Pseudowybory kopertowe PiS odbiły się na finansach Poczty Polskiej. Stracą zwykli pracownicy
Poczta Polska od paru lat notuje słabsze wyniki finansowe, ale tak źle nie było już dawno. Koronawirus zrobił swoje z liczbą wysyłanych listów, przez co operator stracił sporo dochodów. Zdaniem "Gazety Wyborczej" swoje zrobiło też PiS. Najpierw pozbyło się solidnego prezesa, a potem nie zapłaciło za wybory, które nie doszły do skutku.
Ale zdaniem "Gazety Wyborczej" to tylko część problemów pocztowców. Do pozostałych rękę przyłożył obecny obóz władzy, który odwołał ze stanowiska prezesa poczty dobrego fachowca Przemysława Sypniewskiego, menedżera z wieloletnim stażem, jeśli chodzi o logistykę oraz przesyłki. Ale dlatego, że nie był entuzjastycznie nastawiony do organizacji wyborów "kopertowych", został zastąpiony przez Tomasza Zdzikota z MON.
Teraz okazuje się, że zamiana ostatecznie się nie dokonała, bo Zdzikot, chociaż został ogłoszony prezesem spółki, to nim faktycznie nie jest i jedynie pełni jego obowiązki. Natomiast proces rekrutacji i poszukiwań nowego szefa poczty nadal trwa.
Kłopotliwe wybory
Do tego dochodzi zamieszanie z wyborami, które nie tylko nadszarpnęło wizerunek poczty, ale także może wygenerować dla niej straty finansowe. Dlaczego? Ich organizacja według szacunków i ustaleń mediów kosztowała operatora około 70 milionów złotych. Pieniądze te mogą jednak zdaniem gazety nie zostać wypłacone spółce, ponieważ poczta nie podpisała żadnej umowy na realizację wyborów z Ministerstwem Aktywów Państwowych.
Mało tego, premier Mateusz Morawiecki w odpowiedzi na list burmistrza jednej z gmin, który nie zgodził się na wydanie poczcie spisu wyborców, stwierdził, że Poczta Polska SA "bezpodstawnie powołała się (...) na przedmiotową decyzję Prezesa Rady Ministrów". Tę samą, na podstawie której w ogóle zajęto się wyborami "kopertowymi".
Przypomnijmy, że pod koniec maja w Sejmie opozycja chciała pociągnąć ministra aktywów państwowych do odpowiedzialności za sytuację związaną z wyborami i doprowadzić do jego dymisji. Głosami Zjednoczonej Prawicy Jacek Sasin zachował stanowisko, a wcześniej tłumaczył wniosek o wotum nieufności. I wcale jego zdaniem nie chodziło o wybory.
– To są działania, które od pół roku, bo tyle istnieje Ministerstwo Aktywów Państwowych, podejmujemy i podejmuje rząd Zjednoczonej Prawicy. To jest całkowita zmiana filozofii, jeśli chodzi o majątek skarbu państwa. Zaprzestaliśmy wyprzedaży majątku narodowego, co było waszym znakiem firmowym, repolonizujemy dzisiaj ten majątek, który rozsprzedaliście, pozyskując do skarbu państwa firmy, które zostały sprzedane – mówił Sasin.
Czytaj także: 2 mld dla TVP to dla nich za mało? Skarbówka zajmuje Polakom konta za zaległy abonament
źródło: "Gazeta Wyborcza"