"Kaczyński i jego ludzie zrobią teraz wszystko, by zdjąć z siebie odpowiedzialność za śmierć Izy"
Pamiętacie 2016 rok, gdy po chwilowym cofnięciu się przed Strajkiem Kobiet prezes PiS zażyczył sobie, by “trudne ciąże” kończyły się porodem, bo przecież ma być chrzest i pogrzeb? Właśnie okazało się, że zachcianka prezesa PiS zabiła 30–letnią Izabelę, która trafiła do szpitala w Pszczynie.
Iza nie jest pierwszą kobietą, której życie zostało złożone na ołtarzu przez politycznych cyników i fanatyków. I niestety nie będzie ostatnią, bo zbrodniczy pseudowyrok Kaczyńskiego (oficjalnie: Przyłębskiej) jest batem na lekarzy.
O Izie na razie wiemy niewiele. Wiemy, że miała 30 lat i była fryzjerką. Wiemy, że się bała – w sms-ach do rodziny pisała, że lekarze nie chcą przeprowadzić aborcji i że boi się, że umrze. Wiemy, że 22 września osierociła córeczkę i miała męża – oboje są pogrążeni w rozpaczy po jej nagłej i niepotrzebnej śmierci.
Rodzina Izy pojawiła się w Pszczynie na proteście przeciw zakazowi aborcji i zapaliła znicz dla swojej bliskiej. Żałobne manifestacje w całym kraju odbywały się 1 listopada pod hasłem #AniJednejWięcej.
To, że zakaz aborcji będzie zabijał kobiety, było jasne. Polki ostrzegały, fanatycy nie słuchali. Tak było w Irlandii. Tak jest w Salwadorze i Nikaragui.
Kolejna historia: w ostatnich tygodniach głośno było o okaleczeniu Magdy. Ciąża zaczęła rozwijać się poza macicą, ale lekarze, zamiast ją przerwać, najpierw ją podtrzymywali, a potem czekali na poronienie. W efekcie Magda straciła jajowód.
Ilu jeszcze takich historii nie znamy? Ile błędów medycznych na kobietach ma przyczyny ideologiczne? W ilu sytuacjach kobiety i ich bliscy nie mają siły walczyć?
Sprawa Izy z Pszczyny – 5 wniosków
Jest kilka ważnych rzeczy, które pokazuje nam sprawa Izy z Pszczyny, a wcześniej sprawa Magdy.
Po pierwsze, że zakaz aborcji zabija także kobiety, które chcą mieć (więcej) dzieci. Gdy ciąża jest po prostu niechciana, Polki często przerywają ją na wczesnym etapie pigułkami poronnymi. Można skontaktować się z Aborcją Bez Granic i zażyć tabletkę w zaciszu własnego domu. Można też pójść za słowami Jarosława Kaczyńskiego, który nie łudzi się, że jego zakaz jest przestrzegany, i wyjechać na zabieg do Czech. W innej, groźniejszej sytuacji są kobiety, które chciały ciąży, ale w 4-5 miesiącu dowiadują się, że jest ona uszkodzona.
Wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki, bo – i to jest druga rzecz, którą pokazuje nam śmierć Izy z Pszczyny – patologicznie rozwijająca się ciąża jest dużym zagrożeniem dla życia i zdrowia kobiety. W państwach, które uznają kobiety za ludzi i zapewniają legalną aborcję, pacjentki po prostu słyszą od lekarzy czym i jak bardzo ryzykują kontynuując ciążę i dostają rekomendację jej przerwania. Decyzja o zabiegu należy do kobiety. W Polsce decyzję w każdym takim przypadku podejmuje nie pacjentka, lecz Jarosław Kaczyński.
Trzecia rzecz, którą uświadamia nam zabicie Izy zakazem aborcji, jest to, że ciąża i poród wiążą się z ryzykiem dla życia i zdrowia kobiety – zawsze. W krajach rozwiniętych udało się je ograniczyć, śmierć “w połogu” nie jest tak powszechna jak 150–200 lat temu, ale ryzyko nadal istnieje, także w przypadku prawidłowo przebiegających ciąż. Dlatego nikt nie powinien być zmuszony do podejmowania go wbrew swojej woli.
Czwartą rzeczą jest to, że lekarze zostali skutecznie zastraszeni dyktatem Kaczyńskiego. Mając do wyboru gwarantowane spotkanie z prokuratorem w przypadku aborcji embriopatologicznej i ewentualne spotkanie ze śledczymi w przypadku śmierci kobiety, zaryzykowali to drugie. Tym razem hazard się nie opłacił. Nie miejmy złudzeń – proceder igrania z życiem i zdrowiem kobiet trwa w całej Polsce.
Rzeczą piąta, oczywista oczywistość, jest to, że Kaczyński i jego ludzie zrobią teraz wszystko, by zdjąć z siebie odpowiedzialność. Już to robią. Przekonują, że pseudotrybunał nie jest upisowiony, że nie mają z tym bagnem, do którego wrzucili kobiety, nic wspólnego.
Zrzucają winę na lekarzy, którzy stali z założonymi rękami, zamiast ratować życie kobiety. Udają, że medykom nie dyszą w kark ludzie Ziobry tylko czekający na to, by ścigać ich za aborcję. Owszem, wśród lekarzy też są fanatycy katoliccy, którzy wolą patrzeć na śmierć kobiety niż przerwać ciążę, ale to margines; większość po prostu dała się zastraszyć Kaczyńskiemu i jego ekipie. Politycy PiS ze smutnymi minami mówią, że jest im przykro, tak jakby Iza pechowo skręciła kostkę, a nie zapłaciła życiem za ich politykę.
Życie kobiet to nie pole do kompromisów
Co teraz? Z obozu władzy słyszymy, że dziś nie ma prac nad zmianą prawa aborcyjnego. W tym komunikacie kluczowe są dwie kwestie: słowo “dziś” i brak określenia, w którą stronę to prawo miałoby być ewentualnie zmienione.
Wiele wskazuje na to, że po zabójczym zakazie aborcji embriopatologicznej fanatycy finansowani przez Kreml pójdą krok dalej i będą chcieli zmusić do rodzenia ofiary gwałtów. Na końcu będą chcieli zlikwidować aborcję w celu ratowania życia lub zdrowia kobiety – już przecież kłamią, że takie sytuacje się nie zdarzają.
Część opozycji – ta część, która mówi, że stoi na środku; takim środku, który w krajach Unii Europejskiej jest nazywany skrajną prawicą – w obliczu zabójstwa Izy będzie wzywać do przywrócenia restrykcyjnej ustawy z 1993 roku. Tyle że tak zwany “kompromis”, czyli przegłosowany wbrew woli społeczeństwa zakaz z trzema wyjątkami, też nie jest dobrym pomysłem.
Mogą o tym opowiedzieć miliony kobiet, które przerwały niechcianą ciążę mimo zakazu. Gdyby żyła, opowiedziałaby też o tym Agata Lamczak z Piły, która w 2004 roku będąc w ciąży trafiła do szpitala z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego. Umarła sponiewierana brakiem pomocy medycznej w wieku 25 lat.
Iza z Pszczyny nie była pierwsza i, niestety, raczej nie będzie ostatnia.
Zakaz aborcji zabija kobiety. Kropka.
Czytaj także: Kaczyński nie zrozumiał Czarnego Protestu. "Nawet trudne ciąże powinny kończyć się porodem. By je ochrzcić i pochować"
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut