Ten serial dosłownie zniewolił widzów TVP. Hitu z Ukrainy pozazdrości nawet Netflix

Bartosz Godziński
3 miliony - tyle widzów obejrzało najnowszy odcinek "Zniewolonej". Polacy kochają telenowele, ale ten ukraiński serial kostiumowy jest prawdziwym fenomenem. I wcale nie oglądają go tylko widzowie uzależnieni od TVP. Produkcja osiągnęła sukces w miesiąc z zupełnie innych powodów.
Dramatyczne losy chłopki Katieriny przyciągają przed telewizory wielomilionową publikę, a rosyjska aktorka Katerina Kowalczuk zdobyła serca widzów w Polsce Kadr z serialu "Zniewolona" / TVP
Co prawda do popularności emitowanej przed laty "Niewolnicy Izaury" jeszcze serialowi sporo brakuje (w szczytowym momencie oglądalność brazylijskiej telenoweli wynosiła 92 proc., ale czasy też były inne), jednak w tym momencie to największy hit w telewizji - nie tylko polskiej. "Zniewolona" prześcignęła nawet "Fakty". Jacek Kurski pęka z zachwytu, ale nie ma mu się co dziwić - ma nosa do kupna zagranicznych licencji seriali. Z własnymi wychodzi mu gorzej.
"Niewolnica Izaura" XXI wieku
"Zniewolona" to absolutna świeżynka. Miała premierę na tegorocznym festiwalu w Cannes, a w TVP jest wyświetlana dopiero od 1 lipca (można ją nadrobić w serwisie VOD). Początkowo były tylko trzy odcinki tygodniowo, ale widzowie byli tak spragnieni dalszych perypetii chłopki Katieriny, że telewizja podwoiła liczbę. A rozpoczęty niedawno drugi sezon serialu miał premierę wcześniej niż na Ukrainie.


Można sądzić, że telenowele w ostatnich latach przeżywają renesans, ale tak naprawdę nie straciły fanów od 1985 roku, kiedy polskim widzom zaprezentowano piękną niewolnicę z Brazylii. Błędne jest również myślenie, że "Zniewolona", która fabularnie jest bardzo podobna, to zrzynka z kultowego serialu.

Akcja serialu toczy się w połowie XIX wieku w guberni czernihowskiej Imperium Rosyjskiego (terytorium obecnej Ukrainy). Są to czasy jeszcze przed reformą uwłaszczeniową, chłopi nie posiadają wolności osobistej, obowiązuje ich poddaństwo.
Serial przedstawia historię chłopki pańszczyźnianej Katieriny Wierbickiej, która jednak nie wygląda i nie zachowuje się jak wieśniaczka. Ma nienaganne maniery, zna języki obce, gra na fortepianie, maluje. Stało się tak za sprawą jej matki chrzestnej, szlachcianki Anny Czerwińskiej, która przed laty zaopiekowała się dzieckiem.

Czytaj więcej

Pomysłodawczyni i producentka Tala Pristajecka wzorowała się raczej na tureckich ewenementach ze "Wspaniałym stuleciem" i "Elifem" na czele.

– Pomysł na dramat kostiumowy dojrzewał we mnie przez długi czas - tłumaczyła cytowana przez "Wyborczą" Pristajecka.
Tala Pristajecka
Pomysłodawczyni i producentka "Zniewolonej"

Ostatnie lata pokazały, że popyt na takie rzeczy jest wysoki. Ludzie uwielbiają oglądać historie o pasji, intrygach, łzach i miłości. Można się dzięki nim przenieść w czasie do magicznej ery. Akcja naszego serialu rozgrywa się w XIX wieku. To czas ogromnych rozkloszowanych sukien, szytych z metrów tkanin, marszczeń i koronek.

– Kostiumowe historie są piękne, dotyczą miłości, szlachetności, walki wzniosłego z niskim i niegodnym – podsumowała producentka.

Internauci są zachwyceni/zniesmaczeni
"Zniewolona" zdobyła ogromną rzeszę fanów w miesiąc - widać to również w sieci. Twitter z jednej strony jest przesiąknięty polityką, ale z drugiej wiele osób przeżywa na nim seriale. I podobnie jak w przypadku np. "M jak miłość" lub "Gry o tron", gdzie po każdym odcinku był wysyp postów, również i po seansach "Zniewolonej" wszyscy chwytają za smartfony. Są i malkontenci, którzy narzekają na to, że w polskiej telewizji leci "ruski serial". "Zniewolona" jest z Ukrainy, ale i tam wywołała kontrowersje - bohaterowie, w tym ukraińskie chłopstwo, mówią praktycznie cały czas literackim językiem rosyjskim, a nie posługują się ukraińskim. Podobne zarzuty były pod adresem anglojęzycznego "Czarnobyla". Takie zabiegi po prostu sprawiają, że serial ma szansę trafić do większej widowni.
Jak w każdej sferze życia, również i w tej wykryto polityczne odniesienia i teorie spiskowe. Czy serial jest metaforą Polaków zniewolonych przez PiS? A może to marksistowska propaganda? Niech każdy oceni to we własnym zakresie.
Fenomen "Zniewolonej"
Serial jest nie tylko nakręcony z rozmachem, ale to też tak naprawdę pierwsza nowoczesna, zagraniczna opera mydlana osadzoną w naszym kręgu kulturowym. Przez to oglądają ją nie tylko emeryci i kanapowi maniacy TVP, ale i fani produkcji Netflixa czy HBO. Na facebookowej grupie portalu Filmawka.pl poznałem młode osoby, które wciągnęły się w fabularną historię Ukrainy z XIX wieku. Z różnych powodów.

– Serial jest ciekawy pod względem historycznym, widać dużo nawiązań do sytuacji ludności w carskiej Rosji. Można też dostrzec nastroje społeczne na Ukrainie, panujące obecnie, przez pryzmat przedstawianych wydarzeń (np. wyzyskujący pan o polskim nazwisku; biedny, ale szlachetny młody Ukrainiec) – napisał mi 18-letni Maciej, który przyznał, że serial ogląda przede wszystkim ze względu na przepiękną odtwórczynię głównej roli - 26-letnią Rosjankę Katerinę Kowalczuk. Żeńska część publiczność ma inne powody do włączania kolejnych odcinków. – Mi osobiście przypadł ten serial do gustu właśnie przez to, że nie jest nudny – napisała mi 23-letnia Karolina. – Cały czas coś się dzieje i trzyma w napięciu. Nie wiadomo co się stanie z Katią: czy będzie wolna, czy dalej będzie torturowana – dodaje.
Karolina

Serial ogólnie opowiada o młodziutkiej, niewinnej i dobrej dziewczynie, która sama w sobie rozkochała widzów. Pojawia się wątek prawdziwej, ale zakazanej miłości. Wiele osób chce ją skrzywdzić właśnie za tą miłość, przez to serial trzyma cały czas w napięciu. Może nie sama przemoc umieszczona w tym serialu przyciąga ludzi, ale taka prawda o człowieku, o czasach w jakich się żyło wtedy i te wszystkie intrygi dodaje.

A jak jest w przypadku starszego pokolenia? "Zniewoloną" oglądają z podobnych powodów. Przemawia do nich nie tylko główna bohaterka, czy wątek miłosny i historyczny. Podoba się im też muzyka oraz kostiumy. Różnica polega na zaciekłości przy pochłanianiu kolejnych odcinków.

Mama Olgi ma 50 lat i wykształcenie wyższe. "Zniewolona" to jedyny serial, który ogląda. – Życie w naszym domu nie zamiera w czasie seansu, ale nie przeszkadzamy jej w trakcie. Kiedy ktoś coś chce, to zaraz krzyczy: "Cicho! Cicho! Nie przeszkadzaj!". Oprócz tego sama sobie spojleruje fabułę, bo w necie jest napisane, jak się skończy. Po co to robi, nie wiem, ale nie przeszkadza jej to czekać na następny odcinek – dodaje.
Olga

Wątek miłosny w "Zniewolonej" wciągnie każdą kobietę. Mama porównuje go do historii Izaury. Ciekawi ją też m. in. pokazanie ruchów oporu przeciwko wyzyskowi ziemskiemu. Ogląda serial sama, bo ojciec z roboty dopiero wraca o 21 i wątpię żeby go to wkręciło. Ja nie oglądam, bo nie lubię historycznych motywów i nieudanych wątków miłosnych.

Olga jest nielicznym wyjątkiem. Z tego co widzę w internetowych komentarzach, dzieci prędzej czy później wkręcają się w "Zniewoloną", którą tak namiętnie śledzą "starzy".