Kabareciarz znokautował Poroszenkę. Wybory na Ukrainie wygrał komik, który w serialu gra... prezydenta
Wybory na Ukrainie wygrał 41-letni kabareciarz bez doświadczenia politycznego, ale za to z ogromnym portfolio komediowym. Nasi sąsiedzi znają go z przede wszystkim z kabaretów i popularnego serialu "Sługa narodu". Tak zresztą Wołodymyr Zełenski nazwał swoją partię.
Zełenski poszedł jednak o krok dalej – nie tylko zagrał rolę ukraińskiego prezydenta, ale i wystartował w wyborach prezydenckich, które zresztą właśnie wygrał.
Zełenski jest współwłaścicielem przedsiębiorstwa producenckiego Studija Kwartał-95. W grudniu 2017 jego współpracownicy wystąpili o rejestrację partii politycznej o nazwie zaczerpniętej z proroczego serialu. Już w 2018 roku zaczął pojawiać się w sondażach. Kampanię prowadził ze swoimi kolegami z kabaretu.
"Wymarzona Ukraina Zełenskiego to kraj, w którym już nie ma ogłoszeń 'praca w Polsce', lecz w Polsce są ogłoszenia 'praca na Ukrainie'. Chce całkowicie pozbawić immunitetu prezydenta, deputowanych Rady Najwyższej i sędziów" – czytamy dalej.
Obiecywał też politykę zero tolerancji dla łapówkarzy, rozwój demokracji bezpośredniej oraz wprowadzenie książeczek dla noworodków, na które państwo do ukończenia przez dzieci 18. roku życia miałoby przelewać pieniądze z nadwyżki budżetowej.
Chce też zakończyć wojnę na wschodzie Ukrainy... zwykłą rozmową z Władimirem Putinem. – Jestem gotów dogadać się choćby z diabłem, byleby tam już nikt nie zginął – przekonywał Zełenski.
Kiedy prawda wyszła na jaw, Zełenski najpierw wszystkiemu zaprzeczył, a potem przeprosił i przyznał się do winy. Obiecał też pozbycia się cypryjskiej firmy, która obciążała jego wizerunek. Przyznał też, że nie stoi za nim żadna siła polityczna czy grupa biznesowa - oprócz jego własnej firmy. Jednak "Sługa narodu" jest emitowany w prywatnej telewizji należącej do oligarchy Ihora Kołomojskiego.