Protest wyborczy PiS to hucpa. Rozmawialiśmy z ludźmi, którzy liczyli głosy
Prawo i Sprawiedliwość poszło na całego. Początkowo zakwestionowało wyniki wyborów do Senatu w dwóch okręgach: koszalińskim (nr 100) i katowickim (nr 75, obejmującym Tychy, Mysłowice i powiat bieruńsko-lędziński).
Później doszły jeszcze cztery inne protesty dotyczące wyników głosowania do izby wyższej. Chodzi o okręgi toruński (nr 12), koniński (nr 92) oraz dwa okręgi kaliskie (nr 95 obejmujący m.in. Ostrów Wielkopolski i Krotoszyn oraz nr 96 z Kaliszem i Jarocinem). Dlaczego? Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel wyjaśnił, że chodzi o okręgi z "ponadnormatywnie dużą liczby głosów nieważnych".
Oczywiście we wszystkich tych okręgach głosowanie zakończyło się zwycięstwem kandydata opozycji – zazwyczaj z niedużą przewagą (np. w Koszalinie Stanisław Gawłowski pokonał Krzysztofa Nieckarza różnicą zaledwie 320 głosów, ale już w Ostrowie Wielkopolskim Ewa Matecka zdobyła o 2304 głosy więcej niż Łukasz Mikołajczyk). Prawo i Sprawiedliwość oczekuje ponownego przeliczenia głosów w tych okręgach, z nadzieją, że nowe liczenie da inny wynik i w skład Izby Wyższej wejdzie przedstawiciel obozu "dobrej zmiany". Ale czy ma ku temu podstawy?
Wątpliwości brak, ale "warto to sprawdzić"
– Przyznaję, że jesteśmy zaskoczeni porażką pana senatora Czesława Ryszki. A skoro są wątpliwości i padło wiele głosów nieważnych, to warto to sprawdzić i stąd ten protest – mówi mi jedna z działaczek PiS w okręgu nr 75. Czesław Ryszka to wieloletni senator PiS, przy Wiejskiej zasiada (z przerwami) od 1997 r. Jest doskonale znany z Radia Maryja. Z kandydatką Lewicy Gabrielą Morawską-Stanecką przegrał różnicą 2349 głosów.
"Nie miałem sygnałów, aby cokolwiek było nie tak"
– Od osób, które były w komisjach wyborczych, nie miałem sygnałów, aby cokolwiek było nie tak – przyznaje w rozmowie z naTemat tyski przewodniczący PiS.
W okręgu nr 75 liczba głosów uznanych za nieważne przewyższa liczbę, która zdecydowała o wyniku wyborów. Podobnie jest w pozostałych okręgach, których dotyczą protesty wyborcze PiS.Wprawdzie w naszym okręgu padło dość dużo głosów nieważnych (3749 – przyp. red.), jednak nie otrzymałem żadnego sygnału, aby wiązało się to z nieprawidłowościami. Gdybym otrzymał taki sygnał, natychmiast bym go przekazał dalej. W komisjach byli też nasi mężowie zaufania i nikt mi nie zgłaszał jakichś nieprawidłowości.
Jak przekazał Krzysztof Michałowski z biura prasowego Sądu Najwyższego, zdaniem wnoszącego protest część głosów mogła zostać nieprawidłowo uznana za nieważne, zaś w rzeczywistości powinny być one uznane jako głosy poparcia dla kandydata KW Prawo i Sprawiedliwość.
Skąd się wzięły nieważne głosy
Danuta Opalińska była przewodniczącą jednej z Obwodowych Komisji Wyborczych w Mysłowicach (to także okręg nr 75, tak jak Tychy). W jej komisji padło 19 nieważnych głosów. Ani jeden w wyborach do Sejmu – wszystkie na kartach wyborczych do Senatu. W rozmowie z naTemat Danuta Opalińska bardzo prosto wyjaśnia, skąd wzięły się te głosy, które komisja musiała uznać za nieważne.
Można więc sądzić, że większość głosów nieważnych zostało oddanych nie przypadkiem, lecz z rozmysłem. Wyborcy ci najpewniej zagłosowali tak, aby dać wyraz, że nie odpowiadał im żaden z dwojga kandydatów.Karty do głosowania w wyborach do Senatu przeliczyliśmy w pierwszej kolejności, ponieważ było to łatwiejsze do liczenia. Głosów nieważnych było 19 i one dzieliły się mniej więcej po równo na karty, które zostały wrzucone do urny czyste, bez żadnych skreśleń, i na takie, na których skreślonych zostało dwoje kandydatów. Jedna lub dwie karty były takie, że krzyżyk został postawiony poza obrębem kratki i dwie karty były całkowicie zabazgrane.
Kwestionowanie wyników jest obraźliwe
Jak mówi Danuta Opalińska, podczas liczenia głosów wszystkie długopisy leżały z dala, wynik notowany był dopiero później i do tego kilkakrotnie weryfikowany. – Nikt niczego na żadnej karcie nie dopisał, wszystko było zorganizowane tak, że nie dało się nic pokombinować – zaręcza przewodnicząca mysłowickiej komisji.
Danuta Opalińska przekonuje, że o żadnym braku uczciwości i braku rzetelności nie ma mowy. Przyznaje przy tym, że podważanie wyników wyborów w okręgu nr 75 jest dla niej przykre. – Podawanie w wątpliwość rezultatów głosowania jest wręcz obraźliwe dla mnie i sądzę, że też i dla pozostałych członków komisji – podkreśla.
Gdyby Sąd Najwyższy (a konkretnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych) uznał, że konieczne jest ponowne przeliczenie głosów, to niewykluczone, że wszystkie komisje okręgach, których dotyczą protesty, zbiorą się jeszcze raz. W tej chwili karty do głosowania przechowywane są w urzędach gmin w zaplombowanych workach ("Plombowałam osobiście, numer plomby znam i na pewno bym poznała, gdyby ktokolwiek coś tam manipulował" – podkreśla Danuta Opalińska).W komisji było 9 osób – ze wszystkich możliwych horyzontów politycznych. W ogóle się nie znamy osobiście, poznaliśmy się dopiero w okolicznościach wspólnej pracy w komisji. Liczyliśmy głosy sumiennie, uczciwie i rzetelnie. Wszyscy przy jednym stole, patrząc sobie nawzajem na ręce. Każdy stos kart był liczony kilkakrotnie przez różne osoby.
Protesty wyborcze opozycji
W każdym z tych okręgów problem jest inny. W pierwszym chodzi o błąd na karcie do głosowania – nazwisko kandydata KW Polska Lewica opatrzono logo Lewicy, a to dwa różne komitety.
W drugim - chodzi o nieprecyzyjną instrukcję na karcie. – Tu też jest bardzo niewielka przewaga kandydata PiS, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że karty do głosowania do Senatu zawierały na dole instrukcję, a w tej instrukcji było powiedziane, że należy postawić znak "X" w kratce wyłącznie przy nazwisku wybranego kandydata. Nie z lewej strony, tylko przy nazwisku. Problem polegał na tym, że logo Koalicji Obywatelskiej miało postać "kratki" i ta kratka znajdowała się po prawej stronie – tłumaczył na konferencji senator-elekt KO Marek Borowski.
W okręgu nr 59 natomiast - według KO - Prawo i Sprawiedliwość już po upływie ustawowego terminu zgłosiło kandydaturę Marka Komorowskiego w miejsce zmarłego Kornela Morawieckiego.