Tak, to 1280 koni mechanicznych i 2 mln złotych na jednym zdjęciu. Czy można wybrać lepsze auto?

Michał Mańkowski
To tak jakby postawić obok siebie Cristiano Ronaldo oraz Leo Messiego i spytać, który z nich jest lepszym piłkarzem. Audi RS6 i Porsche Panamera S e-Hybrid Sport Turismo (to naprawdę cała nazwa tego auta) to absolutny top w swojej kategorii. Samochody, które są idealne zarówno dla taty-kierowcy na tor, jak i do spokojnej jazdy po zakupy z gromadką dzieci na tylnej kanapie.
Audi RS6 i Porsche Panamera S e-Hybrid Sport Turismo. Fot. naTemat
Czuję, że każdy kto zaczyna czytać ten tekst, ma już jakieś podskórne preferencje. Nowiutki i legendarny model Audi (premiera pod koniec zeszłego roku) czy może Porsche, legendarna marka z najwyższej półki (już parę lat po premierze). Jestem ciekaw, jak przedstawiają się Wasze preferencje, dlatego podrzucam poniżej krótką sondę.
Zacznijmy od młodszego, czyli Audi RS6, którym po raz pierwszy jeździliśmy już w trakcie światowej premiery w Los Angeles.

To z jednej strony zwykłe rodzinne kombi zbudowane na bazie normalnego Audi A6. Z drugiej to w rzeczywistości zupełnie inny samochód, bo w praktyce z cywilnej A6-tki zostały tutaj zaledwie... trzy elementy nadwozia: przednie drzwi, dach i klapa bagażnika. Wszystko inne jest nowe i dedykowane specjalnie dla RS6.
I to widać, oj jak to widać. RS6 jest bydlakiem, ale takim z klasą. Poszerzone nadkola, specjalne przetłoczenia podkreślające sylwetkę, inna maska, progi, a nawet delikatnie inne lampy. Głównym bohaterem jest jednak przepotężny czarny grill w stylu plastra miodu, który w połączeniu z całą resztą nie zostawia pola na żadne wątpliwości.


Jeśli jednak jakimś cudem wciąż je macie, z tyłu czeka zderzak z dyfuzorem i dwoma armatami w postaci wydechów. Wygląda obłędnie, choć brzmi już nieco delikatniej niż w poprzedniej generacji (podziękujmy za unijne przepisy).

Testowany model był także doposażony w masę dodatków – oczywiście dodatkowo płatnych. To np. pakiet optyczny czerń z połyskiem (+4900 PLN), ale żeby było "śmieszniej" za czarne pierścienie w logo trzeba dopłacić jeszcze raz w pakiecie czerń wraz z pierścieniami (+1730 zł). Niemniej: warto, zawsze podbija wrażenie.
Do tego dochodzą 22-calowe felgi za 13 800 PLN (w standardzie o oczko mniejsze) z gigantycznymi zaciskami i tarczami hamulcowymi. – Jezu, przecież one są wielkości moich kół – skwitował jeden ze znajomych.

Wisienką na torcie jest kolor nadwozia. I nie, to nie jest zwykły szary. To magiczny Nardo Grey, który na żywo prezentuje się o niebo lepiej niż na zdjęciach.
W naszym dziale Moto mieliśmy okazję testować już naprawdę przeróżne samochody i widzieć, jak reagują na nie przechodnie i inni kierowcy. Nie spodziewałem się jednak, jak sporo ciekawskich spojrzeń i "okejek" będzie przyciągać RS6. Choć wygląda... sami widzicie jak, mimo wszystko jest ciągle kombiakiem rozpoznawanym raczej przez bardziej świadomych kierowców. Tymczasem tych pozytywnych reakcji jest naprawdę sporo.
Po drugiej stronie mamy z kolei Porsche. Markę, która przykuwa wzrok niemal za każdym razem. W Polsce, choć sprzedaż z roku na rok rośnie i Porsche po drogach jeździ już naprawdę sporo, wciąż synonim luksusu, prestiżu i najlepszych możliwych osiągów.

Pierwszą Panamerę S e-Hybrid pokazano już trzy lata temu. Był to ówcześnie najmocniejszy samochód w całej gamie Porsche. Ze swoimi dwoma silnikami (spalinowy + elektryczny) i mocą aż 680 koni mechanicznych wciąż takie jest, choć – zależnie jak na to patrzeć – w międzyczasie pojawił się elektryczny Taycan Turbo S, który doświadczenia z jazdy przenosi na zupełnie inny poziom.
Panamera to elegancka limuzyna, która w tym czarnym malowaniu wygląda iście gangstersko. Mimo wersji Sport Turismo (kombi), wciąż najbardziej przebija z niej ta elegancja i klasa.

Jeśli Audi RS6 jest jak świetnie zbudowany model z okładki ubrany na sportowo, to Panamera S e-Hybrid jest jego przystojnym kolegą, który na siłownię chodzi mniej, ale zawsze w idealnie skrojonym garniturze.
Nie wiem, czy oglądaliście serial "Lucyfer", ale trzymając się tej metafory, RS6 i Panamera S e-Hybrid są jak dwaj bracia: Amenadiel i Lucyfer. to nieco szalone porównanie, ale spójrzcie i powiedzcie, że czegoś w tym nie ma. Jeden wyluzowany, przypakowany i groźniejszy. Drugi bardziej smukły, elegancki z klasą. A same auta też są przecież z tych samych rodziców: koncernu Volkswagena.
Panamera jest równie duża, ale bardziej smukła i opływowa. Oczy szybko wędrują do wielkich kół i kryjących się za nimi zacisków, które – poza zielonymi obramówkami na nazwie modelu – są właściwie głównym elementem zdradzającym, że jest to wyjątkowy model.

W przypadku Porsche sama wersja S e-Hybrid wizualnie jest trudniejsza do odróżnienia od "zwykłej" Panamery, bo różnic wcale nie ma tak wiele. Ale na dobrą sprawę Porsche nie musiało przecież aż tak się o to starać: w końcu Porsche to Porsche i marka robi swoje. W przypadku RS6 oczekiwania klientów w porównaniu do zwykłej A6 są wywindowane dużo wyżej.
Typowo sportowe samochody mają do siebie to, że performance drogowy nie zawsze idzie w parze z komfortem i praktyką. Przy mojej całej miłości do Porsche 911 czy Audi R8 kilkusetkilometrowa podróż nie jest najbardziej wyciszającym i praktycznym doświadczeniem na świecie.
Tymczasem RS6 i Panamera S e-Hybrid Sport Turismo (ależ ta nazwa jest absurdalna) to samochody, które w twarz śmieją się kierowcom i pasażerom powyższych i jakichkolwiek innych sportowych aut. To pełnoprawne kombi z ilością miejsca wystarczającą do praktycznie każdej potrzeby.

To samochody, w które zapakujesz całą swoją rodzinę, dzieci wsadzisz w foteliki, a do bagażnika wrzucisz kilka potężnych walizek. Jak miejsca zabraknie, zamontujesz bagażnik dachowy i tam upchniesz kolejne rzeczy.
Wewnątrz nie różnią się znacząco od "cywilnych" odpowiedników ze wszystkimi plusami i minusami każdego z nich (np. ekrany Audi, które "palcują" się dosłownie ciągle i albo się przyzwyczaisz, albo musisz jeździć ze ścierką). To niewielkie, subtelne zabiegi stylistyczne jak np. logotypy RS czy przycisk na kierownicy "RS Mode", a w przypadku Porsche zielone wskazówki na zegarach (centralny obrotomierz ciągle jest cudownie analogowy).

Pod względem praktyczności wygrywa tutaj Audi, bo z tyłu w teorii ma aż trzy miejsca. W przypadku Porsche jest to raczej zestaw 2x2 ze względu na środkową konsolę na tylnej kanapie. Ponadto pojemność bagażnika (minimalna i maksymalna wypada na korzyść RS6). Z kolegi biorąc pod uwagę ogólną elegancję i premium feel, tutaj ukłony do Porsche.
Jeśli chodzi o to, jak oba samochody jeżdżą, tutaj trzeba podzielić to na dwie kategorie. Pierwszą: cywilną. Drugą: sportową. O ile w tej pierwszej są bardzo podobne, to w drugiej jest już inaczej.

To samochody, które mają dosłownie dwie twarze i bardzo dobrze potrafią je maskować. Gdybym zamknął ci oczy, wsadził do każdego z nich i przewiózł, nie bylibyście w stanie zgadnąć, że macie do czynienia z – bądź co bądź – skrajnie sportowym autem. Jest cicho, komfortowo, mięciutko. Nie ma rwania, szarpania, strzelania z wydechu.
Można powiedzieć, że wręcz relaksująco i usypiająco. Spalanie przy normalnej, oszczędzanej jeździe (czyli nie skrajnie ekonomicznej) w trasie wynosi 11-12l w obu samochodach. A mam wrażenie, że i tak można tutaj zejść jeszcze niżej. Przypominam, że ciągle mowa o autach, które mają przecież 600 i 680 koni mechanicznych.

W Audi RS6 odpowiada za to m.in. tryb efficiency i tzw. miękka hybryda, w ramach której dodatkowa instalacja elektryczna pomaga głównemu silnikowi i pozwala go nawet w pewnym zakresie na chwilę wyłączyć. Z kolei w Panamerze mowa o już prawdziwej hybrydzie plug in i możliwości jazdy tylko i wyłącznie na prąd.
Miny osób, które widzą potężne Porsche, a jednocześnie nie są w stanie usłyszeć jego silnika są... ciekawym widokiem. To też spora przewaga Porsche, które w teorii spalanie paliwa w mieście jest w tanie ograniczyć praktycznie do 0, korzystając tylko z trybu jazdy na prąd. Limit kilometrów jest ograniczony i przejedziemy tak do 50 kilometrów. RS6 w zwykłej miejskiej jeździe pali ok. 17l/100km, więc jest to przepaść.

Rozczarowania? W przypadku RS6 nadal mamy do czynienia z charakterystycznym opóźnieniem w reakcji na gaz tak dobrze znanym już z modeli tego producenta. Na szczęście problem znika, gdy odpalimy tryby sportowe. W Panamerze z kolei nie słychać tej potężnej mocy, które drzemie pod maską.

Porównanie osiągów:

Audi: 4l / V8 / mild hybrid/ 600 KM/ 3,6s / 305km/h / od 596 200 zł
Porsche: 4l / V8 / hybryda / 680 KM / 3,4s / 310 km/h / od 968 780 zł

Jak z dotknięciem czarodziejskiej różdżki każdy z nich może jednak zmienić swój charakter i z poczciwego rodzinowozu zmienić się w torowego przecinaka. Oba są także idiotoodporne, czyli elektronika dba o to, by tatuś, który zostawił dzieci w domu i zapragnął pobawić się samochodem, do domu tym samochodem wrócił w jednym kawałku.
Model Audi jest autem nowszym od Panamery i ten powiew świeżości tutaj czuć. Nie jest tak, że Panamera jedzie gorzej od RS6. To po prostu ogólne odczucie, które wpływa na ostateczną ocenę auta. Te parę lat różnicy w motoryzacji to po prostu kawał czasu, o czym się tutaj przekonałem. Ponadto hybrydowe modele, choć gwarantują świetny performance wspierany prądem, są mimo wszystko dość charakterystycznie jeżdżącymi autami.

Inżynierowie zmienili w RS6 nie tylko nadwozie, ale jeszcze więcej namieszali tam, gdzie nie widać, czyli pod maską. Zmieniono zawieszenie, poprawiono napęd, który zajmuje się rozkładem mocy (60 proc. na tył, 40 proc. na przód). Steruje nim kontrola trakcji, dbająca o jak najmniejszy poślizg przenosząc moment obrotowy na to koło, które w danym momencie tego potrzebuje.
Wyprowadzenie nowej RS6-tki z równowagi jest praktycznie niemożliwe. Auto nie tylko napędza się piekielnie szybko i przyjemnie, ale jest w końcu pewne w zakrętach równie mocno, co na prostej. Drift niezamierzony jest de facto niemożliwy, a z tym zamierzonym (nawet przy wyłączonych systemach wspierających) może być równie trudno.

