"Don Stanislao nie zaskakuje". On pierwszy pisał o uwikłaniu kard. Dziwisza w tuszowanie pedofilii

Anna Dryjańska
Reportaż "Don Stanislao" nie zaskoczył dziennikarza Krzysztofa M. Kaźmierczaka. W 2007 roku sam opisał uwikłanie kard. Stanisława Dziwisza, prawej ręki Jana Pawła II, w ukrywanie skandali pedofilskich kleru. Tyle że wtedy Kaźmierczak nie zdobył uznania kolegów po fachu. Media nie zostawiły na nim i jego tekście suchej nitki. – Jak widać przez te 13 lat wiele się zmieniło – mówi naTemat Kaźmierczak.
Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz śledczy i autor książek, już w 2007 roku napisał, że kard. Stanisław Dziwisz jest uwikłany w tuszowanie afer pedofilskich wśród kleru. Jego tekst wywołał lawinę krytyki w mediach. fot. Sławomir Seidler
Anna Dryjańska: Jakie myśli i uczucia panu towarzyszyły, gdy oglądał pan reportaż “Don Stanislao” Marcina Gutowskiego?

Krzysztof M. Kaźmierczak: Główne uczucie to głęboki smutek. Znam osobiście ofiary wykorzystywania seksualnego i wiem, jaką traumę wywołują takie przejścia. Szczególnie jeśli wiąże się to z religią.

W warstwie faktograficznej dokument mnie nie zaskakuje, podobnie jeśli chodzi o reakcję kardynała. Ale to dlatego, że zetknąłem się z nimi już przed laty podejmując ten problem.

Przeczytaj też: Reportaż o Dziwiszu jest naprawdę mocny. "Historia zapamięta go jako czarny charakter Kościoła"


Jaka była reakcja na pańską publikację z 2007 roku w "Głosie Wielkopolskim"?

Reakcje czytelników były zróżnicowane – nie brakowało bardzo agresywnych, łącznie z nawoływaniem do zamordowania mnie czy zwolnienia z pracy.

Reakcje medialne były natomiast wyłącznie negatywne. Przypisywano mi absurdalne motywacje, jak np. chęć przeszkodzenia w promocji książki kardynała.

Moja publikacja została potraktowana jako atak na osobę bliską Janowi Pawłowi II. Tymczasem artykuł był, można powiedzieć, grzeczny. Nie było w nim żadnej napastliwości.

Przedstawiłem fakty dotyczące interwencji u kardynała Dziwisza w sprawie abp. Paetza i założyciela Legionistów Chrystusa, o. Maciela. Napisałem też o jego prawie dwumiesięcznym braku odpowiedzi na przesłane pytania.

Ma pan do kogoś żal?

Wpis na Facebooku nie był motywowany żalem. Przypomniałem tylko sprawę w kontekście dokumentu "Don Stanislao". Reakcja na mój artykuł w 2007 roku odzwierciedlała ówczesne niemal powszechne przychylne podejście do kardynała jako osoby blisko związanej z papieżem. Jak widać przez te 13 lat wiele się zmieniło.

Czy ktoś stanął po pańskiej stronie?

Publicznie, w mediach – nikt. Natomiast prywatnie otrzymałem wiele pozytywnych reakcji za podjęcie tak trudnej sprawy, w tym również od duchownych.

W 2002 roku gromy spadły na Andrzeja Saramonowicza, gdy ujawnił, że jako dziecko był molestowany seksualnie przez księdza. Krytykowali go nawet przedstawiciele mediów. Miałby pan coś do powiedzenia dziennikarzom?

Nie chcę występować w roli sędziego środowiska dziennikarskiego. Nikt, kto wnikliwie patrzy, nie ma chyba wątpliwości co do tego, jaka jest jego kondycja…

U pana i Gutowskiego przewija się ten sam motyw: kardynał milczy, kardynał nie odpowiada. Jak pan ocenia tę strategię?

Mój artykuł z 2007 roku zatytułowany był "Milczenie kardynała Dziwisza”. Milczenie w tak poważnych sprawach to forma ukrywania prawdy. Skutki dalszego milczenia mogą być druzgocące. Przyspieszą postępującą laicyzację, wzmocnią postawy antykościelne i generalnie antyreligijne.

Z pewnością czytał pan oświadczenia kard. Dziwisza i abp. Gądeckiego. Chcą wyjaśnienia sprawy przez niezależną komisję.

Myślę, że nie ma innej drogi niż wyjaśnienie, rozliczenie i przeproszenie. Nastąpi to dobrowolnie albo zostanie odgórnie przeprowadzone przez Watykan, ale nastąpi prędzej lub później. Im później, z tym większą stratą dla pozycji Kościoła katolickiego w Polsce.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl


Przeczytaj też:

Hołownia śmieje się ze słów Gądeckiego o Netfliksie. "Liczę na soczysty list biskupów"

Wiktor, ofiara księdza pedofila, wygrał z zakonem! Dostanie 350 tys. złotych

"Otwarte serca, a nie zabarykadowane kościoły". Ewangelicy wymownie o protestach kobiet