Za znalezienie miłości płacą jej 15 tys. zł. "Chcą mieć pełną dyskrecję i moją opiekę"

Aneta Olender
Niektórzy nie mają czasu na samodzielne poszukiwania, inni się zrazili, dlatego wolą poprosić o pomoc eksperta. Tym ekspertem okazuje się swatka. Anna Guzior-Rutyna, która zawodowo łączy ludzi w pary, opowiada, kto i dlaczego jest w stanie wydać tak duże pieniądze na próbę znalezienia miłości.
15 tys. zł to minimalna kwota jaką trzeba zapłacić za specjalny pakiet w ofercie swatki Anny. Fot. Anna Bojda
Kto płaci 15 tys. zł za znalezienie miłości, skoro dostępnych jest tyle aplikacji randkowych?

Osoby, które myślą o związku na poważnie, takie, które boją się oszustów, i takie, które są bardzo zajęte, zapracowane, więc nie mają czasu na klikanie w aplikacjach. Oczywiście są to osoby zamożne.

Chcą mieć pełną dyskrecję, moją opiekę. Chcą, żebym zrobiła za nich część roboty, czyli pierwszą selekcję – sprawdzenie kandydatów. Traktują to raczej jako inwestycję w przyszłość, a nie jako koszt.

Jeśli ktoś decyduje się na pakiet za 15 tys., to bierze go choćby dlatego, że zależy mu na tym, żeby swatka przyjechała do domu. To jest jedyna opcja w mojej ofercie, która zakłada takie spotkanie.


Dlaczego ten pakiet tyle kosztuje, co w nim jest?

Ta usługa jest droga, bo zajmuje dużo czasu i trzeba włożyć w to sporo wysiłku. Jednak nie jestem najdroższa w Polsce. W jednym z biur – którego nazwy nie będę wymieniała – taki pakiet, umowa na rok, kosztuje 40-50 tys. zł.

Mój pakiet nazywa się "90 dni do twojej miłości", ale nie jest tak, że pracujemy ze sobą tylko 90 dni. Te trzy miesiące to po prostu najbardziej intensywny okres. Zaczynamy od rozmowy telefonicznej ze mną, później jest wideo rozmowa, a kolejnym krokiem przyjazd swatki do domu. Muszę poznać otoczenie człowieka. Muszę "wejść w jego buty".

Widzę, jak mieszka, jak funkcjonuje. Jeśli nie lubi sprzątać, to proszę, żeby nie sprzątał, kiedy przyjeżdżam. Chodzi o to, żebym miała pełny i prawdziwy obraz klienta.

W ramach tej umowy zagwarantowana jest także sesja zdjęciowa wraz z makijażem i fryzurą, ponieważ zdjęcie, które będziemy pokazywać potencjalnym partnerom/partnerkom, ma ogromne znaczenie. Dodatkowo w czasie tych 90 dni mamy 6 godzin coachingu relacji.

Jestem coachem relacji, ale nie robię sesji indywidualnych, więc ten pakiet daje jedyną taką możliwość. Dodatkowo klient/klientka otrzymuje mojej książki i dostęp do akademii swatki. Przeprowadzamy także analizę singla, czyli badanie, które ma odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ktoś jest sam?

Jest to też jedyny pakiet, w którym zobowiązuję się także do zorganizowania w pełni trzech randek. Normalnie jest tak, że ludzie dostają ode mnie do siebie telefony i się umawiają. A tutaj – jeśli np. jest to kobieta – umawiamy ją z makijażystką, stylistką, transportujemy ją na randkę, gdzie już czeka na nią ten odpowiedni kandydat.

Najczęściej są to randki w apartamentach, ale bez śniadania, żeby nie było dwuznaczności! Umowa jest roczna, więc to indywidualne poszukiwanie trwa przez cały okres umowy.
Fot. Andrea Piacquadio / Pexels
A jeśli nie uda się znaleźć nikogo odpowiedniego w trakcie tych 3 randek?

Jeśli się nie uda, dalej poszukujemy i zapewniam takiemu klientowi jeszcze 33 randki, ale bez mojego udziału. Nie jest tak, że trzy randki, nie udało się i do widzenia... Nie, nie.

Jeśli ktoś poszedł na randkę, stwierdził, że jest fajnie, ale po 3 miesiącach wraca i mówi, że jednak to nie to, musi płacić znowu?

Może zawiesić ten pakiet. Często mówię klientom, żeby wspólnie gdzieś wyjechali, pobyli razem, bo jest to najlepsza weryfikacja relacji. Kiedy jesteśmy razem 24 godziny na dobę, nie jesteśmy w stanie udawać. Jeśli coś nie wyjdzie, wracamy do gry. Musi być taka furtka.

Daje pani gwarancję "tak, na pewno kogoś znajdę"?

Nie, nigdy tak nie mówię. Nie chcę być odbierana jako oszustka. Tego nikt nie jest w stanie zagwarantować. Ludzie mają różne rzeczy do przepracowania, dlatego czasem po prostu nie mam odpowiedniego człowieka dla danej osoby, choć robię wszystko, żeby kogoś takiego znaleźć, choć staję na rzęsach...

W przypadku pakietu za 15 tys. zł nie korzystam tylko z profili, które mam w swojej bazie, a mam ich dużo. Szukam też własnymi metodami, żeby znaleźć tego człowieka, żeby wyciągnąć go nawet spod ziemi. To jest usługa nastawiona na bardzo zindywidualizowane poszukiwania, więc automatycznie zwiększa to szanse.

Czy te osoby, które płacą tyle pieniędzy, dokładnie wiedzą, kogo chcą poznać?

Różnie bywa. Są osoby, które przychodzą z całą listą wymagań, od wykształcenia, poprzez stan cywilny, wygląd, po zainteresowania. Niektórzy przychodzą nawet ze zdjęciem byłego partnera albo jakiegoś aktora.

Są też osoby, które nie mają pewności co do tego, jaki ma być to człowiek, więc oddają się w moje ręce. Tak naprawdę wszystko wychodzi w praniu. Możemy powiedzieć, że wolimy blondyna, ale nawet jeśli klientka powie mi, że tak właśnie jest, a ja stwierdzę, że mam kogoś, kto spełnia wszystkie inne kryteria, ale jest brunetem, to będę próbowała ją namówić na randkę z nim. Uważam, że bazowanie na wyglądzie jest bezsensowne. Szkoda, żeby szansa się zmarnowała.

Czyli zdjęcie tego aktora nie jest dla pani obligo?

Nie, nie. Oczywiście, jeśli pojawi się pani, która jest wysportowana, regularnie ćwiczy, i mówi, że sylwetka ma dla niej znaczenie, to nie mogę jej dać mężczyzny, który waży 150 kg, bo mnie pogoni. W moich pakietach nie ma randek w ciemno.

Mam różnych klientów. Moimi klientami jest dużo osób publicznych, polityków, lekarzy, prawników, ludzi z pierwszych stron gazet. Niektórzy nie życzą sobie, żeby ich zdjęcie było przesyłane komukolwiek, nawet mailowo.

W takim przypadku muszę spotkać się z potencjalną kandydatką i pokazać jej fotografię wydrukowaną lub zapisaną na telefonie. Chodzi o to, żeby ta osoba nie miała tego zdjęcia w posiadaniu.

Jeśli ktoś płaci 15 tys., to oczekuje, że zeswata panią go/ją z osobą która też wykupiła taki pakiet?

I tak i nie. Są osoby, które przychodzą i mówią, że chcą partnera, który wykupił dokładnie ten sam pakiet, ale są osoby, którym – mówiąc wprost – to wisi. Twierdzą nawet, że ta druga osoba nie musi być moim klientem, a to jest możliwe, bo działam niestandardowo.

Ważne, żeby ten ktoś podpisał regulamin, ale nie musi zapłacić u mnie nawet złotówki. Znajdują ja moimi metodami, więc wiem, że jest wolna, że wszystko się zgadza.

Wspomniała pani o analizie singla. Dlaczego te osoby są same?

Najczęściej chodzi o brak czasu. To są osoby zapracowane, piastują wysokie stanowiska. Oczywiście różnie bywa. Ktoś mógł być w nieszczęśliwiej relacji i zraził się. Okazuje się jednak także, że im bardziej człowiek zamożny, im więcej osiągnął w życiu, tym trudniej mu znaleźć partnera.

Te osoby wcześniej szukały kogoś na własną rękę, czy raczej od razu przyszły do pani, od razu pomyślały, że ktoś zrobi to za nie?

Po ten pakiet sięgają i takie i takie osoby. Jeśli jednak szukały kogoś, to nie na portalach randkowych, tylko przez inne biura, które okazały się nieudolne. Tacy klienci nie chcą znaleźć się w sieci, dlatego zgłaszają się do mnie.

Niektórzy obserwują moje działania od dawna, a dopiero teraz zdecydowali się odezwać. Tę usługę za 15 tys. zł mam dopiero od stycznia, ale okazuje się, że jest na nią zapotrzebowanie. Ludzie chcą być dopieszczeni. Ma dla nich znaczenie to, że do nich przyjadę, że porozmawiam i wszystkiego dopilnuje. Stać ich na to i szukają tego, co najlepsze.

Odzywają się, bo chcą być dopieszczeni, ale chyba też zwyczajnie są samotni?

To jest świadoma decyzja. Nikt nie wyciąga takiej gotówki od tak. Decydują się na to raczej dlatego, że szukają kogoś na poważnie, na pozostałe lata. Szukają stałego związku, kogoś o podobnych wartościach. Kogoś do wspólnego życia.

Czy to zazwyczaj są osoby po czterdziestce, po pięćdziesiątce?

Trzydzieści plus. Jest mnóstwo ludzi, którzy po 30. dobrze prosperują finansowo, więc stać ich na to, ale nie chcą, żeby ktokolwiek wiedział o ich poszukiwaniach.

Sądziłam, że jeśli ktoś ma 30 lat, to uważa, że ma jeszcze trochę czasu, więc poszuka na własną rękę.

Są osoby, które się zraziły, dlatego przychodzą. To są osoby dojrzałe, takie, które chcą założyć rodzinę, a wiedzą, że lata lecą. Nie chcą tego odwlekać. Część ludzi przewartościowała swoje życie po pandemii.

Zauważam, że osoby, które do tej pory były skoncentrowane tylko na karierze, teraz chcą założyć rodzinę, nie chcą odkładać tego w nieskończoność, nie chcą tracić czasu na portalach.

Są osoby, które zdały sobie sprawę, że życie jest ulotne i kruche. W pandemii straciliśmy bliskich, kogoś znajomego, część osób chorowała, siedziała w domu samotnie. Nagle zrozumieli, że te wszystkie pieniądze, osiągnięcia, są niewiele warte, jeśli nie ma się z kim nimi cieszyć.

Czytaj także: Połączyła już 300 par. Swatka mówi, na co trzeba zwracać uwagę, gdy chcemy znaleźć miłość