Kosztujący 72 tys. złotych pakiet RS Dynamic plus to nie tylko przesunięcie blokady prędkości na 305 km/h, wspomniany sportowy mechanizm różnicowy, ale także ceramiczne hamulce i dynamiczny układ kierowniczy z tylną osią skrętną.
To dzięki niemu manewrując na parkingu mamy tak mały promień skrętu, jak na auto tej wielkości. Tylne koła skręcają się w przeciwnym kierunku do toru jazdy, dzięki czemu "łamiemy" się dużo łatwiej: dokładnie o 1 metr. I to naprawdę czuć. Natomiast w przypadku szybkiej sportowej jazdy delikatnie skręcają w tym samym kierunku co przód, dzięki czemu dany zakręt pokonujemy jeszcze pewniej.

Generalnie jeśli kupujecie jakiekolwiek auto i wahacie się w kwestii dodatków, podpowiem, że reflektory i tylna skrętna oś to coś, na czym nie warto oszczędzać i będzie to wyraźnie zauważalne. Na plus oczywiście.

Tryby do dyspozycji kierowcy to standardowe efficiency, comfort, dynamic, ale na kierownicy mamy też przycisk RS Mode. Za jego pomocą wybieramy dwa tryby RS1 i RS2, które dodatkowo możemy też skonfigurować pod własne preferencje. Na głównym ekranie widzimy też temperaturę poszczególnych podzespołów.
Osiągi Panamery robią wrażenie nie tylko na papierze. 3,4 sekundy do setki w samochodzie o tych gabarytach to coś, czego organizm nie przyjmuje "ot tak sobie". To w końcu tempo, które notują niektóre warianty legendarnej 911-tki!

Sportowe fotele kubełkowe konfigurowane we wszystkie możliwe strony (tylko do ustawienia pozycji fotela jest tu 6 przycisków!) pewnie trzymają kierowcę, co przy takich przeciążeniach nie jest takie oczywiste.

Same przeciążenia możemy też obserwować na jednym z widoków komputera pokładowego, gdzie dokładnie śledzimy w którą stronę i z jaką mocną oddziałuje na nas siła. A to może wydarzać się całkiem często, bo auto zachęca (prowokuje?) wręcz do tego, by zakręt pokonać nieco szybciej niż początkowo planowaliśmy.
Mimo swoich gabarytów, wchodzi w nie i leci jak po sznurku, o czym niejednokrotnie przekonywałem się także na torach wyścigowych.

Trybami jazdy zarządzamy znanym z Porsche pokrętłem na kierownicy. Mamy tutaj tryb "E" (elektryczny), "H" (odzyskiwanie energii - tutaj odczuwamy charakterystyczne zachowanie przy hamowaniu, trudno się przyzwyczaić), "S" (jak sport) i "S+", czyli już tyle ile fabryka dała.

Wróć. Jest przecież jeszcze magiczny przycisk na pokrętle, który na 20 sekund nasze turbo-szybkie-mocne-kosmiczne auto zamienia w... jeszcze bardziej turbo-szybkie-mocne-kosmiczne auto.
Na te 20 sekund dostajemy absolutnie najmocniejsze osiągi, jakie ma do dyspozycji Panamera S e-Hybrid. Silnik redukuje bieg, obroty wkręcają się do granic możliwości, a strzelający wydech nie ma już nic wspólnego z elektryczną "pierdziawką".

Werdykt? Pozornie bardzo podobne auta, ale w praktyce celują w zupełnie różne grupy klientów. Przed tym testem bez wahania wziąłbym kluczyki do Porsche. Po tych kilku dniach odpowiedź nie byłaby już tak oczywista i ku mojemu zaskoczeniu... zamieniłbym je (chyba) na Audi.

RS6 jest autem nowszym, zdecydowanie bardziej rodzinnym, praktycznym i sportowym, a jednocześnie... zwykłym.. Gdzieś podskórnie najzwyczajniej w świecie po prostu lepiej czułem się za jego kierownicą. Z kolei Panamera S e-hybrid to klasyka elegancji, prestiżu połączonego ze sportowym DNA. Raczej już nie dla kogoś, kto potrzebuje praktycznego auta, ale chce podkreślić swój status, a dzieci już dawno odchował.