TVP nie ma skrupułów. Nowy kanał dla kobiet to głębokie lata 50.

Ola Gersz
Perfekcyjnie umalowana, uczesana i ubrana kobieta z uśmiechem na twarzy gotuje w kuchni, a lodówkę ma przepasaną grubym łańcuchem. Wizerunek kobiety, jaki wyłania się ze spotu promującego TVP Kobieta, czerpie garściami ze wzorcu kobiecości z lat 50. XX wieku. Oto TVP – w dobie Strajków Kobiet – kreuje pożądany przez polskie władze wzór Polki: ślicznej, matczynej oraz niepyskującej.
Wizerunek kobiety w spocie promując TVP Kobieta nie różnił się od tego kultywowanego a latach 50. w Stanach Zjednoczonych Fot. You Tube/Bądźmy Razem. TVP // materiały promocyjne do "Wspaniałej pani Maisel" / Amazon Studios
"Mistyka kobiecości głosi, że najwyższą cnotą i jedynym obowiązkiem kobiety jest osiągnięcie spełnienia poprzez celebrowanie własnej kobiecości" – pisała w 1963 roku Betty Friedan w swojej przełomowej książce "Mistyka kobiecości", która zapoczątkowała drugą falę feminizmu w Stanach Zjednoczonych, a potem za za oceanem.


"Nowy wizerunek Amerykanek, który wyłania się z tej mistyki, nie jest w gruncie rzeczy niczym nowym: przecież to nic innego, jak 'Zawód: gospodyni domowa'. (...) Nowa mistyka (...) czyni wzór osobowy dla wszystkich kobiet" – ciągnęła.
Betty Friedan w "Mistyce kobiecości"

W tej oto wyrafinowanej otoczce po prostu przekształca pewne konkretne, ograniczające aspekty udomowionej egzystencji kobiecej – będącej udziałem kobiet, których życie siłą rzeczy ograniczało się do gotowania, sprzątania, zmywania, wychowywania dzieci – w kult niemalże religijny, w model postępowania, zgodnie z którym muszą dziś żyć wszystkie kobiety, o ile nie chcą wyprzeć swej kobiecej natury.

Friedan pisała swoje dzieło życia w zupełnie innej rzeczywistości dla kobiet, niż ta, w której żyjemy dziś. Buntowała się przeciwko kultywowanemu od końca II wojny światowej wizerunkowi kobiety, który – jak się wydawało – jest już dawno za nami.

Wystarczył jednak jeden spot promujący TVP Kobieta, aby stwierdzić, że mistyka kobiecości – w wersji XXI-wiecznej i "unowocześnionej" – nadal jest w pewnych kręgach atrakcyjna. Dokładniej: w kręgach Telewizji Polskiej, które z feminizmem czy Strajkiem Kobiet mają niestety niewiele wspólnego. Ba, swoim różowo-bąbelkowym spotem (chociaż ani w różu, ani bąbelkach nie ma nic złego) TVP oddzieliło się od "wściekłych bab na ulicach" grubą kreską.

Kobieta według TVP

W zwiastunie TVP Kobieta wszystko jest kolorowe, urocze i rozkoszne. Idealne. Kobiety są perfekcyjne: mają perfekcyjne fryzury, perfekcyjny makijaż i perfekcyjny strój. Nieważne, że pielęgnują rośliny, pieką brokuły, opiekują się dziećmi albo siedzą w wannie – są ładne i wyszykowane. Nie ma tutaj rozmazanej maskary, krzywo zapiętego guzika czy rozdwojonych końcówek.
Bohaterki spotu tańczą i szeroko się uśmiechają, zdają się mówić: "patrzcie, kobiecość jest ładna i bezproblemowa". Wystarczy, że będziemy takie jak one oraz robić to, co one. Czyli co?

Gotować w różowej kuchni, sadzić rośliny w domu, wąchać kwiatki, opiekować się dziećmi, robić makijaż i chodzić po czerwonych dywanach w świetle fleszy. I oczywiście nie jeść, bo różowa lodówka opleciona jest grubym łańcuchem (!) – idealne kobiety muszą być szczupłe. Żeby być sprawiedliwym, TVP Kobieta próbuje przemycić w swoim spocie "nowoczesne" i "emancypacyjne motywy". Panie noszą garnitury (tak zwane "power suits"), a jedna z nich, młoda matka ma nawet, uwaga, czapkę z daszkiem, prowadzi samochód i łączy pracę zawodową z wychowaniem dziecka. Z kolei Marta Manowska w czarnym, skórzanym garniturze wygląda, jakby robiła "biznesy".

Tyle że mamy 2021 rok, a nie 1963. Fakt, że kobieta pracuje, nosi spodnie albo siedzi za kierownicą naprawdę nie jest progresywny. Odchodzi się już także od podziału zajęć na stricte "damskie" i "męskie", czego TVP Kobieta zdaje się nie zauważać, powierzając kobietom prace domowe, opiekę nad dzieckiem i bycie ładną na czerwonym dywanie.

Ta pozorna progresja w stylu TVP znika również w ogólnym klimacie spotu. Róż, kwiaty, bąbelki i makijaż – wbrew stereotypowym i szkodliwym przekonaniom – nie są "zakazane przez feministki", bo każda i każdy z nas może lubić to, co tylko zechce (co w świetny sposób przypomina książka "Feminists Don't Wear Pink (and other lies): Amazing women on what the F-word means to them" Scarlett Curtis).
Jednak róż, kwiaty, bąbelki, makijaż i na dokładkę hit Roya Orbisona o bardzo znaczącym w tym kontekście tytule "Pretty Woman" w zestawieniu z tradycyjnymi kobiecymi rolami przyprawia o ból głowy i nudności. Przesłanie takiej uroczej kombinacji jest jeden: kobiecość wygląda tylko w ten jeden sposób. Macie być ładne, uczynne, matczyne i nie pyskować.

Powrót do lat 50.

I tutaj dochodzimy do wspomnianej "mistyki kobiecości", czyli wzoru idealnej kobiety kultywowanemu w USA od połowy lat 40. do połowy lat 60. XX wieku, z której TVP Kobieta – a przynajmniej jej spot, bo sam program jeszcze nie wystartował – czerpie garściami. I nie chodzi tylko o matczyno-domową rolę kobiety oraz jej perfekcyjny wizerunek w dzień i w nocy, ale również o ogólną stylistykę, kolorystykę czy muzykę.

Nic dziwnego, typ idealnej kobiety z amerykańskich przedmieść na dobre zadomowił się i w świadomości społecznej, i w popkulturze. Memy i grafiki z kolejnymi wersjami Suzy Homemaker co i rusz wypływają w internecie, a gwiazdy pop nawiązują do niego w teledyskach.

Ten wzorzec idealnej kobiety wyśmiewa chociażby znakomity serial "Wspaniała pani Maisel" dostępny na Amazon Prime. Jej bohaterka również była perfekcyjną kobietą tej epoki, dopóki nie wciągnął jej świat... stand-upów.
To, co stało się z Amerykankami w latach powojennych, które przypomina hit o pani Maisel, wciąż budzi zresztą niedowierzanie. Zestawienie gospodyni domowej z przedmieść z lat 50. z flapperką, ciężko pracującą kobietą z okresu Wielkiej Depresji czy w końcu robotnicą albo wojskową wydaje się wręcz nieprawdopodobne – trudno o większy dysonans.

Po II wojnie światowej kobiety z klasy średniej nie tylko wróciły do domów, ale zostały na nowo wpisane w kult udomowienia. Pod koniec lat pięćdziesiątych średni wiek zawierania małżeństw w Stanach Zjednoczonych wynosił dwadzieścia lat, a do ołtarza szły już nawet siedemnastolatki. W górę – jak szalony – poszybował przyrost naturalny.
Kobiety zdawały się zapomnieć o wieloletniej walce Amerykanek o dostęp do edukacji, prawa polityczne czy możliwość robienia kariery. Pogrzebały w pamięci wspomnienia zakładów pracy i marzenia o niezależności. Pozostało tylko prowadzenie domu, wychowanie dzieci, bycie dobrą żoną, plotki z sąsiadkami z ulicy i sklepy, które po wojnie kusiły wygłodniałych ludzi pełnymi półkami i nowoczesnymi urządzeniami domowymi.
Fot. Pinterest
Gloryfikowano panią domu oraz kobietę oddaną rodzinie. Nienagannie ubraną i uczesaną, obowiązkowo uśmiechniętą i nigdy nie narzekającą. W doskonałej scenie we "Wspaniałej Pani Maisel" bohaterka budzi się znacznie wcześniej, niż mąż, aby zrobić się na bóstwo. Przecież nie może zobaczyć ją bez makijażu i w lokówkach.

Dopiero Betty Friedan głośno i wyraźnie powiedziała amerykańskim kobietom w "Mistyce kobiecości", że bycie wzorową żoną, matką i gospodynią nie da im spełnienia. Do takiego wniosku doszła w 1957 roku po przeprowadzeniu ankiety wśród swoich rówieśniczek (białych kobiet z klasy średniej). Okazało się, że Amerykanki, z którymi rozmawiała Friedan, a także ją samą, trawił "problem, który nie ma nazwy". Kobiety dusiły się w domach i roli Pani Idealnej.
Fot. Pinterest
Niedługo po wydaniu "Mistyki kobiecości" w 1963 roku nastanie rewolucja: II fala feminizmu. Walka dopiero się zaczęła i wciąż trwa.

Perfekcyjne Polki

Dlaczego powracamy do historii? Dlatego że Betty Friedan wzięła pod lupę ówczesną prasę kobiecą i odkryła, że gazety lansowały wyłącznie typ kobiety, która nie pracowała zawodowo, oddała się życiu rodzinnemu, potrafi poradzić sobie w domu nawet z najbardziej dokuczliwą plamą, a największą radością jej życia codziennego jest kupno nowoczesnego odkurzacza. Amerykanki z prasą nie dyskutowały i gładko (lub mniej gładko) w tę rolę weszły.
Czytaj także: Wstrząsający wpis psychiatry. "Wystawiłam pierwsze zaświadczenia kobietom z wadą płodu"
To się wcale nie zmieniło: media wciąż kreują rzeczywistość. Wpływają na myślenie widzów i tworzą obyczajowo-społeczne trendy. Telewizja Polska o tej medialnej funkcji wie aż za dobrze: wystarczy obejrzeć jedno wydanie "Wiadomości".

Teraz przyszła pora na kobiety. W dobie walki o prawo aborcyjne i Strajk Kobiet TVP oferuje Polkom produkt upichcony z wczesnych księżniczek Disneya, mistyki kobiecości i polskiej, kościelnej tradycji. Kreuje polską kobiecość, którą chciałoby zobaczyć u kobiet nad Wisłą. Więcej domu, dzieci, mody, urody i pasji, mniej krzyczenia na ulicach i walki o własne prawa. Oczywiście kobiety, które chcą żyć jak w spocie z TVP Kobieta i latach 50. (a niektóre wciąż tak robią) mają do tego prawo. Każda z nas ma prawo do tego, czego chce: może rodzić dzieci lub ich nie rodzić, gotować albo nie, pracować albo nie pracować, być celebrytką albo nie mieć nawet konta na Instagramie, malować się albo wyrzucić puder do kosza. Nie ma jednego wzorca kobiecości. Można być i Skłodowską-Curie, i Kardashian, do wyboru, do koloru.

I tu jest pies pogrzebany: TVP jest przekonane, że taki wzorzec jest. Co gorsza, nie ma skrupułów, żeby go proponować. W spocie TVP Kobieta nie ma wyboru, innych ścieżek, ucieczki od perfekcji. Jest tylko mistyka kobiecości made by Telewizja Polska.