Obostrzenia dla niezaszczepionych w Polsce? Wirusolog nie ma co do tego wątpliwości
W związku z pogarszającą się sytuacją epidemiologiczną wiele zagranicznych rządów wprowadziło nowe restrykcje, które dotyczą osób niezaszczepionych. Ograniczenia są związane m.in. z dostępem do miejsc pracy i korzystaniem z lokali usługowych. Czy tego typu zasady powinny być choć częściowo wprowadzone także w Polsce? – Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale my mamy przecież w sobie "gen sprzeciwu" – wymownie podsumował w rozmowie z naTemat.pl wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski.
- Blisko 40 proc. Polaków uważa, że polski rząd powinien wprowadzić obostrzenia dla niezaszczepionych, a co czwarty Polak jest za tym, by dać pracodawcom możliwość sprawdzania, czy pracownicy są zaszczepieni
- W rozmowie z naTemat.pl dr Tomasz Dzieciątkowski ocenił, czy podobne rozwiązania powinny być (tu i teraz) wprowadzone przez obóz rządzący w Polsce
- Według prognoz wirusologa pandemia nie wyhamowuje, a fakt, że 24 listopada odnotowano 28 tys. zakażeń, może świadczyć o tym, że w połowie grudnia będzie ich już nawet 40 tys.
Bez certyfikatu covidowego nie ma wstępu do restauracji, nie można brać udziału w imprezach masowych, a także nie ma dostępu do miejsca pracy – to tylko niektóre z zasad obowiązujących obecnie w wielu europejskich krajach.
A co w związku z rosnącą liczbą przypadków zakażeń koronawirusem powinien zrobić polski rząd? Wśród wielu odpowiedzi na to pytanie najwięcej Polaków wskazało, że powinny zostać wprowadzone obostrzenia , ale tylko dla osób niezaszczepionych – tak wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez United Surveys.
Mimo narastającej czwartej fali pandemii w Polsce, obóz rządzący unika jednak wprowadzenia nowych rozwiązań epidemicznych. – Mamy inne uwarunkowania kulturowe niż kraje zachodnie. Polacy mają w sobie gen sprzeciwu – tłumaczył niedawno wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. O to jakie – i czy w ogóle – powinny być środki przymusu wobec osób niezaszczepionych zapytaliśmy wirusologa Tomasza Dzieciątkowskiego.
– No przecież my mamy tak zwany "gen sprzeciwu". Tak przynajmniej sądzą przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia. Wszystko co się u nas obecnie tak naprawdę dzieje i to, jakie decyzje są podejmowane to są przecież kwestie uwarunkowane polityczne – skomentował w rozmowie z naTemat.pl dr Dzieciątkowski.
– Z tego co się orientuję to pan minister Kraska jest chirurgiem, a nie genetykiem. Rozumiem, że to był z jego strony rodzaj żartu bardzo wysublimowanego, natomiast ja nie mówiłbym tego typu rzeczy publicznie – nawiązał do wypowiedzi wiceszefa resortu zdrowia wirusolog. Czy wprowadzenie w Polsce większych przywilejów dla zaszczepionych pomogłoby w walce z pandemią?
Jak podkreślił ekspert, to, co należy tak naprawdę obecnie robić to "konkretne egzekwowanie obowiązujących już przepisów, co nadal nie jest realizowane". – Minister Niedzielski faktycznie mówi o tym w mediach już od jakiegoś czasu, ale może jest właśnie tak, że minister zdrowia wie swoje, a służby porządkowe swoje? – wskazał dr Dzieciątkowski.Czy to się sprawdza? Proszę popatrzeć na Austrię czy na Francję, gdzie po decyzji o większych przywilejach dla zaszczepionych nagle do punktów szczepień ustawiły się ogromne kolejki. Oczywiście zawsze będzie grupka osób, która się z tymi decyzjami sprzeciwi i uzna, że szczepienia to spisek, ale to samo przecież się tyczy np. podważenia kulistości Ziemi...
– Proszę popatrzyć na kraje ościenne. Większe przywileje dla zaszczepionych to rozwiązanie, które sprawdza się w walce z pandemią i jest to fakt. Nie chcę się zaszczepić? To siedzę w domu. Ale podkreślam, że szczepienia to tylko element składowy, bo do zwalczania pandemii dochodzi jeszcze kwestia noszenia maseczek, dystans społeczny, higiena rąk i częste testowanie – zaznaczył wirusolog.
W połowie grudnia od 35 tys. do nawet 40 tys. zakażeń. Wirusolog: To scenariusz coraz bardziej realny
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, gwałtownego wzrostu zakażeń koronawirusem możemy spodziewać się w grudniu. Tak przynajmniej uważa prof. Jarosław Drobnik, który wskazał, że wtedy możemy przekroczyć kolejną niepokojącą barierę.
– W połowie grudnia możemy notować w kraju nawet do 30 tys. zakażeń dziennie. Ten poziom może trwać na pewno kilka, a nawet kilkanaście dni – prognozował naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. W dniu publikacji tego artykułu MZ poinformowało już o ponad 28 tys. zakażeniach, a do połowy grudnia jeszcze daleka droga. Co będzie dalej? Czy już wkrótce możemy się spodziewać nawet 40 tys. zakażeń dziennie?
– To już pytanie nie do wirusologa, ale raczej do wróżbity. Chciałbym bardzo, żeby coś się zmieniło, ale to pokażą już tylko najbliższe tygodnie. Dzisiejsza liczba zakażeń trochę mnie zmroziła. Jak dalej będzie? Będzie najpewniej źle. Pewne prognozy mówiły, że w połowie grudnia będzie 35 tys-40 tys. zakażeń, ale jeśli już teraz mamy 28 tys... Proszę zauważyć, że już teraz codziennie umiera w Polsce na COVID-19 300-500 osób, co stanowi odpowiednik niedużej wsi – wymownie podsumował dr Tomasz Dzieciątkowski.
Dodajmy, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podzieliła się w środę przewidywaniami na temat rozwoju epidemii koronawirusa, które zdecydowanie nie napawają optymizmem. Specjaliści ostrzegają, że w Europie i niektórych częściach Azji do marca z powodu zakażenia COVID-19 może umrzeć kolejne 700 tys. osób.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut