W tym mieście widać, dlaczego opozycja przegrała wybory. Kiedyś wygrywała tu PO, teraz oddała władzę bez walki

Piotr Rodzik
Po wyborach europejskich wiele osób zarzuciło kandydatom Koalicji Europejskiej swoistą apatię. Nie angażowali się w kampanię wyborczą, nie próbowali wygrać tych wyborów. Tak było choćby w Puławach na Lubelszczyźnie, które w przeszłości wcale nie były za PiS. A właśnie partia rządząca rzuciła tutaj wszystkie siły. Tak jak zresztą w wielu innych miastach w Polsce.
Andrzej Duda w trakcie pikniku europejskiego w Puławach zrobił furorę. Fot. Jakub Szymczuk / KRPR / prezydent.pl
Pierwsze symptomy tej porażki na łamach naTemat dostrzegła już w połowie maja Karolina Lewicka. Nasza felietonistka ruszyła w Polskę z kandydatami Koalicji Europejskiej i dostrzegła głównie tyle, że kampania szeroko rozumianej opozycji jest prowadzona na pół gwizdka.

Problem Koalicji był bardzo prosty. Tym na "biorących" miejscach niekoniecznie chciało się angażować w kampanię. I tak mieli właściwie miejsca w europarlamencie zapewnione z marszu. Z kolei tym z dalszych miejsc nie chciało się specjalnie pracować, bo pracowaliby głównie na sukces "dwójek" czy "trójek". Koło się zamyka.


Co innego PiS, które na czas kampanii wytoczyło wszystkie działa. Partia prezesa po prostu wstała zza biurek i ruszyła w teren.
Fot. Jakub Szymczuk / KRPR / prezydent.pl
Tak właśnie było choćby w Puławach, gdzie wybrał się Andrzej Duda. To mniej więcej pięćdziesięciotysięczne miasto na Lubelszczyźnie, które – jak całe województwo – postawiło na PiS. A przecież nie było tak zawsze. W przeszłości jeśli nawet PiS wygrywało w całym powiecie, to już w samym mieście górą była Platforma.

Tak było choćby w trakcie wyborów parlamentarnych w 2011 roku. Powiat puławski zdobył PiS z poparciem nieco ponad 38 proc. Ale już w mieście wygrała Platforma z ponad 40-procentowym poparciem. Wynik zrobił głównie pochodzący z Puław Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu państwa. Bardzo podobnie było w 2007 roku – w powiecie wygrało PiS, w mieście Platforma.

A jak było w tym roku? Najogólniej rzecz ujmując Koalicja Europejska została zdeklasowana. Nie tylko w powiecie, ale i w mieście. W Puławach PiS poparło ponad 46 proc. głosujących, a w powiecie aż 55 proc. W kilku gminach poparcie zakręciło się w granicach… 70 proc. Karpiński też niekoniecznie pomógł. Zyskał sporo głosów, ale od słynnego "ch*j z Polską wschodnią" na nagraniach z restauracji Sowa & Przyjaciele jest w swoich rodzinnych stronach generalnie spalony.

Oddali miasto walkowerem
Przypadek? Zdecydowanie nie, a po prostu efekt świadomego zaangażowania tylko z jednej strony politycznej. PiS w Puławach w trakcie krótkiej kampanii wyborczej było wszędzie, czego nie można powiedzieć o Koalicji Europejskiej.

– Kandydatów KE nie było w ogóle widać. Na mieście jakieś plakaty niby wisiały, na pewno kojarzę Karpińskiego (nie zdobył i tak mandatu, startował z odległego miejsca – red.), był też Hetman ("jedynka" KE – red.), ale tak to nie bardzo. Za to Prawo i Sprawiedliwość było wszędzie – opowiada Paweł, 30-latek z Puław. On sam głosował na kandydata Konfederacji.

Jak dodaje, w kwestii plakatów PiS to po prostu było "zatrzęsienie". – Ludzie na swoich płotach chętnie udostępniali miejsce – opowiada. Z jednej strony to świadczy o tym, że mieli jasne poglądy. Z drugiej – ktoś się do nich pofatygował, bo plakatów Koalicji tyle nie było.

Z kampanią KE kojarzy się mu jeszcze jeden obrazek. – Na skwerku (plac Fryderyka Chopina w centrum miasta – red.) był jakiś człowiek od Muchy (drugie miejsce na liście KE – red.). Ale on siedział sam całymi dniami, z jego strony jakiegoś zaangażowania też nie było widać – wspomina.

Podobnie kampanię wyborczą widział 28-letni Rafał. – Głosowałem na PiS, bo takie mam przekonania, ale gdybym miał głosować tylko i wyłącznie po tym, co widziałem w Puławach, to na pewno także zagłosowałbym na PiS. Poza Karpińskim, którego i tak każdy zna, właściwie trudno było się zorientować, że ktoś tu z PiS próbuje walczyć – opowiada.

Z kolei 54-letni pan Sławek (głosował na KE) twierdzi, że plakatów Koalicji też było sporo. Ale gdy pytam, których było jednak więcej, po chwili namysłu odpowiada: – Koło mojego bloku jednak więcej było PiS. Było dużo Beaty Mazurek, Elżbiety Kruk chyba trochę mniej. Wisiał też Andrzej Stanisławek (siódme miejsce na liście PiS – red.), taki znany lekarz z Lublina.

33-letni Mariusz przyznaje: – PiS było najwięcej i poszli w efekt skali. Takich małych plakatów było mnóstwo. Na płotach, na tablicach ogłoszeniowych, przy kościołach, po prostu wszędzie. Z kolei kandydaci KE to mieli jakieś dwa większe billboardy przy rondach i to w zasadzie tyle – mówi i dodaje: – Mam też działkę pod miastem. Tam na wsi dopiero widać, że liczy się tylko PiS. Nic innego tam nie było.

Pomoc z Pałacu Prezydenckiego
Swoje zrobił też wspomniany już Andrzej Duda. Dużo mówiło się o tym, jak PiS robi z pompą kampanię w terenie (wszak to miały nie być "ich" wybory) i Puławy chyba najlepiej potwierdziły ten trend. 1 maja w Puławach odbył się piknik europejski. I była to impreza zdecydowanie z rozmachem.

Dość powiedzieć, że pojawił się prezydent Andrzej Duda z żoną na zaproszenie Elżbiety Kruk. Sama "jedynka" PiS na liście oczywiście też była obecna na imprezie. Śpiewali m.in. Wojciech i Krzysztof Cugowscy czy... Roksana Węgiel. Której zresztą później dostało się od internautów za zdjęcie z parą prezydencką. – Wybrali nieprzypadkowe miejsce, bo bulwary nad Wisłą. Ładne miejsce i wyremontowane za pieniądze z Unii – zwraca uwagę Rafał. Był więc Andrzej Duda, była i Telewizja Polska. I to nie w tym regionalnym wydaniu – piknik był transmitowany w TVP Info. Sam prezydent w Puławach pokazał się od bardzo europejskiej strony. Miał modną, jasną marynarkę i brązowe spodnie. Do tego rozpięta koszula i szeroki uśmiech.

– Możemy śmiało mówić: Europa to my! Jesteśmy jej częścią. Jesteśmy Europejczykami od czasów Mieszka I i zawsze nimi będziemy – mówił ze sceny do zgromadzonych. Poza tym zachęcał do wzięcia udziału w wyborach.
– Zbijał sobie z ludźmi piątki, robił sobie selfie. Był po prostu miły, ludzki. Zrobił wrażenie kogoś obytego w świecie. No i przyznał, że przyjechał, bo zaprosiła go Elżbieta Kruk, kandydatka PiS z naszego województwa – podkreśla Rafał. Wydarzenie w efekcie odbiło się echem w mediach ogólnopolskich, lokalnych i wśród zwykłych ludzi.

– Mnie wtedy nie było, ale jak już przyjechałem, to dalej się o tym mówiło. Sporo znajomych wrzucało do mediów społecznościowych relacje, zdjęcia z prezydentem. To była głośno komentowana wizyta – dodaje Paweł.

Z drugiej strony wcale nie było tak, że o przyjeździe Dudy trąbiło całe miasto. Zaproszenie od Elżbiety Kruk musiało się pojawić dość późno. Albo późno padła decyzja o jego przyjeździe. – O tym, że Duda przyjeżdża do Puław, to się z żoną dowiedzieliśmy dopiero w dniu wizyty. Zadzwonili do nas znajomi z... Tychów. Bo usłyszeli w TVP – mówi Sławek.

Według Mariusza po prostu kto mógł, chciał się podczepić pod kogoś "większego". – Generalnie cała ta impreza była organizowana jako piknik majowy. Później okazało się, że pojawi się Kruk, a za nią przyjechał Duda – tłumaczy.
Fot. Jakub Szymczuk / KRPR / prezydent.pl
A co z kandydatami koalicji? Pierwsze miejsce na liście miał Krzysztof Hetman z PSL, druga była Anna Mucha z PO. – Ja nawet nie do końca wiem, który to ten Hetman. Mucha z PO czy Kruk z PiS są rozpoznawalni, ale on? Może były jakieś spotkania z nimi (kandydatami KE – red.) w Puławach, nie wiem. Nie mam takiej wiedzy. Na pewno nie były one na tyle rozreklamowane, żebym ja się o nich dowiedział – twierdzi Rafał. Szerzej działał tylko wspomniany już Włodzimierz Karpiński, ale on i tak był skazany na pożarcie.

– Nie wiem, czy były jakieś spotkania. Ja o żadnym nie słyszałem. Paweł: – O Hetmanie nie słyszałem nic, a Mucha chyba była, wydaje mi się, że widziałem jakieś zdjęcie ze spotkania z nią – podkreśla Sławek. Według Mariusza Hetmana na pewno nie było, a o Musze też coś słyszał. Ale nie był i nie widział.

Czyli coś gdzieś dzwoni, tylko nie wiadomo w którym kościele. Koniec końców coś się w Puławach ze strony KE działo. Przyjechał bowiem inny prezydent – Bronisław Komorowski, oczywiście z inicjatywy Karpińskiego. O spotkaniu nie ma co jednak mówić, zwłaszcza że prawie nikt o nim nie wiedział. Najlepiej po prostu zobaczcie z niego zdjęcia. Z ogólnej atmosfery i z frekwencji. I porównajcie z wizytą Dudy.
Cztery lata zrobiły swoje
Paradoksalnie PiS wcale nie musiało tyle robić. Oni w Puławach po ostatnich czterech latach mieli w tych wyborach pierwsze miejsce startowe. Przekonali do siebie społeczeństwo.

Paweł podkreśla jeszcze raz, ze głosował na Konfederację, a dla niego i PiS, i Koalicja Europejska to po prostu "socjaliści", ale nie neguje tego, że ludziom jest lepiej. – Ogólnie wszystkim się trochę poprawiło przez te lata. Siłą rzeczy. Większość jest biedna i ta kasa faktycznie zasila ich budżet – mówi Rafał.

Pytam go, jak w Puławach reagowano na plany budowy dwóch wieżowców przez Kaczyńskiego na terenie Srebrnej czy na aferę z ziemią kupioną od Kościoła przez Mateusza Morawieckiego. Odpowiada krótko: – Bez echa.
Fot. Jakub Szymczuk / KRPR / prezydent.pl
Rafał: – Każdy o tym słyszał, bo przecież każdy ma internet, nie jest też tak, że tutaj wszyscy oglądają TVP Info i czytają tylko prawicową prasę, bo zaraz taki będzie wydźwięk. Ale żeby ktoś się tym bardziej przejął, to nie zauważyłem. Każdy ma raczej swoje prywatne problemy. Moja babcia ma najmniejszą awanturę, ja się jej wcale nie dziwię, że popiera PiS, skoro dostała za nic jeszcze jedną dodatkowo. A w sprawie tych afer, to przecież koniec końców Morawiecki kupił tę ziemię dawno temu, ale uczciwie. Kaczyńskiemu też nic nie udowodniono, jakichś łapówek.

Mariusz: – Jest tak jak w całym kraju. Zwolennicy PO niby się denerwują, jak słyszą o tych aferach. Ale ludzi głosujących na PiS to w ogóle tutaj nie rusza. Oni prędzej powiedzą, że i Kaczyński, i Morawiecki po prostu chcieli dobrze dla innych.

PiS w Puławach nie przeszkodziły nawet inne kłopoty, nazwijmy je "miejscowymi". Puławy to miasto, w którym jak na ośrodek tej wielkości bardzo dużo osób żyje z budżetówki. I dodaje: – Kiedyś byłem na spotkaniu związanym z piątką Kaczyńskiego, ciągnął mnie tam znajomy. Pytałem zgromadzone tam panie, czy nie przeszkadza im, że mają 500+, ale ceny są znacznie wyższe niż trzy lata temu. Czy nie woleliby niższych cen, ale bez 500+. Nie dostałem odpowiedzi. Tacy tu są wyborcy PiS.

Sławek zwraca uwagę na coś jeszcze innego. – Byłem głosować wieczorem, ale co mi się rzuciło w oczy, to że na głosowaniu byli sami starsi ludzie. Młodzieży w ogóle nie było widać. Oni albo to olewają, albo w ogóle nie wiedzą, co chcą. Skaczą z kwiatka na kwiatek. Jak nie jakaś Wiosna, to Konfederacja, a potem narzekają.

Na koniec pokazuje jeszcze zdjęcie z wynikami w jego komisji wyborczej. Wygrał PiS. 321 głosów na PiS i 290 na PO. W samym środku miasta.
Fot. archiwum prywatne