Jesienią żądała dymisji Czarnka, teraz głosuje w jego obronie. Pawłowska tłumaczy swoją przemianę
- Była posłanka Lewicy Monika Pawłowska zagłosowała przeciwko odwołaniu Przemysława Czarnka ze stanowiska ministra edukacji i nauki.
- Jeszcze jesienią Pawłowska kategorycznie domagała się od premiera dymisji Czarnka. Dziś już nie, bo zasiliła szeregi Porozumienia.
- W rozmowie z naTemat Pawłowska tłumaczy, co takiego się zmieniło, że dziś już w głosowaniu wsparła ministra Czarnka.
Tak jak zapowiedziałam kilka tygodni temu: do momentu stabilizacji sytuacji związanej z atakami na rząd, posłów i naszych współpracowników, obecny moment jest najgorszym do destabilizacji pracy rządu.
Skok z lewicy na prawicę
Parlamentarzystka przez lata była związana z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, była wiceszefową Forum Równych Szans i Praw Kobiet w województwie lubelskim. W 2019 r. została regionalną koordynatorką partii Wiosna Roberta Biedronia i tego samego roku z lewicowych list dostała się do Sejmu.
Jeszcze jesienią Monika Pawłowska uczestniczyła w protestach w ramach Strajku Kobiet. A po tym, jak pod koniec września gruchnęła informacja, że Dariusza Piontkowskiego w gmachu przy Szucha zastąpi Przemysław Czarnek, ówczesna posłanka Lewicy nie posiadała się z oburzenia.
Pawłowska: Całe województwo lubelskie wstydzi się takiego ministra!
– Pochodzę tak jak poseł Czarnek z województwa lubelskiego. Niestety, kiedy pełnił funkcję wojewody lubelskiego nie zajmował się problemami ludzi, problemami województwa lubelskiego, ale był zajęty procesami i szczuciem wzajemnym ludzi na siebie. Apeluję, aby jako minister nie robił tego samego w stosunku do polskiej młodzieży! Całe województwo lubelskie wstydzi się takiego ministra! – grzmiała Pawłowska na konferencji Lewicy przed budynkiem ministerstwa 2 października 2020.Pawłowska: albo dymisja Czarnka, albo bezpłatny urlop
Co więcej, w listopadzie Pawłowska znów pojawiła się przed ministerstwem. Tym razem pod hasłem "Stop represjom w edukacji". Wówczas chodziło o zapowiedź, że wobec nauczycieli i uczniów, którzy brali udział w Strajkach Kobiet, będą wyciągane konsekwencje. I wtedy Pawłowska wprost żądała dymisji Przemysława Czarnka.
– Panie premierze, apeluję do pana, jeżeli nie ma pan odwagi aż tyle, żeby w trybie natychmiastowym zdymisjonować ministra Czarnka za jego karygodną postawę, za jego karygodne słowa, to proszę mieć chociaż tyle odwagi, i podpowiadam to panu, żeby wysłać go na bezpłatny urlop. A pieniądze, które pobiera, proszę przekazać na zakup tabletów i komputerów dla uczniów, którzy teraz muszą uczyć się zdalnie – wzywała wówczas Pawłowska.
Monika Pawłowska uzasadnia zmianę postawy
Gdy pytam, co się zmieniło od jesieni, że wtedy żądała odwołania Przemysława Czarnka, a dziś głosuje za jego pozostawieniem w fotelu ministra, Monika Pawłowska odpowiada tak:
Była posłanka Lewicy, obecnie członkini Porozumienia przyznaje, że "edukacja w Polsce zmierza w bardzo złym kierunku", ale podkreśla, że to nie dzieje się od teraz, ale "od bardzo dawna". Jak mówi, "za czasów Platformy oświata została koncertowo zniszczona".Wniosek Platformy Obywatelskiej był zwyczajnie niemerytoryczny. Zamiast rozmowy, zależy części polityków tylko na kłótniach i awanturach. Po co?
Rewolucja w politycznej karierze Moniki Pawłowskiej nastąpiła w marcu tego roku. Wiceszefowa klubu parlamentarnego Lewicy ogłosiła, że zmienia barwy polityczne i dołącza do Porozumienia współtworzącego Zjednoczoną Prawicę.
"To jedyne ugrupowanie szczerze zainteresowane ponadpartyjną współpracą dla dobra Polski" – tak wówczas uzasadniała swoją zaskakującą woltę. Podkreślała przy tym, że nie wstępuje do Klubu Parlamentarnego PiS, a pozostanie posłanką niezrzeszoną.
Nie minister, lecz strategia nauczania
I fakt, nie wstąpiła. Ale dziś głosuje tak jak PiS. Także w sprawie ministra, którego parę miesięcy wcześniej tak ostro krytykowała. A na pytanie o Przemysława Czarnka odpowiada naokoło, że... to nie minister jest tu problemem.
Owszem, nowych przepisów nie ma, ale są założenia, o których Przemysław Czarnek mówi oficjalnie. Zaś jego zastępca Włodzimierz Bernacki posłance Lewicy Paulinie Matysiak w odpowiedzi na interpelację również oficjalnie potwierdził, że resort zwrócił się do dziewięciu uczelni z pytaniami dotyczącymi uruchomienia kierunku studiów przygotowującego do nauczania etyki w szkołach. One zaś mogą liczyć na ministerialne wsparcie.– Uważam, że największym problemem nie są ministrowie, tylko brak ciągłości podejmowanych decyzji. Należy od początku do końca obrać strategię nauczania w Polsce i ją realizować. Niezależnie od tego, jakiego mamy ministra i jaki mamy rząd. Należy to uporządkować.
– W przypadku ministra Czarnka jednym z elementów owej strategii jest to, by religia lub etyka były obowiązkowe. A że brakuje nauczycieli etyki, to nowych wykształcą głównie uczelnie katolickie. Taka strategia Pani odpowiada?
– Ja jeszcze nie widziałam ustawy ani rozporządzenia, w jakim kierunku mają być kształceni nauczyciele etyki. Żadne decyzje na razie nie zapadły. Nadal bijemy pianę i kłócimy się w ramach wojny polsko-polskiej. Jestem bardzo zdegustowana tym, co się dzieje na scenie politycznej, i nie będę się w to wpisywać, mimo ciągłych ataków i nacisków na moją osobę.
Dziwnym trafem 3/4 tych uczelni to szkoły katolickie.
- Akademia Ignatianum w Krakowie
- Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie
- Katolicki Uniwersytet Lubelski
- Uniwersytet Szczeciński
- Uniwersytet Wrocławski
- Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu
- Collegium Intermarium w Warszawie
- Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie
- Uniwersytet Jagielloński
Znaczna część tej listy wygląda wygląda, jakby nauczyciele etyki po przygotowaniu na tych uczelniach mieliby się zająć w szkołach "gruntowaniem cnót niewieścich".
Ale właśnie: zdaniem posłanki Pawłowskiej zamieszanie z wypowiedzią o "cnotach niewieścich" to też tylko bicie piany. Podkreśla, że są to słowa doradcy, a nie samego ministra.
– Ja tę sytuację odnoszę bardzo do siebie. Mój asystent też kiedyś wypowiedział się na jakimś portalu. Nie sądzę, że powinniśmy ścinać głowy ministrów za niefortunne, złe wypowiedzi ich doradców czy asystentów. Moim zdaniem nie byłoby to sprawiedliwe – oceniła Monika Pawłowska.
Polityczne sumienie
W jaki sposób posłanka Pawłowska godzi obie postawy, tę z czasów, gdy grzmiała na PiS jako parlamentarzystka Lewicy, i tę, gdy próbuje uzasadnić swoje głosowanie ramię w ramię ze Zjednoczoną Prawicą? Niezmiernie trudno to pojąć. Ona sama w marcu, zmieniając polityczne barwy, zapewniała: "To decyzja zgodna z moim sumieniem i tym, do czego zobowiązałam się wobec moich wyborców".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut