Michał Kobosko #TYLKONATEMAT: W sprawie kryzysu migracyjnego możemy być mądrzejsi niż w 2015 roku

Jakub Noch
– Jako opozycja możemy być mądrzejsi niż przed laty. Przeciwnicy PiS nie powinni teraz ustawiać się na przeciwległym biegunie i mówić, że trzeba otworzyć granice, by wpuścić przez nie tylu migrantów, ilu tylko się da. Ze strony opozycji takich postulatów na pewno nie będzie – mówi #TYLKONATEMAT Michał Kobosko.
Przewodniczący partii Polska 2050 Michał Kobosko ocenia, ile jest prawdy w plotkach o przedterminowych wyborach oraz wskazuje, jak opozycja powinna zachować się ws. kryzysu migracyjnego. Fot. Tomasz Jastrzebowski / REPORTER
W rozmowie z naTemat.pl przewodniczący partii Polska 2050 ocenia, ile jest prawdy w plotkach o tym, że Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje się do przedterminowych wyborów oraz wskazuje, jak opozycja powinna zachować się w sprawie kryzysu migracyjnego, aby nie stracić w oczach wyborców.
Czytaj także: Terlecki szczery do bólu ws. przyszłości PiS. Wskazał scenariusz na przyspieszone wybory
Michał Kobosko wyjaśnia nam także, dlaczego to on stoi na czele PL2050, choć formacja ta jednoznacznie kojarzona jest z Szymonem Hołownią.

Wiosną będą przedterminowe wybory parlamentarne?


Musimy bardzo poważnie brać pod uwagę taką opcję. W pierwszej kolejności - tak niestety wygląda sytuacja Polsce  – zadecyduje o tym Jarosław Kaczyński. A ma on z pewnością wiele powodów, aby rozważać scenariusz przedterminowych wyborów.

Nie ukrywam więc, że my w Polsce 2050 przygotowujemy się na to, że wiosną przyszłego roku będzie trzeba przeprowadzić kampanię wyborczą.
 
Bo to dobry moment dla prezesa Kaczyńskiego, żeby posprzątać w koalicji, a zwycięstwo gwarantuje PiS rola "obrońców granic"? 

Z tą obroną granic to jeszcze zobaczymy, jak sytuacja będzie się zmieniać w najbliższych dniach i tygodniach. Czynników skłaniających kierownictwo PiS do przedterminowych wyborów jest dużo więcej niż ta nadzieja, że sprzyja im kryzys na granicach.

Najistotniejsze jest to, iż zanika większość parlamentarna Zjednoczonej Prawicy. Ona się chwieje na ledwo dwóch-trzech głosach, głównie ekipy Pawła Kukiza. Zapasowego rezerwuaru głosów Jarosław Kaczyński już nie ma. Układ rządowy jest naprawę chwiejny i towarzyszy mu wielka niepewność przy każdym głosowaniu. Nikłe są szanse na to, że bezproblemowo przejdzie chociaż jedna z tych ustaw, które mają składać się na tzw. „Polski Ład”.

Prezes PiS jest więc w takiej sytuacji, że z jednej strony coraz większe oczekiwania ma Zbigniew Ziobro, z drugiej po posady rządowe przychodzi Adam Bielan. Z trzeciej strony Kaczyński widzi turbulencje, jakie Platforma Obywatelska przechodzi po powrocie Donalda Tuska – tam przecież dopiero zaczną się wewnętrzne porządki, gdy dojdzie do jesiennych wyborów w regionach. Z czwartej jest skłócona wewnętrznie Lewica. No a z piątej strony jest nowa, ale już silna Polska 2050, przed którą pierwszy wyborczy sprawdzian.
Czytaj także: Formacja Bielana chce zająć miejsce Porozumienia. Na dniach mają ruszyć rozmowy
Sądzę, że to wszystko składa się na obraz, który prezesowi Kaczyńskiemu rzeczywiście podpowiada decyzję o pójściu na wcześniejsze wybory.

A poza tym jest jeszcze ważna kwestia, o której mówi m.in. Jarosław Gowin. Były już wicepremier potwierdził przecież, że państwo jest już tak „kreatywnie” zadłużone, że w 2023 roku – kiedy powinny nastąpić wybory w planowanym terminie - sytuacja budżetowa zapowiada się na bardzo złą. A jeśli budżet nie będzie się spinał, to Kaczyńskiemu w takich warunkach trudno będzie przeprowadzić udaną kampanię wyborczą.

