Pozwolił powiesić plakaty kandydata PiS i teraz żałuje. "Popełniłem błąd i właśnie za niego płacę"

Katarzyna Zuchowicz
Ktoś zamieścił zdjęcie zajazdu w Sokółce w mediach społecznościowych i się zaczęło. Plakaty ministra Zielińskiego wiszą na parkanie, na balkonach. Na zdjęciu widać ich 10. "U pana ministra zawsze z przepychem, kampania wyborcza również" – kpią internauci. Okazuje się, że sam właściciel zajazdu jest zszokowany takim rozmachem. – Mój błąd. Spać przez to nie mogę – mówi naTemat.
Banery wyborcze wiceministra Jarosława Zielińskiego pojawiły się na zajeździe w Sokółce. Fot. Screen/Twitter
"O matko!", "Istny potop", "Niebywałe, że ktoś tak okleił swój zajazd", "Jeden bilbord ok, ale tyle to szok. Jest fanatyzm religijny, jest i polityczny" – internauci mają używanie i szydzą niemiłosiernie.

Patrząc na zdjęcie, faktycznie trudno uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Aż samo nasuwa się pytanie, czy to nie fejk. Ale nie. Tak właśnie oklejono zajazd w Sokółce. Plakatów ma być nawet więcej niż na zdjęciu. Ile? – O rany boskie! Obwiesili go jak choinkę. Nawet ich nie liczyłem – mam wrażenie, że właściciel sam łapie się w tym momencie za głowę.



"Słyszę od mieszkańców, że to niesmaczne"
Janusz Bakun jest w szoku. Ja również, bo w ciemno założyłam, że rozmawiam z fanatycznym zwolennikiem PiS i wielkim zwolennikiem Jarosława Zielińskiego.

Tymczasem właściciel zajazdu od razu zastrzega, że jest apolityczny i nigdy do żadnej partii nie należał. Owszem, zgodził się, gdy ktoś spytał, czy może powiesić plakaty.

– Ale nie spodziewałem się, że tych plakatów będzie aż tyle! Pan, który się do mnie zwrócił w tej sprawie, przesadził do kwadratu. Przysłał ludzi i obwiesił zajazd dookoła jak choinkę. Myślałem, że może będą dwa plakaty i to wszystko. Nie wiedziałem, że będzie tak intensywnie – mówi naTemat Janusz Bakun.

Nie było go przy wieszaniu plakatów. Nie było go w ogóle w zajeździe. Gdy wrócił, przeżył szok. Zajazd wygląda jak sztab wyborczy ministra Zielińskiego. Próbował rozmawiać w tej sprawie, mówił, że plakatów jest za dużo. Ale, jak twierdzi, usłyszał: "Dobrze, dobrze, niech wiszą". Nie naciskał.

– Spać przez to nie mogę. Znalazłem się w strasznie głupiej i niezręcznej sytuacji. Jeszcze nigdy w życiu w takiej nie byłem. Słyszę od mieszkańców, że to niesmaczne. Nawet przyjaciele tak mówią. Czytam, co piszą na naszych portalach: "Byłem w zajeździe, już więcej nie będę". Wyzywają mnie od komuchów – opowiada.

"Przykro jak jasna cholera"
Zajazd znajduje się obok kościoła pw. św. Antoniego Padewskiego, stoją przy tym samym placu. Wielu pielgrzymów, którzy przyjeżdżają do Sokółki, nocuje właście w nim. Dziś też są tu goście. – Boję się, że będzie to miało ujemny wpływ na nasz zajazd. I pewnie trochę klientów odejdzie. Przykro jak jasna cholera. Popełniłem błąd i właśnie za niego płacę, a zajazd jest miejscem dla wszystkich gości niezależnie od poglądów – mówi wprost.

Dlaczego nie może ich zdjąć? Pytanie nasuwa się samo. Zajazd przecież jest jego własnością. Okazuje się, że może to nie być takie proste.

"Zawiesili baner bez zgody"
Z różnych stron Polski co jakiś czas dochodzą doniesienia o tym, że banery wyborcze wieszane są np. na parkanach bez zgody właściciela. Tak było np. w przypadku rodziców posłanki Kingi Gajewskiej. "Dziś PiS zawiesił baner Mariusza Błaszczaka na płocie moich rodziców. Po prostu bez pytania dowiesili się do mojego" – napisała na Twitterze.

Kontakt24 TVN24 opisał właśnie kilka takich przypadków. Na przykład relację mieszkańca Szczawna Zdroju: "Po kilku dniach nieobecności w domu, na ogrodzeniu zastał wspólny baner wyborczy Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i lidera wałbrzyskiej listy Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu Kamila Zielińskiego".

Oczywiście, nie są to przypadki, gdy "banerów jest za dużo". Ale co wtedy robić? Wyjaśniła to Anna Godzwon, ekspertka prawa wyborczego:
Anna Godzwon
ekspertka prawa wyborczego, dla Konkret24

" Zdjęcie materiału wyborczego, nawet z własnego płotu, może zostać ocenione jako niszczenie materiału wyborczego. - W tym przypadku komitet wyborczy mógłby oskarżyć osobę, która usunęła materiał, o niszczenie swojej własności, bo materiały wyborcze są oznakowane". Czytaj więcej



Zastanawia się, co zrobić
Plakaty na Zajeździe Janusza Bakuna wiszą już dobrych kilka dni. Jeśli je zdejmie, reakcje zwolenników ministra Zielińskiego mogą być równie żywiołowe, jak te, z którymi teraz się spotyka, tylko w drugą stronę. "Nad wyraz niesmaczne jak na miejsce noclegowe i to nawet gdyby tam były rozwieszone bilbordy opozycji" – czytam komentarz na Facebooku.

– I tak źle, i tak niedobrze. One dalej wiszą, nie wiem co z tym zrobić. Mój błąd, nikomu nie pozwolę już nic u siebie powiesić. Jestem apolityczny. Nigdy do żadnej partii nie należałem. Nie wnikam w żadne polityczne sprawy. Nawet mało wszystko śledzę. A tu tak się wkopałem – mówi.

Zajazd kupił w 2002 roku. Firmę ma założoną od 1993 roku. Jest przedsiębiorcą.
Pośmiewisko
W tym wszystkim nikt nie pomyślał, że tyle plakatów nie tylko naraża właściciela na pośmiewisko i straty wizerunkowe, ale też samego wiceszefa MSWiA.

Przypomnijmy, kiedyś internet śmiał się, jak na głowę Jarosława Zielińskiego sypano konfetti, potem jak seniorki wykonały przed nim taniec hawajski.

W obecnej kampanii wychwycono już, że swoje billboardy minister postawił na terenie Lasów Państwowych. Teraz jest Sokółka.

Może następnym razem ktoś powinien powinien choćby poczytać komentarze w sieci? Tu dobrze widać, jaki jest odbiór społeczny. "Czy taki natłok Zielińskich nie ma szansy wywołać przypadkiem efektu przeciwnego do oczekiwanego przez zleceniodawcę?" – pyta jeden z internautów. Głosów, że ministrowi tylko może to zaszkodzić, nie brakuje.