Poseł Borys o kulisach śmierci 34-letniego Bartka. "Siłą wyrywano nagrywającym telefony z rąk"

Anna Świerczek
34-letni Bartek z Lubina zginął bezpośrednio po interwencji policji – wynika z kontroli poselskiej Piotra Borysa. Z niepublikowanych jak dotąd nagrań, które pokazała politykowi rodzina, wynika, że policjanci nie założyli zatrzymanemu kajdanek, a gdy mężczyzna stracił przytomność, nie podjęli reanimacji. Co więcej, okazuje się, że po interwencji nastąpiła także "nieprzyjemna sytuacja próby przechwycenia nagrań od rodziny przez policję".
Poseł PO Piotr Borys dotarł do nowych informacji ws. 34-letniego Bartka, który niedługo przed śmiercią był zatrzymany przez policjantów. kadr z filmiku przedstawiającego interwencję policji w Lubinie
Przypomnijmy, że chodzi o tragiczną piątkową interwencję policji na ulicy Traugutta w Lubinie. Funkcjonariusze zostali wezwani na miejsce, gdzie "agresywny i pobudzony mocno mężczyzna" miał rzucać kamieniami w okna zabudowań. Informacje mundurowym przekazała jego matka, która dodała, że jej syn zażywa narkotyki. W internecie pojawiło się drastyczne nagranie, na którym widać, w jaki sposób policjanci dokonali zatrzymania mężczyzny.

Filmik pokazuje, że funkcjonariusze ściskali zatrzymanego za kark, aż ten przestał się ruszać. Potem policjanci poklepywali go po twarzy, jednak mężczyzna już nie reagował.
Dolnośląska policja podała, że mężczyzna w czasie interwencji nadal zachowywał się w agresywny sposób, a na miejsce zdarzenia wezwano karetkę pogotowia. Według oficjalnego stanowiska policji, mężczyzna zmarł w szpitalu, o czym funkcjonariusze dowiedzieli się po dwóch godzinach od interwencji.


Jak informowaliśmy w naTemat, kontrolę poselską w tej sprawie prowadzi Piotr Borys. Poseł PO chce wyjaśnić w lubińskiej komendzie m.in. dlaczego policjanci dusili zatrzymanego. Poseł Borys relacjonuje, że w szpitalu przekazano mu, iż wbrew słowom policjantów mężczyzna zmarł już w karetce, a nie po przewiezieniu do placówki.

W sobotę polityk poinformował w mediach społecznościowych, że udało mu się porozmawiać z rodziną zmarłego 34-letniego Bartka i pojawiło się jeszcze więcej kontrowersji.

– 34-letni Bratek zginął bezpośrednio po interwencji policji. Z niepublikowanych jak dotąd nagrań, które pokazała mi rodzina, wynika, że nie zastosowano kajdanek, nie podjęto reanimacji, wcześniej 3 policjantów siedziało na nim, mężczyzna był wielokrotnie przyduszany – przekazał na Twitterze Piotr Borys.
Co więcej, okazuje się, że po interwencji nastąpiła także "nieprzyjemna sytuacja próby przechwycenia nagrań od rodziny przez policję". Polityk poinformował, że jednemu z członków rodziny wykręcono rękę przy odebraniu telefonu.
Piotr Borys podkreślił, że cała sprawa musi być kompleksowo wyjaśniona, o co poprosili najbliżsi zmarłego. Polityk dodał też, że obecnie nie można "przesądzać o wszystkich kwestiach" w tej sprawie.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut