– Do Usnarza Górnego wielu polityków opozycji pojechało, aby się tam lansować. Każdy z nich uznał, że powinien się pokazać na tle imigrantów i bezmyślnie nawymyślać Straży Granicznej – mówi #TYLKONATEMAT Bogusław Sonik. – Niektórzy robią za harcowników i zabierają głos, nie biorąc pod uwagę szerokiego kontekstu politycznego oraz geopolitycznego – dodaje.
Parlamentarzysta z Krakowa w rozmowie z naTemat.pl mówi także o tym, czy po powrocie Donalda Tuska w PO zrobiło się więcej miejsca dla konserwatywnych-liberałów i ocenia, na ile prawdziwe mogą być pogłoski o przymiarkach Prawa i Sprawiedliwości do przedterminowych wyborów.
Bogusław Sonik: Jeśli chodzi o kwestie czysto polityczne, to od pewnego czasu zarówno partia rządząca, jak i opozycja są utwierdzone na swoich pozycjach. Wielkich przepływów elektoratów między tymi obozami nie ma.
Natomiast to, co powiedział Władysław Frasyniuk zabrzmiało fatalnie. To było po prostu chamskie i głupie. Sądzę, że Frasyniuk rzeczywiście zaszkodził opozycji – zwłaszcza PO, chociaż wcale nie jest z naszą partią związany.
Takie jednak są najprostsze skojarzenia. Widział pan hasło "***** TVN i Platformę Obywatelską", które na Facebooku zamieścił jeden z żołnierzy?
No widziałem… Generalnie do Usnarza Górnego wielu polityków opozycji pojechało, aby się tam lansować. Każdy z nich uznał, że powinien się pokazać na tle imigrantów i bezmyślnie nawymyślać Straży Granicznej.
Przecież była tam nawet pani wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka!
Byli też pańscy klubowi koledzy. Klaudia Jachira po wizycie na granicy napisała, że "Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny". A Franciszek Sterczewski najpierw "metodami po prostu faszystowskimi" nazwał udostępnienie funkcjonariuszom toalet typu toi toi, a później próbował przedrzeć się w kierunku Białorusi.
Nie ma co ukrywać, że jesteśmy w klubie parlamentarnym Koalicji Obywatelskiej bardzo podzieleni w tej sprawie. Zresztą ze względu na okres wakacyjny w ogóle nie było posiedzenia klubu.
Niektórzy robią więc za harcowników i zabierają indywidualnie głos, nie biorąc pod uwagę szerokiego kontekstu politycznego oraz geopolitycznego.
Czy też w ogóle mylą politykę z happeningiem lub teatrem i uparcie te sfery ze sobą przeplatają. Taka postawa przynosi im medialny rozgłos ale też sprawia, że wielu Polaków zaczyna politykę traktować jak szopkę.
Czy to nie jest kolejny argument podważający sensowność istnienia Koalicji Obywatelskiej?
Nie wysuwałbym tak daleko idących wniosków. Koalicja Obywatelska składa się z różnych podmiotów i po prostu trzeba to podkreślać. Poza Platformą Obywatelską ten projekt współtworzą przecież Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni czy osoby, które indywidualnie zostały zaproszone na listy wyborcze.
Czy to dobrze to czy źle, pokaże wynik wyborczy. Moim zdaniem Polacy w chwili obecnej zaczynają doceniać klarowność postaw i spójność linii programowej.
Polityk powinien mieć "wbudowany" barometr opinii społecznych – nie dlatego, żeby koniunkturalnie się ustawiać z wiatrem, lecz żeby móc autentycznie reprezentować wyborców.
Nie ma pan obaw, że wyborcy odnoszą wrażenie, iż w KO łączą was już tylko nienawiść do PiS i chęć ogrzania się w blasku sławy Donalda Tuska?
Ostatnie lata pokazały, że taka postawa szybko się zużywa. Teraz wyzwaniem będzie poprowadzenie działalności programowej oraz informacyjnej.
Dlatego już od ponad miesiąca organizowane są wyjazdy na spotkania z wyborcami w poszczególnych województwach. Politycy PO konsekwentnie przedstawiają nasz punkt widzenia na sytuację w Polsce.
A jeśli mowa o "nienawiści do PiS"… Wiem, że w Gdańsku na własne oczy widział pan, na jakie emocje postawił przewodniczący Tusk po ogłoszeniu swojego powrotu.
Nie chodzi o szerzenie nienawiści, tylko wykorzystanie pewnych emocji społecznych i jasne postawienie sprawy. Osobiście wolę spór idei, niż operowanie kategoriami "dobry - zły".
Takiego zjawiska jeszcze nie zauważyłem. Generalnie kierunek wskazany przez Donalda Tuska jest jednak dość jasny – trzeba skupić się na mobilizowaniu wokół Platformy wyborców centrowych.
Jak to będzie przekładało się na sytuację w partii, zobaczymy zapewne jesienią. Wówczas czekają nas wybory regionalne.
Od dawna otwarcie krytykuje pan to, co dzieje się w PO. Czara goryczy jeszcze się nie przelała? Nie warto rozejrzeć się za nową partią?
Nie mam takiego wrażenia, że jakoś wyjątkowo mocno krytykuję Platformę. Po prostu zawsze staram się być szczery z wyborcami i przedstawiam własne osądy danej sytuacji. Tak też jest w partii, gdzie mówię wprost o tym, co mi się nie podoba.
Nieskromnie dodam, że rzeczywistość (na razie sondażowa) przyznawała mi rację. Teraz z zaciekawieniem przyglądam się temu nowemu rozdaniu z Donaldem Tuskiem na czele.
A nie macie w KO takiego poczucia, że przegraliście już kolejne wybory, gdyż wybuch nowego kryzysu migracyjnego to woda na młyn dla PiS?
Pamięć społeczna ma zasięg średnio kilku miesięcy. Kwestia migracyjna będzie co jakiś czas wracała, ale nie przesadzałbym z oceną jej wpływu na rozstrzygnięcie przyszłych wyborów, które dopiero za ponad dwa lata.
To zupełnie inna narracja niż w roku 2015, więc raczej nie będzie takiego samego przełożenia na politykę krajową.
Natomiast w kontekście współpracy instytucji europejskich z polskim rządem, to życzyłbym sobie tylko, żeby do ochrony naszej wschodniej granicy dopuszczono Frontex.
No właśnie, dlaczego rząd Mateusza Morawieckiego wzbrania się przed wezwaniem na pomoc funkcjonariuszy Frontexu? To tym bardziej dziwne, że główna siedziba tej unijnej służby znajduje się w Warszawie.
Frontex na pewno nie dysponuje takimi siłami, by za krajowe służby mógł przejąć całą odpowiedzialność za ochronę granicy z Białorusią. Gdyby jednak funkcjonariusze tej instytucji pojawili się na pograniczu, mielibyśmy niezależnych uczestników podejmowanych tam działań, których nikt nie mógłby oskarżać o uległość wobec PiS.
Nie sądzę, że rząd stroni od pomocy Frontexu, bo chce ukryć jakieś niegodziwe działania. Między Polską a Białorusią nie dzieje się przecież nic innego, niż na granicach Litwy, która skorzystała z unijnej pomocy.
Mam wrażenie, że głoszona przez rząd "samowystarczalność" w tej kwestii wynika ze źle pojmowanej dumy narodowej. Rząd zapewne chce Polakom i Europie pokazać, że ze wszystkim sami sobie poradzimy.
Nie sądzę, by w tej sprawie kierował się on doraźnymi potrzebami politycznymi. Na Nowogrodzkiej zresztą dominuje przekonanie, że dla nich korzystna jest gra na czas.
Chyba, że sytuację zmieni jakaś negatywna decyzja Komisji Europejskiej w sprawie naszego Krajowego Planu Odbudowy i Polsce odmówione zostaną środki z Funduszu Odbudowy. Wtedy podejście partii rządzącej może się zmienić, a spór z instytucjami UE zradykalizować…
Co prawda kierownictwo klubu wystosowało prośbę, by przed każdym wystąpieniem publicznym w sprawie kryzysu migracyjnego konsultować się z biurem prasowym, ale mamy tych kilku harcowników, którzy często mylą role...
W dodatku widzimy, że Komisja Europejska wzywa do ochrony granic. Wszystko wskazuje, że Bruksela zamierza wspierać rządy próbujące uchronić Europę przed uderzeniem kolejnej fali nielegalnej imigracji organizowanej przez ludzi Łukaszenki...
Jarosławowi Kaczyńskiemu o wiele bardziej zależy teraz na przeforsowaniu ustaw tworzących Polski Ład. On wierzy, że to jest motor napędowy dla kolejnego sukcesu wyborczego...