"Bezpardonowy atak". Były wiceminister nauki reaguje na zarzuty

Łukasz Grzegorczyk
Prof. Wojciech Maksymowicz stwierdził, że pojawiają się wobec niego zarzuty nie tylko natury etycznej, ale i prawnej. Były wiceminister nauki zorganizował konferencję prasową, podczas której przekonywał, że został na niego "przypuszczony bezpardonowy atak sugerujący nieetyczne zachowania w pracy zawodowej i naukowej".
Prof. Wojciech Maksymowicz odpierał stawiane wobec niego zarzuty. Fot. Artur Szczepanski/REPORTER
Wojciech Maksymowicz argumentował, że zarzuty o tym, iż zamiast być na dyżurze w szpitalu pracował w Sejmie, są efektem niezrozumienia, na czym polega jego praca w szpitalu uniwersyteckim w Olsztynie. Jak mówił, z placówką łączy go cywilnoprawny kontrakt. Na jego podstawie musi przepracować w szpitalu 100 godz. miesięcznie – w rozliczeniu półrocznym.
Maksymowicz podkreślał, że za każdym razem, gdy jechał do Sejmu, informował o tym dyrekcję szpitala. — A dyżur w tym roku miałem jeden i on nie został ujęty w grafiku – dodał.


Zarzuty wobec prof. Maksymowicza


W konferencji wziął udział także radca prawny Sławomir Trojanowski, pełnomocnik profesora. – W grafiku były dni, gdy miał być w szpitalu, a był w Sejmie, to po weryfikacji widzimy, że rzeczywiście tak się zdarzało, że był w Sejmie, a według planu miał być w szpitalu. Były takie sytuacje. Natomiast informacja, że będzie w Sejmie była znana dyrekcji szpitala – zapewniał.

Dodajmy, że wcześniej Maksymowicza oskarżano też o dokonywanie nieetycznych eksperymentów na płodach. Zarzuty dotyczyły zespołu, z którym pracował. – Wojewódzki Szpital specjalistyczny przestrzegał wewnętrznych norm i zasad postępowania z ciałami dzieci urodzonymi jako martwe – wskazywał na konferencji.
Czytaj także: Prof. Maksymowicz skomentował zarzuty ws. eksperymentów. "Kogoś poniosło"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut