Janek, "15-letni milioner", poszedł do pracy w piątej klasie. "Nie skończę jak Piotr Kaszubski"

Helena Łygas
Z nastoletnimi milionerami jest trochę jak z jednorożcami. Rozpalają wyobraźnię, ale często okazuje się, że nasz jednorożec to tylko koń z doklejonym rogiem. Jan Kapela, przedsiębiorca z Brzegu – miasta powiatowego w Opolskiem – siedmiocyfrowym stanem konta nie może się pochwalić, ale zapewnia mnie, że "myśli jak milioner". Pierwszą firmę założył w podstawówce, a wkrótce ma zamiar uczyć przedsiębiorczości 6-latki.
Jan Kapela, samozwańczy "15-letni milioner" fot. archiwum prywatne
Złote dziecko biznesu? Młody geniusz? A może ofiara późnego kapitalizmu wyznająca dekalog neoliberalnych i coachingowych przykazań, za których przestrzeganie niekoniecznie czeka nagroda? Wyroki w tej sprawie ferować łatwo, trudniej dowieść ich prawdziwości. Jan Kapela nie jest jedynym samozwańczym "nastoletnim milionerem" w Polsce, nie jest też pierwszą tego typu postacią.

Gdy gadamy, ma zdalny WF, ale to nic nie szkodzi. Mówi, że często ma spotkania biznesowe podczas lekcji. W jednej karcie przeglądarki nauczyciel, w drugiej kontrahent. Zaległości nadrabia zazwyczaj przed końcem semestru. Rodzice nie mają nic przeciwko.


Helena Łygas: Jesteś milionerem?

Jan Kapela: Jeszcze nie.

A "15-letni milioner", tytuł twojej książki?

Tytuł przykuwa uwagę, a to połowa sukcesu. Poza tym można nie być milionerem, ale myśleć jak milioner i ja to robię, taki mam już mindset. O tym też jest moja książka. Przede wszystkim to utwór literacki oparty na faktach, historia o chłopaku, który chciał zostać milionerem.

Taka autobiografia?

Można tak powiedzieć.

Wybierasz się na studia?

Nie, chociaż nie potępiam tego, że ktoś ma taki pomysł na siebie. Po trzydziestce planuję mniej pracować i żyć ze swoich interesów, może wtedy znajdę czas na studiowanie.

Ale zatrudniasz ludzi z wyższym wykształceniem?

Trzech moich współpracowników ma wyższe wykształcenie. Do projektu Startup Kids będę zatrudniał kilku psychologów.

Rozumiem, że w mentoringu i biznesie można bazować częściowo na swojej osobowości i doświadczeniu, ale nie boisz się, że w pewnym momencie przed realizacją planów powstrzyma cię "luka wiedzowa"?

Są ludzie, którzy przeczytali po 200 książek o biznesie, ale nic z tą wiedzą nie zrobili. Jestem przykładem na to, że 15-latek przy odpowiednim nastawieniu i determinacji może mieć praktyczną wiedzę pozaszkolną. Mam nawet takie motto: "przełamywać stereotypy i wychodzić poza schematy". Utarło się, że aby robić biznes, trzeba znać się na tym, co się robi, ale to nie do końca prawda.

Nie?

Wystarczy zatrudnić osoby, które się na tym znają. Pracuję z ludźmi lepszymi od siebie, od których się uczę. Jeśli czegoś nie wiem, deleguję to moim ekspertom. To tańsze rozwiązanie, niż uczyć się czegoś od zera. Dorośli mówią mi czasem, żebym powściągnął entuzjazm, że w życiu nie zawsze jest kolorowo, a biznes jest trudny. Nie wszystko się udaje, traci się pieniądze, trafia się na oszustów, ale ja już to wiem. Mając 13 lat zasmakowałem goryczy porażki.

Zasmakowałeś goryczy porażki…?

To dłuższa historia. Od piątego roku życia gram na gitarze, długo interesowałem się muzyką i jej postprodukcją. Marzyłem o studiu nagraniowym, więc pierwsze oszczędzone pieniądze wydałem na sprzęt do obróbki dźwięków, na który nie było stać moich rodziców. W tamtym okresie chodziłem na próby lokalnego zespołu rockowego, w którym grał Kamil Bednarek. Poznałem chłopaków, a z czasem założyłem z osobami z tego towarzystwa własny zespół.

Jak się nazywał?

Whiplash. To towarzystwo było ode mnie starsze, głównie ostatnie klasy liceum i ludzie po maturze – 18, 19, 20 lat. Dużo imprezowali. Na początku mi się to nie podobało, ale potem zacząłem imprezować z nimi. Piłem alkohol, chodziłem z pięć lat starszą dziewczyną.

I to była ta gorycz porażki?

Nie, na początku było fajnie. Ale często okazywało się, że jestem jedyną osobą przy kasie, więc stawiałem. Miałem wtedy odłożone większe pieniądze, ale przepuściłem je na nowych przyjaciół i na jakieś głupoty. Oddalali mnie od moich celów, pomijając już, że tak młoda osoba nie powinna pić alkoholu i zarywać nocy. Tak naprawdę im na mnie nie zależało, przyjaźnili się ze mną dla korzyści.

Nie orientowałeś się, co się dzieje?

Byłem hejtowany w szkole i to, że w takim starszym, a więc fajniejszym środowisku dostałem dużo akceptacji, sprawiło, że byłem w stanie dużo poświęcić. W podstawówce wyzwiska, niechęć ze strony nauczycieli, a tutaj na grilla w moim ogródku przychodzi 70 osób i przybija mi piątkę. Gdy pieniądze się skończyły, okazało się, że wcale nie jesteśmy przyjaciółmi. Olali mnie.

Co było dalej?

Na początku nie wiedziałem, jak sobie poradzić. Kłóciłem się z rodzicami, uzależniłem się od gier komputerowych, ale potem wróciłem do realizacji swoich celów. Właściwie dlaczego chcesz być milionerem?

Sam zadaję sobie to pytanie. Wcześniej myślałem, że pieniądze dają szczęście, ale teraz uważam, że człowiek jest szczęśliwy, jeśli jest wdzięczny – umie doceniać to, co już ma, co już mu się udało. Miałem moment, że tak wkręciłem się w przedsiębiorczość i samorozwój, że szedłem do sukcesu po trupach. Nie pomagałem w domu, olewałem znajomych i naukę, nie spałem, bo moim największym marzeniem było zostać 15-letnim milionerem. Stąd wziął się zresztą tytuł książki.

Rozumiem, że to się zmieniło?

Pomogła mi znajomość z moim współpracownikiem Andrzejem Konarskim, który tłumaczył mi, że nie można mieć wszystkiego od razu, że potrzeba cierpliwości i czasu. Staram się nie porównywać z innymi. Jeśli słyszę, że ktoś zarobił duże pieniądze w rok, to nie myślę o tym tak, że ja jestem gorszy, ale raczej, że zarobienie takich pieniędzy jest możliwe. Nie robię już tak spektakularnych wzrostów jak wcześniej, ale są stabilne. Nie ma sensu zarywać nocy dla jakiegoś projektu, jeśli ma się to przełożyć na to, że będę rozkojarzony i mało produktywny za dnia.
fot. Facebook / Jan Kapela
Ile obecnie zarabiasz?

Użyłbym tu raczej określenia "generuję", bo większość pieniędzy inwestuję z powrotem.

Aha, to ile obecnie generujesz?

Od początku stycznia niewiele, kilkaset złotych, bo w 2021 postanowiłem skupić się na długoterminowych strategiach, ale na przykład w listopadzie i w grudniu łącznie kilkanaście tysięcy.

To jaki jest twój nowy cel, skoro już nie pierwszy milion w wieku 15. lat?

Zależy mi na tym, żeby w wieku 30, albo nawet 25 lat mało pracować i utrzymywać się z dochodów generowanych przez moje firmy.

No dobrze, ale co chcesz zrobić z tymi swoimi dywidendami?

Kiedyś chciałem szpanować, mieć zegarki za 100 tysięcy, ale już mi na tym nie zależy. Teraz chciałbym móc podróżować po świecie. Lubię też sportowe samochody i wiem, że w moim przypadku na jednym się nie skończy. Podobają mi się: Porsche 718, BMW M2, Porsche GT4, Mustang GT. Poza tym pieniądze trzeba inwestować, żeby wciąż pracowały. Na pewno chciałbym założyć centrum edukacyjne dla przedsiębiorczych młodych ludzi i powiązaną z nim fundację. Muszę też myśleć o emeryturze, bo na ZUS nie ma, co liczyć.

Myślisz o emeryturze w wieku 15 lat?

Oczywiście.

Twój najnowszy projekt to Startup Kids, mentoringowy program rozwojowy dla dzieci od 6. do 12. roku życia. 15-latek będzie uczył przedsiębiorczości 12-latków?

To nie tak. Program jest tworzony we współpracy z psychologami i zakłada też udział rodziców. Najmłodsze dzieci będą się uczyły głównie przez zabawę, gry, bajki, animacje. Najstarsi będą mieli spotkania online. Nie ustawiam się w pozycji mentora, pośredniczę jako biznesmen.

Jest na to w ogóle zapotrzebowanie?

Mamy już około 150 chętnych rodziców, a startujemy za kilka miesięcy.

We wrześniu zacząłeś liceum, jaki profil wybrałeś?

Humanistyczny.

Przedsiębiorcy nie przydałaby się bardziej matematyka?

Lubię zdobywać wiedzę w praktyce, poza tym część mojej działalności opiera się na pisaniu i przemawianiu. W ostatniej klasie podstawówki startowałem w konkursach krasomówczych i zajmowałem wysokie miejsca, napisałem też książkę. A jak odnajdujesz się w szkole?

Jestem przeciwnikiem polskiego systemu nauczania i obowiązkowych programów, ale rzeczywistości nie zmienię. Na szczęście mam fajnego dyrektora i świetnych nauczycieli, którzy czasem mi odpuszczają, bo wiedzą, że mam inne zainteresowania. Skoro muszę chodzić do szkoły, staram się wykorzystać ten czas na samorozwój np. wchodzenie w ciekawe projekty z kadrą pedagogiczną.

Jakie projekty?

Jeden z nich dotyczy programowania, zaprosił mnie do niego nauczyciel informatyki, mimo że jest skierowany do starszych klas. Miałem też poprowadzić w moim liceum lekcje przedsiębiorczości z moimi partnerami ze Startupu Młodych. Nauczyciel, który nie miał do czynienia z biznesem, nie przekaże za dużo wiedzy w oparciu tylko o nudne schematy ekonomiczne. Na pewno nie jest w stanie zainspirować do działania.

Poszedłeś do dyrektora i powiedziałeś, że chcesz uczyć przedsiębiorczości?

Dyrektor znał mnie już wcześniej. Do tego liceum chodziło moje starsze rodzeństwo, a poza tym w mojej rodzinnej miejscowości – 35-tysięcznym Brzegu – jestem dość znany jak młody przedsiębiorca. Co robisz w wolnym czasie?

Jeżdżę na rowerze, biegam, przed pandemią chodziłem na siłownię, wciąż gram na gitarze. Ostatnio sporo czasu spędzam z dziewczyną, a że jest zima i wszystko pozamykane, najczęściej oglądamy razem filmy, coś ugotujemy.

Jak się poznaliście?

Przez Startup Młodych, można powiedzieć, że była moją klientką. Okazało się, że świetnie się dogadujemy, mimo że jest ode mnie dwa lata starsza.

A jakim biznesem chce się zająć twoja dziewczyna?

Chce otworzyć własną szkołę dla psów. Jestem pewien, że się jej uda, bo jest inteligentna i zdolna, ale przede wszystkim uparta i bardzo zdeterminowana. To w niej uwielbiam. Łączy nas też to, że mieliśmy w życiu trudne doświadczenia.

Wcześniej interesowałeś się programowaniem. Dlaczego nie chcesz iść w tę stronę? Programiści są jedną z lepiej zarabiających grup zawodowych w Polsce.

Zaczęło się od tego, że mój starszy brat studiował robotykę i interesował się programowaniem, więc pokazał mi to i owo, między innymi HTML-a, Java Script, Pythona. Na początku było super, czułem takie motylki w brzuchu, jak przy zakochaniu. Poświęcałem temu cały wolny czas i jako 11-latek robiłem pierwsze zlecenia na proste strony internetowe i projektowanie logotypów. Dzięki temu zauważyłem, że bardziej od klepania kodów, interesuje mnie zarabianie pieniędzy. W tamtym okresie napisałem maila do firmy IT w mojej okolicy z pytaniem, czy nie przyjeli by mnie do pracy.

W wieku 11 lat?

Wtedy miałem już 12.

I przyjęli cię?

Tak, ale nieodpłatnie. Wszystkim młodym ludziom polecam pracę za doświadczenie. Żeby zdobyć taką wiedzę, jak w tamtej pracy, musiałbym wydać kilkanaście tysięcy złotych. Dowiedziałem się też wiele o biznesie, o sobie. Kilka razy zawiodłem i to też wiele mnie nauczyło.

W jaki sposób zawiodłeś?

Chodziłem do pracy po lekcjach i na przykład powiedziałem, że przyjdę, a nie przyszedłem i nikogo o tym nie poinformowałem. Byłem wtedy niedojrzały, ale zdobyłem doświadczenie, które ludzie zdobywają w wieku 20 albo i 25 lat.

No dobrze, a jak twoi rodzice zareagowali na to, że ich 12-letni syn po szkole chodzi do pracy?

Byli bardzo sceptycznie nastawieni, ale zgodzili się. Długo było mi przykro, że słyszę słowa zachęty od obcych ludzi, ale nie od mamy i taty. Gdybym był młodym muzykiem, jak na przykład Roksana Węgiel, dostałbym więcej wsparcia, bo to, że dziecko robi karierę muzyczną jest akceptowane społecznie. Z nastoletniego przedsiębiorcy wszyscy kpią.

Nastawienie twoich rodziców się zmieniło?

Tak, tata ogląda mojego YouTube’a i bardzo mi kibicuje, mama cieszy się, że jestem samodzielny. Ostatnio rodzice podpisali umowę z drukarnią, która drukuje książkę "15-letni milioner", bo ja jako osoba niepełnoletnia nie mogłem tego zrobić. Przeczytali książkę i się do niej przekonali.

Kim są z zawodu twoi rodzice?

Przedsiębiorcami.

Pomagają ci finansowo?

Ludzie w necie widzą, jaki noszę zegarek, że dodaję zdjęcia za kierownicą drogiego samochodu, należącego zresztą do znajomych i myślą, że jestem "bananem". Wiele osób uważa, że rodzice zmuszają mnie, żebym był przedsiębiorca, ale to nieprawda. Bardzo długo byli przeciwni mojej działalności. Prawda jest taka, że sytuacja finansowa u mnie w domu przez większość mojego życia była nieciekawa. Mam pięcioro rodzeństwa, rodzice mają trzy firmy, ale kilka lat temu, gdy zaczynałem interesować się przedsiębiorczością, ich interesy szły kiepsko. Może nie głodowaliśmy, ale nie mieliśmy pieniędzy na nic poza podstawowymi rzeczami. Teraz jest lepiej, ale rodzice nie dają i nigdy nie dawali mi kieszonkowego, chociaż oczywiście mieszkam z nimi i mnie utrzymują. A po co ci te firmy w tak młodym wieku, nie wolałbyś spędzać czasu jak rówieśnicy?

Gdybym nie doświadczył trudnych chwil kilka lat temu, teraz pewnie przeżywałbym bunt, ciągnęłoby mnie do używek i imprez, ale myślę, że mam już to za sobą. Moi rówieśnicy w wieku 23 lat będą jeszcze na studiach, w wieku 25 lat wejdą na rynek pracy, na którym ja będę miał wówczas ponad 10 lat doświadczenia. Jako 30-latkowie będą pewnie pracowali od rana do nocy w korporacjach, natomiast ja mam zamiar cieszyć się wtedy życiem – pływać na skuterach wodnych, na jachcie, trenować motocross.

Skąd w tobie ta potrzeba przyspieszania etapów w życiu?

Mam świadomość, że nic nie trwa wiecznie. Mówię tu na przykład o zdrowiu. Sam mam problemy ze wzrokiem, na jedno oko praktycznie nie widzę, sporo razy leżałem w szpitalu, mam też problemy ze szczęką, która wymaga operacji. Mój tato poważnie choruje od kilku lat. Może to dlatego zależy mi, żeby osiągnąć coś w życiu jak najszybciej, żebym mógł się tym nacieszyć.

Bycie nastolatkiem też nie trwa wiecznie.

Nigdy nie dogadywałem się z rówieśnikami, nie miałem też z nimi wspólnych zainteresowań. Teraz jest podobnie, nie ciągnie mnie już do gadania o głupotach, marnowania czasu, spotykania się bez celu. Nie sądzę, żebym żałował tego, że nie żyję jak typowy nastolatek. Mógłbym za to żałować tego, że się nie rozwijałem, nie pracowałem. Praca w tak młodym wieku ma też ogromny plus – jeśli zrobię coś źle, to nic się nie stanie, a nauczę się czegoś na swoim błędzie. Im jest się starszym, tym przyzwolenie na mylenie się jest mniejsze, rośnie też odpowiedzialność.

Czytaj także: Cały czas rośnie liczba polskich milionerów. W tych branżach jest ich najwięcej

Jak wygląda działalność Startupu Młodych w praktyce?

Mamy platformę edukacyjną, gdzie udostępniamy materiały i dwa spotkania warsztatowe online w tygodniu. Dodatkowo raz w tygodniu organizuję webinary z ludźmi biznesu. Są specjalistami w swoich dziedzinach, ale też ludźmi, którzy są praktykami w zarabianiu dużych pieniędzy i dzielą się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Często to ludzie, których kursanci obserwowali wcześniej w internecie, ale nie mieli do nich dostępu.

Na kogo jest firma?

Na razie jesteśmy w inkubatorze, a potem firma będzie założona na mojego wspólnika. Na mnie są wypisywane umowy na dzieło, co jest legalne od 13. roku życia. Zanim zacząłem robić Startup Młodych, skonsultowałem się z prawnikiem, byłem też u niego ostatnio, bo od stycznia zmieniło się opodatkowanie umów o dzieło.

Jaka jest twoja rola w Startupie Młodych?

Jestem po prostu CEO. Organizacja jest zdelegowana, sprawy finansowe i koordynowanie zajęć również. Ja jestem właścicielem, załatwiam najważniejsze sprawy.

No dobrze, a nie myślisz, że przedsiębiorczość jest do pewnego stopnia zespołem wrodzonych cech, których wykłady motywacyjne i spotkania z milionerem nie są w stanie rozwinąć?

Wielu rzeczy jak np. podejścia do ludzi można się nauczyć, a przedsiębiorczość jest taką "iskrą", która wszystko spaja. Nigdy nie mówiłem, że Startup Młodych jest dla wszystkich, zresztą czują to sami kursanci. Na 40 osób, które zapisze się w danej turze, zazwyczaj kilka rezygnuje. Dla jednych przedsiębiorczość to chwilowe zainteresowanie, dla innych tylko chęć zarobienia szybkich pieniędzy, a jak słyszą na zajęciach, że trzeba cierpliwości, samozaparcia, strategii, zniechęcają się.

Myślisz, że można się nie zniechęcać, słysząc, że "nie można się zniechęcać". Na twoim kanale na YouTubie i na Facebooku można znaleźć sporo tego typu coachingowych frazesów.

Rzeczywiście często słyszy się na przykład, żeby nie przejmować się tym, co ludzie mówią, tylko robić swoje. Nie jest to proste. Ale ja nigdy nie mówię innym o rzeczach, których sam się nie nauczyłem, zawsze opowiadam o swoich doświadczeniach i przemyśleniach. O tym, jakie zrobiłem błędy. Może to nie działa tak, że ktoś coś usłyszy i natychmiast się zmieni, ale będzie miał okazję nad jakąś kwestią się zastanowić, albo spróbować zrobić coś inaczej.

Na przykład?

Dużo ludzi uważa, że skoro mają problemy z systematycznością, to tacy najwyraźniej są i nic już tego nie zmieni. Sam taki byłem, ale potem zacząłem ćwiczyć. Robiłem szczegółowo rozpisane plany działania, których starałem się trzymać. Duże marzenia dzieliłem na małe kroczki i mimo że wciąż bywa trudno, jest dużo lepiej. Nie chodzi o to, żeby w każdej sytuacji wierzyć, że "chcieć, to móc". Pochodzimy z różnych rodzin i środowisk, mamy różną wiedzę i doświadczenia. Najważniejsze, żeby być cierpliwym, nie zniechęcać się, mierzyć siły na zamiary i konfrontować z rzeczywistością. Trochę jak z odchudzaniem albo trenowaniem, gdzie też liczy się wytrwałość i motywacja. Można być wytrwałym i zmotywowanym, ale jeśli ktoś jadł codziennie fast foody i nie uprawiał sportu, nie powinien zaczynać od jedzenia 1000 kalorii dziennie i biegów na 5 kilometrów, bo szybciej zrobi sobie krzywdę, niż osiągnie sukces.
Jan Kapelafot. archiwum prywatne
Jak byś zdefiniował przedsiębiorczość?

Dla mnie to przede wszystkim spryt w łączeniu kropek, niewyuczona zaradność, postawa aktywna, a nie bierna. A do tego dużo determinacji.

W sieci jesteś wyśmiewany, jak myślisz – dlaczego?

Gdybym był 15-letnim wokalistą albo szachistą nikt nie miałby ze mną problemu, mógłbym mówić wprost o swoich marzeniach. Problem jest z samą przedsiębiorczością, której w Polsce się nie szanuje i nie rozumie. Dodatkowo ludzi drażni, że taki dzieciak może zarabiać pieniądze. Ktoś siedzi na etacie w firmie, nie ma w swoim otoczeniu żadnego przedsiębiorcy i nie wyobraża sobie, że można pracować inaczej, mieć coś własnego. Kojarzy mu się to z jakimś przekrętem. Moim zdaniem z przedsiębiorcami jest jak z przedstawicielami każdego innego zawodu – jedni są uczciwi, a drudzy nie.

Było już kilku samozwańczych "nastoletnich milionerów". Co do zasady nie kończyli najlepiej.

Tak, ale to dlatego, że działali niezgodnie z prawem albo oszukiwali ludzi. Nie chcę nikogo mamić i ogłupiać, tylko dostarczyć dobrą wiedzę od fachowców. Legalność tego, co robię jest podstawą, poza tym nie wyobrażam sobie działania na czyjąś niekorzyść albo manipulowania ludźmi. Namawiam na abonament w Startupie Młodych dlatego, że uważam, że to wartościowe szkolenie. Każdy uczestnik może się wypisać, jeśli się mu nie spodoba. Zapełniamy lukę na rynku – naukę przedsiębiorczości dla dzieci i młodzieży. Od innych nastolatków, którzy chcieli zostać milionerami, różni mnie to, że robię to, co czuję i lubię. Nie skończę jak Piotr Kaszubski. Gdy zarobiłem pierwsze większe pieniądze jako 13-latek, uważałem się za niewiadomo kogo i mi odbiło, ale myślę, że może i dobrze się stało, bo już tego nie zrobię. Nie wiem, czy uda mi się zostać milionerem, ale będę się starał.


Czytaj także: "Żydek z pieniążkiem" – antysemicki fetysz Polski nowobogackiej. Ma go niemal co piąty Polak

Chcesz podzielić się historią albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl