"Parafia odpowiada na potrzeby mieszkańców". To tu dziękowano za obronę miasta przed deprawacją

Tomasz Ławnicki
Ksiądz, którego zastaję w Kancelarii Parafialnej, nie ma nic do powiedzenia w sprawie ogłoszenia, o którym usłyszała cała Polska. Wtedy był na urlopie i nic nie wie. Księża z kościoła św. Jadwigi w Białymstoku wyrazili w ogłoszeniu wdzięczność tym, którzy stanęli w obronie wartości, chroniąc miasto. Duchowny ma do przekazania tylko jedno - że w tej parafii nie ma żadnych faszystów, a wszyscy jednoczą się tylko pod jednym znakiem - znakiem krzyża.
Tym graffiti Zielone Wzgórza witają wszystkich wjeżdżających od strony centrum Białegostoku ulicą Hetmańską. Fot. naTemat
Słoneczny Stok i Zielone Wzgórza - oba osiedla należące do rzymsko-katolickiej parafii św. Jadwigi - właściwie zawsze uchodziły za wylęgarnię kibolskiego planktonu. Podobnie sąsiednia Leśna Dolina oraz Antoniuk i Dziesięciny - inne blokowiska z zachodniej części Białegostoku.

Sąsiedztwo z "Meksykiem"
– Na Antoniuku i Dziesięcinach nieco się uspokoiło. Teraz to się nawet robią całkiem modne osiedla. Na Słonecznym Stoku też jest już lepiej. A Zielone Wzgórza? Tu kibole trzymają się nieźle. Zielone Wzgórza sąsiadują z tzw. Meksykiem, czyli osiedlem socjalnym, gdzie patologii nie brakuje. A to tworzy mieszankę wybuchową. Wszyscy tu pamiętają zamieszki sprzed trzech lat i regularne walki mieszkańców z policją – mówi mi Marek, który przez wiele lat mieszkał w tej części Białegostoku.
2016 r. - zamieszki na osiedlu Zielone Wzgórza po tym, jak w trakcie policyjnej interwencji zmarł kibic Jagiellonii z tzw. Meksyku przy Barszczańskiej.Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
W jego opinii kibolsko-narodowe nastroje w tym rejonie miasta były silne od lat 90. Wielu tych, którzy w latach 80. "dostali" tu mieszkanie, właśnie traciło pracę, bo w Białymstoku upadło mnóstwo zakładów. Perspektyw przed sobą nie widziały też ich nastoletnie dzieci. Nie było pieniędzy, za to było sporo czasu wolnego. Taki rodzaj gleby, z której często wyrasta wiele złego.


Na różaniec z bejsbolami
– Dziś to spokojne osiedle, naprawdę – zapewnia mnie mężczyzna napotkany tuż obok kościoła św. Jadwigi, wspominając, że "kiedyś to tu się działo". Pokazuje obecną ulicę Popiełuszki, której patronem w latach 80. był Władysław Gomułka. Tędy przebiega granica pomiędzy Słonecznym Stokiem a Zielonymi Wzgórzami. Przy niej stoi kościół, a obok jest wielki plac, który co jakiś czas zamieniał się w pole bitwy.
Ul. Popiełuszki to granica między Słonecznym Stokiem a Zielonymi Wzgórzami - po jednej stronie Biedronka, po drugiej Lidl i kościół św. Jadwigi.Fot. naTemat
– Młodzież przychodziła w październiku na różaniec z bejsbolami, sztachetami, łańcuchami. I odbywały się walki między Słonecznym Stokiem a Zielonymi Wzgórzami. Tak po sto osób z każdej strony. Ganiali się tam, po górce i między blokami. Ci ludzie mają dziś po 40 lat, sami mają nastoletnie dzieci. Taka szkoła życia – podsumowuje.

"Ich" teren
Marcin Kącki w 2015 r. wydał książkę "Biała siła, czarna pamięć" - mówiąc bardzo pokrótce - o kulcie white power w Białymstoku, o mechanizmach sprzyjających rasistowskim zachowaniom oraz o niepamięci o wielokulturowej przeszłości tego miasta. Na okładce widnieje fragment długiego murala na tyłach garażów, którym Zielone Wzgórza witają wjeżdżających na osiedle ulicą Hetmańską od strony centrum miasta.
Z zaciśniętymi pięściami, z twarzami zasłoniętymi chustami w barwach narodowych i w barwach Jagiellonii - tak witają Zielone Wzgórza.Fot. naTemat
"Powitanie" widoczne jest też z pociągów wjeżdżających od zachodu do Białegostoku. Tuż obok jest bowiem torowisko.

Nikomu przez te lata nie przyszło do głowy, aby ten mural zamalować. A przecież jasne jest, że w ten sposób ultrasi Jagiellonii zaznaczyli "swój' teren, witając wszystkich "obcych" zaciśniętymi pięściami, groźnymi minami i chustami zasłaniającymi twarze w barwach narodowych i barwach Jagiellonii.

Obrona Białegostoku
I to oni, gdy 19 lipca w Białymstoku zorganizowano Marsz Równości, z koszulkami w barwach białostockiego klubu stanęli parokrotnie na trasie przemarszu. Z okrzykiem "Wypie*dalać!" chcieli pokazać, że to jest ich teren i że oni na żadne Marsze Równości się nie godzą. Ich argumentem były kamienie, kostka brukowa, butelki. Robili to z przekonaniem, że stają w obronie miasta. I dzień później z ambony usłyszeli za to podziękowania.

Treść podziękowań od parafii

"Jako kapłani posługujący w naszej parafii, składamy wyrazy uznania i podziękowania tym wszystkim, którzy w ostatnim czasie, w jakikolwiek sposób włączyli się w obronę wartości chrześcijańskich i ogólnoludzkich, chroniąc nasze miasto, zwłaszcza dzieci i młodzież przed planową demoralizacją i deprawacją. Niech wam Bóg wynagrodzi i błogosławi wszelkie dalsze dobre poczynania". Czytaj więcej

21 lipca 2019 roku – XVI Niedziela Zwykła, z ogłoszeń parafialnych w parafii św. Jadwigi w Białymstoku
Gdy wokół ogłoszeń parafialnych z wyrazami wdzięczności wybuchła afera na całą Polskę, na stronach kościoła św. Jadwigi pojawiło się wyjaśnienie, iż doszło do nieporozumienia. Że nie dziękowano za ataki na uczestników marszu, lecz za udział w Pikniku Rodzinnym oraz za podpis pod protestem przeciw marszowi.

Pod znakiem krzyża
Tłumaczono, że mail z przygotowanymi wcześniej ogłoszeniami parafialnymi dotarł na skrzynkę administratora strony w sobotę przed godz. 13, a więc jeszcze zanim Marsz Równości ruszył i zanim jego uczestnicy zostali zaatakowani.
Zarzuty, że księża podziękowali za akty agresji wobec uczestników marszu, to nieporozumienie - twierdzi parafia św. Jadwigi.Fot. naTemat
Ksiądz, którego odwiedzam w Kancelarii Parafialnej, na żadne nagrywanie się nie zgadza. Mówi, że wtedy, gdy miało miejsce całe zamieszanie, był na urlopie i nic nie wie. Wie tylko, że to nieporozumienie. Czy odczytano z ambony to, co znalazło się w internecie, gdy już było jasne, że "obrona miasta przed demoralizacją i deprawacją" oznaczała m.in. kopanie nastolatków przez agresywnych osiłków? Duchowny nie ma pojęcia. Czy na filmach z kontrmanifestacji rozpoznaje swoich parafian? Ksiądz odpowiada, że z internetu nie korzysta.

Pytam więc o wcześniejsze zdarzenia, jakie miały miejsce na terenie parafii - o swastyki na murach, o podpalenia mieszkań obcokrajowców, o pobicia i lżenie. Wtedy ksiądz na urlopie nie był, ale też nie widział, nie słyszał, nic nie wie. – Tu nie ma żadnych faszystów. W tej parafii ludzie łączą się pod jednym znakiem - znakiem krzyża – wygłasza, ucinając rozmowę.

Zaproszenie do bicia
Mariusz, który brał udział w pierwszym Marszu Równości w Białymstoku, wyjaśnień, jakie znalazły się na stronach parafii, nie przyjmuje. – Nawet jeśli te "wyrazy uznania i podziękowania" zostały przygotowane zanim kibole napadli na ludzi z marszu, to przecież był czas, by to ogłoszenie zmienić. W niedzielę było jasne, że jest ono co najmniej niestosowne. Tymczasem tam pada określenie, że księża dziękują wszystkim, którzy w JAKIKOLWIEK sposób włączyli się w tę obronę miasta – podkreśla.
Kibice stanęli "w obronie miasta" na zaproszenie abpa Wojdy - uważa uczestnik Marszu Równości.Fot. naTemat
Mariusz zaznacza, że to wydarzenie niepotrzebnie zostało ochrzczone zawężającym określeniem - marsz LGBT. Tymczasem tam nie szli wyłącznie przedstawiciele mniejszości seksualnych. On nie jest osobą LGBT, a też tam był - w imię tolerancji. Nie spodziewał się aż takiego sprzeciwu, takiej agresji. Ale podejrzewa, skąd to się wzięło.

Ci wszyscy kibole poczuli się zaproszeni, aby w "jakikolwiek" sposób przeciwstawić się Marszowi Równości. Zaproszeniem tym był list abpa Tadeusza Wojdy, w którym wzywał, by nie stać obojętnie, gdy obrażane są wartości chrześcijańskie. Więc wezwali posiłki, kiboli z innych miast, i przeciwstawili się tak, jak potrafią najlepiej.

List sformułowany był bowiem tak, jakby na Białystok miała najechać jakaś horda. Dla wielu ludzi to był prosty komunikat - nasz świat, nasze wartości są zagrożone. Oni byli przekonani, że tu wręcz idzie o obronę niepodległości. W takiej sytuacji wdzięczność księży św. Jadwigi za udział w tej obronie były czymś naturalnym.
"Niech wam Bóg wynagrodzi i błogosławi wszelkie dalsze dobre poczynania" - podziękowali księża ze św. Jadwigi "obrońcom miasta".Fot. naTemat

– Dla mnie te podziękowania zabrzmiały jak przyzwolenie, że w imię Boże można bić, a nawet i zabijać – wyjawia Mariusz.

Jacy mieszkańcy, taka parafia
– Zielone Wzgórza, Słoneczny Stok to typowe blokowiska, nieróżniące się niczym szczególnym od setek podobnych blokowisk w innych miastach. Czy tam jest więcej faszyzmu niż gdzie indziej? Tak twierdzi wielu białostoczan, z którymi rozmawiałem. Tych parę osiedli, ich zdaniem, zostało zdominowanych przez ekipy kibolstwa Jagiellonii Białystok i tam bardzo często dochodziło choćby do malowania swastyk na murach – mówi mi autor książki "Biała siła, czarna pamięć" Marcin Kącki.

Jego zdaniem fakt, że dzień po Marszu Równości parafia z ich osiedli zwróciła się z podziękowaniem za "obronę miasta", to nie był żaden przypadek.
Marcin Kącki
dziennikarz "Gazety Wyborczej", reportażysta

Parafia odpowiada na potrzeby mieszkańców. Tak jest zawsze i wszędzie. Lokalny kościół zazwyczaj oddaje klimat miejsca i mentalność parafian. Gdyby jakiś proboszcz robił coś wbrew oczekiwaniom mieszkańców, to pewnie musiałby daną parafię szybko opuścić. Słoneczny Stok i Zielone Wzgórza to osiedla zdominowane przez myślenie nacjonalistyczne. To ogłoszenie z parafii św. Jadwigi było odpowiedzią na zapotrzebowanie mieszkańców.

Oczywiście - dodaje Kącki - na pewno nie wszyscy parafianie się z tym zgadzają. Może część w trakcie mszy wyjdzie. Może pojadą szukać kościoła w innej części miasta, który bardziej będzie odpowiadał ich potrzebom.

Obcokrajowcy niemile widziani
6 lat temu Spółdzielnia Mieszkaniowa "Słoneczny Stok" wyznaczyła nagrodę w wysokości 10 tys. zł w zamian za pomoc w ujęciu sprawcy lub sprawców, którzy podpalali mieszkania obcokrajowców.

W 2012 r. ktoś pod drzwiami zostawił zostawił i podłożył ogień. To działo się na Zielonych Wzgórzach w mieszkaniu przy Wrocławskiej - tej samej, przy której stoi komisariat policji. W środku była czeczeńska rodzina, która uciekła przed wojną. Ojca obudził swąd benzyny. Udało mu się uratować żonę i dzieci.

Parę miesięcy później identyczny scenariusz ktoś zrealizował na sąsiedniej Leśnej Dolinie. Ktoś przez szczelinę w drzwiach wlał benzynę i podpalił. W ugaszeniu ognia pomógł sąsiad z naprzeciwka.

Maj 2013 - tym razem w ogniu stanęły drzwi mieszkania, w którym mieszkał Hindus razem ze swoją żoną, Polką. Ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz odgrażał się: "idziemy po was", a policja prowadziła "intensywne działania".

– Tacy gówniarze to zrobili – mówi mi mężczyzna spotkany niedaleko kościoła św. Jadwigi. Pytam - jacy gówniarze, bo przecież sprawców podpaleń nie wykryto. – Aaa, to nie wiedziałem – ucina. Podpalacze kary uniknęli, choć ponoć na osiedlu wiele osób wiedziało, kto za tym stoi.
SM "Słoneczny Stok" zaoferowała nagrodę pieniężną dla tych, którzy pomogą w ustaleniu podpalaczy mieszkań obcokrajowców.Fot. naTemat
W policyjnej kronice można znaleźć o wiele więcej wydarzeń z rasistowskim tłem. W 2014 r. wpadł 21-latek, który na bloku przy Upalnej malował swastyki, krzyże celtyckie i symbole SS.

W 2015 r. w białostocki sąd wymierzył wyroki w zawieszeniu wobec trzech młodych mężczyzn, którzy w pizzerii na Słonecznym Stoku zaatakowali Kubańczyka, wcześniej wyzywając go od "małp", "czarnuchów" i "bambusów". Traf chciał, że Kubańczyk był żołnierzem sił specjalnych i bez problemów poradził sobie z trzema "obrońcami białej rasy". Kubańczyk nie odniósł żadnych obrażeń, co wpłynęło na wysokość kary.

Co jest nie tak w Białymstoku?
Jak to jest, że choć Marsz Równości przeszedł ulicami wielu miast, to nigdzie nie spotkał się z taką agresją jak w Białymstoku? – Co w tym mieście jest nie tak? – pytam doktora Tomasza Wiśniewskiego, dziennikarza, znawcę Białegostoku, autora wielu książek o mieście i jego historii. Wiśniewski był na Marszu Równości i nagrał kilka filmów z jego przebiegu.

– W tym pytaniu jest już teza, myślę, że cokolwiek niesprawiedliwa dla naszego miasta – odpowiada. – Nie zastanawiamy się, czy "coś jest nie tak", ale zakładamy, że "jest nie tak". A moim zdaniem w Białymstoku "coś jest nie tak" w takim samym stopniu jak w Gdyni, w Szczecinie czy w Nowym Jorku, gdzie widziałem na murach wiele napisów antysemickich, antylatynoskich czy antyportorykańskich. Oczywiście, Białystok ma swoją specyfikę. Wszelkie badania socjologiczne wskazują, że społeczeństwo na tzw. ścianie wschodniej jest bardziej konserwatywne i przywiązane do tradycji. To sprawia, że pewne rzeczy wyłażą tutaj mocniej – tłumaczy Wiśniewski.

Jego zdaniem nie ma powodów, aby po "podziękowaniach" księży z parafii św. Jadwigi za "obronę miasta" obwiniać i stygmatyzować mieszkańców Zielonych Wzgórz i Słonecznego Stoku. Mimo że przed laty w tej części miasta dochodziło do wielu incydentów o rasistowskim tle. – To się mogło zdarzyć wszędzie. Bo wszędzie, gdzie stoją bloki-klocki budowane w latach 70. czy 80., gdzie brakuje oferty edukacyjno-kulturalnej, ludziom często wpadają głupie pomysły do głowy – tłumaczy Tomasz Wiśniewski.

Swastyki ukryte w głowach
Dziś na Słonecznym Stoku i Zielonych Wzgórzach swastyk się już raczej nie znajdzie. Owszem, są kibolskie murale, ale też raczej nie na blokach, lecz na garażach czy jakichś budynkach gospodarczych. Podczas parogodzinnej wędrówki przez osiedla znalazłem "jedynie" celtycki krzyż namalowany raczej niewprawną ręką, kredą, na nieczynnych od dawna drzwiach do lokalu usługowego. A obok znak Polski Walczącej.
Polska Walcząca i obok krzyż celtycki - napisy na nieużywanych drzwiach lokalu usługowego na Słonecznym Stoku.Fot. naTemat
Marcin Kącki zauważa, że te grafiki nie poznikały ot tak. Zaczęły znikać, gdy o sprawie zrobiło się głośno w całej Polsce, a miejscowa prokuratura nie doszukała się w tym nic złego, uznając, iż swastyka to symbol szczęścia.

– 6-7 lat temu Białystok wyglądał jak po przejściu NSDAP. Niemal nie było budki, kiosku, muru, na którym nie byłoby jakiegoś symbolu faszystowskiego czy odnoszącego się do nacjonalizmu – mówi autor książki "Biała siła, czarna pamięć". Te wszystkie napisy poznikały w wyniku oddolnej akcji "Zamaluj zło", którą zainicjowały m.in. Teatr TrzyRzecze (jego twórcy powołali potem Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych) oraz białostocka "Wyborcza".

Napisy zniknęły. A ich autorzy? – Dziś kibole pochowali się. Szczególnie po tej akcji, gdy po policyjnej interwencji zmarł Paweł Klim i doszło do zamieszek. Mimo sprzyjających politycznych wiatrów, wolą się nie afiszować z przynależnością – mówi mi Marek. – Oczywiście – podkreśla – oni nie zniknęli. Owszem, może jakaś część poumierała, iluś trafiło do więzienia, a iluś wyjechało zagranicę, ale większość tu pozostała. Pewnie nieco dorośli, ale poglądów raczej nie zmienili.