Skąd się wzięli antyszczepionkowcy? Zaczęło się od chorego dziecka i wyrachowanego prawnika

Julia Łowińska
Pacjent, który zamienił się w Hulka, metale w szczepionkach czy czipy od miliarderów? "Prawdziwi" antyszczepionkowcy opierają swoje przekonania nie tylko na filmikach przypadkowych osób na YouTube czy internetowych "ekspertów". Podstawy dał im pewien lekarz, który... już dawno został pozbawiony praw do wykonywania zawodu. Teoria spiskowa jednak przetrwała, a dzięki internetowi ma się coraz lepiej.
Skąd się wzięły teorie antyszczepionkowców? Łączenie szczepionek z autyzmem ma bardzo kruche podłoże naukowe. Fot. Tomasz. Pietrzyk / Agencja Gazeta

Polacy nie chcą się szczepić

Prawie jedna czwarta Polaków nie chce się szczepić. Według badań opublikowanych w maju przez BioStat 22 proc. badanych przyznało, że obawia się szczepienia i nie zamierza go przyjąć. Skąd strach przed przyjęciem preparatu? Jeśli chodzi o szczepionkę przeciwko Covid-19, to wśród wielu osób powszechną niechęć wzbudza tempo, w jakim została ona wyprodukowana. Faktycznie, jest to szczepionka, która od momentu powstania do wprowadzenia do produkcji, miała najkrótszy okres testowy. Warto jednak podkreślić, że wszystkie preparaty, które zostały dopuszczone w Europie, przeszły odpowiedni okres próbny i zostały zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków. Te, które go nie przeszły, po prostu nie zostały dopuszczone do użycia.

Skąd się wzięli antyszczepionkowcy?

Teorie o szkodliwości szczepień są tak stare, jak same szczepionki. Nic dziwnego, że w czasach, kiedy dopiero z nimi eksperymentowano, budziły one niepokój. Wszczepienie sobie wirusa, który swego czasu dziesiątkował całą Europę, mogło budzić strach i kontrowersję.


Przełomowy był wiek XVIII, kiedy to Edward Jenner opracował pierwszą na świecie szczepionkę przeciwko ospie. I mimo że szczepionka w większość przypadków działała, to wciąż wzbudzała sceptycyzm. Czasem zdarzało się, że pacjent umarł bowiem wirus pobrany od osoby, która zakażenie przechodziła łagodnie, u innego człowieka mógł wywołać zupełnie inną reakcję. Ale były to margninalne przypadki.

Jednak jak zauważył Monteskiusz "jedna ofiara po zabiegu robi większe wrażenie niż stu zmarłych z powodu choroby. Trzeba umieć liczyć". I faktycznie, mimo że lekarze podkreślają, że pozytywny wpływ szczepienia zdecydowanie przeważa nad ewentualnymi skutkami ubocznymi, to do dziś nie brak sceptyków i można powiedzieć, ze słowa filozofa wcale się nie przedawniły. Jedna śmierć zawsze przyciąga więcej uwagi, niż 1000 ozdrowieńców. Jednak przy obecnych technologiach zdaje się, że można by już odejść od prawie średniowiecznych przekonań.

Szczepionki a autyzm

Prawdziwe "podłoże" pod teorie antyszczepionkowców dał były już lekarz Andrew Wakefield. W 1998 r. medyk na łamach branżowego czasopisma "Lancet" opublikował wyniki badań, które przyczyniły się wzrostu teorii spiskowych wokół szczepionek. Lekarz przekonywał, że znalazł dowody na powiązanie szczepionki z autyzmem i zapaleniem jelit u dzieci.

Kłamstwo o krótkich nogach, czy teoria doktora Wakefielda

Artykuł początkowo wywołał spore poruszenie. Wkrótce na jaw wyszły jednak szokujące fakty przemawiające na niekorzyść Wakefielda. Po pierwsze, badania lekarza były finansowe przez prawnika rodziny dziecka z autyzmem, który wynik testów zamierzał przedstawić sądzie podczas rozprawyprzeciwko producentowi szczepionki MMR.

