Drastyczne zdjęcia z katastrofy smoleńskiej są dostępne w internecie. Prokuratura bezradna
Drastyczne zdjęcia z rosyjskiego śledztwa?
Szokujące zdjęcia stanowią dokumentację z miejsca katastrofy smoleńskiej. Wszystko na to wskazuje, że pochodzą prawdopodobnie z archiwów trwającego do dziś rosyjskiego śledztwa. Jeden z prokuratorów w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznaje: "Jestem prokuratorem i niejedno widziałem, ale te fotografie mną wstrząsnęły.Wiadomo, że fotografie są w internecie dostępne co najmniej od 2012 r. Z początku pojawiły się wyłącznie na portalach rosyjskich, teraz ich kopie są prezentowane w serwisach także z innych krajów. Jak podaje dziennik, makabryczne zdjęcia bez trudu można znaleźć także na wielu angielskich czy francuskich portalach.
Czytaj także: Dlaczego po prostu nie usunąć zdjęć ofiar ze Smoleńska z internetu? Ekspert: One i tak zostaną w sieci na zawsze
Prokuratura bezsilna ws. zdjęć z katastrofy smoleńskiej
W 2012 r. prokuratura wszczęła śledztwo ws. drastycznych zdjęć. Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wystąpił do szefa rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa o wyjaśnienia. ABW zwracała się też do służb wielu krajach, m.in. na Ukrainie, w Niemczech czy w USA, o pomoc w identyfikacji osoby lub osób, które zamieściły w internecie zdjęcia z katastrofy Tu-154.
Ale skuteczność tych działań była minimalna. "Kiedy udało się zablokować strony w jednym portalu, zdjęcia pojawiały się w kolejnych" – pisze "Rzeczpospolita".
ABW ustaliła, że ponad wszelką wątpliwość drastyczne zdjęcia nie zostały wykonane przez polskich funkcjonariuszy obecnych na miejscu katastrofy. Zostały one zrobione innym typem aparatu, a ponadto takich zdjęć nie ma w polskim śledztwie smoleńskim.W sprawie wykonano szereg czynności zmierzających do zweryfikowania pochodzenia zdjęć. Dotychczas przeprowadzone czynności nie pozwoliły na ustalenie ich autora.
Prokuratura wielokrotnie wzywała administratorów serwisów do usunięcia zdjęć, ale biorąc pod uwagę specyfikę sieci internet i jej globalny charakter, zdjęcia są nadal powielane i udostępniane."Rzeczpospolita"
"Rzeczpospolita" pisze, że Rosjanie początkowo w tej sprawie współpracowali z polską prokuraturą. W ramach pomocy prawnej przesłuchano nawet Rosjanina, który wrzucił zdjęcia na serwer. Mężczyzna zeznał, że otrzymał je z anonimowego e-maila. Sytuacja się zmieniła, gdy polska prokuratura złożyła wniosek o wszczęcie śledztwa w Rosji w sprawie znieważenia zwłok. Wówczas rosyjscy śledczy odmówili.
– Jeżeli śledztwo jest zawieszone, to znaczy, że Rosjanie nie współpracują i że odgórnie zablokowano przekazywanie stronie polskiej informacji mogących naprowadzić na osoby, albo rosyjskie służby, które za tym stały – tak sprawę dziennikowi komentuje mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Internet nie zapomina
Już 9 lat temu eksperci uprzedzali, że "co raz wpadło do internetu, nigdy już z niego nie wyjdzie". – Z całą świadomością mogę stwierdzić, że tych zdjęć nie da się już na stałe usunąć – mówił w rozmowie z naTemat Krzysztof Keller, ekspert ds. ochrony tajemnic z firmy Effor."Śledczy przyznają, że 'doszli do ściany', a czas przekreśla szanse, by ustalić autorów wpisów i pociągnąć ich do odpowiedzialności" – tak ws. zdjęć z katastrofy smoleńskiej pisze "Rzeczpospolita".W cywilizowanych krajach współpraca organów ścigania daje możliwości wywierania różnego rodzaju nacisku na internautę, który to wrzucił do sieci. Trzeba jednak pamiętać, że co raz trafi do internetu, to właściwie nigdy z niego nie zniknie. Nawet jeżeli właściwa strona zostanie usunięta czy zablokowana. Są całe rzesze osób gotowych wciąż i wciąż wrzucać te same zdjęcia na różne serwery czy strony. To dotyczy nie tylko zdjęć ofiar ze Smoleńska, ale kontrowersyjnych fotografii księcia Wielkiej Brytanii czy seks-taśmy celebrytów.