"Nie można już dłużej przymykać oczu". Uczestnicy "Marszu dla Izy" opowiedzieli nam, co czują

redakcja naTemat
Tragiczna śmierć 30-letniej Izabeli wstrząsnęła opinią publiczną. 6 listopada w całej Polsce zorganizowano marsze pod hasłem "Ani jednej więcej" upamiętniające młodą kobietę w ciąży, która w połowie września zmarła w szpitalu w Pszczynie. – Nie godzę się na to, żeby kobiety były inkubatorami dla płodów, które już nie mają szansy na przeżycie – mówiła dziennikarce naTemat.pl jedna z uczestniczek marszu w Warszawie.
Po hasłem "Ani jednej więcej" odbywa się w Warszawie demonstracja zorganizowana po śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny. Fot. Anna Dryjańska / naTemat.pl
W sobotę w wielu miastach w Polsce zorganizowano manifestacje, których celem jest wyrażenie wsparcia dla rodziny 30-letniej Izabeli, ale też sprzeciw wobec prawa aborcyjnego, które zaostrzono rok temu – 22 października 2020 roku.

Warszawski protest rozpoczął się o godz. 15.30 przed budynkiem Trybunału Konstytucyjnego. Jego uczestnicy przemaszerowali pod siedzibę Ministerstwa Zdrowia. Z osobami, które zdecydowały się uczestniczyć w tej manifestacji rozmawiała dziennikarka naTemat.pl Anna Dryjańska.


– Nie można już dłużej przymykać oczu na to, co się dzieje w naszym kraju. I może nie jest to totalna rewolucja, ale chociażby ważny mały krok – mówiła 41-letnia Ula.

– Dlaczego tu jesteśmy? Każdy powinien tu dzisiaj być po prostu dla dobra sprawy – skomentowała z kolei 28-letnia Magda, która na marszu pojawiła się z narzeczonym. – To jest po prostu obrzydliwe, jak w tym anty-ludzkim państwie się zmienia prawo i jak można zniszczyć ludzi za pomocą partyjnych układów – dodał towarzyszący Magdzie 28-letni Przemek.
Po hasłem "Ani jednej więcej" odbywa się w Warszawie demonstracja zorganizowana po śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny.Fot. Anna Dryjańska / naTemat.pl
– Zastraszanie lekarzy i tworzenie prawa, które wymusza na lekarzach zastanawianie się, czy prokurator wejdzie na ich głowę i czy będą karani za swoje czyny przy takiej sprawie jest po prostu obrzydliwe – podkreślił Przemek.
Zgromadzone na marszu w Warszawie Polki wyznawały w rozmowach z Anną Dryjańską, że na ten moment żyją w obawie, że jeżeli będę w ciąży, to mogłoby im zostać odebrane życie. – Nie godzę się na to, żeby kobiety były inkubatorami dla płodów, które już nie mają szansy na przeżycie – zaapelowała uczestnicząca w marszu 27-letnia Justyna.

W "Marszu dla Izy" bierze też udział wielu polityków opozycji. Swoją relację z manifestacji udostępnił na Twitterze m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. – Idziemy do Ministerstwa Zdrowia, żeby jasno odpowiedzieć na te średniowieczne prawo i jego skutki – komentował.

W proteście bierze udział również lider Polski 2050 Szymon Hołownia. Na warszawskie ulice wyszli także: Donald Tusk, Dariusz Joński, Barbara Nowacka, Małgorzata Kidawa-Błońska oraz Bartłomiej Sienkiewicz.
Według organizatorów marsze odbywają się w blisko 80 polskich miastach. Polki i Polacy wyszli na ulice m.in. w Pszczynie, Gdańsku, Łodzi, Krakowie, Zielonej Górze i we Wrocławiu.
Po hasłem "Ani jednej więcej" odbywa się w Warszawie demonstracja zorganizowana po śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny.Fot. Anna Dryjańska / naTemat.pl

Śmierć Izabeli z Pszczyny


O tragedii 30-letniej Izabeli poinformowała prawniczka rodziny Jolanta Budzowska. Ciężarna kobieta w połowie września trafiła do szpitala w Pszczynie z tak zwanym bezwodziem w 22. tygodniu ciąży. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godz. pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka.

Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. 30-latka pozostawiła męża i córkę. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży i przyjęli postawę wyczekującą ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego zakazujący aborcji z przyczyn embriopatologicznych.

Podkreślmy, że również sama pacjentka w SMS-ach wysyłanych do matki pisała, że lekarze czekają na śmierć płodu. "Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" – pisała do swojej mamy 30-letnia Iza.
Czytaj także: Historia ciężarnej Izabeli to nie wyjątek. Korwin-Piotrowska: To jest część o wiele większej całości

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut