Od dziewczyny Bonda i psychopatki po polską chemiczkę. Rosamund Pike nie da się włożyć do szuflady "ładna buzia"

Ola Gersz
Jej kinowym debiutem był film o Jamesie Bondzie. Z jednej strony to dla aktorki wygrana na loterii, a z drugiej przekleństwo. Bo nagle wszyscy zachwycają się twoją śliczną buzią i zgrabną figurą w bikini, co sprawia, że dostajesz coraz nudniejsze role. Podobnie mogło być z Rosamund Pike. Jednak Brytyjka powiedziała głośne "nie" i robi wszystko po swojemu. Ma zagrać psychopatkę? Proszę bardzo. Korespondentkę wojenną w Syrii? Super! Prawniczkę w filmie akcji? Czemu nie? Marię Skłodowską-Curie? Dawajcie scenariusz!
Rola Marii Skłodowskiej-Curie to kolejne wyzwanie w karierze 40-letniej Rosamund Pike Fot. Facebook / Rosamund Pike
Marię Skłodowską-Curie zagrała niedawno Karolina Gruszka w europejskiej koprodukcji. I była w tej roli świetna. Ale – nie ustępując Gruszce – teraz oczy Polaków i wielbicieli polskiej chemiczki (czy można tak powiedzieć? brzmi, jakby nasza rodzima laureatka Nobla była celebrytką i modelką Victoria's Secret) zwrócone są na Rosamund Pike. Czyli następną filmową Marię. Bo, nie oszukujmy się, film "Radioactive" ma szansę pójść w świat. Jednak, co Hollywood to Hollywood. Bo obraz jest amerykański, zadebiutuje we wrześniu na słynnym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, reżyseruje go autorka głośnego komiksu "Persepolis" Marjane Satrapi, a w obsadzie jest zagraniczna gwiazda nominowana do Oscara. Mimo że nie jest Polką ani Francuzką.


Na pierwszej oficjalnej fotografii Pike wygląda jednak bardzo obiecująco. Skłodowska-Curie ma szczęście. 40-letnia brytyjska aktorka wszystko co robi, robi na sto procent i nie boi się trudnych ról. Mimo że zaczynała, jako... dziewczyna Bonda i chciano ją zaszufladkować w roli pięknych, eterycznych, seksownych kobiet.

Ale ona pokazała im środkowy palec.

Dziecko w operze
Pike zresztą zawsze była inna. Jako jedyne dziecko pary śpiewaków operowych z Londynu, Caroline Friend i Juliana Pike'a, siedziała za kulisami i... oceniała występy aktorskie swoich rodziców.

– Pytałam siebie tylko o jedno: czy w to wierzyłam, czy w to nie wierzyłam. Czy wierzyłam w ich role, w to, czy były realne, ludzkie i prawdziwe. Myślę, że zawsze fascynowała mnie tylko prawda – wyznała w wywiadzie dla "Guardiana".

Rosamund, które stwierdziła raz, że często czuje się, jak z innego świata (dziennikarka "Guardiana" stwierdziła, że "sprawia wrażenie jednocześnie młodzieńczo naiwnej, a z drugiej, jakby miała 100 lat") podążyła więc za prawdą i postanowiła zostać aktorką.

Oczywiście nie było łatwo, bo Pike – mimo profesji swoich rodziców – nie miała koneksji w świecie ani teatru, ani filmu. Nie miała też zbytnio pieniędzy, ale bardzo nie chciała się zadłużać, gdyż sądziła, że jako aktorka "nigdy nic nie zarobi". Brytyjka miała jednak szczęście – na scenie National Youth Theatre zauważył ją agent, gdy jako licealistka grała Julię w sztuce Szekspira. Pike zaczęła pojawiać się na teatralnych scenach, ale mimo to odrzuciła ją każda szkoła teatralna, do której aplikowała. W końcu miała dość i poszła na anglistykę... na Oxford.

Ale się nie poddała. Uczyła się, prowadziła studenckie życie (studiowała z Chelsea Clinton) i cały czas zbierała teatralne doświadczenie. A także telewizyjne, bo udało jej się także pojawić w kilku serialach i miniserialach. Krok po kroku szła do celu.

– Zawsze podążam za pasją i momentami wydaję się wręcz dziwna – wyznała w wywiadzie dla "Guardiana". Ale dziwność się opłaciła. W końcu odezwało się kino. Rozsądna dziewczyna Bonda
Kino w postaci samej serii o Jamesie Bondzie. 23-letnia Pike dostała rolę dziewczyny Agenta 007 u boku Pierce'a Brosnana i Halle Berry w "Śmierć nadejdzie jutro". To był debiut duży i wymarzony dla wszystkich początkujących aktorów – w końcu to nie tylko superprodukcja, ale tytuł, który zobaczą miliony ludzi.

Pike z dumą dołączyła więc do rodziny Bonda (była pierwszą dziewczyną Bonda, która ukończyła Oxford), ale nie wyłączyła przy tym rozsądku i swojego radaru. Wiedziała, że kobiety w filmach o Bondzie grają tylko seksowne ślicznotki (co powoli się zmienia i ma mieć swoją kulminację w 25. filmie) i że zostanie zaszufladkowana. Bo nie można ukrywać, że Rosamund jest prawdziwą pięknością – eteryczną blondynką o urodzie anioła, którą wielu chciałoby ubrać w ładne ubrania, uczesać i obsadzić w roli dziewczyny głównego bohatera w dużym filmie. Aktorka była tego świadoma, powiedziała "nie" i uważnie wybierała role. A jednocześnie była otwarta na gatunki i scenariusze, dzięki czemu jej filmografia jest wyjątkowo różnorodna.

Zagrała więc Jane Bennett w adaptacji kostiumowej "Duma i uprzedzenie" (4 nominacje do Oscara; co ciekawe jej filmowym ukochanym był jej były partner Simon Woods, który okazał się homoseksualistą, a potem Pike była zaręczona z reżyserem Joe Wrightem, który odwołał ślub na chwilę przed wielkim dniem), thrillerze "Słaby punkt" z Ryanem Goslingiem i Anthonym Hopkinsem, dramacie "Była sobie dziewczyna" (3 oscarowe nominacje), komedii "Johnny English Reaktywacja", filmie akcji "Jack Reacher: Jednym strzałem", obrazie fantasy "Gniew tytanów" i tytule science-fiction "To już jest koniec". Imponująco, prawda? Kariera Rosamund wystrzeliła z kopyta, chociaż nadal wielu postrzegało ją tylko jaką ładną buzię, a jej piękno jako główny motor jej sukcesu. – Czuję się bardzo niekomfortowo, ponieważ ludzie myślą, że weszłam do tego zawodu na układach i urodzie. I myślą, że to łatwe, a to kur....sko trudne – powiedziała raz.

Jej następny film wszystko jednak zmienił.

Psychopatka i Ben Affleck
Pike walczyła o rolę w "Zaginionej dziewczynie" Davida Finchera, adaptacji bestsellerowej powieści Gillian Flynn. Musiała pokonać całą rzeszę świetnych aktorek: Reese Witherspoon, Charlize Theron, Natalie Portman, Emily Blunt, Rooney Marę, Olivię Wilde, czy Jessicę Chastain.

W końcu to ona dostała angaż i... zmiotła wszystkich z powierzchni ziemi. Krytycy zachwycali się, że dawno w kinie nie było tak interesującej i niejednoznacznej postaci kobiecej, a Pike jest prawdziwym objawieniem.

Faktycznie, jako pozornie perfekcyjna Amy Dunne, żona pozornie perfekcyjnego Nicka z pozornie perfekcyjnych amerykańskich przedmieść, która pewnego dnia znika, a wszyscy zaczynają podejrzewać jej męża, Pike zachwyca i przeraża.
Przeraża do tego stopnia, że po tej roli musiała odpocząć sama aktorka. – Musiałam pobyć trochę człowiekiem – odpowiedziała na pytanie, dlaczego zrobiła sobie przerwę po "Zaginionej dziewczynie".

Pike została nominowana do Oscara, przegrała jednak z Julianne Moore nagrodzoną za "Still Alice". Nie wzięła tego za bardzo do siebie, bo według niej system nagród jest zepsuty. W jednym z wywiadów powiedziała, że na jednej z kolacji z członkami Akademii przed Oscarami, nikt nie wiedział kim jest, a jedna z głosujących osób powiedziała: "tak, słyszałem, że ona jest dobra". – Tak, wygląda przyznawanie nagród. Ktoś coś słyszał, nie oglądał – stwierdziła.

Drugie, pierwsze skrzypce
Po roli Amy Dunne Brytyjka, która nie wstydzi się mówić, że jest feministką, postanowiła grać same interesujące i złożone role inspirujących kobiet. Niekoniecznie pierwszoplanowe.

– Mężczyźni nie chcą grać drugich skrzypiec u boku kobiet – powiedziała w jednym z wywiadów. Faktycznie, przy okazji "Zaginionej dziewczynie" więcej mówiło się o Afflecku, niż o niej. Jednak Pike, nie przeszkadza bycie drugą. – Czuję wtedy, że coś jeszcze jest przede mną – stwierdziła. I podkreśliła, że ważna jest sama fabuła i postać. Pike zagrała więc chociażby Ruth Wilson, białą Angielkę, którą poślubia książę Botswany Seretse Khama (David Oyelowo) w opartym na prawdziwej historii filmie "Zjednoczone królestwo". Albo Abi, żonę i matkę w komedii "Nasze zwariowane angielskie wakacje", w której małżeństwo stara się za wszelką cenę utaić swój rozwód na rodzinnym wyjeździe.

Teraz w końcu dostaje role pierwszoplanowe, Pike doszła więc na szczyt. W "Prywatnej wojnie" – filmie z 2018 roku, z którego jest szczególnie dumna i który wiele dla niej znaczy – zagrała amerykańską korespondentkę wojenną Marie Colvin, która w 2012 roku zginęła podczas walk w Himsie w Syrii. Za rolę tej niesamowitej kobiety Pike została nominowana do Złotego Globu.

A teraz przyszedł czas na Marię Skłodowską-Curie, czyli kolejną nieustraszoną kobietę.

Na niej na pewno Pike nie poprzestanie. Wsparcie ma zresztą w swoim o 18 lat starszym partnerze, biznesmenie Robiem Uniacke'm, który przed laty pokonał uzależnienie od heroiny, i ich dwóch synach.

Dzięki nim żyje pełniej, zupełnie unika mediów społecznościowych i odmawia tym kolorowym magazynom, które chciałaby na przykład towarzyszyć jej podczas całego jej dnia i robić zdjęcia, jak maluje paznokcie nad basenem. Bo jak stwierdziła, bardziej prawdziwe byłyby fotografie, jak taszczy fotelik samochodowy do auta albo balansuje górą pieluch. Ale mimo tego wcale nie narzeka.

– Kiedy masz dzieci, bardzo łatwo zacząć jest mówić "nie" na wiele rzeczy. Ale tak naprawdę nigdy nie żałujesz, gdy powiesz "tak". To moje motto w tej chwili – bo przecież, kiedy patrzysz w przeszłość, w ogóle nie pamiętasz o rzeczach, które odmówiłeś – podkreśla.