Można wygrać z PiS w warunkach kryzysu migracyjnego? Wszystko wskazuje na to, że sytuacja ta będzie premiowała ekipę z Nowogrodzkiej podobnie jak w 2015 roku.

PiS zapewne będzie robiło to, co w czasie poprzedniego kryzysu, gdy chodziło o uchodźców z Syrii i państw dotkniętych terrorem Państwa Islamskiego. Czyli będą nakręcali wśród Polaków histerię i wrogość związane z napływem większej grupy cudzoziemców.

Dziś jednak jako opozycja możemy być mądrzejsi niż przed laty. Przeciwnicy PiS nie powinni teraz ustawiać się na przeciwległym biegunie i mówić, że trzeba otworzyć granice, by wpuścić przez nie tylu migrantów, ilu tylko się da. Ze strony opozycji takich postulatów na pewno nie będzie. No może pojawią się gdzieś tam w szeregach Lewicy…

Jednak mogę zapewnić, że Polska 2050 na pewno czegoś takiego nie zaproponuje. Mamy świadomość, że kryzys migracyjny może negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo państwa. W takiej sytuacji potrzeba ludzi, którzy potrafią w kryzysie odpowiedzialnie zarządzać. Tu trzeba działać w sposób zrównoważony.

Bezpieczeństwo to kwestia kluczowa i należy o nim pamiętać w pierwszej kolejności. Mówię zarówno o bezpieczeństwie naszych granic, jak i o bezpieczeństwie wewnętrznym.  To nie oznacza – o czym Polska 2050 od wielu dni mówi jasno i wyraźnie – że nie mamy obowiązków wobec tej grupki Bogu ducha winnych ludzi, którzy utknęli na białorusko-polskiej granicy. Rząd musi działać w sposób humanitarny, a nie kombinować, co mu się bardziej opłaca.

Szymon Hołownia chwali Franka Sterczewskiego, ale z drugiej strony żaden z posłów PL2050 w Usnarzu Górnym się nie pojawił…
 
Było tam już wiele osób, które odbiły się od tego kordonu Straży Granicznej, wojska i policji, który otacza koczowisko migrantów. Można próbować jakichś nowych akcji, ale nic konkretnego z nich nie wynika.

W pełni jednak rozumiem opinię Szymona i także aprobuję zachowanie posła Sterczewskiego. On próbował zrobić to, co dawno powinien zrobić polski rząd – dostarczyć podstawową pomoc grupie ludzi znajdujących się w katastrofalnym położeniu. Ja to nazywam zachowaniem przyzwoitym.

To oczywiste, że dyktator Alaksandr Łukaszenka rozgrywa kryzys migracyjny dla swoich celów politycznych. Wszyscy dobrze wiemy, że on w ten sposób mści się na Europie za sankcje, które nałożono na ludzi jego reżimu za to, jak traktuje białoruskie społeczeństwo. Władze w Mińsku przerzutów migrantów z Bliskiego Wschodu używają jako broni przeciwko Unii Europejskiej.
Czytaj także: Hołownia poparł przygraniczny bieg Sterczewskiego. "Bardzo dobrze zrobiłeś!"
Musimy jednak pamiętać, że tu chodzi też o ludzi. Ci migranci spod Usnarza Górnego nie są przecież reprezentantami reżimu Łukaszenki. Mówimy o niewielkiej grupie ludzi, którym już dawno powinna zostać udzielona pomoc humanitarna. Nie wydaje mi się, że w oczach Polek i Polaków zrozumienie znalazałaby sytuacja, w której w wyniku działań naszego państwa – a właściwie ich braku – realnie zagrożone zostałoby życie którejś z tych koczujących na granicy osób.

Wróćmy jeszcze do czystej polityki – Polska 2050 ma pomysł na to, jak odbudować poparcie na poziomie ponad 20 proc.?

Rzeczywiście ostatnio sondaże są dla nas mniej łaskawe, ale oczywiście wiadomo, co na to wpłynęło. Powrót Donalda Tuska do polityki krajowej spowodował spodziewany odpływ tych wyborców, którzy od wielu lat każdorazowo wierzą w PO. 

Odpłynęła od nas grupa osób, które tej Platformy z ostatnich lat miały już serdecznie dosyć. Ci ludzie przestali wierzyć, że tam jeszcze coś pozytywnego się wydarzy. Aż tu nagle zdarzyło się coś, co z ich punktu widzenia jest prawie cudem,  czyli wrócił do Polski jedyny człowiek, który w ich opinii jest w stanie tę Platformę jakoś odbudować.

A to sprawia, że porzucacie ambicje stania się największą partią opozycyjną?
 
Nie porzucamy żadnych ambicji, ale mówimy jasno, że naszym najważniejszy celem jest stworzenie na polskiej scenie politycznej sytuacji, w której na opozycji będą dwa duże bloki i każdy z nich zdobędzie w wyborach powyżej 20 proc. głosów. Koalicja tych sił powinna być w stanie przejąć władzę i zakończyć nieszczęsne rządy PiS.

W dalszym ciągu konsekwentnie budujemy potężną ogólnopolską organizację. Punkt po punkcie przygotowujemy i prezentujemy nasz program. Oczywiście mamy świadomość istnienia pewnych punktów wspólnych z PO, dostrzegamy też jednak bardzo wiele różnic między naszymi formacjami.

Czy nie szkodzi wam ta niejasna dwuwładza w kierownictwie? To pan jest przewodniczącym Polska 2050, choć w pełnej nazwie tej partii figuruje nazwisko Szymona Hołowni.

Liderem naszego ruchu był i jest Szymon Hołownia, tu nie ma żadnej dwuwładzy. Szymon na jest obecnie szefem Stowarzyszenia Polska 2050, czyli naszego potężnego zaplecza, tworzonego przez aktywistów i wolontariuszy. To ludzie, którzy zaufali Szymonowi podczas kampanii prezydenckiej, a dziś kontynuują działalność publiczną – niekoniecznie polityczną.

Ja z kolei tworzę struktury nowej partii i organizuję jej pracę. Moja obecna praca w żaden sposób nie wyklucza tego, że na pewnym etapie Szymon Hołownia wejdzie do władz partii. 

Na ile więc Polska 2050 jest Szymona Hołowni, a na ile jej przewodniczącego Michała Kobosko?

Polska 2050 jest ruchem, którego niekwestionowanym liderem jest Szymon Hołownia. W wyborach prezydenckich zdobył zaufanie 2,7 mln Polaków i jest osobą najbardziej rozpoznawalną w naszym ruchu. Jest też postacią charyzmatyczną - liderem, który przyciąga ludzi i ich inspiruje do działania.

Ja odpowiadam natomiast za sporą część takiej podstawowej, organizacyjnej pracy. Koordynuję te wszystkie zadania, które czasem muszą być wykonywane jednocześnie.
Czytaj także: Hołownia złożył propozycję liderom opozycji. "Będzie potrzebna współpraca sił politycznych"
Jako przewodniczący partii współpracuję z naszym kołem parlamentarnym. Buduję nasze kontakty z partiami i politykami z innych krajów europejskich i USA. Zajmuję się poszukiwaniem i pozyskiwaniem funduszy na działalność ruchu. W naszym przypadku finansowanie to tylko zbiórka publiczna i wiadomo, że tutaj samo nic się nie dzieje.

Tak wygląda sensowny podział obowiązków. Proszę też pamiętać, że w tym samym czasie pracują nie tylko Szymon i ja, ale też spora grupa osób, które odpowiadają za różne dziedziny naszej działalności. Ten organizm funkcjonuje dziś bardzo sprawnie, a przecież ruszył ledwie rok temu.

Był taki moment, gdy mówiąc o PL2050, automatycznie myślało się "transfery". Jak to dziś wygląda, zamierzacie jeszcze kogoś pozyskać w tej kadencji Sejmu?

Powrót Donalda Tuska wcale nie sprawił, że w PO wszystkie interesujące nazwiska skaczą z radości. Widzimy też, co się dzieje u ludowców i wśród skonfliktowanych polityków Lewicy. Mieliśmy więc zainteresowanie de facto ze wszystkich stron.

Nie widzimy teraz jakiejś wielkiej potrzeby poszerzania naszej obecności w Sejmie tej kadencji. Tu trochę wracamy do pierwszego pytania o wybory na wiosnę. My się na ten scenariusz poważnie przygotowujemy - z nadzieją, że po ogłoszeniu  wyników w gmachu przy Wiejskiej pojawi się nasz solidny, co najmniej kilkudziesięcioosobowy klub parlamentarny.

Jedyny powód, dla którego moglibyśmy dzisiaj rozważać powiększenie koła, to fakt, iż naszych posłów i posłanek jest trochę zbyt mało, żeby objąć pracą wszystkie komisje i zespoły parlamentarne, w których chcielibyśmy być obecni. Na pewno nie planujemy jednak żadnych masowych transferów, skrojonych tylko pod to, by zrobić wrażenie na konkurencji. To nie ten etap i nie takie są nasze priorytety.

Przeczytaj więcej rozmów #TYLKONATEMAT:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut