Startował 500+, jego gmina z rządowego fundusz nie dostała nic. Burmistrz: "Liczyłem się z tym"

Daria Różańska
– Nie obrażam się na żadną władzę. Przecież również mieszkańcy Pelplina wybrali ten rząd. Muszę robić wszystko, by umieć z nim współpracować. Ale z drugiej strony społeczeństwo naszej gminy powinno wiedzieć, jakie na dziś czynniki decydują o podziale i sposobie przyznawanych środków. Gdyż to oni również w niedalekiej perspektywie mogą swoją decyzją wyborczą to zmienić – mówi Mirosław Chyła, burmistrz Pelplina na Pomorzu. Gmina nie otrzymała wsparcia z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.
Burmistrz Pelplina Mirosław Chyła. Fot. Screen z Facebooka

Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych miał być "tarczą antykryzysową" dla samorządów dotkniętych skutkami pandemii covid-19. Jednak z raportu Fundacji Batorego wynika, że szansę na największą pomoc mieli głównie włodarze lojalni wobec PiS-u.


W tej grupie nie znalazł się burmistrz Pelplina na Pomorzu Mirosław Chyła, który kandydował z list lokalnego komitetu. Gmina złożyła aż sześć wniosków, ale nie dostała ani złotówki.

Zdziwił się pan, że Pelplin, niegdyś gmina uwielbiana przez tę władzę, nic nie otrzymała z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych?

Mirosław Chyła: – Z pierwszej tarczy otrzymaliśmy wsparcie, ponieważ wówczas dostały je wszystkie samorządy.

Pytam o kolejne rozdanie, kiedy złożyliście aż sześć wniosków i nie dostaliście ani złotówki.

Liczyłem się z taką ewentualnością. Staram się być neutralny politycznie i wiedziałem, że możemy nie otrzymać wsparcia. Mam natomiast nadzieję, że w następnym rzucie je dostaniemy. Rozmawiałem o tym z wojewodą.

Co ustaliliście?

Podczas spotkania z wojewodą poruszyliśmy wiele tematów. Rozmowa przebiegła w dobrej atmosferze. Dla mnie prawdziwym testem będzie, czy otrzymamy wsparcie z kolejnej tarczy covidowej. Uważam, że wszystkie samorządy powinny solidarnie ponosić koszty pandemii, jak i korzystać z rządowych form wsparcia.

Czyli należałoby dzielić po równo, a nie – jak wynika z raportu Fundacji Batorego – według klucza partyjnego?

W pierwszym rozdaniu otrzymaliśmy 1,4 mln zł. Była to kwota adekwatna do naszych potrzeb inwestycyjnych. Jestem w stanie zrozumieć, że nie dostaniemy wsparcia z drugiej tarczy. Chodzi mi wyłącznie o to, by te środki były równomiernie rozdawane.

Myśmy celowo wskazali aż sześć projektów opiewających na różne kwoty. Wiedzieliśmy, że były pewne warunki, m.in., że minimalna wartość projektu to 500 tys. zł, maksymalna – 5 mln zł. Ale i to nie pomogło.

Z raportu Fundacji Batorego jasno wynika, że gmina, w której rządzi PiS, mogła liczyć na średnio 10 razy więcej pieniędzy z Funduszu Inwestycji Lokalnych, niż ta zarządzana przez opozycję. Widzi pan taką zależność?

Nie jestem autorem raportu. Nie wiem, na ile jest on obiektywny. Będę zabiegać o wszystkie możliwe środki dla naszej gminy i mam nadzieję, że będą one na tych samych zasadach przyznawane wszystkim samorządom.

Pan jest burmistrzem bezpartyjnym, choć w wyborach pokonał pan kandydata związanego z PiS. To mogło mieć wpływ na przydzielanie środków?

Nie wiem.

A gdyby burmistrzem Pelplina wciąż był Patryk Demski, to gmina otrzymałaby wsparcie?

Nie mogę tego wykluczyć. Ale i nie mogę powiedzieć, że za rządów pana Patryka byliśmy jakoś wyjątkowo traktowani. Byłem wówczas przewodniczącym rady miejskiej i wiem, co otrzymywaliśmy. Dużo było w tym PR-u… Miał być program m.in. program Mieszkanie+, a który w naszej gminie nie zafunkcjonował.

Ale mieliście darmową promocję w TVP, szlaki kampanijne czołowych polityków partii rządzącej przecinały się w Pelplinie, to u Was inaugurowano start programu 500+.

Tych imprez mieliśmy naprawdę dużo.


Czyli rozgłos i zainteresowanie władzy gminą było?


Tak jest, ale nie do końca przekładało się to na wymierne korzyści dla samej gminy.
Choć na promocję w telewizji musielibyśmy wydać ogromne pieniądze.

Mówił pan wielokrotnie, że dużym hamulcem dla rozwoju samorządu są zależności polityczne. U was marszałek jest z jednej partii, wojewoda z innej. Co to oznacza dla niezależnego burmistrza, który startował z list lokalnego komitetu?

Muszę stwierdzić obiektywnie, że co do funduszy dysponowanych przez marszałka, nigdy nie słyszałem aby ktoś zarzucał, iż przydzielane są one nieobiektywnie. Są jasne kryteria i marszałek się ich trzyma. Jeśli są jasne wytyczne co do przyznawaniu środków, to nie ma dywagacji, czy zastosowano klucz polityczny.


W praktyce rzadko się to dzieje. A górę biorą koneksje partyjne. O tym mówiło wielu wójtów, jak chociażby Kuleszy Kościelnych, do niedawna bastionu PiS, który runął po tzw. "Piątce Kaczyńskiego". Z funduszu nic nie dostali.


W samorządzie jestem od prawie 20 lat. I wiem, że zależności polityczne były, są i będą. Należy tylko mieć umiar i nie można bez jakichkolwiek zasad dzielić pieniędzy. Obawiam się, że przy zmianie władzy – jeśli do tego dojdzie za trzy lata – pójdzie to dokładnie w tę samą stronę. A nie chciałbym, żeby tak było.

Nie chodzi o to, by zabiegać o sympatie polityków, tylko rozwijać Polskę i dbać o mieszkańców. Bo wybierają nas sympatycy różnych ugrupowań i samorząd powinien być wolny od upolitycznienia. Gdyby to było możliwe, "zakazałbym" samorządowcom do poziomu powiatu przynależności partyjnej.

Ale i tak każdy ma poglądy i preferencje polityczne.

Mam bardzo konserwatywne poglądy, ale nie oznacza to, że w gminie nikt o innych zapatrywaniach nie może zaistnieć. Pluralizm musi być. Nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto inaczej myśli, będzie z tego powodu piętnowany.

Musimy zrobić wszystko, by jak najbardziej ograniczyć wpływy polityczne. I na pewno na ten temat powinien być prowadzony dyskurs, ale na odpowiednim poziomie. Nie na ulicach, nie poprzez populistyczne hasła.

Co do inwestycji z funduszu lokalnego – będą kolejne rozdania. Trzeba więc się starać.

Planujecie podjąć jakieś kroki, domagać się wyjaśnień, dlaczego nie przyznano wam środków? Tłumaczono to panu?

Nie występowaliśmy o to. Wiem, że niektóre samorządy to zrobiły, ale nie otrzymały odpowiedzi. Myślę, że lepiej skupić się na pisaniu kolejnych wniosków. Nie obrażam się na żadną władzę. Przecież również mieszkańcy Pelplina wybrali ten rząd. Muszę robić wszystko, by umieć z nim współpracować.

Ale z drugiej strony społeczeństwo naszej gminy powinno wiedzieć, jakie na dziś czynniki decydują o podziale i sposobie przyznawanych środków. Gdyż to oni również w niedalekiej perspektywie mogą swoją decyzją wyborczą o to zmienić.

A może planuje pan zapisać się do partii? Wiem, że w włodarze niektórych gmin usłyszeli taki warunek, gdy ubiegali się o wsparcie z rządowego funduszu inwestycji lokalnych.

Nie, nie planuję zapisać się do żadnej partii, niezależnie od tego, jaka opcja będzie przy władzy. Chcę być samorządowcem jak najmniej upolitycznionym. Róbmy wszystko dając przykład, że najlepiej funkcjonują samorządy apolityczne. Najgorsze byłoby koniunkturalne wykorzystywanie władzy.

W takiej sytuacji co parę lat trzeba byłoby zmieniać barwy polityczne.

No właśnie. Dlatego do samorządu powinni trafiać ludzie, którzy nie są umocowani politycznie. I to powinien być apel do mieszkańców: wybierajcie kandydatów niezależnych, a w Polsce będzie o wiele bardziej normalnie.

Czytaj także: Poznajcie miasto ważne dla PiS. Jedyne na Pomorzu, gdzie "dobra zmiana" rządzi. Tu nikt nie podniesie ręki na 500+

Czytaj także: Druzgocący raport. Gminy rządzone przez PiS dostały 10 razy więcej pieniędzy
Zdziwił się pan, że Pelplin, niegdyś gmina uwielbiana przez tę władzę, nic nie otrzymała z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych?