Ochojska dla naTemat: Morawiecki wie, co robi. Celowo chce zohydzić Unię Europejską

Tomasz Ławnicki
Hiperbola? –Trzeba używać takich hiperbol, które bardziej realnie odnoszą się do sytuacji, a nie służą tylko temu, żeby zohydzić Polakom Unię Europejską – tak w rozmowie z naTemat mówi Janina Ochojska. Europosłanka Koalicji Europejskiej komentuje słowa Mateusza Morawieckiego o tym, że KE mogłaby wywołać III wojnę światową.
Janina Ochojska o słowach Mateusza Morawieckiego nt. III wojny światowej Fot. Artur Szczepański/REPORTER
To, co powiedział Mateusz Morawiecki w prestiżowym dzienniku "Financial Times", odbiło się szerokim echem w kraju i za granicą. Rzecznik Komisji Europejskiej Eric Mamer dyplomatycznie skomentował sprawę: "Nie ma miejsca na wojenna retorykę w relacjach między krajami członkowskimi, albo krajami członkowskimi a instytucjami europejskimi".

Polskiego premiera próbował tłumaczyć rzecznik rządu. Piotr Müller stwierdził, że była to hiperbola i nie należy wypowiedzi Morawieckiego brać dosłownie.

Czytaj także: Müller w kuriozalny sposób wyjaśnia słowa Morawieckiego. "Nie należy tego odbierać dosłownie"


A dosłownie szef polskiego rządu powiedział tak: "Co się stanie, jeśli Komisja Europejska rozpocznie trzecią wojnę światową? Jeśli wywoła trzecią wojnę światową, będziemy bronić naszych praw każdą bronią, jaką mamy do dyspozycji". Mówił przy tym o negocjacjach "z pistoletem przystawionym do głowy".

Janina Ochojska, europosłanka Koalicji Europejskiej, założycielka i szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej w rozmowie z naTemat wyraża przekonanie, że premier nie miał na myśli prawdziwej wojny. Ale mimo wszystko te słowa padły nieprzypadkowo.

naTemat: Widziała Pani wojnę i jej skutki na własne oczy, choćby na Bałkanach w latach 90. Jak wobec dramatu wojny odbiera Pani słowa premiera Morawieckiego?


Janina Ochojska: Dla mnie to przede wszystkim brzmi absurdalnie. Mówienie, że dzisiaj mogłaby się zdarzyć III wojna światowa i wskazywanie na Komisję Europejską, że to ona mogłaby ją wywołać, jest wręcz przerażające. Gdy zdamy sobie sprawę z tragedii, jakie w Europie były skutkami I i II wojny światowej, to oczywiste jest, że nikt nie chciałby powtórki. Bo przecież na wojnach zawsze cierpią ludzie i są to cierpienia niewyobrażalne.

Europa żyje w dobrobycie właśnie dzięki temu, że przez tyle lat nie ma wojny. Wojna na Bałkanach, która miała miejsce w latach 90., zniszczyła tak wiele, że do dzisiaj na tych terenach ludzie wciąż odczuwają skutki tego dramatu.

Premier nie zdawał sobie sprawy, jak to może zostać odebrane?

Nie sądzę, aby pan premier rzeczywiście myślał o III wojnie światowej, sądzę, że miała być to jakaś przenośnia. Ale ze względu stanowisko, na jakim jest, czegoś takiego nie powinien mówić.

Przychodzą mi na myśl ludzie starsi, którzy jeszcze żyją i pamiętają okropieństwo II wojny światowej. Dla nich ta wizja musi być przerażająca. Fakt, że takie słowa wypowiada premier, może w nich budzić lęk. Przecież nie wszyscy są zorientowani w aktualnej polityce i mogą nie zdawać sobie sprawy, że to miał być tylko taki chwyt retoryczny.

I tak ludzie mają prawo się niepokoić tym, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. Tymczasem premier nie mówi o ewentualnym zagrożeniu ze wschodu, lecz ze strony Komisji Europejskiej.


To, co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy, powinno zostać rozwiązane jak najszybciej i to jest akurat bardzo proste. Ludziom, którzy proszą o ochronę międzynarodową, należy to umożliwić. Tych, którzy ochrony nie chcą, trzeba przyjąć do ośrodka i wszcząć procedurę powrotową. Należy też udostępnić ten obszar przygraniczny organizacjom np. niosącym pomoc medyczną. I według mnie w ten sposób prędzej się zapobiegnie działaniom reżimu Łukaszenki, który zobaczy, że Polska sobie radzi i żadnego kryzysu nie wywołuje.

A z drugiej strony przedstawianie Unii Europejskiej jako tej, która miałaby wywołać III wojnę światową niszczy obraz Unii Europejskiej.

Myśli Pani, że premier robi to celowo?


Pan premier realizuje politykę przedstawiania Unii Europejskiej jako tworu, który jest wrogiem naszej egzystencji, naszego dobrostanu. Chodzi o to, by UE została obrzydzona, zohydzona. Żeby zasugerować, że właściwie to lepiej byłoby nam bez UE, bo i tak bez niej damy sobie radę.

Taką politykę pod hasłem "będziemy samowystarczalni, nikogo nie potrzebujemy" znamy choćby z Korei Północnej Kim Dzong Una czy z Rosji pod rządami Władimira Putina.

Rozumiem, że tłumaczenie, iż była to hiperbola, do Pani nie przemawia?


Trzeba używać takich hiperbol, które bardziej realnie odnoszą się do sytuacji, a nie służą tylko temu, żeby zohydzić Polakom Unię Europejską. Najwyraźniej rządzący chcą takimi hiperbolami pokazać, że my pieniędzy z UE nie potrzebujemy, bo Unia stawia warunki, które im się nie podobają. Ale Polacy chcą być w UE, wszystkie badania na to wskazują.
Czytaj także: "Cały świat o tym mówi", czyli odlot europosła PiS. Tak skomentował wywiad Morawieckiego w "FT"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut