Przerażone Ukrainki apelują ws. Putina: Nie pozwólcie, aby ten szaleniec pozbawił nas domu
Brytyjski "Daily Mail" rozmawiał z kilkoma Ukrainkami na temat groźby agresji ze strony Rosji. Wszystkie są zgodne, że wojna jest straszna, a niektóre z nich doświadczyły jej już w 2014 roku. "Przygotowujemy się na najgorszy scenariusz" – mówią.
Jest przerażona, że historia powtórzy się i znowu straci to, co tak ciężko budowała w Charkowie. – Staram się nie myśleć w ten sposób, uspokoić lęki, żyć dalej, ale ta eskalacja wrogich działań wiąże się z ciągłym strachem. Wiem, jak Putin zaczyna wojny, bo ja poniosłem jej konsekwencje. Dlatego muszę żyć ze strachem z powodu moich doświadczeń – dodaje 27-latka.
Czytaj także: Brytyjskie MSZ donosiło o możliwych planach Rosji na Ukrainie. USA: To bardzo niepokojące
Brytyjska gazeta przytacza szacunki, z których wynika, że w Charkowie, dawnej stolicy Ukrainy, położonej zaledwie 50 km od granicy z Rosją, przebywa około 180 000 osób przesiedlonych z rejonu Doniecka i Ługańska. Nic więc dziwnego, że kiedy ponad 120 tysięcy żołnierzy stoi praktycznie za ich miedzą, czują strach. – W myślach przygotowuję listę rzeczy, które mam zabrać, jeśli zostanę zmuszona do ponownej ucieczki z córką. Putin nie wygląda na rozsądną osobę – mówi "Daily Mail" 38-letnia Alina Foklina i dodaje. – Czuję się cały czas spięta, chciałabym zwinąć się na podłodze jak dziecko.
Foklina musiała opuścić Stahanov, miasto w obwodzie ługańskim, po dołączeniu do protestów prodemokratycznych w tym rejonie. Pamięta, że ona i jej znajomi spotkali się z ogromną falą przemocy ze strony zwolenników Rosji. Jej chłopak został porwany i był torturowany w piwnicy. Musiała uciekać.