Na starcie kampanii Duda sięga po sprawdzone metody PiS. Zaczął straszyć terrorystami
Andrzej Duda coraz ostrzej gra na starcie swojej prekampanii. Na ostatnim spotkaniu wypowiedział się on na temat bezpieczeństwa Polski i tego, co rzekomo należy zrobić, żeby w naszym kraju nie było... terrorystów. – Będziemy robili wszystko, żeby nikomu nie opłacało się nas zaatakować – mówił podekscytowany w podkarpackim miasteczku Brzozów.
Podczas wizyty w województwie podkarpackim Andrzej Duda niespodziewanie poruszył temat terroryzmu. – Będziemy robili wszystko, żeby uniknąć terrorystów i zabezpieczyć się przed wszelkimi przejawami agresji, tak by nikomu nie opłacało się nas zaatakować i zaburzać spokoju Polaków – powiedział.
Prezydent przyznał, że dla bezpieczeństwa kraju ważne jest członkostwo i dobre stosunki z Unią Europejską i NATO. – Wielu chciałoby, żeby Sojusz Północnoatlantycki przestał istnieć. Wielu chętnie mówi, że Sojusz się rozpada, a państwa się kłócą. Spokojnie, w sprawach najważniejszych państwa te mówią jednym głosem – zapewnił. Dodał również, że każdemu z państw zagraża co innego. – Jeden spotyka się z zagrożeniem, bo ma agresywnego sąsiada, a drugi, bo grożą mu terroryści – skwitował.
Na kampanię najlepszy strach
Dlaczego Andrzej Duda wyciąga nagle temat terroryzmu? Zdaje się, że aktualna głowa państwa sięga po prostu po najbardziej sprawdzone metody na kampanię wyborczą, które ma w swym repertuarze Prawo i Sprawiedliwość.
Wszakże to wytwarzanie w Polakach poczucia zagrożenia i pozycjonowania się w roli obrońców bezpieczeństwa w ostatnich latach dawało obozowi "dobrej zmiany" największe wzrosty poparcia. Pierwszy raz skutecznie tę metodę PiS zastosowało podczas maratonu wyborczego w 2015 roku, gdy straszono uchodźcami.
źródło: Polsat News