Wiadomo, kto stoi za oskarżeniami wobec prof. Maksymowicza. To prawicowy działacz

Anna Świerczek
Poseł Kamil Bortniczuk opublikował treść zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez prof. Wojciecha Maksymowicza. Wynika z niego, że profesor miał prowadzić eksperymenty na przedwcześnie narodzonych dzieciach. Kto jest autorem pisma? To Mariusz Dzierżawski, prawicowy działacz pro-life i założyciel Fundacji Pro – prawo do życia.
Mariusz Dzierżawski, członek zarządu fundacji PRO – Prawo do Życia złożył zawiadomienie na prof. Maksymowicza. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W środę prof. Maksymowicz poinformował, że odchodzi z sejmowego klubu Prawa i Sprawiedliwości. Poseł Porozumienia podjął taką decyzję po tym, jak Ministerstwo Zdrowia wszczęło kontrolę na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, na którym to Maksymowicz miał wykonywać nieetyczne eksperymenty medyczne.

– Oświadczam, że nigdy ja ani mój zespół nie prowadził eksperymentów na płodach. (…) Dla mnie życie ludzkie jest najwyższą wartością i myślę, że nie musze tego udowadniać – komentował całą sprawę prof. Maksymowicz.
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, treść zawiadomienia, które przyczyniło się do kontroli resortu zdrowia, opublikował w mediach społecznościowych Kamil Bortniczuk.


"Do chwili obecnej sprawcy zabili nieustaloną liczbę dzieci przedwcześnie urodzonych poprzez otwarcie konającym dzieciom czaszek bez znieczulenia w celu wycięcia tkanek mózgowych połączone z jednoczesnym dokonaniem nacięcia bez znieczulenia wzdłuż kręgosłupa dziecka i wydłubaniem żyjącym jeszcze dzieciom rdzenia kręgowego" – napisano w zawiadomieniu. Kto odpowiada za jego treść[? Okazuje się, że autorem pisma jest Mariusz Dzierżawski z fundacji Pro – prawo do życia. – Składaliśmy zawiadomienie. Nie możemy podawać szczegółów, aby nie utrudniać śledztwa – taki lakoniczny komunikat przekazał Dzierżawski dziennikarzom Onetu.

Mariusz Dzierżawski zasłynął już z kilku kontrowersyjnych projektów. W połowie 2019 roku pisaliśmy w naTemat.pl, że jego fundacja złożyła w Sejmie projekt ustawy, według której nawet trzy lata miałyby grozić edukatorom seksualnym, jeśli prokurator uzna, że ci w trakcie zajęć "publicznie propagują lub pochwalają podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego".

– Wobec agresywnej promocji homoseksualizmu, rozwiązłości seksualnej i nieczystości wśród dzieci i młodzieży, istnieje pilna potrzeba zwiększenia ochrony prawnej najmłodszych przed demoralizacją i przemocą seksualną – głosił Dzierżawski przed Sejmem w lipcu 2019 roku.
Czytaj także: Aktywiści ojca dyrektora. To oni stoją za projektem, by edukację seksualną karać więzieniem
źródło: onet.pl