Kim jest Andrzej Zieliński ps. Słowik, który stał się twarzą organizacji MMA-VIP?

Daria Siemion
W latach 90. znała go cała Polska. Był jednym z członków mafii pruszkowskiej. Kradł, przemycał narkotyki, miał być zamieszany w zabójstwo gen. Marka Papały. W więzieniu odsiedział łącznie ok. 20 lat. Teraz wyszedł na wolność i został twarzą organizacji Marcina Najmana MMA-VIP. Kim jest Andrzej Zieliński vel Słowik?
Proces Andrzeja Zielińskiego ps. Słowik w 2004 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie fot. Witold Rozbicki / Reporter

Po raz pierwszy trafił za kraty jako 18-latek

Andrzej Banasiak (tak wcześniej nazywał się "Słowik", nazwisko przejął po żonie) pierwszy raz trafił do więzienia w 1978 roku, gdy miał 18 lat. Nie miał prawa jazdy i prowadził samochód, którym przewoził znajomych. W pewnym momencie stracił panowanie nad kierownicą i wjechał do rowu. Ta przygoda była anegdotą opowiadaną na kolejnych imprezach. Do czasu.
Andrzej Zieliński ps. Słowik
Lider mafii pruszkowskiej

"Mnie, młodego, nigdy niemającego do czynienia z milicją chłopaka, zakuto w kajdanki i na oczach przerażonych rodziców i sąsiadów wywleczono z domu" - napisał w swojej książce "Skarżyłem się grobowi".

Wściekł się. "Chcecie gangstera, to będziecie go mieli" - miał sobie przysiąc. W więzieniu zyskał miano "uciążliwego". Gdy wyrok się skończył, wyszedł na wolność.


Po 58 dniach "Słowik" znowu trafił za kraty. Próbował zachować pozory: podjął pracę więziennego fryzjera i przyuczał się do zawodu. Kilka dni później wyszedł na przepustkę i nie wrócił. Na ścianie celi wydrapał napis: "Tu umarł Andrzej, narodził się Słowik".

W więzieniu zorganizował grupę przestępczą

"Słowik" podczas pobytu w więzieniu nie próżnował i założył grupę przestępczą, dzięki której pomnożył swój majątek. Organizacja zajmowała się handlem narkotykami, alkoholem i papierosami.

Wszystko wyszło na jaw w grudniu 2019 roku i zyskało miano "sprawy białołęckiej". Jeden ze skruszonych więźniów poinformował prokuraturę o przestępczym procederze. Okazało się, że w handel narkotykami zaangażowano strażników. Za kratami można było kupić amfetaminę, kokainę, marihuanę i mefedron.

Za przekazanie paczki z nielegalnymi substancjami strażnicy brali 500 zł. Za dostęp do telefonu komórkowego 100 zł. Pieniądze przekazywały im trzy adwokatki wynajęte przez "Słowika". Sprawa nie wzbudzała niczyich podejrzeń.

Karierę w mafii pruszkowskiej zrobił błyskawicznie

"Słowik" karierę przestępczą zaczął od włamań do mieszkań i kradzieży samochodów. Początkowo działał na terenie woj. zachodniopomorskiego. W latach osiemdziesiątych przeniósł się do Warszawy, gdzie poznał Zygmunta R. o pseudonimie "Bolo". Tak zaczęła się jego przygoda z mafią pruszkowską.

Był bezwzględny, bystry i brutalny. Bardzo szybko wkupił się w łaski przywódców. Gang pruszkowski zaczynał od handlowania spirytusem i papierosami. Następnie poszerzył działalność o napady, haracze i handel narkotykami. To wtedy zyskał rozpoznawalność w całej Polsce. Wraz z nim rozwijał się przestępczy potencjał Andrzeja Z.

W tym okresie skazano "Słowika" za włamania, oszustwa, wymuszanie haraczy, rozboje i kradzieże. Nigdy jednak nie poszedł do więzienia. Za każdym razem powoływał się na kiepski stan zdrowia. Nigdy też nie wydał żadnego z kolegów, czym zdobył przychylność mafijnych bossów.

Lech Wałęsa go ułaskawił

W 1987 roku skazano "Słowika" za 6 lat więzienia. Powodem pozbawienia wolności były rozboje i kradzieże. Po dwóch latach pobytu w więzieniu "Słowik" wygrał przepustkę. Już z niej nie wrócił. Mężczyzna ukrywał się i domagał ułaskawienia.

Napisał w tej sprawie do prezydenta RP Lecha Wałęsy. Prokurator generalny nie zgodził się na oddalenie zarzutów, ale ekscentryczny prezydent miał swoje zdanie i podpisał się pod wnioskiem o ułaskawienie "Słowika".

Media spekulowały, że "Słowik" zapłacił za to 150 tys. dolarów. Pieniądze miał wręczyć urzędnikom z kancelarii Lecha Wałęsy. Jednak nie znaleziono dowodów potwierdzających tę tezę.

– Ja nie znam "Słowika", wprawdzie on jakieś tam zwolnienie dostał w moim okresie, ale ja miałem kancelarię ideową, więc nie było mowy, żeby ktokolwiek dał się przekupić – mówił Wałęsa.

Prezydent stwierdził, że w czasie, gdy ułaskawiono "Słowika", to nie był on jeszcze "Słowikiem" a "Słowiczkiem". – Gdybym wiedział, że słowiczek wyleci na Słowika, to bym go udusił w zarodku – przysięgał Wałęsa.
Czytaj także: "Podpisało się parę klechów, to ja też". Wałęsa o ułaskawieniu gangstera "Słowika"

"Słowik" wiódł luksusowe życie

O przedsiębiorczości "Słowika" krążą legendy. Potrafił pomnażać majątek nie tylko na wolności, ale również za kratami. A jest czym działać. Dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz oszacował majątek "Słowika"na minimum 10 mln zł.
Andrzej Zieliński, ps. Słowik
Lider mafii pruszkowskiej

Słowik – Przez całe lata 90., z małymi przerwami, byłem na wolności. To były złote lata, gdyż byłem wolny i zarabiałem ogromne pieniądze. Przynajmniej dla mnie one były ogromne. My z żoną przebalowaliśmy te pieniądze w świecie. Gdzie tylko dusza zapragnęła… Jamajka, Bahamy... O jakiejkolwiek lokalizacji ktokolwiek by teraz pomyślał, to ja tam wszędzie byłem (źródło: wp.pl).

To mocno kontrastuje z obecnym wizerunkiem "Słowika", który deklaruje, że zarabia 3 tys. zł miesięcznie. Jego jedynym źródłem dochodu mają być tantiemy za książkę. Jednak na najnowszych zdjęciach "Słowika" widać, że ma pasek Louis Vitton. Koszt takiego gadżetu to ok. 1 tys. zł.

Nie obyło się bez konfliktu z żoną

"Słowik" po raz pierwszy zobaczył swoją żonę w biurze u dewelopera. Monika Zielińska pracowała tam jako sekretarka. Mężczyzna krzyczał, że natychmiast musi zobaczyć się z prezesem firmy.Nie interesowało jej to, że "Słowik" jest znanym gangsterem. Młoda sekretarka kazała mu czekać.

Andrzejowi Z. bardzo spodobała się zadziorna blondynka, która rozstawiała go po katach. Zaprosił ją na kawę. Powiedziała, że musi się bardziej postarać. Zaprosił ją na kawę do Paryża. Tak narodziła się ta miłość. Niestety nie trwała zbyt długo.

"Słowik" zarzuca byłej żonie, że gdy przebywał za kratkami, zdradzała go, marnowała majątek i kłamała. Kobieta miała mieszkać z kochankiem, jednocześnie przychodząc na widzenia do "Słowika" i deklarując mu miłość. W staniku miała przynosić mu opłatek.

– Gdy mnie zamknęli, stwierdziła, że zapewne zbyt szybko nie wrócę na wolność. Poza tym mogę pozbawić ją wszystkich pieniędzy, jeśli jej romanse wyjdą na jaw. Ona wówczas natychmiast rzuciła się tak głęboko w wir życia, jak tylko mogła – mówił na łamach wp.pl

"Słowikowa" nadal odcina kupony od sławy byłego męża. Była na okładce "Wprost", opublikowała trzy książki. Jeden z dziennikarzy poprosił "Słowika" o ich recenzję. — Nie czytam byle czego odparł gangster.

Pogrążyły go zeznania Masy

W 2000 roku Jarosław Sokołowski znany szerzej jako "Masa" został pierwszym świadkiem koronnym w Polsce. Dzięki jego zeznaniom aresztowano liderów gangu pruszkowskiego.

"Słowik" w tym czasie ukrywał się w Hiszpanii, choć śledczy sądzili, że przebywa w USA. Zresztą w wodzeniu policjantów za nos, "Słowik" nie miał sobie równych. W rozmowie telefonicznej z Marcinem Wroną, reporterem stacji TVN powiedział, że ukrywa się pod Warszawą.

Gangster został schwytany w 2003 roku. Jak relacjonuje policja, nie spodziewał się zatrzymania. Przebywał w willi Casa Gaudia w Walencji. Oskarżono go o kierowanie grupą przestępczą, kradzieże, posiadanie broni, rozboje. Z części zarzutów go oczyszczono (np. ze zlecenia zabójstwa gen. Marka Papały), a za część skazano.

Zgodnie z postanowieniem sądu Andrzej Z. odbywał karę pozbawienia wolności do 2013 roku. Później wyszedł na 4 lata na wolność. Widywano go na stadionie Legii Warszawa (w loży dla VIPów) i w Sopocie. Wystąpił też w teledysku Malika Montany „Big Poppa”. Pobyt na wolności nie trwał jednak długo.

W 2017 roku "Słowika" skazano ponownie. Wyszedł po wpłaceniu kaucji w wysokości 400 tys. złotych. Po kilku miesiącach znowu trafił za kratki. Tym razem za zorganizowanie grupy przestępczej na terenie Zakładu Karnego Warszawa-Białołęka oraz wyłudzenie VAT. Z aresztu został zwolniony 15 grudnia 2021 roku po wpłaceniu 200 tys. zł kaucji.

Kilka tygodni później został twarzą organizacji Marcina Najmana MMA-VIP. Słowik pytany, czy ma wyrzuty sumienia, odpowiada, że nie. Nikogo nie zabił, okradał tylko złodziei albo bogatych.
Czytaj także: "Wyp***". Stanowski trafił w punkt. Nie zostawił suchej nitki na promowaniu byłych gangsterów