Niepokojąca mutacja covid-19 u noworodka. Odkryto u niego znacznie więcej cząstek wirusa
Niepokojącego odkrycia dokonano w szpitalu w Waszyngtonie. U noworodka zakażonego koronawirusem stwierdzono o wiele więcej cząsteczek wirusa. Czy mamy do czynienia z nową mutacją wirusa?
Roberta DeBasi, szefowa oddziału chorób zakaźnych pediatrycznej placówki Children’s National Hospital w Waszyngtonie uważa, że nowa mutacja koronawirusa może rozprzestrzeniać się już na terenie centralnych stanów Zachodniego Wybrzeża – tak przynajmniej wynika z preprintu analizy udostępnionej na serwisie medRXiv, który musi jeszcze zostać zweryfikowany przez ekspertów.
Noworodek był w szpitalu we wrześniu ubiegłego roku, a obecnie jest zdrowy i nic nie wskazuje na to, by jego rozwój nie przebiegał prawidłowo. Specjaliści zastanawiają się jednak, czy był wyjątkowym przypadkiem, czy może zwiastuje ogólny kierunek przemian wirusa COVID-19.
– To może być zupełny przypadek. Jednak olbrzymia wiremia u pacjenta oraz fakt, że wykryto u niego nowym wariant są najpewniej powiązane – powiedziała DeBiasi dziennikowi "Washington Post".
Coraz częściej mówi się o alternatywnym wariancie przebiegu koronawirusa u dzieci, który określa się jako wieloukładowy zespół zapalny (MIS-C; ang. multisystem inflammatory syndrome in children), który atakuje wiele organów jednocześnie. Zarażone wirusem dzieci trafiają na OIOM w ciężkim stanie z objawami podobnymi do zespołu Kawasakiego i zespołu wstrząsu toksycznego.
Towarzyszącymi objawami najczęściej są wysoka gorączka, wymioty, biegunka, ból w podbrzuszu, wysypka, ból szyi przekrwione oczy oraz silne osłabienie. Skutkiem ubocznym choroby bywa poważne uszkodzenie serca.
Syndrom, który nazywa się też czasami PIMS-TS (ang. paediatric inflammatory multisystem syndrome – temporally associated with SARS-CoV-2; pediatryczny wielonarządowy syndrom zapalny tymczasowo wiązany z SARS-CoV-2) wykryto także u dzieci w Polsce, między innymi w Wejherowie.