EQC ma prawie wszystko, co chciałbym w elektrycznym SUV-ie. I prowokuje do… nieprzyzwoitych reakcji
Mercedes EQC to jeden z długodystansowców, jeśli w ogóle tak możemy szufladkować samochody z napędem elektrycznym. Pojedziecie nim na wakacje (jak rozplanujecie trasę z ładowarkami), a do tego dostaniecie sporo adrenaliny za kółkiem. Tylko realny zasięg nie zgadza się z danymi z broszurki.
Żeby było jasne, Mercedes EQC nie rozczarował mnie pod względem zasięgu, ale i tak poczułem się trochę oszukany, o czym za chwilę.
Fot. naTemat
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z EQC 400 4MATIC nie ukrywam, że miałem duże oczekiwania. A to wszystko za sprawą innego Mercedesa, bo całkiem niedawno hybrydową Klasą A przejechałem na samym prądzie prawie 70 km. Apetyt rósł więc w miarę… jeżdżenia.
EQC to jednak zupełnie inne auto, które otwiera nowy rozdział w historii Mercedesa. To w końcu pierwszy seryjnie produkowany samochód elektryczny tej marki. Jest ogromny, prawie o 13 cm dłuższy i 5 cm szerszy od całkiem pokaźnego GLB, ale za to skromniejszy w wymiarach w zestawieniu z GLS-em.
Fot. naTemat
Z przodu i z tyłu dzieje się najwięcej, bo mamy tam ciekawe bajery – listwy świetlne LED, o których firma pisze, że to pasy iluminacyjne. Mniejsza o nazwę, ale szczególnie w nocy wygląda to świetnie i współgra z reflektorami MULTIBEAM LED, dostępnymi już w standardzie. Da się zauważyć także nowe obręcze kół, stworzone od podstaw dla linii EQ.
Fot. naTemat
Czytaj także: Nowe elektryczne Audi jest jeszcze ładniejsze. Tylko najpierw musisz nauczyć się nim jeździć
W środku poczułem się jak w domu znajomego, do którego często wpada się na kawę. Mercedes pokusił się tylko o odświeżenie designu. Pojawiło się więcej metalicznych powierzchni, a oświetlenie Ambiente już tak bardzo nie daje po oczach.Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
W elektryku wciskanie gazu w podłogę znienacka wyzwala zwykle skrajne emocje. Moi pasażerowie albo przeklinali, albo dostawali ataków śmiechu. Podobnie miałem podczas przejażdżki Porsche Taycanem Turbo S, tylko tam łamie się już prawa fizyki. Mercedes też wgniata w fotel, ale z dozą rozsądku.
No i w końcu: ZASIĘG. Marudzę od początku, więc od razu wam powiem: zapomnijcie o przedziale 369-414 kilometrów, o którym pisze Mercedes. Realnie EQC przejedzie 300-320 km, a trzeba też pamiętać, że musicie zachować trochę mocy, by dojechać do ładowarki. To dlatego wspomniałem, że poczułem się oszukany, bo nagięcie danych w tym przypadku jest przegięciem.
Fot. naTemat
Wygląda to tak, że do 100-110 km/h samochód gospodaruje energią całkiem rozsądnie. Powyżej tej granicy zasięg leci ostro w dół, i wtedy bez sensu patrzeć już na jakiekolwiek średnie dane. Trzeba po prostu pilnować wartości na wyświetlaczu, by nie zostać z EQC w szczerym polu bez gniazdka do ładowania.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Asystent ECO w EQC jest na tyle rozbudowany, że samochód sam dyktuje kierowcy, co powinien zrobić. Alarmuje, kiedy lepiej zdjąć nogę z gazu, np. gdy zbliżamy się do skrzyżowania. Wszystko po to, by jak najefektywniej odzyskiwać energię.
Fot. naTemat
EQC jest też oczywiście naszpikowany gadżetami, które pomagają w codziennej jeździe. Kamery 360 stopni sprawdzają się nie tylko na parkingu, ale czasami też między autami na zatłoczonych ulicach. Manewrowanie tym autem okazało się zadziwiająco proste, bo w ogóle nie czuć jego rozmiarów.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Mercedes EQC 400 4MATIC na plus i minus:
+ Cisza – jak to w elektryku, ale do tego komfortowe wnętrze
+ Zasięg na poziomie ponad 300 km pozwala wyruszyć w trasę
+ Wszystkie funkcje oszczędzania energii, które ułatwiają życie
- Brak wejścia USB typu A
Fot. naTemat