"Lubuski Dyzma przynosi nam tylko wstyd". Tak na sprawę Mejzy patrzą w jego wyborczych stronach

Katarzyna Zuchowicz
– Łukasz Mejza wystawił sobie jak najgorsze świadectwo i chyba ciężko będzie zatrzeć to wrażenie. Wszyscy, którzy mu zaufali, zostali trochę nabici w butelkę – mówi burmistrz Krosna Odrzańskiego. To siedziba powiatu, z którego pochodzi Łukasz Mejza. Emocje wokół niego w całym województwie są nie mniejsze niż w kraju. – Dzisiaj nie ma tu żadnego wsparcia. Nie znam takich osób – mówi naTemat lubuska marszałek Elżbieta Polak.
Sprawa Łukasza Mejzy ciągnie się tygodniami. Jak na nią reagują mieszkańcy województwa lubuskiego, które wiceminister sportu reprezentuje? Fot. Piotr Molecki/East News



Burmistrz Krosna Odrzańskiego zastrzega, że Łukasz Mejza pochodzi z sąsiedniej gminy – z małej miejscowości w gminie Dąbie na drodze do Zielonej Góry.

– Powołuje się czasem, że jest chłopakiem z terenów wiejskich z tej gminy. Jest naszym sąsiadem i po prostu posłem ziemi krośnieńskiej. Stąd pochodzi. Powiat krośnieński to na pewno jego teren – mówi naTemat Marek Cebula.

Powiat krośnieński ma dwóch posłów. Oprócz Łukasza Mejzy jest jeszcze Jacek Kurzępa z PiS, który wcześniej był radnym powiatowym.

"Wszyscy zostaliśmy oszukani"

– Liczyliśmy na to, że będziemy mieć kolejnego posła z regionu, że to powinna być duża wartość dodana. Dziś trudno o tym mówić. Łukasz Mejza wystawił sobie jak najgorsze świadectwo i chyba ciężko będzie zatrzeć to wrażenie. Wszyscy, którzy mu zaufali, zostali trochę nabici w butelkę. Okazuje się, że dużo frazesów padało z ust tego młodego człowieka. Chyba wszyscy w tym przypadku zostaliśmy oszukani – mówi burmistrz Krosna Odrzańskiego.

Jak sprawę odbierają mieszkańcy? – Jeden z nich zgłosił się, że sfinansuje ogromny baner z napisem "Przepraszamy za Łukasza Mejzę". To pokazuje, że emocje w mieszkańcach naszego powiatu są ogromne. Oni też to komentują – mówi Marek Cebula.

Tu wszyscy chętnie cofają się w przeszłość. Pamiętają Mejzę, gdy w Warszawie nikt jeszcze o nim nie słyszał.

– Bardzo dobrze znaliśmy pana Łukasza Mejzę jako radnego. Był bardzo aktywny, ale nie jest to dobra sława. Jestem zaskoczona, że pomino tego wciąż miał sponsorów, którzy doprowadzili go do tego miejsca. Ja osobiście kilka razy pozywałam go w sądach. Za chamskie, bezczelne, cyniczne zachowanie. Zresztą w Sejmie też zaczął swoją pracę od atakowania liderów partii – mówi naTemat Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego.

Lubuska marszałek o Mejzie

Elżbieta Polak wspomina: – Łukasz Mejza atakował mnie bez żadnego powodu. To był taki mój stalker. Na każdej sesji sejmiku i na konferencjach prasowych, bezpardonowo, bez powodu, kłamliwie manifestował swoją niechęć do marszałka i zarządu województwa. "Stare zmęczone twarze muszą odejść", "Czas na młode wilki", "Wy tu nic nie potraficie, ja mogę was nauczyć", "Ja się znam na przedsiębiorczości" – mówił. Megaloman, ale niestety wiele osób było bezradnych wobec takiego chamstwa. Mówili: Nie reaguj, bo tylko tym go dowartościowujesz. Uważali, że wchodząc w konflikt można było narazić się na wiadro pomyj i lepiej obchodzić pana Mejzę z daleka.

Reagowała. Ostatni wyrok zapadł w sierpniu tego roku. Sąd Okręgowy w Zielonej Górze nakazał Mejzie przeproszenie marszałek Polak za słowa o tym, że w urzędzie panuje chlew. – Te wyroki pokazują, że nic się nie nauczył. Na każdej sesji sejmiku wygłaszał tyrady. Niszczył naszą pracę, zaniżał poziom debaty publicznej, nie miał nic do zaoferowania. Chciał zrobić karierę za wszelką cenę. Mam wrażenie, że on był i jest tylko narzędziem w czyichś rękach – mówi Elżbieta Polak

To ona powiadomiła o wynikach kontroli w spółce Future Wolves. Urząd, który wcześniej wypłacił firmie Mejzy środki, postanowił, że muszą one zostać zwrócone. Chodzi o ponad 600 tys. zł..
Marszałek powiedziała, że wyniki były druzgocące. – Łukasz Mejza korzystał z zaufania przedsiębiorców lubuskich, którzy u niego ulokowali bony rozwojowe. W piątek informowaliśmy media o wynikach kontroli. Operator będzie musiał zwrócić środki, które były wydane niecelowo z naruszeniem procedur i nie zostały udokumentowane. Na pewno wystąpią o zwrot do przedsiębiorców, którzy szkolili się u Łukasza Mejzy. Firmy były reprezentowane przez jego przedstawicieli – mówi marszałek województwa.

Wspominają Mejzę w Sejmiku


Łukasz Mejza przez dwie kadencje był radnym sejmiku województwa lubuskiego. Więcej o tym w naTemat pisała Anna Dryjańska.
Dziś mieszkańcy przypominają sobie tamten czas. Porównują, analizują.

– Cechy Łukasza Mejzy, jako polityka, mieliśmy okazję poznać przy okazji sprawowania przez niego mandatu radnego wojewódzkiego. Można było się przekonać, jaki jest jego charakter, jeśli chodzi o uprawianie polityki, czego dowodem jest choćby niedawny, przegrany proces z panią marszałek – mówi burmistrz Krosna Odrzańskiego. Podkreśla, że nigdy nie chciał i nie miał okazji współpracować z obecnym wiceministrem. Opisane medialnie praktyki Łukasza Mejzy zaskoczyły go równie mocno, co mieszkańców.

Jerzy Wierchowicz, wiceprzewodniczący sejmiku lubuskiego, zastrzega, że nigdy z nim nie rozmawiał, zna go słabo, słuchał tylko jego wystąpień.

– Mam nie najlepsze wrażenia z jego aktywności w sejmiku, która ograniczała się do agresywnych wystąpień, często obraźliwych, pod adresem zarządu województwa. Stawiania zarzutów, które nigdy się nie potwierdziły. To był zupełnie bezpodstawny atak pod adresem zarządu, w bardzo przykrej formie. To były inwektywy, żadnych merytorycznych argumentów. Jak słyszałem te wystąpienia, byłem co najmniej zniesmaczony. To jest osoba, która nie powinna być w sejmiku, a jak poszedł do Sejmu to w ogóle się zdziwiłem – reaguje w rozmowie z naTemat.

Gdy Mejza szedł do Sejmu deklarował mieszkańcom, że województwo lubuskie potrzebuje "fightera z krwi i kości". – Głos województwa lubuskiego potrzebuje być w końcu usłyszany w Warszawie z mównicy sejmowej. Liczę na bardzo dobrą współpracę z pozostałymi parlamentarzystami, z różnych opcji politycznych. Od lewa, do prawa. Chcę stworzyć lubuską grupę wsparcia. Łączy nas Lubuskie – zapewniał. – To wszystko absolutnie pustosłowie. Niestety, głos lubuskiego okazał się głosem, za który się wstydzimy. To nie jest przedstawiciel lubuskiego, jakiego bym sobie życzył. Stało się bardzo źle. To on sam ma się wstydzić, nie mieszkańcy. Szkoda, że ktoś taki dostał się do Sejmu. Jest to taki Dyzma. Na pewno nie jest to przedstawiciel naszego województwa – reaguje dziś Jerzy Wierchowicz.

Podkreśla: – Oczywiście Łukasz Mejza jest mieszkańcem naszego województwa, ale to nie świadczy o tym, że mieszkańcy województwa w jakiś sposób się z nim łączą. Wręcz przeciwnie. Myślę, że wszyscy odcinamy się od tego. To smutna, przykra sprawa i sam Mejza powinien się wstydzić.

Twierdzi, że zdanie mieszkańców, jakie do niego dociera, jest jedno. – Na naszym terenie trafił się hochsztapler polityczny, który nie powinien mieć miejsca w żadnym gremium politycznym takim jak sejmik czy Sejm – uważa.

"Nikt nie porusza tego tematu"


W rodzinnych stronach w gminie Dąbie czuć zaskoczenie. – Jest mi przykro. Zawsze był pomocny, angażował się w festyny, czy to z okazji Dnia Dziecka, czy Mikołaja. Zawsze starał się być. Grzeczny, uprzejmy. Ja do niego nie mam nic. Nie chciałbym teraz być na jego miejscu – reaguje jeden z mieszkańców z okolic jego rodzinnej wsi.

– Wydawał się bardzo w porządku. Czy tak można się pomylić? Czy to prawda? Teraz ciężko coś powiedzieć, nie chcę go osądzać. Aż nam się wierzyć nie chce. Polityka jest brutalna – mówi.

W rodzinnej miejscowości wiceministra ludzie podobno o tym nie rozmawiają. – Nikomu nie chce się w to wierzyć. Nikt nie porusza tego tematu, każdy czeka. Może ludzie w domach gadają, ale na wsi nie słychać. Czasem ktoś powie, że wstyd, ale jeśli okaże się to prawdą. Jeszcze nie jest osądzony. Może to polityczna sprawa? Tu się wychował, tu na niego głosy oddawaliśmy. Cała wioska była za nim, jak startował w wyborach – mówi nasz rozmówca. W czerwcu Łukasz Mejza pisał o sobie na swoim profilu FB: "Doskonale pamiętam i z dumą podkreślam w Warszawie, że jestem chłopakiem z Gminy Dąbie, z małego Łagowa, urodzonym w Zielonej Górze. A jak ktoś nie wie, gdzie to jest, to odpowiadam (mało skromnie), że wkrótce cała Polska będzie wiedzieć". Lubuskie w jego wpisach jest bardzo obecne.

"Razem z wójtem Gminy Dąbie, Marcinem Reczuchem, rozmawialiśmy o kluczowych potrzebach i inwestycjach dla mieszkańców Dąbia, stojących dziś przed historyczną chwilą – w końcu mają swojego reprezentanta w Warszawie, który skutecznie walczy o pieniądze na rozwój ich regionu" – pisał w październiku.

Chwilę wcześniej: "Dokładamy do pieca! Kolejne wagony pieniędzy już odjeżdżają z peronu "Warszawa" w kierunku Lubuskiego! Na dniach przedstawię szczegóły, ale już mogę uchylić rąbka tajemnicy, że będzie grubo!". I we wrześniu: "Cześć Lubuskie! Kolejne dobre wieści już w drodze! 800 mieszkań dla lubuskich rodzin to była bardzo mocna rozgrzewka. W Warszawie intensywnie pracuję nad tym, aby położyć tory pod kolejne wagony pieniędzy dla regionu".

Z kolei w kwietniu organizował remont domu i pomoc dla 19-letniej Natalii, która walczyła o opiekę nad rodzeństwem z domu dziecka. "Post Posła Mejzy rozniósł się błyskawicznie po całym województwie, a na efekty nie trzeba było długo czekać" – opisywał lokalny portal Wiadomości Zielona Góra.

Kto w województwie wspiera dziś Łukasza Mejzę? – Dzisiaj nie ma tu żadnego wsparcia. Nie znam takich osób. Wszyscy się od niego odcięli. Twierdzą, że nie znali go jako takiego człowieka, że są zaskoczeni i nie chcą mieć z nim absolutnie nic wspólnego – mówi naTemat marszałek Elżbieta Polak.

Mejza współpracował m.in. z prezydentem Zielonej Góry. Janusz Kubicki nie wypiera się tego, jak i tego, że wsparł jego kampanię wyborczą. "Niemniej ani ja ,ani nikt z moich współpracowników nie miał pojęcia o zakresie i charakterze "interesów" Łukasza Mejzy. (...) Dla mnie to jest nie do przyjęcie! To jest nie do zaakceptowania. (...). Ujawnione przez Wirtualną Polskę informacje stawiają pana Łukasza Mejzę w zupełnie innym świetle, odkrywają zupełnie nieznaną, ciemną dla mnie, twarz tego młodego człowieka" – napisał w wyjaśnieniu.

Bardzo zła sława dla województwa


Lokalni politycy mówią, że czuli zażenowanie, gdy oglądali konferencję prasową wiceministra sportu.
Czytaj także: "Ja nic na obronę Mejzy nie umiem znaleźć". Zapytaliśmy w PiS, co myślą o konferencji wiceministra
Jerzy Wierchowicz: – To było żenujące. Coś tragicznego.

Marek Cebula: – Czułem zażenowanie widza, który ogląda marny spektakl polityczny. Mam nieodparte wrażenie, że kolejne medialne wystąpienia pana posła jeszcze bardziej go pogrążają. Nikodem Dyzma byłby z Łukasza Mejzy dumny.

Jak ta sprawa odbija się na województwie lubuskim? – Źle, Lubuski Dyzma przynosi nam tylko wstyd. Bolesne jest to, że on wygrywał kolejne wybory i mieszkańcy na niego głosowali – odpowiada Elżbieta Polak.

– Kiedyś województwo lubuskie było mylone z lubelskim, teraz już chyba nie będzie. Każdy będzie wiedział, że lubuskie to Łukasz Mejza. Wolałbym, żebyśmy jako region z mnóstwem jezior, byli porównywani do Mazur, bądź też przedstawiani jako okno na świat w drodze z Wielkopolski na Zachód. Dzisiaj nasze województwo przedstawiane jest jedynie w kontekście afer z udziałem wiceministra. Proszę mi jednak wierzyć – w tym przypadku ta łyżka dziegciu nie zepsuła całej beczki miodu – mówi Marek Cebula, mając nadzieję, że nagłośnienia tematu przez media ogólnopolskie przyniesie efekt w postaci końca kariery tego polityka.

– Jako człowiek, który przez 3 lata miał zaszczyt być posłem na Sejm RP z tej samej Ziemi, będę śledził losy pana wiceministra oczekując rzetelnego wyjaśnienia sprawy i honorowej postawy człowieka, który reprezentuje nie tylko siebie, ale przede wszystkim swoich wyborców – ludzi, którzy mu zaufali – mówi burmistrz Krosna Odrzańskiego.