Kosteckiego zabiły dwie osoby? Giertych ujawnił znaczące ślady na ciele boksera

Rafał Badowski
Pełnomocnik rodziny Dawida Kosteckiego twierdzi, że w śmierć boksera były zamieszane dwie osoby. Według tej hipotezy, jedna z nich przytrzymywała boksera, a druga go dusiła. Mają na to wskazywać kolejne ślady na ciele pięściarza.
Roman Giertych twierdzi, że w śmierć Dawida Kosteckiego zamieszane były dwie osoby. Jedna miała go przytrzymywać, a druga dusić. fot. Michał Łepecki i Michał Ryniak / Agencja Gazeta
Rodzina Dawida Kosteckiego i jej przedstawiciele nie wierzą w wersję prokuratury o tym, że bokser popełnił samobójstwo w więzieniu. Reprezentujący bliskich boksera mecenasi Jacek Dubois i Roman Giertych chcą ponownej sekcji zwłok Kosteckiego, podczas której miałyby zostać zbadane nakłucia na szyi pięściarza. Jak stwierdził prokurator Wojciech Kapuściński podczas wstępnych oględzin ciała, mogą one świadczyć o "zbrodniczym charakterze śmierci". Giertych i Dubois zaznaczają konieczność ustalenia pochodzenia otarć naskórka stwierdzonych na szyi Kosteckiego, które prokurator Kapuściński uznał za możliwe ślady zbrodni.


"Po ponownej analizie dostępnych materiałów, oględzinach ciała zmarłego oraz konsultacji z lekarzami uważamy, że ślady ujawnione na ciele zmarłego Dawida Kosteckiego mogły powstać podczas walki, a zatem wskazują na udział osób trzecich w zdarzeniu" – napisał Giertych na Facebooku.

Giertych ujawnił pięć obrażeń na zwłokach Kosteckiego, które mają znaczący charakter. Według prawnika mogły powstać w wyniku urazu bezpośredniego, najprawdopodobniej z udziałem osób trzecich.

1. Obrażenia na tylnej powierzchni lewego ramienia o średnicy kilku centymetrów.

2. Uszkodzenia naskórka i podbiegnięcia krwawe ręki prawej.

a) przedramienia - na tylnej oraz bocznej powierzchni otarcie naskórka.
b) powierzchni ręki prawej - otarcia naskórka.

3. Obrażenia na grzbiecie oraz podbiegnięcia krwawe o wymiarach kilku centymetrów.

4. Rana na nodze lewej o szerokości ok. 0.5 cm.

5. Dwa zdarcia naskórka po lewej stronie szyi pod uchem o średnicy ok. 3 mm.

"Usytuowanie tych obrażeń może wskazywać na to, że Dawid Kostecki był przytrzymywany i unieruchomiony w pozycji leżącej przez osobę trzecią (osoby trzecie) w ten sposób, że napastnik siedząc na nim obiema rękoma przytrzymywał go za ręce (przedramię i ramię).

Równolegle druga osoba mogła dusić Dawid Kosteckiego, zaciskając zwinięte prześcieradło wokół jego szyi, co doprowadziło do utraty przez niego przytomności, a następnie do jego śmierci. Następnie ciało mogło zostać usytuowane w pozycji półsiedzącej, a prześcieradło przywiązane do kraty celem upozorowania samobójstwa. Być może przed użyciem przemocy zmarłego ogłuszono chemicznie lub przy pomocy urządzenia paraliżującego" – napisał Roman Giertych.

"Okoliczności wymagają dokładnego sprawdzenia"
Dziennikarz Wojciech Czuchnowski w rozmowie z naTemat twierdził, że czynników, które zagrażały Kosteckiemu było tak dużo, że zapewnienia o naturalnej śmierci boksera jest bardzo ryzykowne dla władzy. – Narażają ją na zarzuty opinii publicznej, że chroni zabójców – powiedział dziennikarz "Gazety Wyborczej".

"Zgotowali Kosteckiemu piekło"
"Rzeczpospolita" ujawniła, że Kostecki miał w więzieniu potężnych wrogów. Bokser tuż przed śmiercią miał przeżyć piekło. Na Białołęce był także osadzony Tomasz G., którego Kostecki obciążył i miał być świadkiem w jego procesie. Był tam również Maciej M., kojarzony z tzw. grupą mokotowską. Wiadomo, że Kostecki bał się tego drugiego. Maciej M. tydzień po śmierci Kosteckiego próbował popełnić samobójstwo – w więzieniu w Rzeszowie. Także miał zeznawać w sprawie Tomasza G. 

Z kolei "Gazeta Wyborcza" informowała, że na ciele Kosteckiego znaleziono ślady po nakłuciu igłą, co mogło świadczyć o tym, że samobójstwo boksera mogło zostać upozorowane. Wiadomo, że Kostecki miał olbrzymią wiedzę na temat afery podkarpackiej.