Po drugie, w badaniu wzięło udział zaledwie 12 dzieci. To zdecydowanie za mało, jak na grupę badawczą. Przykładowo przy testowaniu szczepionki Moderna, w III fazie testów, badanie przeprowadzono na 30 tys. osób. Przy Pfizerze – ponad 43 tys. Dodatkowo okazało się, że 5 z 12 dzieci, na których przeprowadzano badania Wakefielda, już w początkowej fazie życia nie rozwijało się prawidłowo.
Były lekarz nie zgodził się na powtórzenie badań, za to przeprowadzone później śledztwo dziennikarskie ujawniło sfałszowanie wyników. W 2010 r. został za to pozbawiony prawa do wykonywania zawodu. "Lancet" z kolei odciął się od publikacji. O tym jednak wspomina się rzadko, a badania dały podłoże sceptykom do kwestionowania szczepionek.

Metale w szczepionkach

Kolejną obawą sceptyków są metale ciężkie w szczepionkach, których na dobrą sprawę więcej jest w... codziennie spożywanych przez nas rybach. Ale po kolei.

Tiomersal, czyli rtęć w etylowej postaci, to metal ciężki, który budzi najwięcej kontrowersji. Dodaje się go do niektórych szczepionek ze względu na jego silne działanie antygrzybiczne i antyseptyczne. Czyli po prostu, aby chronić nasz organizm przed niepożądanym wpływem leków.

Warto jednak dodać, że organizm wydala metal po upływie ok. 4 do 9 dni. Znacznie bardziej szkodliwa jest za to rtęć metylowa, którą zanieczyszczone są spożywane przez nas ryby oraz owoce morza.

Pacjent po szczepieniu zmienił się w Hulka

Jest jeszcze jedna teoria, którą posługują się antyszczepionkowcy. Jak wynika z badań, większość ludzi w Polsce, którzy są oporni szczepionkom, najbardziej obawia się NOP, czyli niepożądanych odczynów poszczepiennych.

VAERS (Vaccines Adverse Reporting System) to baza, w której można zgłaszać niepożądane odczyny poszczepienne. Można tu przeczytać o takich skutkach jak paraliż, niedowład, a nawet śmierć. Tylko że zgłaszanie skutków ubocznych szczepienia jest tu dobrowolne, dostępne dla każdego i na ogół nie podlega weryfikacji. Aby obnażyć nieudolność systemu pewna amerykańska lekarka zgłosiła w bazie, że po szczepieniu jej pacjent zamienił się w dobrze znanego zielonego bohatera komiksu – Hulka. Wpis został usunięty dopiero, kiedy o sprawie zrobiło się głośno. I to też nie tak od razu – przedstawiciele VAERS musieli spytać o zgodę lekarki.

Jak łatwo sobie wyobrazić, do tego czasu post zdążyło przeczytać kilka tysięcy osób. Czy ktoś w to uwierzył? Może w ramach odpowiedzi warto jedynie przypomnieć, że na początku trwania pandemii Donald Trump zalecił picie środków dezynfekujących i zastrzyk z tego samego płynu. W USA po wypiciu wybielacza zatruło się ponad 100 osób, a kilkanaście zmarło.

Internet kolebką sceptyków

Do aktualnego rozwoju ruchu antyszczepionkowego przyczyniło się głównie kilkanaście większych kont na Twitterze i Facebooku. Jedno z nich to grupa "STOP NOP", która regularnie karmi swoich czytelników fake newsami na temat szczepień. Wystarczy poczytać ich stronę, aby mieć obraz jakości dostarczanych przez nich informacji.

Wojna antyszczepionkowców z resztą świata trwa od wieków, a konkretnie od wtedy, kiedy wymyślono pierwsze sposoby na zwiększenie odporności organizmu. W ostatnich czasach ma się jednak wyjątkowo dobrze ze względu na sprzyjające warunki rozwoju – a konkretnie internet, gdzie teorie spiskowe mogą wygodnie się rozgościć i zbierać coraz szersze rzesze wyznawców. Ostatnimi czasy wody na młyn napędziła tylko "zbyt szybka" produkcja szczepionki przeciwko koronawirusowi.

Z fake newsami walczyć próbuje nawet Google poprzez blokowanie treści na temat np. koronawirusa niepopartych żadnych podłożem naukowym. Oraz eksperci poprzez dialog, a nie wyzywanie się nawzajem obu grup, gdzie każdy próbuje przeciągnąć jedną stronę.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut


Najważniejsze i sprawdzone informacje dotyczące szczepionek na koronawirusa i ich skuteczności znajdziecie na portalu pacjent.gov.pl.