Aktywiści z Niemiec chcieli pomóc migrantom w pobliżu Kuźnicy. Policja ich nie wpuściła
Grupa niemieckich aktywistów, która chciała dostać się do koczujących w pobliżu Kuźnicy migrantów, nie została wpuszczona przez policję. – Moglibyśmy zabrać do Niemiec naszym busem 50 osób potrzebujących azylu – mówili aktywiści dziennikarce OKO.press. Apelowali o utworzenie korytarza humanitarnego.
Policja nie wpuściła aktywistów
Teraz do migrantów z pomocą materialną, w postaci choćby ciepłych ubrań i latarek, chciała dostać się grupa aktywistów z Niemiec. Nie zostali jednak wpuszczeni do strefy stanu wyjątkowego, w której znajdują się potrzebujący. Reporterka OKO.press, która im towarzyszyła, informowała, że początkowo służby pilnujące strefy nie pozwalały im kontaktować się z mediami.Mundurowy, który chciał wylegitymować jednego z aktywistów, zwrócił się do niego lekceważąco: "Nie rozumiesz? Tu jest Polska, tu się po polsku mówi". Dopiero kilka minut później aktywiści mogli wyjść z busa, którym przyjechali.
Niemcy chcą pomóc
Ruben Neugebauer z organizacji LeaveNoOneBehind zaznaczał: "Uważamy, że nie możemy zostawić polskiego społeczeństwa obywatelskiego w tej sytuacji samego sobie. Nasza własna historia uczy, że budowa murów nigdy nie powinna być rozwiązaniem. Zamiast tego potrzebujemy praw człowieka i korytarza humanitarnego. Dlatego jesteśmy tutaj".Czytaj także: Jest reakcja USA na sytuację w pobliżu Kuźnicy. "Będziemy naciskać na reżim Łukaszenki"
"W Niemczech jest mnóstwo miast gotowych na przyjęcie uchodźców. Są już dla nich przygotowane mieszkania. Moglibyśmy zabrać naszym busem do Niemiec 50 ludzi potrzebujących azylu i pomocy" – powiedział. Dodał, że "blokuje to już tylko niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych", wskazując na to, że niemieckie władze nie utworzyły jeszcze korytarza humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej.
Kryzys w Kuźnicy
Ostatnie cztery miesiące upłynęły pod znakiem trudnej sytuacji na granicy Białorusi z państwami należącymi do Unii Europejskiej. Kryzys migracyjny cały czas trwa. Eksperci podkreślają, że Aleksandr Łukaszenka chce się odegrać na UE za nałożone przez nią sankcje i wykorzystuje do tego migrantów, głównie z Bliskiego Wschodu.Czytaj także: Wiadomo, gdzie są migranci przy granicy. Według rządu może być ich nawet 15 tys. [MAPA]
Najpierw ściąga ich do Europy wizją lepszej przyszłości, a potem funkcjonariusze białoruscy wysyłają ich na granicę i starają się przepchnąć na teren UE. Polska też często nie chce ich przyjmować, przez co później powstają "przepychanki", a wielu z tych ludzi w trudnych warunkach koczuje w pobliżu granicy.
W poniedziałek w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy, od strony Białorusi, zebrało się ponad 3 tys. migrantów z Bliskiego Wschodu. Około 800 z nich starało się sforsować zabezpieczenia i przedostać na teren Polski. Straży Granicznej, policji i wojsku udało się opanować sytuację po południu. Przejście w Kuźnicy jest od wtorku zamknięte.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut