Jest naturalną szczepionką, a my się go pozbawiamy. "Głód dotyku" dotyczy milionów osób

Alicja Cembrowska
Skóra jest największym organem naszego ciała. Z biologicznej perspektywy to po prostu płaszcz, który osłania narządy wewnętrzne przed środowiskiem zewnętrznym. Metaforycznie to nośnik bliskości, narzędzie zmysłu, który chociaż bagatelizowany, to niezbędny do życia – dotyku.
"Głód dotyku" jest coraz większym problemem społecznym Sirisvisual/Unsplash


W XIII wieku cesarz rzymski Fryderyk II Hohenstauf nakazał odebranie matkom grupy noworodków i wychowywanie ich w całkowitym milczeniu. Zastępcze opiekunki miały ograniczyć kontakt z maluchami do minimum, czyli zapewniać im pożywienie. Cesarz ciekaw był, jakim językiem zaczną się one porozumiewać, wierzył, że będzie to mowa pierwotna. Eksperyment deprywacyjny nie powiódł się. Pozbawione czułości, bliskości i głosu innych ludzi dzieci nie przeżyły.


***
W latach 60. amerykański psycholog Harry Harlow od razu po narodzinach oddzielał makaki rezus od matek. W zamian dał im do wyboru jedną z dwóch nieożywionych matek zastępczych: jedną z drutu i drewna, ale z butelką mleka, a drugą – pokrytą miękką tkaniną, ale bez pożywienia. Małpki zawsze wybierały tę drugą.

***
Rodzice Juana Manna się rozwiedli, a jego zostawiła narzeczona. Wrócił z Londynu do Australii i poczuł, czym jest osamotnienie. Myślał o tym, jak na lotnisku w rządku stoją ludzie z tabliczkami, wypatrują swoich bliskich, a potem wpadają sobie w ramiona. Jemu nikt nie wpadał w ramiona, on nie miał kogo w nie wpuścić. Na jednej z imprez przytuliła go obca kobieta. Ten jeden gest zmienił wszystko.

Jest 2004 rok. Mężczyzna z brodą idzie ulicą i niesie karton z napisem "Free hugs". Z początku nikt nie reaguje na ofertę darmowego przytulasa. W pewnym momencie w ramiona Juana Manna wpada starsza kobieta. Początkowa konsternacja przechodniów zmienia się w zbiorowe rozdawanie przytuleń, uśmiechów i uścisków.
Od tej wyrażonej przez Manna potrzeby, potrzeby bliskości, nieerotycznego dotyku drugiego człowieka, zaczęła się akcja, która objęła cały świat. W serwisie YouTube regularnie pojawiają się nagrania z "free hugs" z każdego zakątku globu.

***
W 2010 roku w Australii urodziły się bliźnięta. 13 tygodni za wcześnie. Dziewczynka była zdrowa, ale jej brat nie oddychał. Po długiej reanimacji uznano go za zmarłego. Mama wzięła dziecko i przez dwie godziny przytulała je do piersi i do niego mówiła. Chłopiec został pobudzony do życia.

***
W 2017 roku powstał pierwszy w Polsce salon profesjonalnego przytulania. Pierwszy, ale nie ostatni. Na mapie naszego kraju pojawiają się kolejne miejsca oferujące "platoniczną intymność". Takie gabinety od kilku lat na całym świecie realizują usługę przytulania.

***
Rok 2021. Zespół inżynierów z Hongkongu skonstruował robota humanoidalnego. Na imię ma Grace. Będzie opiekować się osobami starszymi i tymi, które z powodu COVID-19 pozostają w izolacji.

Nadal rok 2021. Jednymi z największych problemów ludzi XXI wieku są samotność, osamotnienie i głód dotyku.

Zaniedbane dotykanie

Dzwoni budzik, zaczyna się nowy dzień. Otwieramy oczy, po kolei włączamy słuch, węch i smak. Spoglądamy na pierwsze promienie słońca, może odpalamy ulubioną muzykę lub nasłuchujemy, czy reszta domowników już się obudziła. Parzymy kawę, jemy kanapkę z dżemem. Cały dzień smakujemy, wąchamy, patrzymy, słuchamy.

Gdy obraz się zamazuje i słabo widzimy, idziemy do okulisty, gdy mamy katar od razu interweniujemy i dopytujemy farmaceutę o najlepsze krople. A dotyk? Ile razy w ciągu dnia zwracamy uwagę na miękkość koca, ciepło filiżanki z herbatą, przyjemne głaskanie siebie lub innego człowieka? Byłbyś w stanie policzyć, ile osób dziś dotknąłeś? Nieerotycznie, może przypadkowo. Zwróciłeś uwagę?

Raczej nie, bo dotyk został zepchnięty na dalszy plan, a jego związek z poczuciem życiowego szczęścia często jest pomijany. I to nie tylko w kontekście społecznym, ale i naukowym, bo chociaż wiele badań i eksperymentów przeprowadzono, to nadal wiele jest do zrobienia. Najpewniej wielu z nas nie myśli na co dzień o tym, co się dokładnie wydarza, gdy dotyka nas obca osoba albo czy przypadkowe muśnięcie w sklepie ma jakiekolwiek znaczenie, nie wyłapujemy reakcji ciała, a gdy pojawiają się dolegliwości, to raczej nie zastanawiamy się, czy może w naszym życiu było za mało czułego dotyku. Bywa, że dopiero w skrajnej sytuacji dociera do nas, że źródłem cierpienia czy smutku jest brak regularnego głaskania, czy przytulania.

Zwiędły człowiek

Badania, które na temat dotykania skóry powstały, jednomyślnie dowodzą, że niedotykany człowiek więdnie i choruje, jak roślina bez wody i słońca. "Jednoznacznie dowiedziono, że żaden organizm nie może żyć zbyt długo bez zewnętrznej, skórnej stymulacji" – pisał Ashley Montagu w swojej fundamentalnej książce z 1971 roku "Dotyk. Znaczenie ludzkiej skóry". Antropolog po licznych eksperymentach doszedł do wniosku, że dotyk pozwala poczuć bezpieczeństwo i przekazuje społeczne wsparcie.

Kolejne badania udowodniły, że brak kontaktu fizycznego wiąże się ze zwiększonym poziomem stresu, lękami i depresją, aleksytymią (zaburzeniem osobowości), spadkiem nastroju i odporności (wzrasta poziom białych krwinek, spadają cytokiny prozapalne), zwiększoną agresją i mniejszym poczuciem szczęścia.
Czytaj także: "Błagają, żeby móc przyjść osobiście". Najgorsza choroba XXI wieku nie odpuszcza w czasie pandemii
Ciało niedotykane to ciało zestresowane. To ciało bolące, męczące, smutne, rozdrażnione i tęskniące. Nie tyle za seksem czy orgazmem, a po prostu czuciem skóry innego człowieka. Miły, dobry, spokojny dotyk działa jak lekarstwo.

Skóra jest ściśle powiązana z mózgiem, który stale przyjmuje i przerabia bodźce z otaczającego nas świata. Mózg zbyt słabo "karmiony" dobroczynnymi bodźcami, łagodnym choćby dotykiem, generuje zaburzenia i problemy. Udowodniono, że przytulanie czy głaskanie łagodzą strach i lęk. Dotykanie pomaga radzić sobie ze stresem, a zwykłe uściśnięcie ręki sprawia, że nasze ciało rozpoczyna produkcję serotoniny, czyli hormonu szczęścia.

Naukowcy odkryli jednak, że najlepiej na ciało działa dotyk powolny. Od 3 do 5 cm na sekundę. Ten szybszy (20 cm/sek.) był podczas testów odbierany jako mniej przyjemny. Najprościej mówiąc – skóra wysyła do mózgu sygnały, co jej się podoba, co jest pozytywne, a co niepożądane. "Jeśli dotyk zostaje sklasyfikowany jako przyjemny, w mózgu dochodzi do interakcji z ośrodkami nagrody, które odgrywają ważną rolę również w przypadku uzależnień. Z tego punktu widzenia przyjemny dotyk ma duży potencjał uzależnieniowy" – pisze Cem Ekmekcioglu w książce "Dotknij mnie".

Oczywiście każdy z nas reaguje na dotyk różnie, a co za tym idzie, każdy z nas ma własną historię dotyku.

Prywatna historia dotyku

Byłam kiedyś asystentką aktorki. To dzięki niej inaczej spojrzałam na ciało. Przyglądałam się, co robi, gdy ćwiczyłyśmy kwestie, które za kilka dni miała powiedzieć na scenie lub przed kamerą. Zapamiętywała nie tylko głową, a całym ciałem. "Uczyła" swoje ręce, nogi, jak mają działać, łączyła słowa z ruchami. Dopiero wtedy zaczęłam świadomie zgłębiać ten temat, a przecież swoją pamięć motoryczną nieświadomie tworzy każdy.

I to od pierwszych chwil życia. Dziecko dotyka, sprawdza, przez kilka miesięcy uczy się poznawać swoje granice – nie bez powodu wsadza stopę do buzi, dotyka brzuszka uwolnionego z koszulki, ze zdziwieniem zerka w lustro. Z początku nie wie, że to ono, że to jego dłoń, jego odbicie. Dopiero później utrwala siebie, swoje "ja", swoją osobowość.

Francuski psychoanalityk Didier Anzieu dostrzegł w tym dotykowym procesie istotny element duchowości, uznając, że "psychiczna powłoka rozwija się na bazie powłoki fizycznej" i stworzył pojęcia skórnego Ja. "Przez skórne Ja rozumiem obraz, za pomocą którego Ja dziecka we wczesnych fazach rozwojowych – wychodząc od jego doświadczeń powierzchni ciała – rozwija wyobrażenie o samym sobie jako Ja, zawierającym psychiczne treści". Badacz sugeruje zatem, że ciało jest naczyniem na naszą duszę. Do tego naczynia "wlewane są" wszystkie doświadczenia i emocje, dobre i złe. W tym jednak przypadku naczynie nie jest nieczułą, szklaną miską, a odbiorcą bodźców, bytem z własną pamięcią.

Ponownie warto wrócić do dzieci i zastanowić się, jak bez emocjonalnych zahamowań żądają one kontaktu fizycznego. Dziecko nie ma problemu, by nagle wdrapać się na kolana rodzica, mocno wtulić się w maminy brzuch, pogłaskać tatę po policzku, przytulić się do nowego towarzysza zabaw. Później pojawia się wstyd i to on sprawia, że dotykanie ograniczamy, seksualizujemy je, kojarzymy w sposób jednoznaczny. A każdy kontakt "skóra do skóry" staje się małą częścią naszej prywatnej historii. Jedynej w swoim rodzaju, niepowtarzalnej. Często ratującej życia jak w przypadku kangurowanych noworodków.

I dlatego silny uścisk może przywołać zdarzenie sprzed lat, a pocałunek jednej osoby przypomnieć o kimś zupełnie innym. Dlatego ktoś za oznakę miłości uzna pogładzenie po czole, a ktoś agresywne szarpanie, bo jako dziecko tylko z takim traktowaniem się spotykał i chociaż było to nieprzyjemne, to uznał, że tak właśnie okazuje się zainteresowanie. I dlatego na ciele mogą być "zapalniki". Dlatego dla jednej osoby chwycenie za nadgarstki będzie gestem zwyczajnym, a dla drugiej ostrym sygnałem alarmowym. I dlatego często leczenie traumy, to jednoczesne leczenie ciała i duszy.

Dotyk w terapii

Badania potwierdzają, że wspomnienia fizyczne sięgają dużo dalej niż wspomnienia uświadomione. Dotyk może poruszyć obszary mózgu, do których normalnie nie mamy dostępu. Na ogół nie jesteśmy tego świadomi, dlatego uczucia wywołane przez kontakt fizyczny ogarniają nas nagle i bardzo intensywnie. Mogą przenieść nas w pozornie dawno zapomnianą sytuację. Doskonale zdają sobie z tego sprawę terapeuci.

To szczególnie ważna wiedza, gdy mamy do czynienia z osobą bardzo skrzywdzoną w przeszłości. "Kiedy przywołuje się trudny obraz, w ciele pojawiają się reakcje emocjonalne dotyczące przeszłości – tak działa pamięć ciała. Trauma to sytuacja, w której wszystko działo się za szybko i za mocno, umysł i ciało nie zdążyły przetworzyć takiej ilości pobudzenia. Przeszłość nie może przeminąć – ciału wydaje się, że gwałt ma miejsce teraz" – mówiła psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Czapczyńska w wywiadzie dla serwisu Mamadu.pl.

Ekspertka wskazywała na "przywoływanie obrazów i skojarzeń", istnieje jednak jeszcze terapia psychofizyczna, która wykorzystuje technikę "points-and-positions", polegającą na stymulacji delikatnym uciskiem określonych miejsc na ciele. Pomaga to wywołać wspomnienia fizyczne, a tym samym położenie podwalin pod terapię.

"Trzymam plecy i kość ogonową w tak zwanej pozycji embrionalnej. Często pacjent wybucha niespodziewanie łzami, które przynoszą głęboką ulgę, a nie tylko zostają powierzchownie wylane. Jeśli daję przy tym oparcie, pacjent odczuwa, że ktoś jest dla niego" – mówi dr Regina Hochmair. Zależnie od tego, czego potrzebuje pacjent, terapeutka kładzie rękę na jego ciele, pozwala mu oprzeć się na ramieniu lub go przytrzymuje. Dobry, wspierający kontakt fizyczny pozwala się odprężyć, zaufać, poczuć bezpieczeństwo. Dopiero w takim stanie człowiek może całkowicie i szczerze odpuścić i ponownie wsłuchać się w swój wewnętrzny głos. Uleczyć ciało, uleczyć duszę.

Instynkt silniejszy niż racjonalna analiza faktów

Długo przed pandemią eksperci alarmowali, że coraz więcej osób cierpi z powodu "głodu dotyku" – możemy śmiać się z coraz to nowych usług czy produktów, które próbują być substytutem bliskości, to jednak kolejny znak, że społeczna izolacja, która zaczęła się długo przed pojawieniem się koronawirusa, jest realnym problemem.

Nasz świat stał się wrogi dotykowi, stworzyliśmy szereg zasad, które określają kontakt fizyczny, przyjęliśmy, że dotyk jest wskazany tylko w bardzo bliskich relacjach rodzinnych, przyjacielskich, romantycznych. I chociaż ma to sporo plusów i wyklucza niezręczne lub minimalizuje niebezpieczne sytuacje, to jednocześnie "dotykowa skrajność" jest niezgodna z naszym instynktem.

Badania udowadniają, że nasze ciała i umysły pozytywnie reagują na bliskość fizyczną obcych ludzi, szukają jej. "Dotyk znosi dystans. Tworzy bliskość i może działać nieskończenie wiele. Jeśli szef chwali pracownika, sprawia mu radość. Jeżeli na dodatek potraktuje go przyjacielskim dotykiem, pracownik czuje się podwójnie zmotywowany" – mówi Gregor Anzengruber, trener komunikacji i flirtu z Baden koło Wiednia.

Eksperci z całego świata w kilkunastu eksperymentach sprawdzili, jaką rolę odgrywa dotyk w relacjach społecznych. W jednym z nich, poproszono, by pracownik biblioteki podczas przyjmowania od studentów kart bibliotecznych delikatnie muskał ich dłoń – ci, których dotknął, uznali go za bardziej sympatycznego niż ci, którzy dotknięci nie zostali. W latach 70. amerykańscy badacze przeprowadzili doświadczenie na studentach. Gdy zamykali ich w ciemnych pomieszczeniach, 90 proc. z nich szukało kontaktu fizycznego z innymi osobami i nie chodziło jedynie o przypadkowe zderzenia. W pomieszczeniu oświetlonym kontaktu fizycznego nie było. Wrócił społeczny pancerz.

W 1984 roku sprawdzono natomiast, czy można znaleźć zależność między dotykiem a wysokością napiwku w restauracji. Zrealizowano trzy scenariusze. W pierwszym kelnerka dwa razy podczas płacenia dotykała dłoni klienta. W drugim dotykała ramienia. W trzecim rezygnowała z kontaktu fizycznego. Wynik nie pozostawiał złudzeń: grupa dotykana dawała napiwki nie tylko chętniej, ale i decydowała się zostawić kobiecie większy napiwek.

Inny eksperyment pokazał, że dotykana przez barmana w pubie grupa piła zdecydowanie więcej alkoholu. Badacze na tym nie poprzestali. Chcieli w wielu codziennych sytuacjach sprawdzić reakcje ludzi. Ich asystenci prosili o popilnowanie psa przed apteką, wcielali się w ankieterów i wolontariuszy, którzy zbierają podpisy pod petycją, panie prosiły przypadkowych mężczyzn o drobną przysługę.

We wszystkich sytuacjach "przypadkowy", subtelny dotyk obcego człowieka – muśnięcie dłoni czy ramienia – sprawiał, że ludzie chętniej pomagali asystentowi, współpracowali i byli bardziej uprzejmi. Przy tej okazji przypomniał mi się artykuł nowojorskiego dziennikarza, który pisał w 2020 roku, że "nie tęskni za przyjaciółmi, tęskni za nieznajomymi".

Nie sposób oczywiście pominąć drugiej strony medalu – manipulacji. Tak jak dotyk działa pozytywnie, tak może zostać również wykorzystany przeciwko nam. Może stać się narzędziem krzywdy, bronią oprawcy.

Dyskryminowany zmysł

W przeciwieństwie do pozostałych zmysłów do późnego wieku nie traci na swojej sile, nie da się go wyłączyć. Pomaga w zachowaniu umysłowego i fizycznego zdrowia. Jest z nami od zawsze na zawsze. Przekazuje informacje i sygnały, które pozwalają nam przetrwać. A jednak… Dotyk nadal jest najmniej docenianym zmysłem, a jego rola w budowaniu szczęścia bywa pomijana.

"Dotykanie się" jest seksualne, wrzucone w łóżkową ramę. Na moment zweryfikowała to pandemia, podczas której nagle człowiek jeszcze bardziej został odizolowany od człowieka. Zdaje się jednak, że to niewystarczająco, by podnieść rangę zmysłu bliskości.

Na dyskryminację dotyku wpływa bowiem również to, że inne zmysły o wiele silniej informują nas o otoczeniu. Mózg najpierw ufa wzrokowi, smakowi, węchowi i słuchowi. Jeżeli otrzymuje sprzeczne informacje, skupia się na tym, co widzi. Dobrym na to przykładem jest wrażenie, że pociąg rusza, gdy siedzimy w wagonie i przyglądamy się, jak jedzie pociąg na torach obok. To wzrok "przekonuje" mózg, że jesteśmy w ruchu, pomimo tego, że ciało nie poczuło kołysania, a słuch nie zarejestrował stukotu. Kolejny przykład to kino 3D – niby siedzimy w stabilnym fotelu, a jednak spadamy w przepaść z filmowym bohaterem. Kilka dni temu po masażu pleców, zapytałam masażystkę, czy pokaże mi swoje dłonie. Była zdziwiona, ale pokazała i zapytała, skąd ten pomysł. Gdy przyglądałam się wysuniętym w moim kierunku rękom, które przed chwilą jeszcze energicznie ugniatały moje "punkty spięcia", odpowiedziałam, że byłam ich ciekawa, bo czułam je inaczej, niż je widzę.

"Możemy być widziani, sami nie widząc, i identyfikowani węchem, sami nie czując cudzego zapachu, ale nie możemy zostać dotknięci, nie czując tego. Dzięki zmysłowi dotyku postrzegamy nasze środowisko, a ono nas. Poprzez fizyczny kontakt z innymi ludźmi czujemy siebie i tego, kto nas dotyka" – pisze Cem Ekmekcioglu, pokazując sedno: "Poprzez fizyczny kontakt z innymi ludźmi czujemy siebie".

A teraz jedno pytanie. Ile razy dotknąłeś dziś swojego smartfona, a ile razy dotknąłeś drugiego człowieka? Przypomnę tylko, że "8. ludzkich dotyków" dziennie to statystyczne minimum, by nasze ciało powiedziało "dziękuję", a 24 czerwca jest Dzień Przytulania.

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl