Dla zabawy próbowali przywoływać duchy. Rozmawialiśmy z osobami, które grały w Ouiję

Zuzanna Tomaszewicz
To tylko zwykła deska i małe szkiełko, a jednak w duecie wywołują one dreszcze u niejednej osoby. Na słowo "Ouija" niektórzy drżą z przerażenia, inni zaś z fascynacją czekają, aby usłyszeć opowieści ludzi, którzy zagrali w tę grę. Mówi się, że otwiera ona przejście do zaświatów. Większość twierdzi zaś, że to zwykłe zabobony dla głodnych wrażeń nastolatków.
Tak jak każda gra planszowa, Ouija również posiada swoje zasady. Fot, kadr z filmu "Ouija' (2014)

Jak powstała tabliczka ouija?



Zacznijmy od początku. Pierwsza Ouija powstała w latach 90. XIX wieku. Wówczas w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych panowała moda na spirytualizm - koniec wieku (dekadentyzm) był dla żyjących w tamtych czasach ludzi dość przytłaczający, stąd Brytyjczycy i Amerykanie znajdowali sobie różnorakie, najczęściej paranormalne rozrywki. Seanse spirytystyczne były wtedy na porządku dziennym. Medium, czyli osoba, która rzekomo porozumiewała się z duchami, najpierw korzystało z kryształowych kul, a potem przerzuciło się na tzw. gadające tablice.


Diabelska plansza ouija pod obstrzałem krytyki



Ouija od razu spotkała się z krytyką środowiska akademickiego - grę nazwano nawet wynalazkiem pseudonaukowym. W końcu to zwykła drewniana deska, na której wyryte są kolejno wszystkie litery alfabetu, cyfry od 0 do 9, a także słowa "TAK", "NIE" oraz "DO WIDZENIA". Dodatkowo do tablicy dodawane jest szkiełko, które ma posłużyć graczom za wskaźnik. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak wokół tablicy narosło wiele makabrycznych legend. Założeniem gry jest - oczywiście - kontakt z duchami i chęć zdobycia wiedzy na temat tego, czy istnieje życie po śmierci. Wszystko pięknie ładnie, tyle że większość historii związanych z Ouiją dotyczy graczy opętanych przez demona lub tego, że złe duchy na dobre przeniknęły do świata żywych, gdzie nawiedzają wybranych przez siebie "szczęśliwców".

Ouija - jak grać, żeby nie przegrać?



Aby uniknąć spotkania z demonem Zozo, zwanym też przez niektórych Pazuzu (tak, to ten sam, co opętał dziewczynkę w filmie "Egzorcysta" z 1973 r.), należy przestrzegać następujących zasad. Przede wszystkim do seansu potrzeba co najwyżej 6 osób - bowiem każdy z graczy będzie musiał przez całą grę trzymać przynajmniej dwa palce na wskaźniku (szkiełku). Potem spośród grających osób wybierany jest przewodnik, który jako jedyny będzie zadawał duchowi pytania.

Po zakończonych przygotowaniach gracze kładą palce na wskaźniku i przechodzą do działania. Rozpoczynający seans przewodnik powinien powiedzieć na głos parę słów wstępu. Zadaniem medium jest zapewnić duchy, że gracze nie mają złych intencji i że żadna zła siła nie jest podczas seansu mile widziana. Po krótkim wprowadzeniu, gracze mogą - za pośrednictwem przewodnika - zadawać duchom pytania. Istnieje kilka sygnałów mówiących o tym, że na graczy czai się jakiś demon. Wskaźnik robiący ósemki na tablicy lub szkiełko wymieniające kolejno litery alfabetu - to znak, że (w najgorszym przypadku) masz do czynienia z Zozo. Jeśli chcesz zakończyć granie w Ouiję, pamiętaj, żeby zawsze wrócić znacznikiem na "DO WIDZENIA".

"To mogłam być ja, ale to mógł też być demon"
Redakcji naTemat udało się porozmawiać ze śmiałkami, którzy podjęli wyzwanie i zagrali w Ouiję. Ich relacje mogą niektórych zawieść, a innych - no cóż - lekko przerazić.

– Jestem weteranką grania w Ouiję – mówi Natalia, która grę zamówiła sobie kilka lat temu przez Amazona. Co ciekawe, sprawdziliśmy jak wygląda tablica, którą można kupić przez internet. Okazuje się, że jest ona produkowana przez Hasbro - firmę odpowiedzialną za dystrybucję planszówek "Monopoly". – Grałam w Ouiję i pewnie nadal będę. Chociaż miałam sesje, które aż prosiły się o jakieś egzorcyzmy, bo czasem tak bardzo wiało nudą - narzeka 20-latka. Jak sama wspomina, podczas paru seansów działy się z nią dziwne rzeczy. – Raz po moim ciele przeszedł okropny chłód, włosy stanęły mi dęba, normalnie jakby skądś zawiał wiatr. To było w połowie gry. Nie da się mnie łatwo wystraszyć, ale to było dziwne. W pokoju miałam pozamykane okna. Nie ma szans, żeby gdzieś był przeciąg – relacjonuje dziewczyna.

Zapytana o to, czy jej zdaniem da się wyjaśnić tę sytuację w racjonalny sposób, odpowiada dość niepewnie: – Wszystko da się raczej wytłumaczyć.

Kamil też grał w Ouiję, ale do rozgrywki podchodził nieco sceptyczniej niż Natalia. Nie chciał wydawać pieniędzy na coś, co mogło okazać się żartem, dlatego sam stworzył tablicę, używając jedynie tektury, czarnego długopisu i szkła od okularów.

– Zdarzyło się, że raz czy dwa krzyknąłem, bo na tablicy pojawiła się wiadomość z moim imieniem, ale grałem w to ze znajomymi, a bardzo łatwo da się manipulować wskaźnikiem, więc ewidentnie to oni chcieli się ze mnie ponabijać – przyznaje 18-latek. W tym momencie warto dodać, że nawet w psychologii opisane zostało tzw. zjawisko ideomotoryczne (ideomotor phenomenon), które może być odpowiedzią na fenomen gry Ouija. Według naukowej definicji ciało człowieka wykonuje niekiedy nieświadome ruchy i często działa pod wpływem sugestii. Jeśli dłoń poczuje, że może położyć na dany przedmiot większy nacisk, zrobi to automatycznie.

– Kiedyś sam ich tak nabrałem. W internecie przeczytałem, że najgorszy znak to robienie na tablicy ósemek lub znaku nieskończoności. Kolegów trochę zatkało, a dziewczyny naciskały, żeby zakończyć grę – wspomina Kamil. Jak sam dodaje, nie wierzy w żadne zjawiska paranormalne, choć uważa, że Ouija to dobra zabawa.