Tego nie zobaczysz w "Królu tygrysów". 5 wątków, które przemilczano w serialu Netflixa

Bartosz Godziński
Żywot Joe Exotica trudno upchnąć w kilku odcinkach serialu dokumentalnego. Jego bogata historia była wieloletnim pasmem zarówno wzlotów, jak i upadków i z pewnością starczyłaby na kilka sezonów. Co twórcy serialu "Netflixa" pominęli? Chociażby to, że Exotic nie śpiewał na swojej płycie country i był większym okrutnikiem, niż sądzicie.
Joe Exotic był w rzeczywistości jeszcze bardziej okrutny, niż pokazano to w serialu "Król tygrysów" Fot. instagram.com/joe_exotic/
Tytułowy "Król tygrysów", a właściwie Joseph Allen Maldonado-Passage, odbywa w tym momencie karę 22 lat więzienia. Został skazany za popełnienie 17 federalnych przestępstw dotyczących wykorzystywania zwierząt (osiem naruszeń ustawy Lacey Act i dziewięć naruszeń ustawy o zagrożonych gatunkach) oraz dwa przypadki zlecenia morderstwa walczącej z jego działalnością Carole Baskin.

Siedmioodcinkowy serial pokazują nie tylko mroczną stronę jego Greater Wynnewood Exotic Animal Park w Oklahomie, ale i całego biznesu polegającego na zakładaniu prywatnych ogrodów zoologicznych. Dowiadujemy się, jak bardzo cierpią na tym zwierzęta. Poznajemy też panteon niezwykle barwnych postaci. I choć pominięto kilka detali, to wciąż jeden z najlepszych doku-seriali jaki kiedykolwiek powstał. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to koniecznie nadróbcie. Poniższa lista jest bowiem uzupełnieniem opowieści Netflixa.

Zabił o wiele więcej zwierząt

Z dokumentu jasno wynika, że Joe Exotic nie kochał zwierząt, tylko pieniądze. Został oskarżony m.in. o zastrzelenie pięciu tygrysów, ale odebrał życie wielu innym zwierzakom.


W 1999 roku, kiedy jego zoo było jeszcze w budowie, zgodził się przetransportować stado wychudzonych strusi emu - uratowano je z zagrody w Red Oak, na południe od Dallas. Exotic zgodził się na to, ponieważ chciał uhonorować zmarłego brata, który "całe życie marzył o przeprowadzce do Australii".

Część emu uciekła podczas załadunku i pobiegła w stronę autostrady. Joe zastrzelił co najmniej sześć ptaków. Zostało to uchwycone na nagraniu wideo, na którym mówił, że to "bardziej humanitarne niż poddanie ich ciężkiej próbie schwytania i przewiezienia". Dziewięć schwytanych emu zmarło z powodu stresu i zatłoczenia w przyczepach transportowych. Ostatecznie wszedł w posiadanie 160 strusi i nie został wtedy oskarżony o okrucieństwo wobec zwierząt.

W mediach możemy też przeczytać, że rozjechał strusie quadem, by móc sprzedać ich kości do lokalnego muzeum.

Chciał spieniężyć śmierć Travisa

Exotic zarabiał nie tylko na zwierzętach, ale i ludziach. Tragiczna śmierć jego 23-letniego męża dotknęła chyba każdego widza. Travis w asyście narkotyków stoczył się na samo dno i w międzyczasie nie otrzymywał wsparcia od starszego, zajętego biznesem partnera. W końcu w 2016 roku strzelił sobie w głowę - w serialu jest to ukazane jako nieszczęśliwy wypadek, ale jak było naprawdę? Tego się nigdy nie dowiemy.

Wiadomo za to, że Exotic po śmierci utworzył organizację charytatywną Travis Maldonado Foundation, która miała nieść "bezpłatne zasoby dla osób borykających się z uzależnieniem od metaamfetaminy i zajmować się edukacją w zakresie bezpiecznego używania broni”. Jednak link do wpłat na stronie fundacji prowadził do United States Zoological Association. To osobisty fundusz oszczędnościowy Joe'go.

Mało tego - ojciec Travisa, były żołnierz Danny Maldonado, uważa, że nie dostał od Exotica prochów syna. Nie zgadza się mu ich kolor: powinny być szare, a są białe.

To nie Joe śpiewa w piosenkach country

Jednym z najbardziej surrealistycznych momentów serialu są teledyski country o tygrysach i Carole Baksin, która podobno rzuciła swojego ex-męża na pożarcie swoim dużym kotom (nie udowodniono tego). Joe Exotic może i był biznesmenem (a raczej hochsztaplerem), magikiem i showmanem, ale na pewno nie wokalistą. Trzeba się naprawdę dobrze skupić, by usłyszeć, że to nie jego głos leci z głośników.

Piosenki są bardzo osobiste, więc wszyscy daliśmy się nabrać, ale w rzeczywistości "Król tygrysów" był "dubbingowany" w teledyskach. "Dokument nigdzie nie ujawnia, że ​​Joe Exotic tylko rusza ustami do utworów napisanych i nagranych przez Vince'a Johnsona i Danny'ego Clintona" – tak twierdzi jego nemezis, Carole Baskin. Zapewnia też, że ma na to dowody, bo napisała maile do obu artystów.

Potwierdza to też w odcinku specjalnym Rick Kirkham - dziennikarz i były producent Joe Exotic TV. Niedowiarki mogą posłuchać tego utworu nagranego przez The Vince Johnson Band. Brzmi znajomo.

Miał aligatora od Michaela Jacksona

Ważnym punktem zwrotnym całej historii był pożar budynku, w którym przetrzymywano aligatory. To właśnie wtedy u każdego oglądającego zapala się żółta lampka - czy ogień podłożył ktoś z zewnątrz, czy może palce maczał w tym sam Joe Exotic? Ponieważ w pożarze zginęły nie tylko zwierzęta, ale i studio filmowe z kompromitującymi nagraniami.

Pożar z 2015 roku to kolejna nie do końca wyjaśniona sprawa. Joe Exotic mówi, że siedem aligatorów należało do innego "króla" - popu. Zostały przewiezione do prywatnego zoo z upadającego rancza Michaela Jacksona - Nibylandii (ang. Neverland). Ugotowały się żywcem. To nie do końca była prawda. Dziennikarze ustalili, że faktycznie Exotic miał aligatora należącego do Jacksona, ale to właśnie ten jeden jedyny gad przeżył pożar. Niestety, stracił całe swoje potomstwo.

Big Cat Rescue to nie prywatne zoo

Fot. Netflix
Oglądając "Króla tygrysów" możemy pomyśleć, że Joe oraz jego największy wróg - Carole, prowadzą tak samo podłe biznesy. Big Cat Rescue ma jednak zupełnie inny profil działalności. To azyl dla zwierząt funkcjonujący non-profit.

– BCR to akredytowany azyl: bez handlu, rozmnażania zwierząt i interakcji z nimi. Kiepsko to zostało pokazane w serialu i widz niestety może odnieść wrażenie, że działalność Carol to w sumie to samo, co prywatne menażerie handlujące zwierzętami – uważa Maciej Bielak, aktywista i autor bloga Animalus. Rozmawiałem z nim w kontekście handlu i zarabianiu na dzikich zwierzętach w Polsce.


Baskin zresztą czuje się "zdradzona" przez twórców serialu Netflixa. Powiedziała "New York Post", że po premierze ciągle dostaje maile z pogróżkami, pod jej dom przychodzą ludzie, a nad posiadłością latają drony. Co więcej, producenci kanału Investigation Discovery zainteresowali się sprawą tajemniczego zaginięcia jej byłego męża. Planują nakręcić dokument o Carole Baskin w stylu "Króla tygrysów".

"Król tygrysów" boi się dużych kotów

Największe zaskoczenie przyniósł jednak odcinek specjalny, który niedawno trafił na Netflixa. Komik Joel McHale przeprowadza w nim wywiady online (G.W. Zoo jest zamknięte ze względu na pandemię koronawirusa) z bohaterami serialu. Jednym z nich jest Rick Kirkham. To właśnie on z całą pewnością zdradził przed kamerą, że Joe Exotic... bał się swoich podopiecznych.

– Panicznie bał się lwów i tygrysów. W scenach, w których jest z dwoma tygrysami, białym i tym drugim, biały jest ślepy, a drugi na środkach uspokajających. To idiotyczne, że zasłynął jako 'Król tygrysów', choć tak bardzo boi się dużych kotów – przyznał Kirkhman. Obecnie mieszka w Norwegii, gdyż chciał jak najdalej uciec o tego całego zamieszania.

To i tak nie wszystkie wątki, których zabrakło w pierwszym sezonie tej "kryminalnej telenoweli" (wiecie, że Joe Exotic miał w sumie pięciu mężów?). Jedna z producentek, Rebecca Chaiklin, przyznała w rozmowie z EW, że mają "szaloną ilość materiału". Biorąc pod uwagę popularność serialu, premiera drugiego sezonu jest tylko kwestią czasu.