Czeski prezydent nie wytrzymał. Bo nie tylko Polaków Putin próbuje uczyć historii

Tomasz Ławnicki
Miloš Zeman uchodzi za polityka prorosyjskiego. Ale nawet dla niego ostatnie poczynania Rosji to już zbyt wiele. Czeski prezydent ostrzegł, że w geście protestu nie pojedzie do Moskwy na obchody 75. rocznicy II wojny światowej. A jeżeli pojedzie, to po to, by rosyjskim władzom wygarnąć.
Prezydent Czech Miloš Zeman o proteście Rosji ws. wydarzeń z 1968 r. Fot. Facebook.com / Miloš Zeman - prezident České republiky
W ostatnich dniach Władimir Putin próbuje pisać na nowo historię i przekonać świat, że Związek Radziecki nie ma nic na sumieniu. W kwestii II wojny światowej rosyjski prezydent usiłuje dowieść, że ta nie wybuchła w efekcie niemiecko-radzieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow, lecz w efekcie konferencji monachijskiej. Oskarża przy tym Polskę o rzekomą współpracę z hitlerowskimi Niemcami.

Wezwany pilnie do MSZ rosyjski ambasador Siergiej Andriejew drwi sobie z polskiego wiceministra, sugerując, że ten nie wie, o czym mówi. Wiceminister Marcin Przydacz mówi zaś o "stanowczym sprzeciw wobec insynuacji historycznych" w wykonaniu najwyższych przedstawicieli polskich władz.


Moskwie się nie spodobało
Czy tylko Warszawa ma tak napięte relacje z Moskwą w związku z jej polityką historyczną? Okazuje się, że nie. Równie poważny problem mają władze w Pradze. A zaczęło się od tego, że czeski parlament ustanowił nowe święto, w którym czci się pamięć ofiar wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji w ramach tzw. Operacji "Dunaj".

Czechy uznały 21 sierpnia za "Dzień Pamięci Ofiar Inwazji i Późniejszej Okupacji przez oddziały Układu Warszawskiego w 1968 r.", co nie spodobało się w Moskwie. No, bo przecież jasne, komu zależało na stłumieniu Praskiej Wiosny.
Rosyjski MSZ wydał specjalne oświadczenie w sprawie czeskiej ustawy, informując, iż przyjął ją z rozczarowaniem. "Takie podejście partnerów jest sprzeczne z naszymi dwustronnymi umowami zawartymi w rosyjsko-czeskim Traktacie o przyjaźni i współpracy" – napisali o Czechach Rosjanie. Pogrożono przy tym pogorszeniem wzajemnych relacji, bo po co patrzeć wstecz, zamiast w przyszłość...

Zamiar Pragi powrotu do wydarzeń sprzed pół wieku, aby uwzględnić je we współczesnym kontekście politycznym, brak chęci, aby przewrócić kartę historii, która przesłania atmosferę stosunków rosyjsko-czeskich, raczej nie przyczyni się do pomyślnego przebiegu dwustronnej współpracy. Czytaj więcej

Departament Informacji i Prasy Rosyjskiego MSZ
Obecny prezydent Czech Miloš Zeman w czasie Praskiej Wiosny w 1968 r. wstąpił do Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Po dwóch latach został z niej wykluczony za poglądy.

Prorosyjski prezydent wygarnął Moskwie
Po rozpadzie Czechosłowacji Zeman na wiele lat stanął na czele Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej. Prezydentem Czech jest od 2013 r. Jego prorosyjskie poglądy są powszechnie znane. Mówił m.in., że Rosja powinna zostać członkiem Unii Europejskiej. Gdy po rosyjskim ataku na Ukrainę UE nałożyła na Moskwę sankcje, Zeman głośno się im sprzeciwiał, stając po stronie Rosji.

Tym razem jednak rosyjskie oświadczenie w sprawie czeskiej ustawy to i dla niego okazało się zbyt wiele. Zachowanie Moskwy czeski prezydent określił jako "absolutną bezczelność". W rozmowie z portalem Parlamentnilisty.cz Zeman poinformował, że poważnie rozważa odwołanie swojej wizyty w Moskwie w przyszłym roku z okazji 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. A jeśli przyjedzie, to tylko po to, by wezwać Rosję, by i ona "odwróciła kartę historii" i przestała obchodzić Dzień Pabiedy.
Ostatnie dni w Moskwie to wzmożona ofensywa historyczna, a Władimir Putin niemal dzień w dzień odwraca kota ogonem. Rosyjski prezydent zasugerował, że Polska współpracowała z hitlerowskimi Niemcami, odrzucał przy tym historyczne fakty, że u podstaw wybuchu II wojny światowej był niemiecko-radziecki pakt Ribbentrop-Mołotow.

Putin pisze historię na nowo
Putin mówił, że Polska "sama wzięła udział w rozbiorze Czechosłowacji". Przekonywał, że 17 września 1939 r. ZSRR nie zaatakował Polski, lecz sowieckie wojska "wkroczyły do Polski po tym, kiedy polski rząd utracił kontrolę nad swoimi siłami zbrojnymi". I wspominał Józefa Lipskiego, polskiego ambasadora w Niemczech przed wojną, który - według Putina - miał obiecywać Hitlerowi pomnik w Warszawie, gdyby ten wysłał polskich Żydów do Afryki.
Władimir Putin w ostatnich dniach raz po raz atakuje Polskę za rzekomą współpracę z hitlerowskimi Niemcami.Fot. Vasilis Ververidis / 123rf
Putin powoływał się na niemieckie dokumenty wywiezione po wojnie z Niemiec do ZSRR. Lipskiego nazywał "bydlakiem i antysemicką świnią".

Swoje dołożył w tej kwestii przewodniczący rosyjskiej Dumy Władimir Wołodin, który oświadczył, że dzięki Putinowi ludzie dowiedzieli się "o sprawach sprzed 80 lat, gdy Polska była faktycznie w zmowie z faszystowskimi Niemcami".

Na płynące z Rosji oświadczenia odpowiedział Instytut Pamięci Narodowej.
"Polska nie uczestniczyła w konferencji monachijskiej w 1938 roku. Porównywanie, skądinąd dalekich od poprawności, stosunków czechosłowacko-polskich w latach 1918-1938 do realizowanej przez totalitarny Związek Sowiecki imperialnej polityki niszczenia całych niepodległych państw i podboju innych narodów jest dowodem ignorancji albo chęci celowej manipulacji" – czytamy w komunikacie.

"Dzisiaj każdy szanujący fakty rozumie, jak wielkie znaczenie dla rozpalenia światowego konfliktu miała współpraca Związku Sowieckiego i Rzeszy Niemieckiej. Podobnie dla każdego człowieka szanującego fakty jest oczywistością wiedza na temat milionów ofiar sowieckiego komunizmu w XX wieku" – podkreśla IPN.