamy, że średnio nauczyciel dyplomowany po wprowadzeniu zmian otrzyma w kolejnych latach, w wariancie pensum 22 h w 2020 - 6128 zł, 2021 - 6653 zł, 2022 - 7179 zł, 2023 - 7704 zł. W przypadku ustalenia pensum na poziomie 24 h (poziom średniej OECD) nauczyciel dyplomowany mógłby liczyć średnio na następujący wzrost wynagrodzenia 2020 - 6335 zł, 2021 - 7434 zł, 2022 - 7800 zł, 2023 - 8100 zł" – wyjaśniano w komunikacie KPRM.