Smoleńsk i inne koszmary polskiej kinematografii. 10 Najgorszych filmów z kraju nad Wisłą wg IMDb

Maja Mikołajczyk
Niemal 5 lat po swojej premierze "Smoleńsk" znowu stał się przedmiotem gorącej dyskusji. Wszystko za sprawą zmasowanej akcji wystawiania produkcji "jedynek" na portalu IMDb, dzięki której film Antoniego Krauze stał się najgorszym tytułem na świecie według rankingu portalu. W związku z tym, postanowiliśmy przyjrzeć się, jakie jeszcze polskie filmy mogą "pochwalić" się najniższymi średnimi ocen. Zestawienie zaczynamy od tych najgorszych.
"Smoleńsk". Najgorsze polskie filmy wg portalu IMDb. Fot. kadr z filmu "Wiedźmin"
10. Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja, reż. Jerzy Gruza (2002)
średnia ocen: 1,1/10
Ktoś kiedyś postanowił wykorzystać popularność "Big Brothera" i stwierdził, że pełnometrażowe filmy z udziałem lubianych uczestników reality show to dobry pomysł. Jak można się domyślić – nie był.

W efekcie powstał absurdalny film gangsterski z wątkami science-fiction, w którym w roli głównej wystąpił uczestnik drugiej edycji programu Ireneusz Grzegorczyk. Jeśli kręcą Was latające dyski nad Polską oraz kosmici jak z radzieckich produkcji, "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja" to film dla Was.
9. Gulczas, a jak myślisz? reż. Jerzy Gruza (2002)
średnia ocen: 1,3/10
Wcześniejsze i nieco mniejsze kuriozum z uczestnikiem "Big Brothera" w roli głównej od tego samego reżysera. Trudno właściwie powiedzieć, o czym jest "Gulczas, a jak myślisz?", twórcy za punkt honoru uznali chyba upchnięcie jak największej ilości bezsensownych wątków w trwającym ledwo ponad półtorej godziny filmie.


Jak zapowiada trailer, widzowie po seansie będą znali odpowiedź na "fundamentalne" pytanie zadane w tytule. Coś czuję, że większość osób po seansie jednak żałuje, że ją poznała.
8. Kac Wawa, reż. Łukasz Karwowski (2011)
średnia ocen: 1,4/10
Polacy nie gęsi i swoje..."Kac Vegas" mają – a przynajmniej chcieli. Nazwa rodzimej produkcji w bezczelny sposób nawiązuje do amerykańskiej komedii, jednak powiedzieć, że nie powtórzyła jej sukcesu, to nic nie powiedzieć. "Kac Wawa" została zmiażdżona zarówno przez krytykę, jak i przez zniesmaczonych widzów.

Trudno stwierdzić, jak reżyserowi filmu Łukaszowi Karwowskiemu udało się namówić do zagrania w produkcji tylu polskim gwiazdom. Nosa mieli Magdalena Cielecka, Eryk Lubos oraz Katarzyna Bujakiewicz, którzy odmówili udziału w filmie.
7. ostra randka, reż. Maciej Odoliński (2012)
średnia ocen: 2,0/10
"Ostra randka" również jest efektem fascynacji amerykańskim kinem i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie marne wykonanie filmu. Poziom realizacji produkcji zawstydza najgorsze filmy klasy B z ubiegłego wieku, a śmiertelna powaga bohaterów przy licznych kuriozalnych scenach wygląda komicznie, a nie taki był chyba zamysł reżysera. Podobno ktoś wie, dlaczego ten film pokazywano w kinach w technologii 3D, ale jeszcze się nie ujawnił.
6. Studniówk@, reż. Alessandro Leone (2018)
średnia ocen: 2,2/10
"Studniówk@" to polsko-włoska koprodukcja, która nie chciała być niczym więcej niż niewymagającym i lekkim młodzieżowym kinem obyczajowym bazującym na włoskich filmach tego typu. Niestety, przez sztuczną grę aktorską czerpanie jakiejkolwiek przyjemności z seansu jest właściwie niemożliwe. Nie pomaga Beata Tyszkiewicz ani Daniel Obrychski w obsadzie. Temu, kto dotrwał do końca tego filmu należy się złoty medal.
5. kobiety bez wstydu, reż. Witold Orzechowski (2016)
średnia ocen: 2,2/10
"Kobiety bez wstydu" uważa się za jedną z największych żenad polskiej kinematografii. Film powstał na podstawie książki o tym samym tytule, która przypomina zbiór fantazji erotycznych autora, będącego również reżyserem i scenarzystą feralnej produkcji. Cała fabuła opiera się na koncepcie mężczyzny udającego psychoanalityka i...zaciągającego w ten sposób kobiety do łóżka.

Nie trzeba chyba dodawać, że film opiera się głównie na nieśmiesznych, seksistowskich żarcikach, skrojonych pod humor rubasznego wujaszka. Co ciekawe, w filmie poza Michałem Lesieniem znanym z serialu "Lokatorzy", Joanną Liszowską ("Przyjaciółki") i Anną Dereszowską ("Lejdis") wystąpił także laureat nagrody Nike Mariusz Szczygieł.
4. Ciacho, reż. Patryk Vega (2010)
średnia ocen: 2,7/10
Zanim Patryk Vega na dobre zaczął tworzyć swoje filmowe uniwersum, już w 2010 roku pokazał, że "ma rękę" do złego kina. "Ciacho" to produkcja, której oglądania żałuje się w każdej minucie filmu. Reżyser do obsady filmu zaprosił Krzysztofa Kononowicza oraz Barbarę Rogowską (słynną Barbarę Kwarc z klatki B), ale gwiazdą i tak jest Tomasz Karolak oraz jego "oryginalne" zaręczyny z pierścionkiem wyciągniętym z...odbytu. Na to mógł wpaść tylko Vega.
3. 365 dni, reż. Barbara Białowąs (2020)
średnia: 3,2/10
Absolutny hit Netflixa i rekordzista nominacji dla najgorszych filmów. "365 dni" Barbary Białowąs "walczy" o Złotą Malinę w sześciu kategoriach, a o polskiego Węża aż w dziewięciu. Trudno się dziwić, film na podstawie bestsellerowej powieści Blanki Lipińskiej to jeszcze gorsza wersja "50 twarzy Greya". Nawet koneserzy złego kina będą zawiedzeni – "365 dni" jest zwyczajnie nudne.
2. wiedźmin, reż. Marek Brodzki (2001)
średnia ocen: 3,6/10
"Smoku, jesteś piękny" – te słowa wypowiedziane przez Jaskra granego przez Zbigniewa Zamachowskiego chwilę po tym, jak zobaczył jednego z najpaskudniejszych smoków w światowej kinematografii są już kultowe. "Wiedźmin" z 2001 roku niestety nie uniósł oczekiwań fanów Geralta z Rivii.

Problemem były nie tylko niski budżet, ale również kompletny brak pomysłu na spójne opowiedzenie historii. Nie pomógł nawet Michał Żebrowski, który idealnie pasował do roli Gwynbleidda. Chociaż "Wiedźmin" Netflixa też ma swoje wady, rodzima produkcja nie dorasta mu do pięt.
1. miszmasz, czyli kogel-mogel 3, reż. Kordian Piwowarski (2019)
średnia ocen: 3,6/10
"Kogel-mogel" i "Galimatias, czyli Kogel-mogel II" to kultowe polskie komedie z lat 80. w reżyserii Romana Załuskiego. Po latach postanowiono stworzyć jej kontynuację i to był bardzo zły pomysł. Chociaż tak jak w poprzednich częściach przy scenariuszu pracowała "królowa polskich seriali" Ilona Łepkowska film nawet nie zbliżył się do poziomu komedii sprzed lat.

"Miszmasz, czyli kogel-mogel 3" najlepiej podsumowują słowa krytyka filmowego Łukasza Muszyńskiego: "Marian, tu jest jakby żenująco".
Czytaj dalej: