"Nie wyrzucę, może kiedyś się przyda". Ona zawodowo "odgraca" Polakom mieszkania
– Często się mówi, że "porządek w szafie, to porządek w głowie" i to nie są puste słowa. Jeżeli mamy uporządkowany dom, w którym każda rzecz ma swoje miejsce i łatwo ją znaleźć, to możemy skoncentrować się na realizowaniu własnych celów – mówi naTemat Maria Ernst-Zduniak.
Na czym polega filozofia declutteringu?
To przede wszystkim porządkowanie przestrzeni, w której żyjemy. Jeśli mamy za dużo przedmiotów, przytłaczają nas i nie wiemy co z nimi zrobić, to usługa właśnie dla nas. Tak naprawdę pomagam swoim klientom odzyskać przestrzeń i przywrócić funkcjonalność poszczególnych pomieszczeń.
Czy to nie kłóci się z trendem zero waste polegającym na niemarnowaniu rzeczy?
Absolutnie nie. Sądzę, że decluttering jest właśnie kombinacją zero waste i minimalizmu. Wyznaję zasadę, że wyrzucanie rzeczy na śmietnik jest ostatecznością. Najpierw powinniśmy zastanowić się, czy jeśli my czegoś nie potrzebujemy, to czy dana rzecz nie przyda się komuś innemu.
W Polsce jest wiele instytucji takich jak domy dziecka, hospicja, szpitale, które potrzebują wsparcia. Domy dziecka chętnie przyjmują zabawki i ubrania, szpitale książki i kolorowanki. Powstają również coraz liczniej sklepy charytatywne.
Czym się zajmują sklepy charytatywne?
Do sklepów charytatywnych przekazujemy przedmioty, które są zdatne do użytku, ale my już z nich nie korzystamy. Są wystawiane na sprzedaż, a dochód z zakupów jest przekazywany na pomoc potrzebującym. Ale nie w formie gotówki, tylko bonów np. na warsztaty zawodowe dla bezrobotnych. Czyli odgracając mieszkanie, możemy zrobić coś dobrego i pożytecznego nie tylko dla siebie, ale i dla innych.
Fot. Maria Ernst-Zduniak / archiwum prywatne
To skomplikowane zagadnienie. W krajach takich jak np. USA, czy Australia, gdzie ta usługa otrzymała własną nazwę, konsumpcjonizm na pewno się do tego przyczynił. Ludzie od dawna mieli tam łatwy i tani dostęp do produktów. Prościej było im coś kupować, niż naprawiać. I problem zaczął narastać latami. Czasem osiąga skalę problemów i zaburzeń psychicznych takich jak kompulsywne chomikowanie czy syllogomania (patologiczne zbieractwo), ale to już są skrajne przypadki.
A jak to wygląda w przypadku Polski?
My borykamy się jeszcze z naleciałościami z czasów PRL. Pokolenia naszych dziadków i rodziców miały kiedyś bardzo ograniczony dostęp do wszelkich towarów. Najpierw długo starali się o kartki np. na pralkę, a potem stali całą noc w kolejce, by ją kupić. Kiedy się popsuła i nie dało jej się naprawić, znosili ją do piwnicy. "Bo się jeszcze przyda na części". Takie myślenie przechodziło z pokolenia na pokolenie.
Osoby, którym pomagam, często nie wiedzą co robić ze swoimi "skarbami", a trochę szkoda im je wyrzucać. W mieszkaniach moich klientów odziedziczonych po rodzicach lub dziadkach nadal znajdujemy w szafach komplety pościeli, ręczników czy obrusów z metkami. Nie były używane, ponieważ czekały na "lepszą okazję". Tak samo jest z ubraniami i innymi przedmiotami. Pamiętajmy, że taką "okazję" musimy czasem sami sobie stworzyć, inaczej wyrzucamy pieniądze na niepotrzebne nam rzeczy.Kiedy po transformacji ustrojowej sklepowe półki się wypełniły, zachłysnęliśmy się tą obfitością i zaczęliśmy kupować na potęgę. Niestety później okazało się, że wcale nie potrzebujemy tylu rzeczy, wielu z nich nawet nie używamy i nie wiemy co teraz z nimi zrobić. I tak, leżą w całym domu, zagracając przestrzeń i frustrując nas każdego dnia. Nie umiemy też się z nimi pożegnać.
W ramach swoich usług pokazuję klientom jak dokonać selekcji rzeczy w domu, jak je funkcjonalnie przechowywać, ale też jak utrzymać porządek na dłużej. Tak, by na przykład garaż wciąż służył nam jako miejsce do parkowania samochodu, a nie schowek na wszelkie niepotrzebne przedmioty.
Czy te rzeczy "na później faktycznie się kiedyś przydają?
Nie ma na to jednej odpowiedzi. Jest dużo przedmiotów, które używamy raz w roku np. foremki do pieczenia w kształcie zająca na Wielkanoc. Wiadomo, że takiej rzeczy nie wyrzucimy, bo za rok znów się przyda. Musimy się raczej zastanowić nad tym, czy np. pięć par klapek na basen jest nam potrzebnych. Skoro używamy tak naprawdę jednej, to może pozostałe oddajmy do sklepu charytatywnego? Z kolei mieszkając na osiedlu domów jednorodzinnych możemy wspólnie korzystać z jednej kosiarki z sąsiadem. Nie zawsze trzeba kupować własny sprzęt, jeśli używamy go raz na jakiś czas.
Sądzę, że znaczna część osób tak deklaruje, bo nie ma wyjścia lub nie chce się do tego przyznać. Część osób rzeczywiście lubi mieć np. na biurku artystyczny nieład, w którym się lepiej odnajduje. Ja jednak wyznaję zasadę, że uporządkowany dom to uporządkowana głowa i życie.
Często się mówi, że "porządek w szafie, to porządek w głowie" i to nie są puste słowa. Jeżeli mamy uporządkowany dom, w którym każda rzecz ma swoje miejsce i łatwo ją znaleźć, to możemy skoncentrować się na realizowaniu własnych celów. Kiedy mamy dużo ubrań, długo zastanawiamy się co na siebie włożyć, a potem i tak zakładamy to, co zwykle i jesteśmy poirytowani.
Z nowym rokiem, wyznaczamy sobie ambitne cele. Planujemy, że będziemy chodzić na siłownię trzy razy w tygodniu i czytać dużo książek. Chaos w domu z pewnością nie pomoże nam w realizacji naszych planów.
Chętniej pójdziemy na siłownię lub basen, jeśli cały potrzebny sprzęt będziemy mieli pod ręką, w jednym miejscu, niż gdy kompletowanie wszystkiego zajmie nam tyle czasu, że zdążymy stracić zapał do działania. Relaks przy książce nie będzie możliwy, jeśli fotel zamieniliśmy w miejsce do składowania ubrań. Uważam więc, że porządek w domu jest pierwszym krokiem do tego, by w innych aspektach życia było nam łatwiej.
Declutteringu nie należy mylić ze sprzątaniem. W ramach swojej usługi oprócz samego odgracania, przygotowuję koncepcję zagospodarowania danej przestrzeni oraz poszczególnych jej części (np. wnętrz szafy), tak aby była jak najbardziej funkcjonalna.
Moi klienci, to osoby, które są przytłoczone nadmiarem rzeczy i nie mają pojęcia jak się zabrać za porządki. Często wiedzą, które przedmioty nie są im już potrzebne, ale nie potrafią podjąć decyzji o pozbyciu się ich ze swoich domów.
Niektórzy mają zdolności selekcjonowania rzeczy, ale potrzebują towarzysza. Osoby, która powie im, by odłożyli smartfona i zastanowili się, czy potrzebują dziesięciu białych t-shirtów, czy może wystarczą im tylko trzy. Czy na pewno potrzebują sześciu obieraczek do warzyw, skoro i tak korzystają tylko z jednej?
Zgłaszają się mnie osoby w różnym wieku. Od dwudziestokilkuletnich singli, którzy chcą mieć po prostu schludne mieszkanie z funkcjonalnym systemem przechowywania, przez rodziny wielodzietne - jedna z moich klientek ma dziewięcioro dzieci i potrzebowała kogoś, kto pomoże im okiełznać dom, po starsze osoby. Moja rekordzistka ma 85 lat i zdecydowała, że chce spędzić emeryturę w uporządkowanym miejscu, bez rzeczy, które niepotrzebnie gromadziła przez lata.
Jaki jest koszt takiej usługi?
Pierwszym krokiem jest konsultacja. Jej koszt to 190 zł. W trakcie niej ustalamy cały plan działania: co chcemy zorganizować, jakie pomieszczenia uporządkować, jak zaaranżować przestrzeń na nowo, tak by była funkcjonalna i estetyczna, a także co będzie nam potrzebne do projektu declutteringu.
Na konsultacji podpowiadam klientom, co i gdzie mogą kupić (pojemniki, pudełka, wieszaki, worki próżniowe itp.), Np. potrzeba 50 wieszaków, by zaprowadzić ład w garderobie. Jeśli klient ma ochotę, to już w czasie konsultacji możemy uporządkować jedną szafkę, by pokazać jak wygląda proces declutteringu.
Co, jeśli same konsultacje nie wystarczają?
Niektórzy klienci wolą, bym ich przeprowadziła przez ten proces. Wtedy idzie im to szybciej i sprawniej. Umawiamy się więc na kolejne spotkanie. Wtedy wycena jest według stawki godzinowej - od 80 zł, albo projekt jest wyceniany indywidualnie.
Czasem są to drobne zlecenia np. kilkugodzinny decluttering pokoju dziecięcego. Często są to całe mieszkania wraz z kuchnią i łazienką i wtedy spędzamy kilka dni na takim odgracaniu. W sezonie wiosennym Klienci zabierają się za odgracanie swoich garaży lub piwnic, i tutaj do realizacji projektu potrzebuję moich fachowców do montażu mebli , regałów lub wkręcania haków do zawieszenia rowerów i opon.
Od dziecka lubiłam otaczać się uporządkowaną przestrzenią. Zawsze w domu rodzinnym i u znajomych miałam odruch, że chciałam coś poprawić lub ulepszyć. Odchodząc z korporacji, wiem, że brzmi to schematycznie, szukałam pomysłu na własny biznes.
Zainteresował mnie home staging, czyli przygotowywanie nieruchomości pod sprzedaż lub wynajem. Kilkakrotnie się przeprowadzałam, urządzałam i projektowałam swoje mieszkania i bardzo lubiłam remonty. Stad pomysł wydał mi się zupełnie naturalny.
Okazało się, że bardzo często takie domy na sprzedaż wymagają generalnych porządków i jest to jeden z istotnych elementów home stagingu. Razem z przyjaciółką zrobiłyśmy analizę rynku - również zagranicznego. Odkryłyśmy decluttering, który był dla mnie idealnym zajęciem. Nie dość, że lubię porządkować przestrzeń i doradzać jak to robić samemu, to jeszcze mogę to robić zawodowo.
Nie ukrywam, że wykształcenie pedagogiczne często pomaga mi w pracy. Podczas procesu declutteringu odkrywamy z klientami wiele pamiątek rodzinnych, przedmiotów o wartości sentymentalnej i tutaj nie zawsze pośpiech jest wskazany. Do każdego klienta należy podejść indywidualnie.
Jakie błędy popełniamy najczęściej?
Często nadmiar rzeczy jest spowodowany tym, że ich po prostu za dużo kupujemy. Możemy to zmienić, planując wydatki. Np. w jednym miesiącu kupimy tylko jedno ubranie lub sprzęt AGD i będziemy się tego trzymać. Zawsze. Jeśli idąc ulicą, zobaczymy za oknem wystawowym sukienkę, która wręcz krzyczy "kup mnie”, to wróćmy do domu, prześpijmy się i zastanówmy się, czy naprawdę jej potrzebujemy.
Możemy też wprowadzić zasadę "one in, one out" Polega ona na tym, że jeśli kupiliśmy nową parę butów, to wracamy do mieszkania, sprawdzamy naszą kolekcję i jedną ze starych par oddajemy lub wyrzucamy, jeśli jest bardzo zniszczona. Tę zasadę możemy stosować do wszystkich rzeczy z tej samej kategorii.
Fot. Maria Ernst-Zduniak / Archiwum prywatne
Na początek polecam zajrzeć do Internetu. Jest w nim sporo inspiracji. Na swoim blogu również zamieściłam kilka wpisów o tym, jak zabrać się za takie porządki. A w zakładce video znajdują się nagrania z telewizji śniadaniowej, gdzie pokazuję na konkretnych przykładach, jak wygodnie i estetycznie możemy przechowywać rzeczy w domu.
Jeśli nie lubimy generalnych porządków, to decluttering zaczynamy od jednego pomieszczenia, a w nim od jednej szafki. Jeśli wybór padnie na łazienkę, to ustalamy sobie, że w tym dniu porządkujemy np. szafkę nad umywalką.Na pewno nie próbujmy robić wszystkiego za jednym zamachem, czyli wszystkich pokoi na raz bo pewnie w połowie stracimy zapał. A często robiąc porządek, najpierw musimy zrobić spory bałagan.
Wcześniej musimy zastanowić się, co w tej szafce chcemy przetrzymywać. Czy będą nam potrzebne pojemniczki i koszyczki do przechowywania? Napiszmy listę zakupów i zróbmy je. Następnie zaplanujmy dzień, w którym chcemy się za to zabrać. Najlepiej nie bierzmy wtedy smartfona do łazienki, by nas nie rozpraszał.
Naszykujmy pudełka i torby na rzeczy do oddania, sprzedania. bądź wyrzucenia. Zacznijmy od segregowania przedmiotów na dane grupy: kosmetyki do pielęgnacji, do makijażu, szczotki do włosów, akcesoria do stylizacji włosów i inne.
Każdą rzecz należy obejrzeć, sprawdzić kolor, konsystencję, zapach i datę ważności. Gdy już posegregujemy i wyczyścimy wszystkie rzeczy posprzątajmy dokładnie szafki i półki i ułóżmy w nich kosmetyki, które zostawiliśmy.
Po wszystkim jesteśmy zadowoleni, że udało nam się osiągnąć pierwszy mały sukces. Wtedy jesteśmy gotowi i lepiej przygotowani na kolejne etapy i pozostałe szafki, a także inne pomieszczenia.