Czy DS7 Crossback to prawdziwe auto premium? Mam cztery argumenty na tak i... trzy na nie

Piotr Rodzik
Przeciętny Kowalski prawdę mówiąc nawet nie wie, co to za marka. I to wcale nie jego wina i nie jest tak, że nie interesuje się motoryzacją, że woli nieśmiertelnego Volkswagena czy cokolwiek. DS to w Polsce wciąż względna nowość, a marka w świadomości konkurentów nie jest jeszcze dobrze znana. Mimo to wydzielony z grupy PSA nowy (wciąż) producent tworzy auta dopracowane, świeże i podobno premium. Sprawdziłem, czy rzeczywiście tak jest w przypadku flagowego modelu: DS7.
DS7 Crossback to piękne auto. Ale do 100-procentowego premium trochę mu brakuje. Fot. naTemat.pl
Oczywiście jeśli już chcemy oceniać, czy DS7 to auto premium, to warto w ogóle zastanowić się, czym to całe premium jest. Nie wątpię, że na takie pytanie będzie wiele odpowiedzi, ale w moim odczuciu powinno być przede wszystkim komfortowe, nowoczesne, szybkie i w niektórych przypadkach po prostu duże.
Fot. naTemat.pl
Tak więc czas powiedzieć: sprawdzam. I znalazłem cztery argumenty, które świadczą o tym, że DS7 premium jest. Ale mam też trzy argumenty na nie.

Dlaczego DS7 to prawdziwe auto premium:

Wygląd
O tak, DS7 Crossback to pięknie wykonane auto. Ten SUV zachwyca swoim wyglądem już z zewnątrz. Piękne, dwudziestocalowe obręcze kół. Przepiękne reflektory, które imitują diamenty i... kręcą się po uruchomieniu. Wygląda to naprawdę zjawiskowo.


Za ten efekt odpowiadają reflektory DS ACTIVE LED VISION, które oczywiście nie należą do standardu w tym aucie. Ale testowana wersja to bogato wyposażona Grand Chic, więc takich wodotrysków należało się spodziewać.
Fot. naTemat.pl
Po otworzeniu auta zaczyna się magia: kryształy w kloszach zaczynają się obracać, co dzięki palącym się LED-om daje zjawiskową ucztę dla oczu.

Równie ciekawe są reflektory z tyłu. Inspirowane modelem DS E-TENSE (koncepcyjnym), w technologii 3D Full LED imitują... łuskę. Nie da się tego pomylić z żadnym innym autem.
Fot. naTemat.pl
Luksus w środku
DS7 Crossback to auto, którym naprawdę łatwo się zachwycić. W środku od razu zauroczyłem się cudną, brązową skórą połączaną z czarnymi, matowymi elementami deski rozdzielczej. Tutaj nie ma tandetnych plastików w błyszczącym kolorze piano black.

Ta skóra to element rozpoznawczy inspiracji Opera. W języku francuskiej marki to jedna z wersji wyposażenia wnętrza, jego stylizacji. To chyba ten moment, kiedy zacytuję oficjalną informację producenta. Bo sam tego lepiej nie ujmę.
Fot. naTemat.pl
"Inspiracja DS OPERA to wyraz najwyższej elegancji i wyrafinowania. Zainspirowana jest Palais Garnier, jedną z najbardziej prestiżowych oper na świecie. Skóra Nappa Brun Alezan z motywem bransolety, elementy skórzane z perłowym przeszyciem". Jasne? No to lecimy dalej.

Bo sama skóra to oczywiście nie wszystko. Design wnętrza jest naprawdę zjawiskowy. Panoramiczny ekran w środkowej części deski rozdzielczej. Nawet przeszycie ze skóry na desce rozdzielczej: tylko spójrzcie, jak jest połączone z drzwiami. DS7 Crossback to naprawdę pięknie wykonane auto.
Fot. naTemat.pl
A po włączeniu silnika spod deski rozdzielczej wysunie się zegarek luksusowej firmy B.R.M. Zaprojektowany specjalnie dla DS7. Miły detal.

Jeśli nie wiecie (bo ja nie wiedziałem): zegarki B.R.M. często kosztują tyle... co sam DS7.
Fot. naTemat.pl
Komfort
DS7 to naprawdę dobrze wyciszone auto. Przy okazji świąt zjechałem tym autem kilkaset kilometrów po Polsce. Zmęczenie? W tym aucie chyba nie występuje.

Po pierwsze: jak na SUV-a jest naprawdę dobrze wyciszone. Po drugie: zawieszenie świetnie tłumi nierówności, choć DS7 zdecydowanie nie jest rozbujaną łajbą. Jazda z tzw. prędkością autostradową nie stanowi tu żadnego wyzwania. Podróż po drodze lokalnej też nie. A jakby komuś było jednak za głośno, to zawsze można... podgłośnić muzykę. Zestaw sygnowany przez markę FOCAL gra zaskakująco przyjemnie.
Fot. naTemat.pl
Nowoczesność
Auta premium nie mogą być jednak tylko komfortowe. Muszą się też wyróżniać technicznie. I w tej kwestii DS7 Crossback także ma coś do powiedzenia. Owszem, reflektory pod względem oświetlenia drogi może nie robią takiego wrażenia jak te, które stosuje Audi (czy nawet Volkswagen), ale nic im zarzucić nie można. Niektórzy producenci mają też bardziej dopracowany masaż.

DS7 Crossback ma jednak dwa rozwiązania, które są naprawdę premium. Pierwsze to dwa czujniki na kierownicy, które... cały czas cię obserwują. Badają twój stan senności oraz nieuwagi.
Fot. naTemat.pl
Dlatego jeśli w trakcie jazdy DS7 po autostradzie zajmiesz się klikaniem na Messengerze, samochód uprzejmie ci przypomni, że robisz co najmniej nieroztropnie.

Druga sprawa to naprawdę dobra kamera termowizyjna. To jedno z ustawień wirtualnego kokpitu - z pola widzenia kierowcy znikają właściwie wszystkie informacje, zostaje w zasadzie prędkość, stan paliwa oraz widok z kamery.
Fot. naTemat.pl
Działa to naprawdę dobrze. Po pierwsze - kamera ma duży zasięg, znajduje pieszych (i oznacza ich żółtym prostokątem) znacznie szybciej, niż nocą sam kogokolwiek dostrzeżesz na drodze. Po drugie - jeśli auto uzna, że możliwa jest kolizja, natychmiast cię o tym poinformuje.

A skąd o tym wiem? Cóż... bo system nie działa doskonale. Raz DS7 Crossback uznał wieczorem, że próbuję wjechać w pieszych stojących "na czerwonym". Zamiaru takiego nie miałem, ale... jednak to działa.
Fot. naTemat.pl

Dlaczego DS7 do premium jeszcze brakuje

Silnik
Pierwszy zgrzyt. Co prawda teraz do oferty wchodzi 300-konna hybryda, ale do tej pory największy silnik w gamie DS7 (to ten w teście) miał pojemność raptem... 1.6 litra. Ten zestaw daje kierowcy co prawda 225 koni mechanicznych, a przecież BMW wkłada do swoich samochodów trzycylindrowe silniki 1.5, ale przecież nie o to w premium chodzi. I tak jak BMW przesadziło, tak DS takim silnikiem chluby i poczucia premium nikomu nie daje. Diesle lepsze nie są: testowaliśmy i taką wersję, najmocniejszy ma 180 koni.

Zresztą obiektywnie rzecz ujmując DS7 nie jest szybkim autem nawet pomimo tych 225 KM (i 300 Nm). Te cyferki przekładają się na przyspieszenie do 100 km/h w 8,3 sekundy, co nie jest złym wynikiem, ale miało być premium.
Fot. naTemat.pl
Ponadto całość sprawia wrażenie dość... ospałego. Tego przyspieszenia w zasadzie nie czuć, skrzynia biegów pracuje dość leniwie, a żeby z DS7 więcej wydusić, trzeba naprawdę mocno wciskać pedał gazu.

Co też nie wpływa pozytywnie na spalanie, a i to nie jest najniższe. Na autostradzie przy stałej, przepisowej prędkości to będzie co najmniej 10 litrów na 100 km. Z silnika 1.6.
Fot. naTemat.pl
Wymiary
DS7 to na ten moment największy model w gamie francuskiego producenta i... jak na największy model, to jest po prostu za mały. Prawdę mówiąc DS7 to taki ładniejszy Peugeot 5008 (o czym więcej za chwilę), a złośliwi powiedzą wręcz, że... Opel Grandland X. W końcu jedna grupa.

Zresztą - od wspomnianego 5008 DS7 jest trochę mniejszy. Ale jest też mniejszy od BMW X3 czy Audi Q5. A to powinna być jego konkurencja.
Fot. naTemat.pl
Oczywiście nie ma nic złego w tym, że producent ma w swojej gamie auta o różnych rozmiarach. Ale prawdziwie luksusowy SUV jest duży. To nie wspomniane BMW X3 czy Audi Q5. To Range Rover Sport (o tym bez dopisku Sport już nie mówiąc). To BMW X7. To Audi Q7. DS takiego auta nie ma. "Siódemka" nim nie jest w przeciwieństwie do rynkowych konkurentów z taką cyferką w nazwie.

To Peugeot/Citroen
Prawda jest też taka, że DS7 to po prostu ładnie opakowany samochód grupy PSA. Czyli w środku znajdziecie rozwiązania, które znacie z innych aut. Jeszcze niedawno samochody DS były po prostu modelami Citroena. Teraz, po wydzieleniu oddzielnej marki, trochę się to zmienia, ale... za wolno.
Fot. naTemat.pl
Sam interfejs systemu multimedialnego. Jest oczywiście bardzo ładny, spójny z wizją auta (romby udające kryształy to tutaj podstawowy motyw), ale to tylko ładna nakładka na tradycyjny system Peugeota. Dźwignia obsługi skrzyni biegów? Wzięta prosto z Peugeota. Tak jak wiele guzików i innych rozwiązań. Nawet wspomniany masaż. Taki sam możecie mieć w... Peugeocie 308.

***

Dla kogo jest więc DS7 Crossback? Cóż, mimo wszystko dla osób, które szukają czegoś premium. Ale premium rozumianego trochę inaczej, niż w niemieckim wydaniu. W DS7 chodzi o coś innego niż surową, wręcz zimną, wypraną z emocji niemiecką technikę.
Fot. naTemat.pl
To auto, które tworzy dla pasażerów komfortową, wykrojoną z rzeczywistości przestrzeń. Które urzeka wyglądem, powoduje zazdrość, przyciąga spojrzenia na ulicy. To wreszcie samochód dla kogoś, kto po prostu chce wreszcie coś innego. Bo ile można jeździć tymi BMW/Audi/Volvo/Mercedesami/Lexusami.

Zwłaszcza ten ostatni argument może przemówić do wielu osób. Tym bardziej, że DS7 swoje kosztuje. Najtańsza wersja wyposażenia (So Chic) to 152 900 zł brutto. Taka jak w teście (Grand Chic) to 192 900 zł brutto, ale po kilku kliknięciach w konfiguratorze cena szybko przebije 200 tysięcy. Innymi słowy jak ktoś nie ma premium budżetu, to DS7 i tak nie kupi.
Fot. naTemat.pl

DS7 Crossback na plus i minus:

+ Design, wygląd
+ Komfort
+ Rozwiązania techniczne
- Małe silniki
- Recykling elementów z Peugeotów/Citroenów
- Jak na największe auto w gamie modelowej jest za mały